wtorek, 3 lipca 2012

Rozwodowy finał Euro 2012


Euro 2012 odeszło do historii a zatem zamknęłam naszą strefę kibica po prawej na 7 spustów. W mojej głowie - poza tymi nielicznymi, które opublikowałam - powstało kilka innych postów w tematyce mistrzostw. Niestety, poza okręg tej głowy nie wyszły. Nie mam ich nawet w "roboczych". I teraz już nie widzę większego sensu przywoływać minionych emocji - bo siłą rzeczy opadły sobie one z lekka jak confetti dla zwycięzców.

Jednak - nie wypada ot tak nie napisać ni słowa na zakończenie tej - bądź co bądź - ciekawej i fajnej imprezy, w którą - bądź co bądź - nieco się wkręciliśmy.

A zatem.

Serdecznie cieszyłam się z wygranej Włochów nad Niemcami. Powód jasny jak słońce: ci drudzy byli jednym z faworytów a ja wolę faworyzować tych, których faworyzuje się mniej lub wcale. Poza tym, choć rasistką ni nazistką nie jestem - jeśli mam do wyboru Niemcy i inny kraj - zwykle wybiorę ten inny. A że Włochy dodatkowo darzę sympatią - mój wybór był oczywisty. Więc było mi bardzo miło, kiedy to włoski makaron w osobie szalonego Balotelli'ego okręcił się sprytnie wokół perfekcyjnych niemieckich nóg i powalił je skutecznie na murawę. Bravo Italia!

Po finale natomiast - niemal rozwiodłam się z mężem. On był za Hiszpanią a ja przeciwko niemu. Zdruzgotał mnie 4 do 0 a na dodatek zdecydowanie zbyt entuzjastycznie się z tego cieszył. Nie wiem czy radowała go wygrana Hiszpanii czy triumf nade mną. W każdym bądź razie, kiedy zadął mi tą swoją stadionową trąbą tuż nad uchem i niemal nie rozwalił kanapy po pierwszym golu, uznałam że czas się rozstać. Dodatkowo przybrałam zamiar na kuchnię i przetrząsnęłam wszystkie szafki oraz lodówkę w poszukiwaniu produktów made in Spain. Na pierwszy ogień poszła oczywiście oliwa z oliwek. Jedynie resztka mojego zdrowego rozsądku uratowała ją przed kajakowym spływem kanalizacją... Oliwki z oliwek - na szczęście okazały się... włoskie, więc otagowałam je znakiem "ani mi się waż, skoro jesteś przeciw!". A On lubi oliwki, lubi. Leżał sobie w lodówce również serek typu włoskiego, który choć produkowany w Polsce - jakby nie było - nazwę ma włoską jak w mordę strzelił. I to On głównie spożywa u nas te serki, chociaż i ja mam do nich słabość. Oczywiście otagowałam słowami "tylko spróbuj!" i rysunkiem symbolu znanego wszem i wobec z butelki z denaturatem. Oznaczyłam podobnie mozzarellę, jarską pizzę w zamrażalniku, bazylię na parapecie, makaron spaghetti i pomidorowy sos włoski w słoiku. Zemściłam się zatem w sposób przedni i dokuczliwy. Będzie głodny? To do Hiszpanii biegiem marsz. Z piłką miedzy nogami co by było trudniej i dłużej zeszło. O!. Będzie mi tu przeciwko mnie kibicował, kurde mol. Nie, nie mam nic do Hiszpanii. Oba finałowe narody jak dla mnie są cool pomimo, że w rzeczy samej są hot. Ale Hiszpania już wygrała a ja nie lubię powtórek z rozrywki. Zgoda, cztery do jaja z Italią pokazało, że mistrz jest godny swego tytułu, ale jako człowiek żyjący w wolnym kraju miałam prawo kibicować wicemistrzom - jakkolwiek dużo by nie przegrali. Szkoda więc, że ten jeden jedyny raz, akurat podczas meczu finałowego mieliśmy ze starym odmienne preferencje i rodzinne oglądanie skończyło się u nas małżeńską awanturą. Na boisku padło wiele goli a w naszym pokoju padło wiele, mało pokojowych słów: Rzucam cię! Nie odzywaj się do mnie! Nie rycz jak ten byk na corridzie! Wynoś mi się z tą trąbą na balkon! Rozwal mi kanapę to ja ci pokażę gdzie Rzym a gdzie Barcelona! Ja za ciebie wyszłam dwa razy, ale ty mi stąd zaraz wyjdziesz raz a dobrze! Wyrzucam cię z mojej polisy na życie! Nie będę Cię wspierać w staraniach o obywatelstwo! Staraj się o hiszpańskie! O!

