wtorek, 28 lipca 2009

Urlop

Od jutra poczynając a na 16 sierpnia kończąc - urlopujemy z Olkiem na naszej Pastorczyk farm. Będziemy żniwować, przetwarzać dary sadu i ogrodu, zażywać sierpniowego słońca, słuchać koników polnych, doić krowy i ogólnie wieść żywot wiejski - czasem sielski i anielski a czasem wręcz diabelski. Będziemy odizolowani od łącz internetowych i tym samym od niniejszego naszego bloga, mojego ulubionego desi-forum i elektronicznych kont pocztowych. Dzisiaj mój ostatni przedurlopowy dzień w pracy. Nie będę się nadwyrężać pracą umysłu, gdyż umysł zboczył już na letni tor i snuje się po nim leniwym, wakacyjnym krokiem. Dzisiaj też pakujemy walizki a jutro przed południem zamykamy nasze miejskie mieszkanie na klucz i jedziemy na dłuższy niż zwykle wiejski pobyt. Ahoj :-).

wtorek, 21 lipca 2009

Olka czapka - rapka

Kupiłam Olkowi w Pepco czapkę za 1,50 zł ;-) co by chroniła jego czarną łepetynę przed słońcem. Niestety, Oli nie cierpi nakryć głowy. Ostatnio zrywa z niej nawet te, które się zawiązuje. Myślę, że taka czapkowa przypadłość dotyczy wielu milusińskich, ale jednak czasem widuję maleńkie dziewczynki w uroczych kapelusikach i chłopczyków w rozmaitych czapeczkach z daszkiem. Bardzo mi się to podoba, więc chciałam i swojego tak ustroić (co nie znaczy, że to jego pierwsza czapka w życiu!). Mój mały zbój jednak nie toleruje niczego, co mu "włazi" na głowę.... :-( Nawet kiedy "pozował" do zamieszczonego wyżej foto - musiałam się uwijać, by złapać w obiektyw jego raperski look. Czapeczka szybko została walnięta o podłogę i na tym skończyło się matczyne marzenie o modnej stylizacji syna. A może wściekł się za to, że raptem wydałam na jego czapkę zaledwie marne złoty pięćdziesiąt? Może poczuł się urażony tą ekstrawagancją finansową matki? Kto to wie, co w tej główce za myśli świtają ;-) A zatem czapka - rapka - niewypał. Jakkolwiek mój synio bardzo mi się w niej widzi...

czwartek, 16 lipca 2009

Jak się pada ze zmęczenia







Tak właśnie wygląda w praktyce powiedzenie "padać ze zmęczenia". Człowiek zasypia z własną łopatą bo nie ma nawet siły jej ostawić pod płot ;-).

Kawa

Godzina 10.50. Siedzę na swoim pracowniczym krześle obrotowym i pochłaniam aromat swojej pierwszej dzisiaj, świeżo zaparzonej kawy. Jak mi lekko przestygnie, zacznę ją chłeptać. Zwykle piję kawę od razu po przybyciu do biura, ciut po 7 rano. Dzisiaj jednak coś mi odstrzeliło w rozumie i dopiero teraz zrobiłam sobie swoją ulubioną "parząchę". Moja kawa jest okropna tak naprawdę bo kto by tam lubił gorzką, sypaną, zalewaną? No kto? Ja. Półtora łyżeczki niebieskiej Primy, wrzątek i gotowe. No sugar, no milk. I zwykle tylko ta pierwsza kawa codzienna ma dla mnie smak i urok. Czasem piję więcej niż jedną ale to tak tylko wtedy jak mi się coś odmerli. Czasem, jak mam wenę niewiadomego pochodzenia piję kawę rozpuszczalną z cukrem właśnie i śmietanką (najlepiej łaciatą - www.laciate.pl, he he he) ale to już naprawdę musi mnie coś tknąć. Bo najlepsza kawa to dla mnie ta najbardziej podła, barbarzyńska i prostacka "parzącha". No to łykamy. Smacznego :-)

środa, 15 lipca 2009

Kalafior

Właśnie jemy kalafiora. Ja i Olek. Na surowo go. Bielusieńki, chrupiący, jędrny, smaczny i pożywny. Pychotka. Obrąbaliśmy niemal całą główkę. Ja skrupulatnie a Olek... nieco połowicznie - właśnie widzę kalafiorowe popruszyny na dywanie. Znaczne popruszyny... No i jakieś wyplutki na balkonie. A Oli jako całość też zajeżdża kalafiorem. Usteczka udekorowane okruchami kalafiora, łapki jak różyczki kalafiora... Ja mam w ustach smak kalafiora. Kalafiorstwo totalne. Poza tym - oglądamy "40-sto Latka". Wino nie serial. Stary ale wymiata. A najbardziej lubię Kobietę Pracującą, która żadnej pracy się nie boi. Irena Kwiatkowska  jest niepokonana w mistrzostwie kreacji swej bohaterki.W ogóle jest fantastyczna.

