wtorek, 10 kwietnia 2012

Podróż północno-wschodnia

W Wielką Sobotę rano – ja z walizką ciuchów oraz innych akcesoriów, z workiem prowiantu i z torebką podręczną a Olu z pluszowym królikiem pod pachą i czarnym resorakiem w kieszeni kurtki – wyszliśmy o brzasku na świat. Wyszliśmy po to, by za chwilę w ten świat wyjechać. Mieszkamy blisko dworca PKP, więc spacer nie trwał dłużej niż 5 minut. Zdecydowanie dłużej trwało zaś nasze oczekiwanie na pociąg, bo Matka Joanna Przezorna woli czekać godzinę niż spóźnić się minutę. I nie byłoby to oczekiwanie zbyt uciążliwe, gdyby nie przejmujące zimno, jakie spowijało grajewską atmosferę w ten wielkosobotni poranek.

Pożegnanie z Grajewem
Olek narzekał, że mu zimno w łapki, mnie ciągnęło po kostkach i szczypało w uszy. Słońce co prawda oświetlało świat z rozkoszą, ale jego właściwości grzejne zostały sprytnie zdominowane przez przymrozek. Po 20 minutach Olkowego biegania dookoła wiaty na peronie i mojego podskakiwaniu dookoła walizki, trzeszczący megafon zapowiedział męskim głosem nadjeżdżający pociąg relacji Białystok – Szczecin via Gdynia. Olek nie posiadał się z emocji, kiedy lokomotywa z wytrzeszczonymi lampami wtoczyła się nieśpiesznie niemal tuż pod jego nogi i zatrzymała z piskiem hamulców po to, byśmy oboje mogli wgramolić się do wagonu i ruszyć drogą lądową ku morzu.

Wagon bezprzedziałowy. Ciepły. Czysty. Wygodny. Tłumy się nie kłębiły, ale też i pustka nie dzwoniła. Aleksander ewidentnie cieszył się z podróży i chociaż trwała bite 7 godzin – zniósł ją bohatersko.

Olkowy pociąg oka na świat

Obserwował zmieniający się świat za szybą pociągu, zadawał setki pytań, spośród których wiele wymagało ode mnie bystrości umysłu i nie lada refleksu, bawił się resorakiem, ucinał pogawędki z królikiem, spacerował po wagonie, podjadał i popijał, chrupał, cmokał i żuł.

Przy pomocy długich rzęs wyłudził cukierka od pasażerki z siedzenia przed nami i na głos komentował zachowania i czynności ludzi w pociągu i na stacjach postoju – a cemu ten pan bawi się taką kostką jak ja kiedyś miałem (rubika, wyjaśniam), a cemu ta pani odesła jus z pociagu, a gdzie jedzie ten pan, a cemu ten pan ma takie włosy (miał coś a’la afro...). Pomimo wielu zajęć, mały podróżnik chwilami wykazywał znużenie, w efekcie czego drzemał z głową na moich kolanach zwinięty w kłębek jak kociak. Ja zaś – obok rozmów z Olkiem i „oporządzania” go (jeść, pić, siku) – z wielką przyjemnością patrzyłam na mijane krajobrazy i stacje. Siedem godzin podróży po północno-wschodnim i północnym kawałku Polski nasyciło moje oczy wspaniałymi widokami a duszę napełniło miłością do mojego – bądź co bądź - pięknego kraju.

Już poczynając od Grajewa widoki mają się urzekająco. Ziemia mazursko-warmińska jest niezwykle malownicza i choć to zaledwie początek kwietnia i barwy natury jeszcze nadal dość monotonne – można było odczuć magię tych stron.

