poniedziałek, 21 maja 2012

Na czerwono

Przyznaję nieskromnie, że bardzo podobają mi się zadbane pazurki pociągnięte lakierem. Niestety - głównie na cudzych dłoniach. Bo moje osobiste - mało reprezentacyjne są. Jako córka rolnika mam jednak prawo do posiadania dłoni dalekim urody i lakier do paznokci w butelce sztuk jedna - prawdopodobnie mógłby mi wystarczyć na całe życie.

Mógłby. 

Bo nie oznacza to, że na jednej butelczynie się ostałam. 

Bo - przynajmniej raz na rok, zwłaszcza w porze wiosenno-letniej - sięgam po jakąś farbę i się "upiększam". Przeważają barwy "ochronne" czyli takie, których prawie nie widać - bezbarwne, lekko beżowe, lekko różowe czy lekko szare... Takie  nijakie - słowem. Nie daj boże wyraczaste - co by nie przyciągały niczyjego wzroku, a kysz!

Ale najładniejsze - jak dla mnie - są paznokcie czerwone, czyli paradoksalnie właśnie te wyraczaste, których unikam. I takie, jakich nigdy sobie nie fundnęłam.

Do wczoraj.

Swego czasu, mąż kupił mi bowiem w prezencie czerwony lakier i czerwoną szminkę. Jeśli chciał tym samym zamanifestować mi jakieś swoje ukryte pragnienie - kiepsko na tym wyszedł, bo jestem pewna, że szminki nigdy nie użyję a lakier musiał czekać na użycie dobre kilka miesięcy.

Czyli do wczoraj.

Porządkując szafkę w łazience - natknęłam się bowiem na owe prezenty i z ciekawości odkręciłam buteleczkę z lakierem. Kolor czerwony jak tylko czerwony może być kolor czerwony. Piękny. Ani za jasny ani za ciemny. Idealny. Rozanieliła mnie ta czerwień.

I tak oto - komplementując sobie jej boską (a raczej diabelską) barwę - nie myśląc zbyt wiele - pomalowałam sobie paznokcie. 

U stóp. 

Na dłonie nie mam odwagi.

Bo czerwone paznokcie, choć są wspaniałe, wymagają odwagi. A ja jej nie mam. Może kiedyś nabiorę? Może. Tylko najpierw musiałabym zrobić sobie operację plastyczną palców i przeprowadzić korektę kształtu paznokci. Albo przynajmniej przestać je obgryzać i nieco uhodować.

Czerwień na moich stopach zaś, moi mili, zachwyciła mnie. Cały dzień chodziłam z gałami wlepionymi w podłogę i aż dziw, że garbu nie dostałam. Wczoraj niedziela, więc poszliśmy na spacer, lody i do Bozi. Założyłam swoje nowe białe sandały na koturnie i byłam z siebie dumna, gdyż moje kopytka miały się szykownie jak nigdy dotąd. A na dodatek - idąc z duchem zbliżających się wydarzeń - wołały z euforią - POL - SKA !!! Biało - Czerwoni !.

Ale. Tak naprawdę to nie zamierzałam rozpisywać się tutaj o paznokciach swoich (jak zwykle samo się napisało...).

Chciałam raczej pokazać Wam perfekcyjny pedicure Aleksandra, który to sam sobie wykonał w zaciszu nogi od kuchennego stołu :).



PS. LAKIER FIRMY FM. POLECAM :).



41 komentarzy:

  1. Piękne :) Dzieci to jednak mają pomysły... ;)
    A pomaloane paznokcie u stóp bardzo mi się podobają, chociaż na czerwony kolor jeszcze się nigdy nie odważyłam :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Iwono - ja właśnie się odważyłam. Pierwsze koty za płoty ;). Nie sądzę bym malowała często - ale od czasu do czasu, why not? Czerwony u rąk - o, to wyzwanie jest nadal przede mną. A mój mały olek zaliczył już i nogę i rękę ha ha. Ręki jednak nie dał sfotografować ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale tak swoją drogą... dość dramatycznie wyglądają Olka paluszki ;) Dobrze że pod zdjęciem podpisane jest, że to lakier :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, ha ha, można by pomyśleć, że dramatycznie wycinał sobie skórki albo zerwał paznokietki. A on po prostu chciał dorównać matce ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. Noga Aleksandra wygląda jak z horroru dla dzieci 'Piłka' ;)
    (acha, nawiązuję do 'Piły'- nie do Euro ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. He he, tak - kiedyś zrobił sobie makijaż jak z horroru, teraz ten lakier ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Taka wielka ta stopa na zdjęciu, że pomyślałam najpierw, że to Tobie Olu zrobił taki pedicure :)

