piątek, 22 stycznia 2010

Wierszyki sprzed wielu lat

Okres studiów - zwłaszcza początkowe lata (acz nie tylko) owiewały mi rozmaite wiatry niespełnionych miłości i zauroczeń. Takie "nieszczęsne" i "nietrafione" uczucia stanowiły jednak siłę napędowa i natchnienie do pisania wierszy.

Z perspektywy czasu - dzieła owe wydają mi się marne jak spopielałe skrzydła motyla. Pomimo jednak ich niewielkiej wartości literackiej i naiwności 20-23 latki jakimi są nafaszerowane - darzę je sentymentem i sympatią. Zapisane w różowym zeszycie leżały cicho wiele lat. Wyciągnięte teraz na światło dzienne - powinny rzeczywiście je na chwilę ujrzeć :-). Stąd - zamieszczę kilka owych "dzieł wybranych". Dla wspomnień, chwilki zadumy i zabawy.

14 maja 1995 r. (do incognito)

Szukam Cię. W kurzu za wersalką. Nawołuję.
Szukam Cię. W stercie starych gazet. Wypatruję.
Szukam Cię. W starej opuszczonej chacie. Oczekuję.
Szukam Cię. Ale nigdzie Cię nie ma. Zwariuję...

Maj 1995 r. (do incognito)

Gdziekolwiek byś nie był
Przyjdź bo czekam bez końca.
Próbuję Cię wyliczyć z pieniędzy,
Wyłuskać z orzecha,
Wypatrzeć nie mrużąc oczu
wśród promieni słońca,
Próbuję Cię odnaleźć
wśród ziaren piasku na pustyni
przebierając po jednym.
Czasem myślę, że Cię znalazłam.
Przytulam do serca - nie grzeje.
Złudzenie...

05 marca 1996 r. (do R.)

Najpierw było tajemnie.
Później bardzo przyjemnie.
Nagle stało się bólem.
teraz nie ma w ogóle.

14 maja 1996 r. (do R.)

jeszcze mam Cię w swym sercu
jeszcze Cię kocham idioto
choć miłość do Ciebie była
największą w mym życiu głupotą

16 maja 1996 r. (do R.)

Jestem pustką dzwoniącą
bez Twojej obecności
niemym krzykiem, szeptem bólu
duchem zabitej miłości...

19 maja 1996 r. (do R.)

Maj pochlipuje za szybą
łzami, które dają życie
radio wrzeszczy nieprzytomnie
jak ptasia gawiedź o świcie
herbata w szklance zastyga
czekając na usta moje
a we mnie duch niespokojny
z mym własnym JA toczy boje.
Lecz kiedy nawet i przegram
z duchem tym walkę o siebie
jeszcze mi starczy miłości
by choć okruch jej posłać do Ciebie...

04.12.1996 r. (do J.)

Boję się Ciebie.
Wręcz lękiem płonę.
Kiedy Cię widzę,
w tym strachu tonę.
Kiedy Cię słyszę,
zmieniam się w drżenie.
Myślę o Tobie -
zło w Tobie drzemie.
Boję się Ciebie.
lecz masz coś jeszcze.
Coś, czego słowem
nigdy nie streszczę...

16 stycznia 1997 r. (do J.)

Moja miłość do Ciebie
ma kolor soczystej zieleni
na wiosennym pejzażu
i oczy poi
i duszę koi.
Więc tylko patrzę i czuję.
I nic się nie zmieni.
Nie może.
Bo czegóż ponad to
można wymagać od zieleni?


I takie to owe moje wyrwane wspominki z lat, które dawno minęły i które mimo swej "drastycznej" wymowy w rymowanym stylu były.... po prostu niepowtarzalnie fajne. Każdy taki wierszyk - a mam ich wiecej i w następnym wpisie zamieszczę - znałam niemal na pamięć a dzisiaj kiedy je na nowo czytam - na drobne chwile przenoszę się do tamtych lat i uczuć. Uczucia te nie są już ani żywe ani w jakikolwiek sposób bolesne - jednak wiem, że wtedy były dla mnie bardzo ważne.


Ileż się wydarzyło i zmieniło od 1995 roku... Głowa nie ogarnie...

4 komentarze:

  1. Śliczne wiersze.Ty jesteś poetką.To już Ci teraz nie daruję-musisz pisać!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Asiu to jest super, zmyslowe, erotyczne i niebanalne. Chyle czola :****

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej... jeśli te starożytniki jeszcze budzą w Was dziewczyny jakies tam emocje, to bardzo mi miło. Eryka, Tobie nie dorównam w poezji, Maryam super, że tu zajrzałaś :-)

    Moje wierszoklectwo od dawna uśpione - nie wiem tylko czy na amen czy jeszcze nie..... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. te z maja 95 i z 16 maja 96 to moje ulubione :)

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).