niedziela, 4 października 2009

Cebula ze słoniną

Nie ma to jak nażreć się na noc słoniny z cebulą... A zwłaszcza tej cebuli... Jakkolwiek cebulę uwielbiam i jest jednym z sztandarowych warzyw w mojej kuchni to jej jadanie w wersji surowej tuż przed snem nie jest dobrym rozwiązaniem z uwagi na posmak jakiego nie da się szybko i skutecznie wytępić. Co do samej słoniny natomiast - przywiozłam ostatnio z Pastorczyka taką swojską, nasoloną, przerastaną chudymi nitkami, "wyleżaną"... Sezon jesienno - zimowy nie może obyć się bez kanapek z plasterkami takiej słoninki - cienkimi jak żyletka, pokropionymi octem i obłożonymi kawałkami cebulki oraz posypanymi grubym, czarnym pieprzem. Czasami obok lub zamiast cebuli występuje czosnek. Do tego musi być zwykły jasny chleb żytni lub mieszany - najlepiej lekko czerstwy. A do popicia herbata. Gorąca. Spożywanie zimnego tłuszczu jakim niewątpliwie jest słonina (musi być z lodówki!) musi być podparte gorącym napojem.

Nie wiem, czy takie menu w erze dostatku i różnorodności produktów spożywczych może zrobić na kimkolwiek dobre wrażenie. W erze odchudzania, unikania tłuszczy, kalorii... Oczywiście nie jadam słoniny kilka razy dziennie codziennie. Zwykle kiedy jestem na wsi czyli w Pastorczyku i jak wspomniałam wyżej, przeważnie w porze jesienno- zimowej. Tutaj u siebie w G. - odświętnie i tylko wtedy jak mam słoninkę od mamy właśnie i wyjątkowego na nią smaka. Co ważne, takie "mięso" może spokojnie leżeć w lodówce długi czas i jest nadal dobre. Cudowne wyroby sklepowe, za jakie płaci się krocie, po takim czasie zdążyłyby już spleśnieć i zgnić kilka razy dookoła. Nie jestem jedyną zjadaczką słoniny w rodzinie. Raczej stanowię tradycyjne ogniwo w całym łańcuchu. Nie da się ukryć, że wieś pozostaje w człowieku nawet jak się z niej wyprowadzi ;-). I akurat poczytuję to sobie za atut.

No, to by chyba było na tyle w kwestii słoniny. Jej inne propozycje zastosowania zostawię sobie gdzieś za pazuchą co by ewentuyalnym osobom czytającym nie zrobiło się zanadto mdło - ha ha ha.

2 komentarze:

  1. A szkoda, bo chętnie bym poczytała o innych zastosowaniach:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zawsze obiecuję sobie, że o czymś napiszę - a potem życie weryfikuje moje plany raz-dwa-trzy Misiu...

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).