    Ja uwielbiam mieć pomalowane paznokcie u stóp, szczególnie na czerwono, ale manicure (czerwony i jakikolwiek inny;) u mnie raz na ruski rok :) Musiałabym non stop robić nowy, żeby to jakoś wyglądało, a nie lubię grzebać przy palcach ;)

    ...i zerknęłam właśnie na swoje dłonie i się załamałam, bo wczoraj ten bruk kończyłam układać i to pozostawiło ślad ;)

    PS. Olu ma ciągoty jak mój Gutek ;) Ostatnio pani w przedszkolu rozdawała takie spódniczki hawajskie i wianki kwiatowe na szyję, to pierwszy leciał się przebierać :) Bardzo go kuszą "babskie sprawy" :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapewniam, że stopa jest Olkowa Mysko ha ha ;). No i... widać mamy podobnie - lubimy ładne paznokcie, lakier etc - ale wiadomo - my brukarki, rolniczki i ogrodniczki - więc ciężko z tym bywa w realu ;).

    Babskie sprawy Mysko są na razie tylko z uwagi na ciekawość - jeszcze chwila, a będą na nie prychać. Olu w zasadzie już zaczyna... Bardzo szybko poprosił o wacik ze zmywaczem ;).

    OdpowiedzUsuń
  9. Elegancko :0)) A wiesz, że ja też nigdy nie miałam czerwonych paznokci! Choć rolniczką nie jestem to nie mam odwagi ;0)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj najpierw u stóp ;). Lżej przechodzi i tak bardzo nie rzucają się w oczy jak na dłoniach ;). Ja na dłonie pewnie jeszcze długo się poczaję ;).

      Usuń
  10. Co jest, że mi Twoje posty pokazuje dużym opóźnieniem... A tego majowego (wypisz wymaluj o nas;-) nie pokazało wcale... :(

    Nie wiem, czy czytałaś u Julity moją odpowiedź też do Ciebie, bo mamy to samo. No ale ja nawet na stopach u siebie czerwieni nie lubię. Wolę pastele :-)

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maciejko - z tym ukazywaniem się postów to bywa różnie. Ja często też widzę niektóre z opóźnieniem... Nie wiem na czym to polega.

      Nawet jak nie mówisz, że u Was w domu bywa podobnie to ja się domyślam, bo Ty masz 3 (4!) chłopa w domu... Nie ma możliwości nad nimi zapanować tak, by było cacy i do tego mieć czas i chęci na... malowanie sobie np. paznokci ;). Ale czasem się udaje - kosztem takim czy innym he he. Ja kolor czerwony lubię jako taki - w ubraniach nawet bardzo. Jestem raczej szarym człowiekiem a czerwień dodaje mi energii i wyrazu. Co nie znaczy, że co drugi ciuch w szafie mam czerwony ;).

      Usuń
    2. O czerwony na paznokciach SWOICH mi chodziło. U innych lubię.
      A czerwony w stroju jak najbardziej :-)

      Chyba się nie zrozumiałyśmy ;-)

      Usuń
    3. Zrozumiałam Maciejko ;).

      Ja też nie lubiłam czerwonego na swoich (cudzych jak ładny - zawsze), bo jest krzykliwy a ja nie mam zbyt pięknych łapek, ale zrobiłam ten eksperyment na stopach i mi się spodobało. Na dłonie jak pisałam - raczej szybko się nie zdecyduję.

      A o stroju napisałam mimochodem - skoro już o czerwonym gadamy.

      Usuń
    4. Aaaaa spotkała się humanistka ze ścisłowcem ;-)))

      Usuń
    5. Ha ha ha - no, wcale jakby ślepy głuchemu opisywał kolory a głuchy ślepemu je pokazywał. LOL ;-).

