piątek, 29 kwietnia 2011

Na szybko

Nie mam czasu i sił ani na pisanie ani na czytanie. Nieco przykre, prawda?

Znowu oczekujemy na vel Brodę, który tak w zasadzie przestał nią już być, tzn. przestał być Brodą. Podobno około miesiąca temu pozbył się jej totalnie-globalnie, gdyż sprowokowała go do tego elektryczna golarka - chciał brodę przyciąć (co czyni w stopniu znacznym odkąd znalazł pracę i poszedł między ludzi), ale golarka nie chciała współpracować w żądanym kierunku. Kiedy przyjechał do nas na Wielkanoc miał taki około miesięczny zarost. Stwierdziłam, że wygląda dobrze i nakazałam taki stan utrzymywać. W ogóle praca dodała mojemu Indianie pewnego animuszu, że tak to określę. Ten człowiek jednak musi pracować... I wolę go takiego - tzn. pracującego - nawet w Krakowie. A tak naprawdę to pracuje nie tylko w Krakowie, ale i w całej niemal Europie. Obleciał już Holandię, Francję, w której spotkaliśmy się w realu po raz pierwszy (ach.... :)), Niemcy, szykuje mu się Portugalia, Hiszpania... A potem może Azja? O ile zostanie w tej pracy - a mamy nadzieję, że tak :).

Ja i chłopcy nadal tkwimy na Pastorczyku. Pogoda piękna. Na tydzień przyjechał też tutaj mój brat z Gdyni z 2,5 letnią córcią i żoną w 2-paku. Jest więc ludno i gwarno a dzieci odbierają nam powoli rozum. Zastanawiam się jak to możliwe, że ja jeszcze siedzę przy komputerze (godzina blisko 23-cia...)? Dzień był długi i ciężki. Ostatniej nocy spałam z Olkiem i Maksymilkiem na jednym łóżku. Ja w środku... Wyobrażacie to sobie? Czy miałam szanse się wyspać? Żadne. I dlatego się nie wyspałam. Zupełnie. Dzieci zrobiły pobudkę przed 7. Potem rutyna domowo-podwórkowa, gotowanie, karmienie, przebieranie, wożenie na rowerku i tak dalej. W międzyczasie oglądałyśmy z mamą i bratową Joanną ślub Williama i Kate. Nie wnikałam w szczegóły bo się nie dało, ale młoda para ogólnie mi się podobała. Kate miała piękną suknię a niektóre kapelusze zaproszonych dam nadały by się elegancko jako kosze dla naszych niosek. Zastanawiałyśmy się też czy te drzewa w Katedrze to tak na stałe rosną czy to atrapy czy ki diabeł (ups, nie wypada przy okazji kościoła o diable ;-). 

Ślub ślubem, książęta i księżniczki sobie a człowiek zwykły musi na przykład zasiać warzywa w ogrodzie. Michał (średni brat) przeorał wczoraj ogród, przeleciał glebogryzarką a ja dzisiaj z mamuśką - za toporne grabie i do dzieła. Rolę trzeba było urównać i ugrabić, zebrać z niej wyorane kępy trawy, porobić "żłóbki" na nasiona itp. Jutro jeszcze będziemy działać dalej, bo dzisiaj stać nas było jedynie na marne preludium. Maksymilian spał w wózku na dworze pod jabłonką i tyle zrobiłam, na ile on mi pozwolił... Na łapach mam otarcia od trzonka tych cholernych, wielkich grabi. Stopy mam średnio królewskie pomimo królewskiego dnia, bo szarżowałam po tej ogrodowej glebie na bosaka. Jutro spodziewam się też zakwasów a na dodatek opaliłam sobie ramiona na raczka. 

Brat Andrzej (ten z Gdyni) wziął dzieciaki na spacer nad staw. Dzieci przytargały za jego sprawką kilka małży. Położyły je na słońce i bawiły się jak klockami. Ślimaki zaczęły wyłazić ze skorupek (pewnie z upału). Okrutnie mnie takie bestialstwo porusza. Kazałam zebrać małże do banery z wodą i zawiozłam ślimaki z powrotem do stawu. Samochodem. Staw nie jest jakoś specjalnie daleko, ale po całym ciężkim dniu już mi się nie chciało uprawiać pieszych wycieczek. Co za los! Nie dość, że człowiek chodzi jak nakręcany budzik i szarpie sobie siły i nerwy codziennością to jeszcze musi myśleć o jakichś biednych ślimakach! No, ale taka jestem - nie pozwalam bachorom na złe traktowanie żywych stworzeń - nawet jeśli to tylko małże.

