wtorek, 6 września 2011

Łezka na koszulce

Dziecko starsze wstało dzisiaj lewą nogą. Ba, w ogóle wstać nie chciało, ale nie miałam litości i musiałam ściągać z łóżka niemal za nogi. Pogoda deszczowa, dziecię jakieś lekko podziębione i grymaśne. Ubierało się i myło ząbki kaprysząc i słaniając się na nogach. Asystowałam więc dziecięciu krok po kroku w każdej czynności - nawet w "siku". Zaprowadzone do przedszkola - oczywiście dzisiaj płakało. Łzy jak górskie kryształy moczyły długie rzęsy i spływały po drobnych policzkach na białą koszulkę. Serce mam miękkie, ale nie mogę sobie pozwolić na jego całkowity rozkład... Opiekunka wzięła więc Olka na ręce a ja szybko opuściłam przedszkolne podwoje. Cóż, nawet najbardziej wyrozumiały i posłuszny 3,5 latek ma prawo do ekspresyjnego okazywania swoich emocji - było mu dzisiaj smutno, więc płakał. Prosił mnie, żebym z nim została chociaż troszeczkę, ale po pierwsze - czas mnie naglił, po drugie - im dłużej bym z nim została, tym gorzej. Minuta czy dwie więcej sprawy by nie załatwiły, a Olkowe łzy - jestem pewna, że wyschły dość szybko... Dola początkującego przedszkolaka i jego matki nie jest łatwa. I w pewnym momencie przypomniał mi się jakiś drastyczny film z czasów II wojny światowej, w którym odbierano matkom dzieci, by zasadniczo obie strony nigdy już do siebie nie wróciły. Ciarki przeszły mnie po plecach i uważam, że chyba nic gorszego nie mogłoby mnie spotkać. Albo np. takie porwanie dziecka, zniknięcie go na zawsze... 

Po co ja o tym myślę? Brrr, a kysz takim myślom! Za kilka godzin pojadę przecież po swojego Olusia, przytulę i dalej będziemy walczyć oboje o każdy, kolejny, dobry - jak mniemam - dzień.

11 komentarzy:

  1. Teraz dopiero wiem co znaczy płacz przedszkolaka,z Adasiem nie miałam w ogóle takich przejść,z Alią jest inaczej,ale o tym na blogu napisze,jak znajde chwile w obecnym chaosie.
    Co do dziwnych ciemnych scenariuszy to jeśli Cię to pocieszy to też je miewam,i też odpędzam od siebie czym prędzej.

    Asiu, chciałam zapytać czy może doszła przesyłka,bo obiecali na poczcie że będzie w poniedziałek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Arabelko - jak wiesz - przesyłka doszła i tutaj też bardzo serdecznie Ci za nią dziękuję :)))

    Co do czarnych scenariuszy... bardzo rzadko, ale czasem miewam jakieś takie niezwykle głupie myśli - po prostu nachodzą same. Wybujała wyobraźnia ;-). No i czekam na Aliowe opowiastki z przedszkola!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zjadło mi komentarz. Pisałam, że bardzo to wzruszające i niełatwe dla obu stron, ale na szczęście przemija (początki przedszkolakowania), a taka postawa mamy jest jedyną słuszną (choć chciałoby się porwać dziecko w ramiona i zabrać do domu). Złe myśli trzeba odganiać, chociaż mnie też dopadają. Życzę Wam, by wszystko szło gładko i Aleksander polubił żywot przedszkolaka. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mamo Ammara - generalnie wszystko idzie OK, a chwile słabości.. cóż, bez nich się przecież nie da ;-). Oboje z Olkiem jesteśmy przyzwyczajeni do porannych rozłąk - tylko mieliśmy długą przerwę. No i co opiekun dziadek Władek a co przedszkole to też jakaś różnica.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem to doskonale, dziś mieliśmy pierwszy próbny "dzień" w przedszkolu :) Nie było źle ale Tomek nie został sam (byłam z nim cały czas) więc nadal na dnie serca mam ten strach co to będzie gdy zobaczę łezki w oczach synka...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewo - przede wszystkim nie powinnaś czuć strachu :). A kiedyś przecież czas rozłąki musi nastąpić - dla dobra obu stron - co nie znaczy, że serduszka nie należy nieco uzbroić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moje przedszkole mieściło się w bloku, w którym mieszkałam, dwie klatki dalej. Zawsze odprowadzało mnie któreś z Rodziców, a ja tak bardzo chciałam być samodzielna. Pewnego razu Mama pozwoliła mi pójść samej. Dumnie kroczyłam przed siebie i do głowy mi nie przyszło, że tuż przed wejściem do przedszkola spotka mnie taka straszna rzecz. Stał tam pies sąsiada (gatunek zwany przeze mnie koto-psem) i szczekał jak oszalały, blokując mi wejście. Uciekłam z płaczem do domu i tyle było z mojej samodzielności :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Kaeri - uważam, że na złe to Ci to nie wyszło ;-). Ja edukację jaką taką zaczęłam w zerówce jako 6 latka.

    A tak w ogóle - Aleksandrowskie przedszkole miało tylko ten jeden załom - poza tym - leci świetnie :).

    OdpowiedzUsuń
  9. u nas przedwczoraj byl pierwszy oficjalny wrzesniowy dzien przedszkolny i bardzo sie ciesze, ze zapisalam Kamile na summer camp bo uniknelam tych ogromnych lez itd. To co sie dzialo przedwczoraj to masakra. Dzieci nie plakaly tylko wyly "mama, mama", rodzice zdenerwowani stali pod oknem. A ja? Buziak dla dziecka, dziecko szczesliwe i pojechalam sobie do domu :) Zdecydowanie latwiej bylo jej sie przyzwyczaic do przedszkola latem bo byl spokoj, mniej dzieci itd.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajrzałam tutaj tak w sumie przypadkiem, ale spodobało mi się, bo jest tu bardzo optymistycznie. Prowadzę kilka blogów i Twój przypomina mi mój najstarszy...

    Blog dodałam do obserwowanych i dodałam do naszych linków (będę wdzięczna za to samo i za polubienie mojej strony na FB).

    Pozdrawiam

    Sol

    http://turystycznyprzewodnik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki Sol i Alien - na pewno zawitam u Ciebie (Was) :))))

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).