      Usuń
  11. Świetny Olu :-), chociaż zdjęcie w miniaturce u mnie na blogu najpierw mnie przeraziło. Ja kiedyś przez kilka lat malowałam pazury u rąk i u stóp wyłącznie na czerwono :-) - pięknie i gratuluję, że się zdecydowałaś :-). Od kilku lat nie maluję paznokci w ogóle albo od wielkiego dzwona w wakacje ... musiałabym je zmywać przed każdą ablucją - nierealne. Poza tym przy robocie w domu (tej codziennej i tej niemal nieustannie remontowej i hand-mejdowej) miałabym z lakierem "na dłoniach" więcej kłopotu niż pożytku - zatem doskonale rozumiem ten ból. Ale przyznam, że trochę mi tego brakuje - z lakierem stopa i dłoń wygląda szlachetniej, nawet jeśli to bezbarwny . A wiesz ... ja obgryzałam paznokcie odkąd pamiętam do 19 roku życia i przestałam właśnie dzięki malowaniu - okropnie wyglądają poodpryskiwane, a obgryzanie temu sprzyja, więc się bardziej powstrzymywałam, poza tym lakier je utwardzał, więc się nie "nadrywały" i nie trzeba było nic wyrównywać ;-). No i potem szczyciłam się paznokciami osobistymi, naturalnymi, które wszyscy podejrzewali o bycie tipsami - takie były ładne :-D. Teraz nie maluję, kształt i uroda moich paznokci zdecydowanie nie powalają ;), ale też już przez tamte lata nawyk obgryzania mi przeszedł. Pozdrawiam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamo Ammara - masz rację - malowanie pazurków zdecydowanie zapobiega obgryzaniu. No i pomalowane są ładne (choć ja nie lubię przesadnych zdobień tylko jednolity lakier), ale wiemy jak jest - w natłoku codzienności trudno o łapki zawsze zadbane na maxa... :). Ale choć czasem dobrze poczuć tę chwilę luksusu...

      Usuń
  12. Ja też się przeraziłam widząc na moim blogu Twoja miniaturkę!!
    Już sobie wyobraziłam jak gołą girką wpadasz na kosę!
    (skąd kosa nie pytaj -dwie noce mało spałam - aaa i ach czemuż to czemuż znów nie śpię??!!skoro TYM RAZEM bączek chrapie?)
    Spodobał mi się pomysł pomalowania paznokci u nóg, bo u rąk tez nie mam odwagi ( mam krótkie, szerokie kciuki!)
    Dobrej nocy, buziolki dla Olka - kreatywny synuś;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz odwagi na ręce - zacznij od nóg Gżegżółko :). No i... drastycznych fotek na bloga raczej nie wrzucam ha ha ;). Nawet takich nie robię.

      Usuń
  13. Długo trzeba czekać w kolejce do Aleksandra na takie malowanko?
    Widać, że chłopak odważny, otwarty na świat i nowe wyzwania:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, podobno Olu przyjmuje żółwie bez kolejki ... ;)

      Usuń
  14. Ja też na początku myślałam, że to Twoje stópki Amishko :D

    Chyba większość chłopaków ma takie "babskie" zapędy :)
    Mały piękniś :))

    Ja tak jak Myska, paznokcie u stóp muszę mieć pomalowane zawsze.
    Nawet w zimie.
    Jak nie mam, to jakoś mi dziwnie.
    U rąk już nie, bo za dużo się grzebie w wodzie i nie tylko i musiałabym co chwilę poprawiać, a czasu na to nie mam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lilijko - mają zapędy, ale im szybko mijają ;). Z dłońmi właśnie i ja mam taki problem - za dużo nimi robię i lakier się niszczy ;). Więc maluję rzadko i raczej bezbarwnie :).

      Usuń
  15. Jaki piękny bardzo artystyczny pedicure! Ciekawa jestem czy podłodze też się przy okazji dostało trochę lakieru?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ago - podłoga dziwnym trafem nie zetknęła się z lakierem ;).

      Usuń
  16. Czerwień rzeczywiście jest boska... sama rzadko kiedy maluję pazurki, ale jak już to idzie mi to lepiej niż Olkowi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justine - to był jego debiut - darujmy mu he he ;)

      Usuń
    2. Darujemy darujemy :) Może kiedy artysta wyrośnie ;)

      Usuń
  17. U mnie z tym malowaniem pazurów to tak jak u Ciebie, choć córką rolnika nie jestem :)
    Jak spojrzałam na zdjęcie czytając post, stwierdziłam o kurcze, ona w malowaniu jest jeszcze lepsza ode mnie ;) niestety nie jesteś :( ale synkowi gratuluję, choć miałam wątpliwości czy to jego pierwszy raz z lakierem czy z obcinaczką do paznokci ;)

    P.S. Nie wiem czy już pisałam ale uwielbiam Twoje zdjęcie w kapeluszu...zawsze się do niego uśmiecham jak otwieram Twojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Galopku - dziięęęki za komplement kapeluszowy :). Miło mi.