środa, 1 lipca 2009

Olu i jego nowe tricki

Mój Oleniek zdobył 2 nowe umiejętności - wspinania się wysoko i zasypiania na polecenie w miejscu wskazanym przez matkę. 

Ad 1. Wspinanie 

Talent wspinania się dość nisko i na łatwe pułapy typu łóżko czy wygodna sofa lub fotel, mój mileńki opanował już około 2 miesięcy temu. Kilka dni temu zaś dokonał ewolucji i wgramolił się na krzesło. Sposobem, pół żartem pół serio, trikiem, mykiem i magikiem nagle osiągnął kwadratowe krzesło, stanął na nim i dobrał się do statków na stole. Było to na Pastorczyku a zatem i świadków było wielu. W mieszkaniu w Grajewie kontynuuje rozpoczętą działalność wdrapywawczą i wczoraj, po mojej zaledwie chwilowej nieobecności w pokoju spotkałam go nie tylko na krześle ale również na stole - co więcej.. stał na laptopie i czaił się do "skoku" na parapet. Gdyby laptop był włączony - koleżka stałby na krześle i klikał. Ba, nawet by myszki używał. Ma 1 rok i 4 miesiące. Ja zaczęłam klikać jakoś koło 25-ki może... a myszka to raczej miała dla mnie szare futerko, chętnie mieszkała w zasiekach ze słomą a czasem nawet w naszym wiejskim domu. Ech, dzieci to jednak zawsze będą na przód przed rodzicami w sprawach techniki i postępu. 

Ad 2. Spanie na polecenie

Jak dotąd Aleksander zasypiał mi na rękach, ewentualnie obok mnie na łóżku ale koniecznie z moim cyckiem w swoich ustach ( z czasem w ząbkach.. ;-). Smoczka nie ssał nigdy. Próby podawania kończyły się wypluwaniem i zwykłą "olewką". Usypianie synka na ramieniu, utulanie go, noszenie na barkach, zawsze sprawiało mi przyjemność i dawało zaiste poczucie matkowości i synowości wzajemnej. I nadal to trwa i wiem, że to cudowne, gdyż bliskość szybko minie i za jakiś czas jak zechcę dać całuska synowi to mi się obruszy, parsknie, zwieje i co najwyżej demonstracyjnie obetrze miejsce skradzionego buziaka. Na pewno tak będzie i dlatego zupełnie i świadomie nie uczyłam go spać samemu w łózeczku od maleńka ani też nadal nie odmawiam mu przytulenia się do piersi jeśli tylko tego chce. Bo cóż piękniejszego może być między matką a takim maluchem? JEDNAK - nieświadomie zrobiłam eksperyment. Olu był dość senny i marudny a ja miałam jeszcze to i owo do zrobienia. Łaził dookoła, zaglądał mi pod bluzkę, marudził i knychał. Spontanicznie położyłam na podłogę koc i poduszkę. Olu zna te 2 rzeczy i wie, że to znaczy spać i aaaaa. Mile zaskoczony śmiesznym posłankiem, od razu się przyłożył do poduchy. I tak na przemian pokładał się i wstawał i majaczył i kleił się do mnie. A ja spokojnie dawałam mu buzi i pokazywałam, że TAM jest "aaaa". I w końcu tam właśnie zasnął. Kolejnego dnia powtórzyłam schemat. Efekt taki sam. Dziś mój syneczek również zasnął na swoim posłanku. Obok mnie, podczas gdy ja klikam ten tekst. Później zaniosę go do sypialenki i będziemy spać już razem. Zauważyłam, że maluch szybko się uczy. Niesamowite.... Stary pryk chyba nie potrafi nauczyć się tyle i tak szybko jak ponad roczne milusińskie. Jestem z Ciebie dumna Aleksander. Choć jesteś mały i drobny to dla mnie Wielki. Tatuś też jest dumny i tylko wzdycha z żalu, że nie widzi coraz to nowych magicznych trików swego potomka.