niedziela, 14 sierpnia 2011

Imieniny Maksymiliana

Dzisiaj nasz Maksymilianek obchodzi imieniny. Wcześniej o tym nie wiedziałam, ale po dzisiejszej rodzinnej mszy (ja, mama i obaj moi chłopcy) w naszym kolneńskim kościele - doznałam objawienia tej całkiem sympatycznej nowiny. Kościół katolicki celebruje dziś 70 rocznicę męczeńskiej śmierci patrona naszego milusińskiego - świętego Maksymiliana Marii Kolbe'go. Wybierając imię dla małego wiedziałam, że nosił je znany święty męczennik, ale nijak nie znałam żadnej daty z nim związanej. Dzisiaj poznałam i teraz już na pewno 14 sierpnia będzie zapisany dla nas jako ważna data każdego roku do zapamiętania. Przyznaję, że nie bywam w kościele regularnie co niedziela, bo z dzieciakami nie zawsze to możliwe a i inne okoliczności czasem człeka powstrzymują (lenistwo też, a jakże), ale dzisiaj jakoś wyjątkowo miałam nastrój i natchnienie. Mama proponowała, żebym wzięła Olka a ona posiedzi w domu z Maksymalnym. Tymczasem coś mi podpowiadało, aby wyrządzić również malutkiego. Jakbym przeczuwała, że jest to dzień pod wezwaniem Jego imienia :). Miewa się tę intuicję, co nie? Dodam, że małe stworzenie zachowywało się na mszy bardzo grzecznie - pół przespało potulnie w wózeczku a potem spokojnie siedziało u mnie na ręku rozdając uśmiechy wszem i wobec.

Patron Maksymilka był zakonnikiem - franciszkaninem. Prowadził działalność wydawniczą oraz misyjną w kraju i za granicą. Co ciekawe - również, aczkolwiek w niewielkim stopniu - w samych Indiach :). Pomyślałam więc sobie i oczywiście zaraz podzieliłam się tym przemyśleniem z Mohinderem, że może więc owo imię to wcale nie był ot taki sobie przypadek czy nasze zwykłe upodobanie? Że miało jakiś inny sens? Nie wiem, może ja za bardzo lubię sobie upatrywać jakichś znaków i znaczeń tu i ówdzie, ale ja właśnie taka intuicyjna pani jestem... Mój indyjski zaś mąż, szczerze wierzy w ideę, że nic nie dzieje się bez przypadku. Wygląda więc na to, że dobraliśmy się jak w korcu maku. Intuicyjna i Bez-przypadkowy - LOL. 

Wracając jednak do świętego Maksymiliana Kolbe - aresztowany przez hitlerowców w 1941 roku trafił z Pawiaka do Auschwitz, gdzie najpierw odbywał w celi dwutygodniową głodówkę a następnie został przez Niemców dobity zastrzykiem trucizny (nie komentuję zachowań bestii w ludzkich skórach, bo akurat bestialstwa było i jest na świecie dużo i tematem tym zajmować się teraz nie chcę). Do odbywania głodówki zgłosił się sam w zamian za współwięźnia Franciszka Gajowniczka - człowieka, który miał rodzinę i który... doczekał się wyzwolenia z obozu. Nie ukrywam, że postać świętego Maksymiliana zawsze mnie jakoś wzruszała - ten jego gest oddania życia za kogoś. Bo jak pięknie powiedział dziś w Oświęcimiu kardynał Dziwisz na mszy z okazji 70 rocznicy śmierci świętego - on nie stracił życia w Auschwitz - on sam je oddał, by ktoś inny mógł żyć.

Wspaniałego masz zatem patrona nasz Maksymilianku. Wszystkiego dobrego synku. Abyś zawsze miał wielkie serce, cierpliwość, wiarę i był dobry dla ludzi. Reszta się znajdzie.


