środa, 26 września 2012

Rąbek o szmatach

Prawie cały czas przez nasz dom przewala się bajzel, ale bajzel jaki ja osobiście mam we własnej szafie woła już o pomstę do nieba. Nie dość, że na froncie nadal leżą letnie bluzki, koszulki na ramiączkach i inne cienkie bławaty, to na domiar złego wszystko to jest zrolowane i pomemłane tak, że codziennie rano stojąc przed szafą sama doznaję rolowania zmysłów. Nie dość, że i tak – jak zwykle – nie mam się w co oblec to jeszcze niczego adekwatnego do pory roku nie mogę znaleźć. Przewalam więc w tej swojej szmaciarni w pośpiechu i czynię coraz to większy i większy bajzel. Dzisiaj rano dostąpiłam chyba apogeum szaleństwa poszukiwań czegokolwiek, co nadawałoby się do ubrania. W najgorszym lumpeksie ubrania mają więcej poszanowania niż u mnie. Wiem. Nie ma się czym chwalić. Sama sobie się dziwię, że mam w tej szafie tak jak mam, bo przecież bałagan niezmiernie mnie razi! 

No, ale to tak. 

Zamierzam przeładować i uporządkować półki już od nastania porannych chłodów. Jednak wystarczy, że o tym pomyślę i już, już mam otwierać podwoje szafy i przywracać w niej ład a tu licho się budzi i krzyczy nie, nie, nie! Dobrze mi się śpi w tym barłogu Amisho, nie układaj, nie przekładaj, jest git! No i weź tu człowieku...  Dodatkowo, jestem nie tylko pod złym wrażeniem własnego bałaganiarstwa w szafie ale też pod wrażeniem samej jej zawartości. Nie kupuję ciuchów masowo, nie wydaję na nie zbyt wiele kasy, nie jestem przesadną strojnisią-modnisią. Skąd więc tyle w niej rozmaitości? I co ja u diabła mam za gust, skoro co najmniej 80 % z nich nie nadaje się do użytku? Albo za duże, albo za małe (przytyłam, w praniu się „zeszło”?) albo stare i niemodne, albo znudzone, albo jedno nie pasuje do drugiego a drugiemu nie po drodze z trzecim... A najgorsze jest to, że wszystkie te łachy najbardziej złośliwe są właśnie z rana, kiedy wybieram się do roboty. No nie chodziłby człowiek ciągle w tych samych spodniach i bluzce, ale jak zacznie eksperymentować pod tą poranną presją czasu to w efekcie najczęściej i tak zakłada sprawdzony zestaw, w skład którego wchodzą na okrągło ciągle i te same sztuki. Czy ja nie umiem robić ciuchowych zakupów, czy to moda za szybko się zmienia czy moje upodobania... Nie wiem, ale wszystko i tak sprowadza się do tego, że mam pełną szafę i jednocześnie nie mam się w co przyodziać... Czyli co – zakupy? Po to, by nakłaść do szafy a za jakiś czas znów na nią złorzeczyć, że pełna ilościowo a pusta jakościowo... Bo prędzej czy później każdy – nawet najlepszy zakup – okaże się przeterminowany. 

Chciałabym w tym momencie pozazdrościć facetom, że są facetami i nie mają takich bzdetnych problemów, ale w dzisiejszych czasach to niestety nawet faceci bywają jak baby. A choćby mój własny syn Aleksander (o czym napomknęłam w przedostatnim poście). Szafka z ubraniami pełna a on co rano - wzorem mamusi - ma niebywały problem ze strojem. Spośród 10 bluzek podoba mu się zaledwie jedna. Spośród 10 par skarpetek pasują mu tylko dwie - z wizerunkiem jego ulubionych ostatnio bohaterów - niejakich Gormitów. Jeszcze niedawno nie miałam z nich takich problemów, teraz zaczynają mnie przerastać, bo kto to słyszał, żeby 4-ro i pół latek przed wyjściem do przedszkola skamlał do matki jak żona do męża, że nie ma co na siebie włożyć! 