Moja miłość - jezioro i jego nadbrzeżne sitowie...
Tu kawałek lasu – raz liściastego, raz iglastego, tu połyskujące srebrem jezioro z trzciniastym brzegiem, tu bagno, tam szuwar z wahającą się na wietrze pałką o brunatnym, podłużnym łepku, tu pole zaorane na brązowo, tu zasiane na bardziej szaro, tu zielone połacie młodego jak osesek żyta, tu brunatno-żółtawe jeszcze pastwisko. Wioski, wioseczki, domy i domki, rzeki i rzeczki, drewniane płoty i ogrodzenia, drogi, dróżki i drożyny – samotne wśród pól bądź w towarzystwie rosnących wzdłuż nich rzędów drzew. Drzewa łyse i rosochate. Jedynie od czasu do czasu z uwitym wśród nagich gałęzi wielkim, prawdopodobnie wronim, gniazdem.

Jemioły tutaj królują
Dość często z bukietami jemioły. Na polach żerujące żurawie, które z oddali Olu rozpoznał jako... sarenki ;). Gdzieniegdzie biegające w zagrodach konie, nieco dalej na północ liczne wiatraki prądotwórcze z rozmachem tnące niebo swoimi trójramiennymi śmigłami. Mniej więcej do wysokości Elbląga – krajobraz malowniczy również z racji ukształtowania terenu. Pagórki i wzgórki. Niziny i wyżyny. Na takim terenie mozaika z pól, łąk, licznych jezior, dróg i zabudowań daje niesamowite efekty wzrokowe. Wyobrażam sobie, jak pięknie musi to wyglądać latem, jesienią, bądź wiosną, ale już bardziej ubarwioną niż obecna. Od Elbląga – już ku samemu Pomorzu – pagórkowate połacie stopniowo poczęły się rozpłaszczać, by koniec końców przybrać równiutką postać stołowego blatu i delikatnie tchnąć monotonią. Pola uprawne rozciągały się płasko po dalekie horyzonty. Z rolniczego punktu widzenia – takie idealne w swym poziomie powierzchnie z pewnością są mile widziane.

Traktor, kombajn czy inna maszyna suną po nich bez większego wysiłku podczas gdy, aby obrobić ziemie pięknych Mazur garbatych trzeba i paliwa napalić i siły natracić. Ale nie da się ukryć, że pagórkowate tereny mazursko-warmińskie, na łeb na szyję biją urodą Jej Wielką Żyzność - Poziomość Żuławską - choć Pani z niej niezwykle dostojna :). Że dorodna - wiadomo. Bo przecież gdzie szukać bardziej dorodnych gleb, jak nie na Żuławach? :) 

Mijane w naszej podróży miasta – mniejsze i większe, lecz każde z osobna – jak na mój gust i upodobanie – są równie ciekawe i urokliwe jak sam otaczający je świat natury. Interesujące historycznie i architektonicznie. Zabudowę Prus Wschodnich zresztą podziwiałam i uwielbiałam zawsze – niewielkie, stylowe domki i kamieniczki o spadzistych dachach z czerwoną dachówką to niemal znak rozpoznawczy regionu. Zamki krzyżackie z czerwonej cegły – w tym zwłaszcza ogromna warownia w Malborku spoczywająca nad brzegiem Wisły – to miejsca, gdzie moja noga zdecydowanie powinna spocząć kiedyś na dłużej...

Moje obserwacje zza szyby pociągu są niczym w porównaniu z podrożą szlakiem linii kolejowej, która mogłaby się odbyć... pieszo, rowerem bądź autem. Ale w tym przypadku, moim celem nie jest opis miejsc mijanych na tej trasie, a jedynie wyrażenie swoich emocji i wrażeń z kalejdoskopu, za który służyły mi moje oczy utkwione w prześliczną, zmieniającą się w rytm stukotu kół przestrzeń.

Takie długie podróże jak ta, kiedy nie muszę w zasadzie nic, jak tylko siedzieć, patrzeć i napawać się dziełem bożym, są dla mnie wręcz mistyczne. Zagapiona w świat, niemal do niego przenikam i staję się z nim jednym ciałem, jedną duszą. Myśli doczesne zostawiam za drzwiami swej podroży i na pewien czas - istnieję jakby "inaczej". Uczucie wspaniałe, bliskie bogom. Szkoda tylko, że tak rzadkie...