Aha - Beata rzuciła Damiana. Po 5 latach. Bez konkretnego powodu. Po prostu - jak ja to określiłam - nastąpiło chyba "zmęczenie materiału". Pretekstem okazał się NOWY. Hmm... Zobaczymy co z tego będzie. Beata jednak zawsze robi to, co chce i uważa za słuszne. Po cichu dodam, że ta jej nowa słuszność jak na razie nie wydała mi się zbyt słuszna... ;-).

To tyle nowości z frontu podanych w skrócie i chaotycznie. Inaczej nie mogę, ale jak zawsze powtarzam tak i powtórzę teraz - kocham pisać i nawet jak padam na ryj to czasem muszę go zatrzymać na klawiaturze. Proszę o wybaczenie braku sensu, stylu i ... kapelusza ;-). Dzisiaj chodziłam w czapce z daszkiem ;-). 

4 komentarze:

  1. Wcale taki na szybko ten post nie jest;)u mnie też piękna pogoda, dziecięciem też się zajmuje (co prawda jednym i to nie swoim), więc też czasu jakoś mniej! Fajnie, że Broda się w nowej pracy odnalazł! Gratuluje mu serdecznie:))) i troszeczkę zazdroszczę tych podróży! Zawsze chciałam mieć taką pracę, a moja "kariera" się szykuje totalnie stacjonarna, ech...

    Co do ślubu książęcego to nie widziałam wiele, poza relacją w naszych Faktach;) ale wiem za to skąd są drzewa;) wnoszono je dzień wcześniej, na życzenie pary młodej, każde ma 6m i miały za zadanie ocieplić gotycka katedrę! Tylko, że mi się to wydaje strasznym marnotrawstwem...

    Fajnie, że dzieciaki mają używanie na Pastorczyku i że nawet brat z dalekiej Gdyni zawitał:)) bawcie się dobrze na tej majówce! A Tobie życzę żebyś jednak trochę spokoju i wypoczynku zaznała:)

    Co do wyborów siostry Twojej, no cóż, ja zrobiłam dokładnie to samo kilka lat temu;)rzucając licealna "miłość" po 4 latach;) też potem był nowy, ale tymczasowy;) za to potem akurat serce było wolne i wszystkie okoliczności sprzyjały związaniu się z tym moim obecnym;) czasem trza remanent w sercu też przeprowadzić;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahaa rewelka rozsmieszylas mnie tymi kapeluszami dla waszych niosek :)))))
    ...a ty tam okrywaja jakas firanka Maxymilanka jak spi pod jablonka bo mi tak w Polsce do Amelki wpadla osa ale moj akurat byl przy niej wiec odgonil i odrazu sobie kupilam taka siateczke na gumkach co to sie na bude zaklada i zadne dziadostwo nie wleci jak dziecko spi na dworze ;)
    Kochana moje dlonie tez wygladaja malo krolewsko bo tez siedze w ogrodzie sadze kwiaty a dzis posialam ogorki, salate, koperek, zielona pietruszke i bazylie ;) na wiecej w tym roku sobie nie moge pozwolic bo teren bedzie zabudowany a nie chce tam przeszkadzac wiec tylko takie rzezczy ktore lubie miec od siebie ;) nawet pomidory olalam no ale moze posadze chodz w jakas donice zobacze :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Asiu po powroci Twego meza, zaprzez go do dzieci a ty udaj sie do salonu pieknosci, nalezy Ci sie :) jakies manicure itp maseczki mazaze ;)

    tak swoja droga , ja ostatnio tez jestem oslabiona i spiaca, jakies przesilenie czy co ? :))

    3 maj sie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widać Amisho, że dobrze się czujesz wśród twojej rodziny.
    Akcja ze ślimakami sprawiła że naprawdę cie podziwiam, ciebie i twoja wrażliwość na świat zwierząt i przyrodę.
    Z moich obserwacji wynika, że takie pięcioletnie związki bez podjęcia jakiejs kluczowej decyzji np zamieszkania razem, slubu, wyjazdu czy czegokolwiek co miałoby wspólny cel sprawia, że związek sie wypala i kiedy na horyzoncie pojawia się coś nowego to szybko korzystamy z wymówki ... Takie życie.
    Medal za pracowitośc w ogródku i w pisaniu.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).