      Ja pomalowałam sobie lepiej niż Olu, ale na pewno nie tak idealnie jak profesjonalistka. Na szczęście nikt po ulicach nie chodzi z lupą i nie szpieguje tych drobnych wahnięć pędzelkiem hi hi. ;).

      Usuń
  18. Nigdy paznokci nie malowalam..., ale tak jak Tobie podobaja mi sie czerwone, ale cudzych dlonach! A moja siostra Hania nie wyjdzie z domu bez pomalowanych paznokietek!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli lubiących czerwone paznokcie jest całkiem sporo ;). Znam osoby, co zawsze mają pomalowane jak Twoja siostra. Ja raczej "od święta".

      Usuń
  19. Coś mi wyszło Amishko, że myślałam, że skomentowałam, a jednak nie... A chciałam napisać, że Olu to wielki zdolny artysta. I że cieszę się bardzo, że się przełamałaś. Czerwień poprawia humor nawet na stopach u nóg (a może właśnie tam..;-) ) i nie trzeba wcale malować rąk. ;-)
    Jak fajnie wyglądają takie stopy w sandałkach, nie? ;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa Julitko, Olu rzeczywiście artysta na maxa he he ;) a stopy z pomalowanymi paznokciami w sandałach wygladają zaiste fajnie!.

      Usuń
  20. Ilekroć mowa o czerwonych paznokciach, przypomina mi się historia, którą przerabiałam na studiach na dodatkowych zajęciach z profilowania seryjnych morderców i gwałcicieli. Rzecz się działa w USA. Gość miał fiksację na punkcie kobiecych stóp w czerwonych szpilkach. Po skończonej robocie zabierał trofeum, tylko chyba nie wiedział co go kręci bardziej - but, czy stopa, wiec odcinał w kostce i później takie stopki w budzie marynował. Podczas przeszukania miał ich sporą wystawkę w garażu ;)

    Ale nie przejmuję się tym za bardzo i też robię pazurki na czerwono, na przemian z manicurem francuskim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie... marynowane stópki... Aż mnie "wstrząchło" The Road.... Co do różnych zboczeń - też miałam w tym temacie (i podobnych...) zajęcia na medycynie sądowej i psychiatrii w czasie aplikacji prok. Ciekawe to, ale co za dużo to niezdrowo... ;).

      Manicure francuski - tego jeszcze żem sobie nie próbowała. Ale może kiedyś ;).

      Usuń
  21. Uuuu..jak zobaczyłam zdjęcie byłam prawie pewna że malowałaś sobie paznokcie po nieprzespanej nocy albo na lekkim rauszu ;) a to stopa Olka..niezły agent!
    Mój Adaś nie tknie żadnych kosmetyków ani niczego co z płcią piękną ma związek,wręcz ucieka jak sobie malujemy paznokcie z Alią..

    Co do kolorów,to chyba nigdy w życiu nie miałam paznokci na czerwono..chyba szybciej odważyłabym się pomalować na czarno ..
    Zawsze używam bezbarwnych,albo pasteli,ew.kolor (którego nazwy nie znam) ale bardzo często go kupuje :)podobny do tego koloru w środku:
    http://makeup2s.com/data/images/2011/17-05/Chanel-Fall-2011-Nail-Colors-Sneak-Peek--0.jpg

    Ostatnio się skusiłam na żółty i na niebieski..ale jestem jeszcze za blada na takie kolory..czekam aż jak się troche opalę..o ile kiedyś wreszcie wyjdzie słońce zza chmur :)

    aaaa..ja też obgryzałam paznokcie i też do 19-20 roku życia..potem się postarałam i przestałam :)

    OdpowiedzUsuń
  22. A ja Arabelko już odważyłam się na czerwień na łapkach. Miałam ją tylko 3 dni, ale było to mniej drastyczne niż się spodziewałam, więc spoko.

    Olek, malowanie swoich nóg bardziej przeżywał jako czynność niż efekt, bo już zaczyna boczyć się świadomie na to co "babskie". Szybko zmywał te swoje dzieło ;).

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie, no, chłopak na zadatki na artystę ;)

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).