czwartek, 18 listopada 2010

Mixer zdjęciowy

Przeglądałam dziś po trosze nasze zdjęcia. Mamy ich tak dużo, że makabra. Pozytywna makabra rzecz jasna, bo lubię do nich wracać i ukazują mi miniony świat ciesząc serce i oczy. Mnóstwo naszych zdjęć znajduje się  również na płytkach Mohiego, ale to jego własne dzieła, On ma je w swoich zasobach i wolę się w ten jego kosmiczny zbiór nie mieszać. Jeśli poszukuję jakichś zdjęć - pytam go i dostaję. Teraz jednak Mohi jest za 7 górami i za 7 rzekami a zatem do jego archiwum nie mam dostępu. Tzn - teoretycznie i praktycznie mam, ale jak napisałam - nie tykam się. Kiedyś usilnie poszukiwał jakiejś płytki i za nic się jej nie doszukał. Oczywiście znalazłam się w kręgu podejrzanych o jej ewentualne sprzeniewierzenie... Raczej nigdy nawet nie miałam tej cd w swoich łapach, no ale wiadomo - jakiś winny na podorędziu zawsze się przyda. Od tamtej chwili - co Mohiego to Mohiego, a co moje to sobie z tym robię co i kiedy mi się żywnie podoba. 

Powoli i sukcesywnie noszę też na pendrivie wybrane zdjęcia do studia fotograficznego w celu ich przekucia z wersji wirtualnej na papierową. Takie papierowe i dotykalne mają walor podobny do powiedzmy pisanych tradycyjnie listów czy ręcznie wypisywanych kartek z życzeniami i pocztówek - czyli czegoś - za czymś chyba już nie tylko ja zaczynam tęsknić (a wiem NA PEWNO, że nie tylko ja) - a co przykurzyło się sromotnie wraz z nastaniem internetu. 

A zatem robię papierowe zdjęcia, wkładam w albumy i potem dość często oglądamy je wspólnie z Oleśkiem. Mały bardzo lubi takie oglądanie fotek z mamuśką. Niemal wszystkie komentuje, wraca setnie do tych, które najbardziej mu się podobają, pyta o szczegóły i rechocze jak żaba, kiedy widzi samego siebie w formie mini czyli niedługo po urodzeniu.

Noszę się ponadto ze zrobieniem kilku kadrów w efektownych powiększeniach, które zawisną następnie na naszych ścianach. Rzecz oczywista - kilka zdjęć stoi w rameczkach na naszym książkowym regale. Jak tu bowiem robic tysiące zdjęć, mieć męża z branży, sprzęty i osprzęty i ani śladu tego wszystkiego w domu?

Kolejna rzecz oczywista - jak tylko wróci Mohi - od razu zrobimy sobie małą sesję studyjną. Aparatem zwanym wypaślakiem jeszcze chyba nie robiliśmy sobie naprawdę profesjonalnej sesji. Do tego jest przecież tło, lampy i parasole fotograficzne... Tak, tak, wiem - jak Mohi wróci to ja będę akurat tonowym mamutem, no ale kto powiedział, że takie mamuty nie mają prawa ustawiać się do zdjęć? Najwyżej kadr się powiększy ha ha ha. LOL 

Poniżej kilka moich zdjęć Olka, które zgrane z aparatu jakoś pozostały niezauważone a dziś je dostrzegłam i stwierdzam, że coś w sobie mają... Być może jest takich więcej ale póki co - w oczy rzuciły mi się właśnie te.

Lato 2009, kawaler na koturnach patrzy na świat zza balkonowych krat.

Zima 2009/2010, zakudłaczony kawaler w szaliku wygląda z kuchennego okna na zabielony świat.


Lato 2010, jedyna żywa postać na stacji...

Lato 2010 - Kiedy przyjedzie ten pociąg z tatą...

17 komentarzy:

  1. Otoz to Asiu ja tam tez wole albumy ze zdjeciami poogladac, poprzewracac kartki zobaczyc ile jest odciskow palcow itp :)))) no i karteczki swiatecznie tez wole niz te elektroniczne :D A tak apropo to ja wlasnie ejstem w trakcie zagospodorowania jednej sciany w salonie i tez siedze juz od tygodnia i wybieram fotkii. Dzis bylismy w ikei i sprawilam sobie spora rame na 15 zdjec :) wiec ona bedzie po srodku sciany a reszta ramek bedzie dookola :))))

    OdpowiedzUsuń
  2. tez uwielbiam zdjecia!! robie ich cale mnostwo!! a od kiedy mam swojego "wypaślaczka" nawet i wiecej:) tez sukcesywnie je drukuje, oczywiscie nie wszystkie bo bym w nich utonela ;) ale zauwazylam pewna prawidlowosc - jednodniowe wyprawy przewaznie laduja w albumie po ok 30 zdjec:)kilkudniowe ok 60 zdjec, ale ostatnia nasza wyprawa to sie chyba doczeka 200 zdjec drukiem ;)wczesniej dosc dlugo nic nie drukowalam i nazbieral sie ponad rok do wydrukowania, wiec cielam, az za bardzo, a i tak wyszlo ponad 600 zdjec;) troche zaluje, ze obcielam Malte i zimowe szalnstwa, chyba dodrukuje do innego albumu:)mam tez ogormny problem tu w irl z albumami do zjdec, zadne nie spelniaja moich oczekiwan:)ale juz mama zostala zaangazowana i paczka pofrunie do mnie:)))

    tez lubie ramy po kilka zdjec na scianach, zamiats obrazow;)niestety wielkosc mieszkania, a w zasadzie jego miniaturowosc i brak polek mnie za bardzo ogranicza:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli wszystkie mamy podobnie... Ja właśnie poszukuję takiej ramki na wiele zdjęć jak Ela piszesz ale tu na podorędziu nijak nie mogę spotkać a najbliższa Ikea w Warszawie, he he. Nie drukowałam fotek do czasu jak Olu skończył 2 latka czyli długo. Teraz powoli nadrabiam i zdecydowanie lepiej robić to na bieżąco...