Dałam mu za te mistrzostwo po... mistrzowsku, co? ;) Na deser usłyszał, że od dzisiaj - choćby go pragnienie ogniem paliło a sam nie mógł się ruszyć - nie podam ani kropli wody. Lejek w zęby i ulubiona hiszpańska oliwka ciur ciur do gardełka. Nie będzie mi tu więcej hiszpańskim bykiem się stawiał. O!

A jak już otagowałam to wszystko w kuchni i wysączyłam swój włoski jad kiełbasiany (tak, tak, dlatego, że jarosz to ja mu na złość tym kiełbasianym) prosto na niego, to poszłam do sypialni, rzuciłam się na łóżko i udusiłam się ze śmiechu.

Spoko finał, co?  Indie pożarły się z Polską o Hiszpanię i Włochy ;-).

Euro Euro Euro. Było, minęło. Szczerze powiem, że nie wierzyłam. Że zdążą z budową stadionów, dróg i całej infrastruktury. Że zdobędą uznanie kibiców ze świata. Że będzie się o tym Euro mówiło bardzo pozytywnie - jak Europa długa i szeroka. Sprawdziło się jedynie to, że Polska drużyna daleko w tej imprezie nie zajdzie. Ale jakie to ma dzisiaj znaczenie...

Flaga z balkonu uprana i uprasowana leży w szufladzie i czeka na kolejne wyjście. Koszulki podobnie. Szklanka z 5-tym stadionem wypucowana przez zmywarkę - w pudełeczko i na półeczkę. Kubeczki do kawy - bez pudełeczek ale też na półeczkę. Farbki do malowania fejsa - w woreczek i do szafeczki. Trąby? Te akurat gadżety muszę schować gdzieś bardzo głęboko, bo ich rozwalający dźwięk po finałowym meczu nadal nieznośnie mi brzęczy przy uchu jak... hiszpańska mucha ;).

A zatem - Ko-Ko-Ko-Ko - nasze Euro było spoko!

20 komentarzy:

  1. Hahahaha
    Ty się śmiałaś w poduszkę a ja właśnie w głos dawałam na sali... aż wszyscy patrzyli na mnie jak na wariata :D
    Dobrze, że do tego rozwodu jednak nie doszło ;p

    Otagowaniem kuchni rozłożyłaś mnie na łopatki... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Żal mi było Ronaldo, że nie miał okazji strzelić karnego... żal mi było całej portugalskiej drużyny, kiedy dostała po tyłku od Hiszpanów. Ale najbardziej żałowałam mojej córci, która klęcząc przed tele modliła się o wygraną dla Portugalii ;) Nie została wysłuchana niestety ;)
    Podziwiałam Niemcy rozkładających Rosję na łopatki. Było mi wszystko jedno kto wygra, aczkolwiek dzięki Podolskiemu i Klose czułam odrobinkę polskości w niemieckiej drużynie... stąd kibicowałam zachodnim sąsiadom. Nie mogłam przestać piać z zachwytu, kiedy Włosi rozgromili Niemcy. Czułam, że Italia zabierze puchar do siebie. Ale finał był zgoła inny. Hiszpanie nie dali żadnych szans Włochom. Zmęczyli ich, rozłożyli na łopatki.... Dobrze, że mecz trwał tylko 90 minut.... bo bałam się, że będzie 10:0 ;) I nie wiem co jest gorsze tudzież lepsze - nie wyjść z grupy z małą stratą bramek i niepokornym Szczęsnym (Polska, biało-czerwoni!!!!!!!!), czy polec doszczętnie w finale....? ;)

