piątek, 3 września 2010

Mohi just in India

Mohi powinien był dotrzeć do Kalkuty wczoraj wczesnym porankiem. Jednak aż do teraz nie miałam od niego żadnej wieści. Wyjechałam na chwilkę do miasta załatwić dokument u notariusza, wracam i widzę maila o bardzo zwięzłej treści - "Cały i zdrowy jestem w domu, napiszę więcej jak znowu będę miał dostęp do internetu". Jasne i konkretne. Thaks God. Mam nadzieję, że pobyt w Indiach wyjdzie mu na dobre, zrobi i załatwi co zaplanował i szczęśliwie do nas wróci w środku zimy.

Aleksander często pyta gdzie tata. Monotonnie powtarzaną odpowiedź zapamiętał i kiedy teraz ja go pytam - Oluś, gdzie tata? - kawaler mówi - tata pojechał pociąg i smolot (nie samolot, smolot!) do Indii. Nauka nie idzie w las a słownictwo i aparat mowy rozwijają się u Olego w zawrotnym tempie. W ogóle muszę stwierdzić, że mój synalek staje się coraz bardziej chłopięcy niż tylko typowo dziecięcy...

5 komentarzy:

  1. kochany chlopiec :) moja manisha pyta gdzie tata i zaraz sama sobie odpowiada,ze tata placi (pracy) ...ahh ta wymowa maluchow, slodka jest poprostu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodka i zabawna Annu. I szybko mija stąd warto zapisywać co nieco bo nie łatwo zapamiętać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Asiu - tydzien mnie nie bylo i taki szok!!!! wpisow tyle, co w ostatnim polroczu!!!!! a skad pomysl na Amishe? Asiemik niedobry?

    OdpowiedzUsuń
  4. Asiu Asiemik very good ale Mohi tak sam się reklamuje, taką nazwę sobie wybrał na działalność itp itd i za dużo już tej nazwy dookoła... więc zmieniłam to, co mnie dotyczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cale szczescie ze szczesliwie dolecial do celu :) a teraz niech zakasa rekawy i bierze sie do roboty i szybko wraca do ''powiekszajacej''sie rodziny :) P.S.nie wiem jak mam sie podpisac nie umiem poprostu :)
    ELSA

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).