Do Gdyni dotarliśmy około godziny 14.30.  Serdecznie, ale jednak przywitał nas... deszcz. Zresztą zaczął popadywać z różną mocą i częstotliwością już od przystanku Giżycko - drugiej stacji z kolei od Grajewa. A jeśli o Giżycku mowa - bodajże największym porcie żeglarskim Krainy Wielkich Jezior, jeśli w ogóle nie całej Polski i fantastycznym, choć tłocznym turystycznie w sezonie letnim mieście - nie wypada mi nie wspomnieć, że stacja kolejowa mieści się niemal vis-a vis przystani żeglarskiej. Kiedy więc pociąg zatrzymuje się by kogoś z siebie wypuścić lub do siebie zabrać - można sobie popatrzeć na falujące jezioro, kolebające się na wodzie przycumowane łódeczki i łopoczące żagle...

Niejednokrotnie pisałam, że uwielbiam wodę i wszelkie zbiorniki wodne - stąd widok rzeki czy jeziora zawsze mnie wzrusza. Morza oczywiście również. Ale o morzu - następnym razem. Tym razem - po raz kolejny oddaję hołd i pokłon Naturze za to, że dała nam Mazury. Warmię. Suwalszczyznę. Kocham ten skrawek świata od zawsze. I zawsze będę.

Fotki klikałam telefonem i w biegu pociągu. Stąd jakie są - każdy widzi.  I jest ich niewiele, niestety... Ale zapraszam tu każdego, ktokolwiek zechce tu przybyć!

Nasza trasa: Grajewo - Ełk - Giżycko - Kętrzyn - Korsze - Olsztyn - Morąg - Pasłęk - Elbląg - Malbork - Tczew - Gdańsk - Sopot - Gdynia. 

Korsze to maleńkie miasto w powiecie kętrzyńskim.  Jednak  zdecydowana większość pociągów na północ ma swoją przystań właśnie tutaj. Liczba torów i ich powiązań ze sobą jest w małych Korszach imponująca. 

A na każdym z tych przystanków przystałoby przystać na dłużej, oj przystało by. 

36 komentarzy:

  1. :-), miło sie czyta o tych terenach,gdyż są mi znajome. Mój mąż pochodzi z Ełku, w Gizycku bywamy , przez Grajewo przejezdżamy, choć mąż przez jakis czas tuz po studiach był troche z Grajewem związany:-)Pozdrawiam srdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ago - tym bardziej mi miło ! Jednocześnie - w drodze przez Grajewo zatrzymajcie się kiedyś :). Kilka kroków i obiad u nas gwarantowany:). W Giżycku mam rodzinę, Ełk uwielbiam. :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdziwa wyprawa Amishko! I Olu taki dzielny!

    Mam nadzieję, że i Wasze tereny kiedyś będzie dane mi poznać!

    Pozdrawiam poświątecznie!

    PS. A jak Maksymilian się spisał?

    OdpowiedzUsuń
  4. Mysko - nasze tereny poznać - zapraszam !!!. Maksi zaś spisał się u babci na tak zwany medal :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyobrażam sobie jak wielkim przeżyciem musiała być ta podróż dla Aleksandra.Ja pociągiem nie jechałam już z dobre 20 lat albo i więcej.
    Co do krajobrazów to warmińsko-mazurskie jest jednym z najpiękniejszych rejonów Polski (oczywiście zaraz za Podlaskim ).
    Ciekawa jestem czy pokazałaś pięknemu Olkowi morze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ago - ja uwielbiam pociągi... Samoloty... Dworce i lotniska. Zapraszam na podróż pociągiem ( w sumie też dawno nie jechałam, ale mniej niż 20 lat).

