piątek, 18 września 2009

Zapisać dzisiaj na przyszłość

Muszę od czasu do czasu zapisywać Olkowe poczynania, nowe umiejętności, nawyki, słówka, zdarzenia. Na przyszłość - na pamiątkę własną, samego Olka i może innych potomnych. Życie mija nieubłaganie a on zmienia się jak w kalejdoskopie. Pewne rzeczy w jego zachowaniu wydają się takie oczywiste i codzienne - jednak za jakiś czas, kiedy do nich sięgnę - na pewno będę o nich czytała z uśmiechem na twarzy i wdzięcznością samej sobie, że je utrwaliłam na piśmie. Robię też oczywiście dużo zdjęć a od czasu do czasu nagrywam jakieś drobne video. Bezcenne - jak w tej reklamie. Gdybym dzisiaj np. odnalazła gdzieś zapiski mojej mamy z dzieciństwa mojego lub nawet kogoś z mojego rodzeństwa - byłoby to chyba naprawdę coś, na co nie byłoby ceny. Wiem jednak, że moja mama nie prowadziła żadnych zapisków (nie do wykonania w jej warunkach życia ) a jedyne pamiątki z mojego najwcześniejszego dzieciństwa to zaledwie kilka skromnych, czarno-białych fotek, jakieś ubranka i ewentualne, nieliczne opowiastki rodziców. Dzisiaj mamy internet, aparaty, kamery - nie da się umknąć światu niepostrzeżenie a dzisiaj narodzonemu dziecku można stworzyć portfolio jego życia dzień po dniu... Kiedyś po prostu coś nie do wyobrażenia. Olek swobodnie już sam schodzi i wchodzi na nasze III piętro. Trzyma się ściany lub poręczy lub czasem mojej ręki - o ile nie jest zajęta tobołem z zakupami. Kiedy już jesteśmy pod drzwiami mieszkania i wyciągam klucze by otworzyć - kolega czym prędzej uwija się na IV piętro albo robi odwrót na II. Wie, że będę go ścigać więc przyspiesza ile sił w nogach i rechocze z uciechy na cały blok. Czasem boję się, żeby nie wyciął orła - zwłaszcza jak zbiega na dół. Jest jedynym malutkim chłopczykiem na naszej klatce i wszyscy go znają i zaczepiają. Starsza Pani z lokum pod nami kilka razy przyniosła mu nawet maskotki - bo on taki uroczy i jeden w sąsiedztwie. Jego uroki znane są również w formie mniej sympatycznej - krzykliwej i łzawej w razie buntu czy innych przypadłości. Niby to takie drobne jak pchła a jak rozwali paszczę - uszy więdną. Na szczęście nikt z sąsiadów jeszcze jawnie się na to nie żalił. Ostatecznie jednak ryki małego Singha nie są tak częste a sąsiedzi naprawdę super. Co więcej z nowości zachowawczych Olka? Koń pokazywany na obrazku zyskał dobitne miano kom a wszystko co ptasie i drobiowe jest po prostu koko. Na Pastorczyku, w oborze, na ciuchach słomy, pewna czarna kura z wyleniałym grzbietem wysiadywała jajka. Podczas jednego z weekendów, Olek kiedy tylko był w pobliżu, zaglądał do niej, pokazywał z zachwytem i dziecięcym zdziwieniem palcem i mówił z wdzięcznym akcentem "o koko". Kurczaki już dawno się wykluły i razem z kurą zostały przetransportowane przez moją mamę do kurnika. Aleksander jednak nie daje za wygraną i za każdą, kolejną wizytą w oborze przeszukuje snopki w poszukiwaniu swojej koko... Bo jak to? Była a nagle jej nie ma? No i od pewnego czasu, obsesją Olka są buty na obcasach. Zakłada je sam, wkłada na nogi każdemu kto stoi obok i przeżywa przy tym każde niepowodzenie i potknięcie z tym związane. Co ważne - chodzenie na obcasach chwilami idzie mu lepiej niż mnie ;-) I to by było na tyle dnia dzisiejszego :-)

2 komentarze:

  1. Mój mały smyk rośnie więc jak na drożdżach.Mam nadzieję,że jak przyjadę to już będę sobie mogła z nim pogadać a tym czasem ucz go Asiu mówić Ula (hihi).Wyobraziłam sobie jego rechot na tej klatce schodowej i aż mi się buzia sama śmieje na ten widok.Rzeczywiście weselszego dziecka to ja nie spotkałam.Jeszcze raz uściski dla Was i pozdrowienia dla Mohiego.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy serdecznie i nadal ponawiamy zaproszenie. Ula to dość łatwe w wymowie imię i pewnie szybko by się nauczył ale musi Cię widzieć by mieć punkt odniesienia he he.

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).