    Flaga samochodowa schowana, koszulka i szaliki również. Odliczam czas do MŚ ;) Zagramy w nich jak nic ;)

    Swoją drogą - rozbawiłaś mnie do łez :)) I za to dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę Sunshine, że i Was gadżety typu flaga, koszulki. Fajnie :). Ja nie miałam również nic przeciwko Portugalii, ale jak widać - na Południu rządzi Hiszpania i wyeliminowała i Portugali i Włochów. No cóż... Był Mistrz i jest Mistrzem. A Twojej córki też żal...Ale to już było. Teraz będziemy emocjonować się Olimpiadą i eliminacjami do MŚ :).

      A rozbawiać - lubię ;). Bez poczucia humoru nie potrafię żyć.

      Usuń
  3. żeby się o piłkę nożną prawie rozwodzić?.. Ehh te kibicowskie emocje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justine, nie o piłkę a o inne preferencje ha ha ha. Poza tym - to było naprawdę z dużą dawką humoru. jak widzisz - po wszystkim poszłam umierać ze śmiechu. A kibicowanie jest faaaajne, jak dla mnie.

      Usuń
  4. U nas było dyplomatycznie..kiedy on ogladał swoja drużyne ja się z reguły zmywałam i nie komentowalam. on natomiast powściągał język podczas gry Polaków i ...jakoś bez konieczności oznaczania produktów w lodówce sie obyło:))) Ale pomysł miałas świetny:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Aniu, u nas przeważnie też jest dyplomatycznie, ale tym razem się "zapaliło" ha ha ha ;).

      Usuń
  5. :) dobrze, że ta kłótnia to tylko tak na meczu :) Mam nadzieję, że wszystko doszło już do normy. Ja też kibicowałam Hiszpanii... Ale nie wyrzucaj mnie stąd PROSZĘ!!! Należało im się to zwycięstwo, no nie da się ukryć. Chyba wszyscy są w szoku, że euro u nas się udało. Ale to dobrze :) Polska to nie taki zły kraj jak nam się wszystkim wydaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doszło do normy Devinette. Szybciej niż się spodziewałam. Nawet zdjęłam etykiety z żywności ;). Hiszpania, jak napisałam też jest OK, więc ich wygrana w zasadzie mi nie przeszkadza. Tylko ta opozycja Em i jego dziki szał, że to on a nie ja wygrywam. Ale było minęło.

      Ty jak najbardziej zostajesz u mnie.

      No i - oczywiście że Polska nie jest zła - pomimo wielu wad. Udane Euro jest miłym akcentem w naszej rzeczywistości.

      Usuń
  6. krótko i zwięźle: boję się Ciebie... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej The Road, jak miło - w końcu ktoś się mnie boi ;-). Hip hip! Żeby mi tylko sianie postrachu w krew nie weszło, bo się kiedyś sama siebie wystraszę, he he he ;-).

      Usuń
  7. OMG! Amisha!!! Jesteś mistrzynią godną swojego tytułu! To najlepszy post finałowy jaki czytałam. Uwielbiam!!!!
    "Indie pożarły się z Polską o Hiszpanię i Włochy ;-)" - boskie! :-)))))
    I to z tym obywatelstwem i otagowaniem kuchni.. normalnie mnie rozwaliłaś! :-))))

    Ja też byłam za Włochami, ale z drugiej strony miałam dylemat, bo Hiszpanów też uwielbiam.. No i niech im tam będzie, niech mają! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie wiem, co na takie słowa jak Twoje rzec - więc ze skromności zamilknę, bo i tak słów mi brak a każde jakie wypowiem nie odda mojego stanu ducha i nie pokaże uśmiechu.

      Dziękuję Ci niezmiernie spontaniczna Wspaniała :-)

      A dziś - świat otwarty Julitko - Azja ma prawo drzeć koty nawet o Europę Zachodnią ze Wschodnią... Dzięki Bogu i na szczęście ha ha.

      Hiszpanii owszem - niech tam będzie. Żal wylewać tej oliwy w kanał ;-).