Czyli co - zakupy chłopięce również... I to koniecznie w ścisłej konsultacji z samym zainteresowanym. Do tej pory Olu głównie bazował na garderobie z tak zwanych "zrzutów" od rodziny i znajomych. Rzadko mu coś kupowałam gdyż darowanych ubrań zawsze było sporo, ale ostatnio i darowizny się skończyły i z tego co w Olkowej szafce wyrasta ci on tak gabarytowo jak i gustowo. 

Hmmm, ostatnio piszę jedynie o wydatkach i potrzebach głównie materialnych. W wielu przypadkach moje pisanie o tym na samym pisaniu się kończy, bo choćby takiej bransoletki do wieszania charmsów jeszcze nie kupiłam i rychło się nie zanosi a ekspres do kawy przesunięty do realizacji co najmniej na listopad - ale co tam... Jak sobie człek tak popisze to jakby już jedną nogą był w sklepie i jakby już, już niemal kupił... A że jeszcze nie kupił to co? Zakupy nie zając, nie uciekną. Gorzej z kasą, bo ona - cholera - ucieka nawet jak jej nie ma... ;-).

Swoją drogą - zauważyłam, że sporo z nas pisze teraz o ciuchach i szafach. Tym samym lżej mi na duszy, bo dusza osamotniona w problemie nie czuje się tak dobrze jak świadoma przynależności do jej podobnych :-).

14 komentarzy:

  1. :D Najgorsze są "przydasie" bo a nuż schudnę??? mam takie bjuti portki w które za cholerę się nie wcisnę, ale leżą... Ale w sumie jeszcze poranna zmora - bosszz czemu to TAKIE POMIĘTE?? Nie mam czasu rano na prasowanie a wieczorem cóż - nie chce mi się :D no i te co trzeba uprasować są z reguły używane DUŻO rzadziej ;) Julce też przerzuciłam szafę żeby wrzucić te większe a wyrzucić mniejsze - jeszcze rajtuzki są do przejrzenia, bo nogi jej rosną jakoś najszybciej :D Też bym tak chciała :D Co roku to samo wiosną na letnie, jesienią na zimowe ;) sortuj i upychaj :D powodzenia!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje Bogu, ze szafiane problemy zadko mnie dotycza, mozliwe ze czesciowo przez przeprowadzke i ograniczont bagaz. aczkolwiek sama cierpie na checi podzerzenia jesiennej garderoby. ach byc kobieta byc kobieta

    OdpowiedzUsuń
  3. Amishko Kochana, chyba my wszystkie tak mamy, że mimo pękających szaf, ubrać się nie mamy w co :)
    Taki już nasz los ;p
    Z ubraniami dla chłopaków mam tak samo. Z Młodym gorzej od dłuższego czasu, bo już sam wybiera i marudny jest przy tym. Mały z kolei też na "zrzutach" do tej pory chowany, które niestety się skończyły i przed szkołą mocną puchą z szafek wiało. Na szczęście troszke nadgoniłam miesiąc temu, ale przydałoby się jeszcze...

    Lubię te poranki, kiedy ubranie uprasowane, ułożone czeka na nałożenie. Ale to wymaga zaciśnięcia pośladków wieczorem, a z tym niestety gorzej :(

    Buzia :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, łachów na lato mam pełno:) Niestety na te chłodniejsze dni już dużo mniej. Co roku mam z tym problem, bo sweterki szybciej się niszczą, mechacą i robią brzydkie. A, że jestem ciepłolub to zakładam je często, sama koszula to o tej porze to już dla mnie za mało. Marzy mi się parę ciuszków, ale wiem, że nie dam rady w tym miesiącu, w następnym także, więc aby do wiosny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. o to,to, mam ten sam problem. Ciuchy w różnych rozmiarach, za małe , za duże, a na teraz niemodne, no i ja do tego mam jeszcze pogniecione. Nigdy mi sie nie chce swoich prasować i robie to na ostatnią chwile, z rana przed robotą. Latam z żelazkiem jęcząc, ze nie mam sie w co ubrać, jakbym miała naście lat. Co obejrzę na tvnie program o sprzataniu postanawiam się poprawić, ale jakoś...nie udaje mi się, może w ten weekend:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy miałam małe dzieci starałam się każde pranie uprasować przed włożeniem do szafy. Ale teraz stwierdzam, że nie ma sensu, bo reszta rodziny i tak to zmechaci i zroluje, szkoda mojego trudu. Więc chowam po zakamarkach gdzie się da... Najgorzej kiedy robię imprezkę - trzeba kolanami upychać...aby jako tako w domu wyglądało i z szafy nie wypadało...
    A do pracy i tak sprawdzony zestaw najłatwiej założyć....
    Może w tym tygodniu coś poukładam...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja o ciuchach i szafach nie piszę i nie napiszę, bo... po co się powtarzać? Mam dokładnie te same problemy, zwłaszcza rano. No, może pomijając wątek kilkulatka, bo dzieci nie mam, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Amisho:) O, o właśnie nazwałaś głośno to, co mi się od ostatnich 2 tygodni snuje po głowie. Witaj w klubie upychaczy;)

