niedziela, 22 maja 2011

Wpis mimochodem

Cicho u mnie ostatnio, co nie? Ano niestety - wiosna, długie dni, ciepło... Na wsi dużo roboty i jeśli nie pomagam tu w czymś konkretnym to przynajmniej stwarzam pozory albo bardzo się staram być w miarę przydatna. Inaczej nie mogę ponieważ młodszy narybek skutecznie utrzymuje mnie przy sobie. W domu siedzimy mniej a nawet jeśli - to teraz częściej w naszym starym, małym domku. Dużo czasu spędzamy oczywiście na dworze. Aleksander chodzi już własnymi ścieżkami, ale często bywa jednak jeszcze bardzo absorbujący. Maksymilian oczywiście totalnie uzależniony ode mnie. Trudno uwierzyć, ale jutro będzie już miał 3 miesiące! Kiedy to zleciało, Panie Święty? Jeszcze niedawno była zima, mrozy, wiodłam żywot człowieka poczciwego w Grajewie nosząc spory brzuch i nie mogąc doczekać się rozwiązani, a tutaj proszę - rozwiązanie już kawał chłopa... No, może nie tyle kawał chłopa, ale bardzo ale to bardzo sympatyczne chłopaczątko, które bez końca się uśmiecha. Ba, nawet już usiłuje śmiać się w głos. Posadzone w pozycji półleżącej podrywa się i pędzi wręcz do siadu. Głowę trzyma sztywno jakby połknął kij. Czy to aby nie za wcześnie na takie zachowania dla niespełna 3-miesięcznego obywatela? Cóż - nawet jeśli za wcześnie - przecież go w tym nie przystopuję ;-). Słowem - Maksi jest uroczy. Kocham go przemożnie. 

I tym oto wyznaniem miłosnym kończę dzisiejszy wpis mimochodem. Jestem zbyt zmęczona by pisać długo, treściwie i ciekawie. Jedynie chciałam zaznaczyć swoją obecność wśród żywych. 

Dodam może jeszcze, że mlecze przekwitają i wszędzie dookoła mamy bardzo "zadmuchawcono". Też ma to swój urok a na domiar zwiastuje, że niechybnie zbliżają się sianokosy i belowijstwo. Znowu nieprzebyta kupa roboty, ech! 

Nie sposób nie napisać też, że w gnieździe u bocianów powiły się bocianiątka, kotka Stenia powiła gdzieś kociaki (bo była gruba a dziś już chuda), mamie w kurniku wylęgły się pierwsze w tym roku kurczaki a komary ... każdy nasz miły wieczór na dworze czynią... przerąbany. Niestety. Jak ja nie cierrrrrpię tych gnojków!!!

Jednak zakończyłam wyznaniem nie tyle miłosnym, ile nienawistnym ;-). Tak to ze mną bywa jak wiecie - moja pisanina zwykle jest na tyle spontaniczna, że kiedy ją zaczynam to nigdy nie wiem co napiszę i na czym skończę.

Dobranoc.

1 komentarz:

  1. Silny ten Twój chłopczyk jak na swój wiek :) myślę że słoneczna pogoda mu służy :) niech Ci rośnie zdrowo i szczęśliwie! buziaczki dla Alka i Maksa!

    P.S.Też nie cierpię komarów!!!tu ich na razie nie ma zbyt wiele,ale już się pojawiają powoli.

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).