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie uchwycone fotografie. Uroczego masz synka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki Kerry Marto! A Ty tam szybko zdrowiej - z colą czy bez!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ślicznego masz synka:)
    A co do zdjęć, to racja, ja też wolę tradycyjnie wybrać te najlepsze i potem w albumie oglądać w wersji papierowej. Moja Milenka to wprost uwielbia:)
    Pozdrawiam cieplutko:)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki Milmato ;-) Własnie dziś odebrałam porcję odbitek i będziemy układać w albumiku :-).

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja dzis ukonczylam moaj kolecje fotek z Marcelem :) od ciazy po dzien dzisiejszy i zmiescilam sie w 15-stu zdjeciach ;) a nie bylo latwo wybrac ale co do niektorych zdjec ma sie sentyment ;) wiec szlona uczucia a nie na ilosc ;) wyszlo bosko i wisi juz na scianie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ela, zrób zdjęcie tego dzieła i mi wyślij!

    OdpowiedzUsuń
  10. Elu ja tez chce to zobaczyc:)))
    luiza

    OdpowiedzUsuń
  11. Niezły przystojniak Ci rośnie Amishko! :)

    Nie przypominaj mi nawet o drukowaniu zdjęć!
    Moja babcia za każdym razem jak przyjeżdża do mnie to mi mówi że nie ma się jak pochwalić prawnukami koleżankom,bo nie ma zdjęć!!!
    A ja ciągle obiecuje że wydrukuje i ciągle nie mam "czasu".
    Ostatnie zdjęcia drukowałam tuż po urodzeniu Alii,czyli 3 lata temu!
    Adaś uwielbia oglądać swoje albumy,młoda za to jest pokrzywdzona :/
    Uwielbiam bawić się w obróbkę zdjęć,potem robie slideshow's a podkładem muzycznym,o wiele fajniej się ogląda taki pokaz.
    Ale co w albumie to w albumie..trzeba się w końcu zabrać za porządki zdjęciowe, może na wiosnę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Arabello - im więcej się zrobi zaległości w drukowaniu tym potem gorsze widmo nad człowiekiem wisi ;-). W cyfrowej dobie mamy tych zdjęć tony (może nie wszyscy ale jednak większość nas) i nawet wybrać do druku jakąś część to już kawał roboty i wysiłku. Ja lubię mieć wszystko dość chronologicznie i teraz siedzę i poszukuję po kolei gdzie i co. Ale już jestem na dobrej drodze.

    No i dla babci koniecznie zrób specjalny albumik z prawnukami! Może na gwiazdkę - o ile obchodzicie, bo nie wiem. Albo potem na Dzień Babci?

    Ja swoim rodzicom przygotowuję własnie ramkę zdjęć z wnukami (mają ich ogółem 6 ) na Święta :-).

    OdpowiedzUsuń
  13. To prawda,ilość danych jakie gromadzimy jest przerażająca!
    Niby wszystko mam pogrupowane w plikach,każdy miesiąc osobno.Ale trzeba zrobić przynajmniej jakąś kopię zapasową w razie tfu tfu strzeliłby piorun w komputer! Tak jak mi się przytrafiło w lipcu,myślałam że osiwieje zanim sprawdzili mi komputer i się okazało że dysk nie został uszkodzony.
    Moja babcia obchodzi gwiazdkę,bo mówię o polskiej babci :) i właśnie od dwóch lat robię jej na gwiazdkę kalendarz ze zdjęciami prawnuków na cały rok,i biedna chodzi z tym kalendarzem jak chce komuś zdjęcia pokazać :)))

    A moi rodzice są dużo bardziej zorganizowani,bo co ładniejsze zdjęcia które im wysyłam wirtualnie,od razu wywołują i wieszają w ramkach w domu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kopie zapasowe, właśnie, Arabello... Ja jakoś nie robiłam (oj, źle) ale mój mąż - zawsze zgrywa wszystko na cd.

    Zrób babci albumik ;-) Kalendarz to super sprawa ale nosić ze sobą - nieco uciążliwe ;-).

    OdpowiedzUsuń
  15. ELA ja tez chce zobaczyc ;)

    Asiu sliczne fotki, szczegulnie tana peronie z OLKIEM ciagnacym torbe :)))))

    OdpowiedzUsuń
  16. No Aniu, i jak do zdjęcia akurat nikogo na peronie nie było a Olu ciągnął tę walizkę niemal do domu - a stamtąd mamy już bardzo blisko ;-). Wtedy Mohi wracał pociągiem z Warszawy a my po niego wyszliśmy.

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).