      Usuń
  8. Podziwiam małzonka, że w ogole sie piłką nożną interesuje,bo jego krąg kulturowy to bardziej krykiet/ mistrzowie swiata/, rugby. Prawda? Mój Kim nie emocjonuje się futbolem w ogole i nazywa to nieladnie foolballs. Spędzilismy ze sobą juz kilka mistrzostw, najbardziej pamietam 2006, kiedy Wlosi wygrali, a my wtedy bylismy caly miesiąc we Wloszech i musialam go namawiac na wspolne wyjscia. Nie mial wtedy wyboru, bo w kazdym barze i restauracji byly wielki ekrany. W 2008 Kim byl w Polsce, ja dostalam sanatorium i tak to Euro tez wspolnie ogladalismy, a finał World Cup 2010 widzielismy w Hiszpanii w Tarragonie, dla mnie to były niezwykłe chwile. Dla niego bez zadnych emocji i tez sie z nim kłóciłam,bo mnie denerwowal, ze nawet nie znal zadnych nazwisk. On uwielbia swoj amerykanski futbol.
    A moje domowe kłótnie to tez bardziej fochy i uwielbiam te swoje fochy i jak on sie dla mnie stara, żebym już była udobruchana. Takie smieszne , niegroźne małzenskie gierki. W kazdym wieku naprawde słodkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ardiolo - mój stary jako tako zupełnie nie interesuje się piłką. On tak jak ja - przy okazji ważnych wydarzeń jak Euro czy World Cup. My oboje się wtedy bardzo emocjonujemy. Szkoda, że Twój Kim tego nie czuje i nie daje się ponieść emocjom.

      Co do tych fochów - ja rzadko je miewam, ale zdecydowanie wole focha niż kłótnie i krzyki. A takie "gierki" jak przy meczu Włochy - Hiszpania to są wręcz fajne ;-). Nie muszę dodawać, że jak o tym pisze to tak to ubieram w słowa, żeby było jeszcze weselej niż w realu he he he ;-)>

      Usuń
  9. Owszem było spoko :) przyznam, że mnie nie chciałoby się bawić w takie tagowanie :P Euro będzie mi brakowało... bo przynajmniej wszędzie pisano o tym... a nie o polityce... ;/ a teraz znowu ci sami nudziarze... ale co tam... dziś piątek, więc nie będę marudziła :)

    P.S. Małych torebek nie lubisz... ja też nie - sensu kopert nie widzę... worów nie... czyli pozostają średnie :) jednak gdzie w średniej tyle miejsca?? :) Obie chyba należymy do systematycznych Kobiet, także problem dla nas to niewielki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ja - kiedys zapalony kibic, w tym roku jakos zmeczylam sie tymi nocnymi meczami i podchodzilam do nich bez zwyklego sobie entuzjazmu. najdumniejsza jestem z tego, ze sprawdzilismy sie jako gospodarze. z wyjatkiem walk ulicznych przed meczem Polska-Rosja oczywisci :( ale jestem dumna i z drog (chociaz zbieraja smiertelne zniwo!!!)i z nowych skwerkow w miastach i z postawy Polakow!!! brawo!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. KOCHAM KOCHAM KOCHAM Pani bloga!!!! Po tym poście go pokochałam, chociaż to pierwszy post, który tutaj przeczytałam ;) Już uwielbiam sposób, w jaki Pani piszę :) Biorę się za czytanie od początku, pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. No, no, nie myślałam, że nasze Euro wyzwoli takie emocje :D Otagowana kuchnia - coś wspaniałego :D jest tylko jedno "ale". Jak się przyznam, to zakażesz mi tu wstępu, no... Więc powiem tak: w niedzielę meczu nie widziałam, pracowałam przy imprezie. Podsłuchałam panow techników rozbrajajacych scenę po koncercie i nie wierzyłam własnym uszom: 4:0 dla Hiszpanii?! Fakt, kibicowałam Hiszpanom, jakoś tak mam już trzecią imprezę - wierna jestem :P Ale po półfinale stwierdziłam, że to Włosi wygrają. Zawiedli mnie, choć wynik mi bardzo odpowiadał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: Koszulki i flagę proponuję wyjąc już za jakieś 20 dni;)

      Usuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).