      Podlasie i Mazury to moje serce - nie ma szans by nie biło mocniej na ich wspomnienie :)>

      Piękny (dziękuję w jego imieniu za... piękne określenie) Aleksander widział morze. A jakże. Ale o tym spreparuję kolejny post :).

      Usuń
  6. Droga Amisho.

    Po przeczytania tego posta jestem pod wielkim wrażeniem. Poczułem się "czynnym" pasażerem tego pociągu. Mógłbym czytać całymi godzinami takie opisy, za którymi w książkach mówiąc szczerze nie przepadam. Jesteś pierwszą Osobą, która przekonała mnie że długie narracje nie muszą być nudne. Twój opis Warmii i Mazur przyrodniczo, geograficzny, z elementami patriotycznymi [tak - patriotycznymi] zachęcił mnie do odwiedzenia tego regionu Polski, gdzie nie byłem od czterdziestu lat. Aż wstyd!

    Jeszcze raz dziękuję za piękny tekst i pozdrawiam Cię z Dolnego Śląska bardzo serdecznie i ciepło. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edwardzie - dziękuję Ci serdecznie za tak wspaniałe słowa :).

      Usuń
  7. :) Dziękuję za cudowną podróż. I zazdroszczę trochę...

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie Amishko, jak zawsze :)
    Ale smaka zrobiłaś. Jak ja bym chętnie pojechała w te rejony i zobaczyła to wszystko na żywo...
    A od siebie w sumie tak daleko nie mam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyjemny kalejdoskop, kolejny dowód na to, że Polska piękna jest :) Też uwielbiam jeździć pociągiem i od dobrych kilku lat marzy mi się przemierzenie całej Rosji koleją transsyberyjską. Może kiedyś w końcu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka transsyberia pociągiem - na mur beton nieziemskie przeżycie Justine. Życzę realizacji tego marzenia!

      Usuń
  10. Dzięki Amishko za tą wspaniałą podróż, w którą nas ze sobą zabrałaś! :-D
    Napisałaś to tak, że czułam się, jakbym była tam z Wami! Ostatnio troszkę zapomniałam, że przecież nasza Polska jest taaaaka piękna. :-D
    Ja też uwielbiam podróżować i w ogóle - przemieszczać się. I też bardzo lubię patrzeć, szczególnie w pociągu, na mijany krajobraz. ;-)
    A na Mazurach nie byłam już wiele lat. Przypomniałaś mi, że muszę to koniecznie nadrobić! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś WIELKA! Dokonałaś, mnie wydaje się niemożliwego, 7h w pociągu z dwójką dzieci. A i opisałaś to cudnie... :-)
    Większość tych krajobrazów, które opisałaś jest i mnie bliska i znana z okien pociągu właśnie, z tym, że podróż kończyła się ciut wcześniej w Gdańsku Oliwie lub troszkę później w Kartuzach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maciejko. Był ze mną tylko Olek. Roczniak został z babcią, bo podróż z nimi dwoma nie wchodziła w grę... Maksi jest wiercipiętą, poza tym te 7 godzin - nie wiem jak on by to zniósł i ja razem z nim, he he.

      Usuń
    2. Hihi tak się właśnie wczytywałam i myślałam, że o młodszym nie wspominasz, bo np. nic na stację nie niósł ;-) U mnie nie istnieje możliwość zostawienia kogoś u babci, więc z patrząc przez mój pryzmat widziałam Cię z dwójką w tym pociągu;-)
      A ja od wczoraj "przez Ciebie";-) tęsknię za podróżą i tymi miejscami... Muszę wytrzymać do drugiej połowy sierpnia ;-)

      Usuń
  12. A ja nie lubie pociagow!
    Podziwiam Wsystkich, ktorzy nimi podrozuja... moge rowerem, pieszo...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Judith - o ile można pieszą czy rowerem - fajnie. Ale ode mnie do Gdyni to bym szła ruski rok ha ha. Ja mimo wszystko pociągi lubię :)

