czwartek, 21 kwietnia 2011

Mija dzień...

Melduję, że tako murzyn jako i baba piaskowa wyszły mnie niepospolicie dobrze. I wygląd mają nienaganny i w smaku jakieś takie wręcz delikatesowe. Nawet moja mama pochwaliła, co w przypadku moich wypieków nie zdarza jej się nazbyt często. Jutro jeszcze odpalę sernik i szarlotkę i będzie to tyle na temat ciast wielkanocnych anno domini 2011 wykonanych przeze mnie osobiście. Amen.

Vel Podcięta Broda przybył pociągiem z Krakowa do Warszawy około godziny 20 czy jakoś trochę po. Wysiadł na Zachodnim i poprosił o bilet do Łomży. Niestety, wszystkie już wyprzedane... Wiadomo, gorączka przedświątecznych podróży do domu. Udał się zatem na Stadion i teraz-zaraz rozstrzygnie się, czy ostatnie 2 autobusy w naszym kierunku (docelowy - Gołdap) - jeden o 22.25 a drugi o 22.30 (tak, tak, co 5 minut jak wynika z rozkładu online, jaki żem otwarła właśnie) będą jeszcze miały jakieś wolne miejsca. Przypuszczam, że co najmniej jeden to ten, który wyrusza właśnie z Zachodniego i na który nie było już biletów. Masakiera jakaś. Człowiek  jedzie na łeb na szyję do żony i dzieci z jednego krańca Polski na drugi i w efekcie utyka w środku nocy w stolicy. I ani rusz... A może jednak ruszy? Jeszcze kilka minut i się okaże. Panie Boże, wysłuchaj modlitwy naszej, proszę. Amen :).

Poza tym, pogoda dziś była przewspaniała. Zdecydowanie najpiękniejszy dzień w tym roku. Roboty miałam dużo i bolą mnie wszelkie boki i schaby, ale jeszcze nie mogę iść spać, bo przecież CZEKAM!

HURA! Udało się. Nasz Tatuńcio już w drodze :))). Pan Bóg jednak nie pozostawia modlących się do niego samym sobie :). Bóg istnieje! A moja wiara bywa wielka...

To teraz powoli spadam na drzemkę. Zanim bowiem Tatko do nas dotrze, to jeszcze ze 3 godzinki zejdzie :). Do Łomży ma po niego jechać Beata. Ja się nie wypuszczam. Muszę trwać na posterunku i czuwać nad Maksymalnym. Jeśli rozwali chałapę w środku nocy to nikt tu za bardzo się nim nie zajmie. Zresztą po co ma budzić śpiących? A Beata - wolny ptak - pojedzie po szwagra bardzo chętnie. Jak ich znam to się wyściskają i ucałują. "Moja kochana Szwagerika"- powie Mohi :).

Jutro Wielki Piątek.  Na Krzyżu umarł ten, dzięki któremu wierzę. Amen.

11 komentarzy:

  1. By marzenia się spełniły,
    kury jaja poświęciły,
    tata nam dyngusa sprawił
    ksiądz nam święta błogosławił.
    Byśmy w święta byli razem
    jak nam na Wielkanoc każe.

    życzy bywająca tu od tygodnia ale zafascynowana Twoim blogiem Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  2. .grunt to rodzinka jakby to powiedziala moja babcia :))) Bardzo sie ciesze Asienko ze wytrwalas/wytrwaliscie kolejna rozlake wlasnie po to zeby byc ze soba w te najwazniejsze dni jakioe sa dla nas katolikow I NIE TYLKO :)))) Wesolego Alleluja oraz mokrusienkiego dyngusa mam nadzieje ze Mohi Cie pozadnie obleje woda :))) a jak nie woda to choc perfumami :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak się cieszę, że Mr Brodzie udało się dotrzeć do Was!!!! Cudownych Świąt kochani:))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Amishko-Życzę Wam zatem rodzinnego i radosnego Świętowania! Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  5. Amishko - z opóźnieniem (nie wyrabiam, nie wyrabiam), bo Święta w toku, ale życzę by były radosne, słoneczne i smaczne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za wszelkie życzenia kochane. Nie miałam czasu być na necie wcześniej i dopiero dzisiaj szybciutko go ogarniam :-). Co do Świąt - już PO i czas leci dalej a dookoła piękna wiosna.

    Agnieszko - jest mi miło niezmiernie, że moje żywotnikowe bazgrolenie zafascynowało Cię! Bardzo dziękuję, bo słowo "fascynacja" jest chyba aż nazbyt wielkie w odniesieniu do tego, co ja tu sobie wypisuję... Zawsze na takie komentarze przypada mi... zjarać buraczka co też przypadło i teraz :-). Pozdrawiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
  7. super, ze Tatko dotarl! swieteczny prezent dla stesknionej rodzinki musial sie udac! :) Twoje chlopaki rosna jak na drozdzach. podpatruje sobie ich zdjecia i wprost nie moge uwierzyc, ze Maksymek rosnie tak szybko!!! pamietam jak na desio Elsa zalozyla watek gratulacyjny po narodzinach Maksymilianka, a dzis zobaczylam, ze to byl maly jakis czas temu, bo teraz to skonczyl juz 2 miesiace i jest calkiem spory!!! niewiarygodne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. *ze Maksymek to byl maly jakis czas temu

    zwialo mi imie z tego komentarza, no :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Blanda - nie szkodzi, że Ci zwiało ;).

    OdpowiedzUsuń
  10. Poza tym Blaniu - czas leci a cudze dzieci rosną szybko ;-). Nim się obejrzę a Maksymalny zacznie chodzić, gadać i szarpać mi nerwy ha ha ;-) (jak teraz czasem Oluś).

    A Tatko przybył, pobył i znów przybywa - w piątek już :))))

    OdpowiedzUsuń
  11. UWIELBIAM DOBRZE KOŃCZĄCE SIĘ HISTORIE.

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).