piątek, 19 sierpnia 2011

Wieczorne słowo trochę na burzowo

Na dworze widzę ciemność. Nic jednak dziwnego, ostatecznie to już po 21.30 a na dokładkę dzień się ukrócił, bo od nocy świętojańskiej minęło niemal 2 miesiące. Ciemność wzmagają też czarne, deszczowe chmury. Jest burza. Kilka razy tak mi tu pod oknem pioruńsko trzasnęło, że aż podskoczyłam na krześle. Szybko wyłączyłam zasilacz netbooka z gniazdka i pomodliłam się, aby nie rozłączyło internetu, bo właśnie robiłam bankowy przelew online. Pomodliłam się też, aby nie walnęło gdzieś w pobliskie drzewo ani w żaden z naszych budynków. Brrr, aż strach pomyśleć. Pioruny i błyskawice na pastorczykowskim odludziu zawsze wydają się o wiele groźniejsze niż gdzie indziej. Trzaśnięte drzewo w okolicy zaś zdarza się względnie często... Rozpołowione, rozdarte, rozszczepione. Póki co - wszystko ucichło, ale właśnie między innymi na Podlasiu wedle prognozy pogody ma dziś w nocy jeszcze grzmieć i straszyć. I oczywiście padać, bo przecież kochanego deszcze tego lata nigdy dość... Zapowiadają co prawda jeszcze sporo ciepłych a wręcz upalnych dni oraz słońce, słońce, słońce!, ale prognozy prognozami a deszcz swą powinność być może i tak czynił będzie ;-). LOL. 

Wyskoczyłam dziś z rana do Grajewa. Podlałam kwiaty w swoim mieszkaniu i zawiozłam tam nieco maneli z Pastorczyka, które tu już nam nie będą potrzebne a tam i owszem. Rzecz się miała głównie w wózku Maxymalnego, ciuchach, łachach, butach, kosmetykach i innym zbędnym tu barachle. Na "stałe" wyjeżdżamy tam za tydzień i przewidywałam, iż ciężko mi będzie wlec się tam z całym rynsztunkiem i dwojgiem dzieci - stąd zabrałam część rynsztunku już dziś. W mieszkaniu panuje błogi spokój i lekki nieporządek - co zawiozę to rzucam gałkiem po kątach. Tak naprawdę wyruszyliśmy stamtąd w połowie marca! Owszem, potem byliśmy chyba ze 3 razy na 2,3 dni a ja dodatkowo robiłam wyskoki co najmniej raz na 2 tygodnie, by zadbać o zieleń, odebrać pocztę i załatwić jakieś drobne sprawki. Podsumowując - wieśniaczejemy wszyscy troje na Pastorczyku już ponad 5 miesięcy. I tyleż czasu nasze lokum stoi tam puste i nabiera sił na rychłe natarcie trój (czasem więcej) - osobowego życia. Co w tym wszystkim najlepsze? Rachunki za prąd i zużycie wody pozostawią w mojej kieszeni małe co-nieco. A co-nieco przyda się teraz, oj przyda... Bo tak to już jest - jak nie wydajesz to nie wydajesz, ale jak przyjdzie wydać - to na prawo i na lewo!

Do pracy wracać mi się nie chce. No, może tak jedynie troszeczkę, dla odświeżenia codzienności. Wiem, że w firmie nieco zmian i wiem, że czeka na mnie już pokaźny węzełek roboty.... Ufff, aż się spociłam na samą myśl, bo od prawniczego myślenia odwykłam na maxa (tak, tak, myślenie mi zeszło na Maksa ;)) a i poranne wstawanie o 5 mnie przeraża... i wczesne odstawianie Olka do przedszkola... by o 7 już być za biurkiem. I Maksi na 8 godzin pozbawiony matki zostanie... 

I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno żyłam oczekiwaniem na Maksa i rozkoszowałam się wizją kilku miesięcy wolnych od pracy. A tu, proszę bardzo - pora wracać do normalności. Najgorsze, że jako normalność zaczęłam już uważać swoje życie na wsi. Ojej, nie, lepiej już chyba wracać. Zresztą czy mam inne wyjście?

A burza pomrukuje. Pomrukuj sobie kochana, pomrukuj... Ja i tak idę spać. Czuję się rozwleczona jak stary sweter. Właśnie dzisiejszą pogodą. Aha, jeszcze tylko wybiję komary. Po tym, jak muchy nieco osłabiły swoją aktywność w moim pokoju - walczę codziennie z armią komarów. 

3 komentarze:

  1. oj czuc z tego wpisu ze wakacje maja sie ku koncowi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A to sie u Ciebie pozmienia - z wiesniaczki na prawniczke sie przekwalifikowujesz:). Plus jest taki ze nie bedzie juz pewnie postow o komarach hehe.
    POzdrawiam cieeeeplo
    PS. Zyczenia szybkiego powrotu do zdrowia dla braholka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj też się boje burzy..brrrr...mi akurat strzeliła w kompa w lipcu zeszłego roku. Teraz jestem mądrzejsza i jak tylko zaczyna grzmieć odłączam się od świata wirtualnego.

    Mnie też wkrótce czeka powrót do pracy,i choć miałam chęć wrócić na pół etatu,to jednak się zdecyduje na cały etat. Dobrze że dzieciaki mają Agatę,bo nie wiem jakby to było.

    Krótszy dzień też mnie już przeraża :(

    Trzymaj się Amishko ciepło,nie taki diabeł straszny z tą pracą,jakoś się wszystko ułoży,a dzieci się przyzwyczają do nowego rytmu.

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).