      Usuń
  13. Fajna wyprawa i fajna relacja podróżnicza.
    Ja strasznie lubię podróżować pociągami,
    I tak już stale kursuję od kilkunastu lat na długich trasach :)

    Buziaki

    ADa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ado, jechałam kiedyś tym samym pociągiem całą trasę - za czasów studenckich. Od Białegostoku do Szczecina. Podróż 14 godzin ;). Pomimo wszystko męcząca ;)

      Usuń
  14. Relacja wyczerpująca, bardzo lubię twoje posty:) Podziwiam Olka za cierpliwość 7 godzin jazdy to dla mnie byłaby męka, a on mały bohater wytrzymał bez marudzenia. Dzieci są bardzo spostrzegawcze, potrafią zadać takie pytania, że człowiek głowi się nad odpowiedzią:) Pozdrawiam Was serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  15. jaka przyjemna podroz!!!! od trojmiasta do elblaga tereny sa mi dobrze znane. natomiast za paslekiem -swiat mi nieznany.
    pozdrawiam Amisho!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest powiedziane Asiu, że kiedyś i za Pasłęk wyruszysz :). Zapraszam.

      Usuń
  16. Ja tez lubie podrozowac pociagami, to jest taka nostalgia za dziecinstwem. Ja z moim dziecmi malo jezdzilismy pociagami kiedys, prawie wcale i wtedy, zeby im pokazc pociag, najczesciej nad morzem będąc,zwiedzalismy Hel. A z moją starsza corką mamy smieszne przezycia z podrozowania TGV, musze to opisac kiedys.
    Bardzo liryczny twoj opis.
    Asiu, z innej beczki,mozesz mi napisac, jak sie zmienia zdjecie na profilu, bo nie widze zadnej opcji. Thanks in advance.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ardiolko - sorki, że tak późno, ale bywam tu ostatnio rzadko. Z tym zdjęciem to: wejdź w "Edytuj profil", usuń dotychczasowe zdjęcie i wstaw nowe.

      Usuń
  17. Z przyjemnością przejechałam się (wirtualnie) z Tobą tym pociągiem. Bardzo sympatyczny opis, a ja tamte strony znam bardzo mało. Kiedyś bardzo lubiłam podróżować pociągami, teraz nie mam okazji...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwono z KSA - witam Cię tu u mnie serdecznie:)))))). W rejony zapraszam!!!

      Usuń
  18. hm.. ja tak tutaj nieśmiało, bo zalegam z wiesz czym.. ;) ale to dlatego, że nie chcę po łebkach, tylko porządnie i tak.. nie wychodzi.. nie gniewasz się? :)

    a co do pociągów.. uwielbiam jazdę pociągiem, odpływam zupełnie.. wyglądać przez okno.. pozwolić myślom dryfować.. tylko.. mam alergię na PKP.. na te stare, przesiąknięte zapachem kurzu i tysięcy poprzednich pasażerów, do których nie ma jak wsiąść jeśli się jest lekką kobietką z ciężką walizką.. oj.. :((

    OdpowiedzUsuń
  19. Asiu, Ty mialas piekne widoki w podrozy, ja natomiast odwiedzilam Grajewo. To bardzo przyjemne miasteczko i rozroslo sie niesamowicie od mojego ostatniego pobytu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Maryam... jak szkoda, że się rozminęłyśmy... Grajewko nam rośnie, fakt. Zwłaszcza w tiry ;). No i wiadomo - z czasem miejsca się zmieniają... Zapraszam kolejnym razem!

    OdpowiedzUsuń
  21. Przepiękny wpis! Dokładnie oddaje, co czuję także ja podczas takich podróży( bardzo rzadkich niestety).
    Z przyjemnością czytałam.
    Wszystkiego dobrego!!!

    Mama trójeczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamo Trójeczki - miło, że wpadłaś i że Ci się podobało:). Pozdrawiam!

      Usuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).