    OdpowiedzUsuń
  9. hahahah usmiałam się czytając ten wpis :) mój ma trzy lata i też robi problemy, tej nie lubi bluzy, te majki go uwierają, on nie chce kurtki tylko kamizelkę itp :) a mnie cholera bierze normalnie każdego ranka :) ja też pisałam o ciuchach i szafie i tez jakoś mi się lepiej zrobiło :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Amishko, to ja pozwolisz że wpadnę do Ciebie i zrobię Ci porządek w szafach? Uwielbiam to :)
    A już obce szafy... nie znudzone jeszcze, takie co to człowiek obiektywnie patrzy na łaszki, a nie z sentymentem... ech marzenie dla mnie :)

    Poza tym wiesz, że ja lumpeksiara jestem :]

    OdpowiedzUsuń
  11. Amishko - zatkało mnie po prostu!!
    Ja bym mogła skopiować ten post i wkleić u siebie..nic dodać nic ująć (no może jedynie płeć małej marudy).. pociesz się nie jesteś sama! Wspieramy Cię wszystkie!:)

    Ja odkładam Mega porządki do wyjazdu mamy-mam zamiar zrobić czystkę wszędzie..boję się tylko że to licho mi też wyskoczy :( na wszelki wypadek rozpowiedziałam wszystkim że wkrótce będzie w domu wojna z bałaganem i że mają mnie wspierać choćby duchowo.. pożyjemy,zobaczymy :)

    myska - oj bardzo przydałaby mi się osoba z obiektywnym spojrzeniem na ciuchy,mogę nawet zapłacić! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba mamy ten sam problem , z szafy ciuchy same wychodzą, a ja na okrągło w jednym i tym samym ;). A co do dzieci, poczekaj aż będziesz mieć nastolatka w domu - ten to dopiero wybrzydza ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. U nie jest dokładnie to samo w szafach, a to co juz nie mieści sie w szafach leży na pianinie, albo ciagle zapakowane w torby podróżne z wakacji! Ronny pyta mnie, kiedy się rozpakuję, czy może mam zamiar jechać gdzieś na wakacje w ciepłe rejony świata. Dodam, że najświeższe zakupy ciuchowe wożę w samochodzie w bagażniku (dlatego moj samochód to kombi), bo wiem że w domu nie ma już miejsca na nie. Czasami bladym świtem wyskakiwalam tylko w koszuli nocnej do samochodu zaparkowanego na podjeździe, by wyciągnąć z niego czyste i chyba jeszcze modne ciuchy. Głownie chodze ubrana w te same ciuchy, bo tych innych, poutykanych po szafach najnormalniej w świecie nie mogę rano ich zlokalizować. Pozdrawiam i łączę się w siostrzanym uścisku!:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bo najstraszniejsze koszmarowe potwory kryją się w szafach!
    Taki np. "Przydasię Jak Schudnę/Utyję" oraz "jak Ja To Kiedyś Lubiłam", miło czytać, że nie tylko u mnie w szafie się gnieżdzą.
    Facet nieletni odkąd sam sobie wybiera ubrania nie ma już problemu z garderobą (co najwyżej maleńki dylemat czy auto czy potwór ma być na ciuchach). Starszego kontroluję na bieżąco.
    Przegląd robimy co pół roku-pretekstem jest wynajmowane mieszkanie i życie na walizkach.
    Prawdę powiedziawszy większym koszmarem niż ciuchy są mężowskie "zabawki";)

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).