A skoro już piszę o Maksymilianie - łyżka faktów ku pamięci. Otóż nasz chłopczyk niebawem (za 9 dni) skończy pół roku! Waży 7.800 kg. Jak dla mnie sporo, gdyż Olu w tym samym wieku nie ważył chyba nawet pełnych 7 kilo. No, ale Olu to zupełnie inny
typ. Zawsze jadł niewiele i kontynuuje tę tradycję nadal, malutki zaś  lubi sobie chapnąć i to najchętniej to, czego jeszcze za bardzo nie powinien - chleb, kiełbasę, szarlotkę, bułkę z dżemem... Nie powiem, że karmię go takimi rzeczami, ale daję spróbować, poznać, liznąć - zwłaszcza, że małe oczy wyłażą z orbit, kiedy widzą jak ktoś obok niego je. Z  butelki nauczył się w końcu pić i daję mu albo wodę albo jakiś lekki kompot, bo to mu akurat pasuje, natomiast wszelkie rumianki i koperki mogę sobie powypijać sama. Od początku, czyli od około 3 miesiąca (może nawet próbowałam wcześniej) dziecię nie trawi sztucznego mleka i kaszek z takim mlekiem. Zaciska buźkę, wypluwa i sinieje ze złości. Jeśli kaszka  to jedynie ryżowa na wodzie, a i to nie za wiele. Mleko - tylko od mamy. Zasada Maksymalna numer jeden i basta. Zupki - chętnie i dużo - słoiczkowe i swojskie. Chrupki kukurydziane - pycha i ile wlezie. Owoce ze słoiczków - wcześniej tak, teraz urosły mu na nie tzw. długie zęby, więc skrobię mu łyżeczką dojrzałe papierówki albo daję possać i pomemłać dziąsłami inne, miękkie owoce typu mandarynka czy brzoskwinia. Uzębienia póki co ni widu ni słychu choć szorowanie dziąseł rękoma, rękawem i czym się tylko da oraz ślinienie - od dawna (czyt 2-3 miesięcy). Co więcej... Berbeć potrafi już sam siedzieć, co nie znaczy siadać. Owszem, z pozycji półleżącej podnosi się do siadu elegancko, ale rzecz jasna nie jest jeszcze jakiś szczególnie stabilny. Siedzi dopiero wtedy jak jest obwarowany poduchami albo w wózku, kiedy ma saporty z tyłu, boków i zapięty pas. Przekręca się z pleców na brzuch i odwrotnie, wyciąga łapki jak mu się coś daje i trzyma w nich raźno dopóki mu nie upadnie, gada jak najęty (zaczął jakieś buuu, baaba), uwielbia Olka i jego harce, śmieje się w głos i uśmiecha do wszystkich jak nawiedzony. Jest pięknie opalony (podwórkowe włóczęgi), pucaty choć nie powiem, że przekarmiony, wesoły, zdrowy i bardzo absorbujący. Dużo go noszę, bo leżeć nie chce, samodzielnie siedzieć jeszcze nie umie a chce mieć świat u stóp i obserwować go dookoła non stop. Wszyscy domownicy go kochają i smucą na samą myśl, że jeszcze tylko trochę i zarówno on jaki i Oluś wyjadą i będą już raczej gośćmi niż bywalcami Pastorczyka... Cóż, taka kolej rzeczy. 

Dzień był słoneczny, piękny i pozytywny. Wszystko inne tez powoli nabiera łagody i wychodzi na prostą. Maksymalnie dziękujemy za uwagę i pozdrawiamy serdecznie wszystkich, którzy zatrzymują tu oko :). 

5 komentarzy:

  1. Zazwyczaj tego nie robię - nie rozczulam się, nie pieję z zachwytu, nie dostaję małpiego rozumu na widok czyjegoś potomstwa. Ale Maksymilian to najładniejsze dziecko jakie kiedykolwiek widziałam :) (oczywiście poza mną, na zdjęciach sprzed 100 lat) ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczny ten Twój Maksymilian!!!
    Najlepsze życzenia z okazji imienin. Faktycznie niezły przypadek z jego imieniem :)

    P.S.Kiedy wracasz do siebie Asiu? bo czekam z przesyłką aż będziesz u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kaeri - mnie matce miło niezmiernie, bo wszelako jakby inaczej, ale od Maksymalnego za te słowa to na pewno dostałabyś najpiękniejszy uśmiech świata :))))))))))

    Arabelko - dzięki :)). Wracam do Gr. 25-26 sierpnia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej ależ Maksymilianek rośnie, piekne dziecko z niego jest, i ten błysk w oku. widać że nie da sobie w kaszę dmuchać i wie czego chce. A dzieci nawet niemowlaki smaki maja swoje od początku i trzeba się z tym pogodzić. czasem się zastanawiam czy oni nie wybierają sobie menu tak intuicyjnie ... podświadomie to co własnie dla organizmu jest dobre.
    Serdeczne życzenia z okazji imienin. A Maksymilian Kolbe to jeden z moich ulubionych świętych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kerry-Marto - dzięki za dobre słowa! Co do menu niemowlaka - ostatecznie rozumek mają jeszcze mały, ale chyba właśnie już na tyle wielki, by przynajmniej samemu określić co się lubi jeść a co nie ;-))).

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).