piątek, 28 czerwca 2013

Przerwa w oczekiwaniu na Em

Moja Mama przerwała okres oczekiwania moich dzieci na ojca. Nie zdążył na pogrzeb, ale zjawił się nad jej grobem jeszcze tego samego dnia, w którym ją w nim złożyliśmy. Jako jedyny kupił jej żywe kwiaty w doniczce... Jestem pewna, że się ucieszyła.

Nie było mu łatwo zorganizować się i przylecieć na czas. Kiedy przekazałam mu tę przykrą wiadomość, właśnie siedział w samolocie do Gujaratu czyli stanu na przeciwległym od Kalkuty krańcu Indii. Mimo wszystko udało mu się przybyć do nas na tydzień. Mama zadbała z góry, by i bilet jeszcze się znalazł i jego cena nie powaliła na kolana... Jej anielskie rządy rozpoczęły się bowiem od razu, kiedy tylko dostała anielski mandat. Jakkolwiek Em nie był przy mnie w najgorszych momentach - a było ich 4... jego obecność nie pozostała bez znaczenia.

Chłopcy nie posiadali się z radości a ja uwolniłam się na trochę od ich ciężaru - zwłaszcza ciężaru Maksymalnego, który jest jak mój ogon, jak moja guma od majtek i jak moja druga skóra. Bywa, że chodzi swoimi drogami i daje mi chwile oddechu, ale najczęściej wiesza się na mnie jak szmata na kiju i nie odpuszcza. Kocha i dokucza zarazem. O ile na co dzień jestem do tego przywykła i radzę z tym sobie - o tyle w TE dni popadałam w kryzysy zaradności. Nie oddaliśmy Mamy do kaplicy przy zakładzie pogrzebowym. Starym, tradycyjnym zwyczajem - ostatnie chwile na ziemi spędziła więc w domu, co oznaczało również tyle, że dom ten należało ku temu przygotować. Należało zresztą przygotować i zorganizować tak wiele, że dziś zastanawiam się jak to możliwe, że wszystkiemu podołaliśmy. O pogrzebie napiszę jednak innym razem. W każdym bądź razie Mama na pewno była dumna ze swojej piątki - za jej niezwykłą solidarność i wzajemne wsparcie. Jak to dobrze, że jest nas aż cała dłoń...

Nie powiedziałam chłopakom o niespodziewanej wizycie taty. Pojechałam po niego na dworzec PKS do Łomży, dokąd przytarabanił się autobusem z Warszawy. Pięć miesięcy rozłąki wydaje się dużo, ale kiedy znajoma postać wytoczyła się ze starego pojazdu - odniosłam wrażenie jakby wyjechała wczoraj i dzisiaj wróciła. Postać zupełnie się nie zmieniła - nie przytyła, nie schudła, nie zapuściła brody, nie nabrała indyjskiego akcentu w angielskiej mowie i nie straciła swojego poczucia humoru (co chwilami należało by podkreślić słowem NIESTETY - bo przecież to nie były dni "do śmiechu"). 

Kiedy wjechaliśmy na pastorczykowskie podwórko - dzieciaki ganiały za kuzynem pomykającym na quadzie, ale kiedy zorientowały się, że oto mama przywiozła im ojca - w try-mi-ga zawisły na jego szyi. Aleksander na chwilkę, bo jednak... młody kuzyn i jego quad w tym czasie fascynował go bardziej a Maksymalny na... cały ojcowski pobyt w Polsce. Dwa dni spędziliśmy w Pastorczyku a dwa w Grajewie. Wczoraj rano Em wyjechał już do Warszawy a dziś skoro świt jego ulubione air-lines Lufthansa zabrały go na powrót do Kalkuty. Wróci do nas już pod koniec lipca.

Tata, jak to tata - nie przybył do rodziny z pustymi rękoma. Chłopaki zostały obdarowane kolorowymi T-shirtami, filmami na dvd, blaszanymi piórnikami z wyposażeniem, czerwonymi samochodzikami i hitem wszechświata - strojami Spidermana. Maksimus nie ma jeszcze dostatecznej wiedzy na temat bohaterów i herosów młodzieżowych, stąd emocjonuje się ubrankiem jedynie dlatego, że emocjonuje się nim jego starszy brat, który to właśnie jest na etapie fascynacji rozmaitymi postaciami z bajek i opowieści. Strój spidermana oba kmiotki noszą od świtu do nocy... 

Tata okazał gest również dla mamy (tzn. mnie). Zadobył bowiem dla niej tradycyjny pendżabski kostium ślubny, w skład którego wchodzą spodnie, sukienka (tunika?), szal, buty i bransoletki w ilości pokrywającej rękę od nadgarstka do łokcia... Nie, nie mamy w planach trzeciego ślubu, ale mama Em i jego siostry koniecznie chcą mnie w takim stroju zobaczyć. Hmmm, do zdjęcia mogę się w niego przyodziać, ale wyjść na grajewską ulicę? Byłoby ciekawie, nie wątpię, ale ja chyba nie chcę tej ciekawości wzbudzać... Szwagierki obdarowały mnie też innymi strojami na indyjską modłę, które akurat są już nadatne do wyjścia poza próg mieszkania, więc kiedyś na pewno się w nie ustroję. Kiedyś. Nie teraz. Stroje są bowiem cudownie barwne, a ja teraz - wiadomo - trzymam się czerni i innych stonowanych kolorów. 

Żałoba po Mamie wzmaga się w sercu właśnie w takich momentach - kiedy chłopcy entuzjastycznie cieszą się z prezentów i nie mogą pochwalić się nimi Babci... Sama też chciałabym pokazać się jej w ubraniach, które dostałam... Chyba z żadną inną osobą nie lubiłam się tak dzielić życiem chłopaków i wiadomościami z Indii od Em. Bo Mamę to wszystko zawsze szczerze interesowało...

Maja teściowa rozmawiała ze mną po śmierci Mamy 2 razy. Em mówił, że rozpaczała i żałowała Mamy okrutnie, bo miała nadzieję poznać ją kiedyś osobiście. Przedwczoraj rozmawiałam przez Skype'a z obojgiem Teściów - ciepli i serdeczni ludzie, choć Em twierdzi, że ma z nimi w domu urwanie głowy.

Teraz już, czas do kolejnego przylotu męża minie nam szybciej. Co tam czekać miesiąc jak przeczekało się 5, prawda? 

Dziś ostatni dzień Aleksandra w przedszkolu. Na wakacje - wiadomo - do Pastorczyka. Dzisiaj jedziemy tam wszyscy i on zostanie na dłużej. Babcia planowała, że w tym roku osobiście się nim zajmie... I wierzę, że się zajmie... Z góry. Stamtąd przecież też trzeba opieki. I teraz mamy ją tam po prostu zagwarantowaną...

25 komentarzy:

  1. Asiu, guma od majtek... sprawiłaś, że się uśmiecham czytając Ciebie, choć zaduma w sercu jest.... Nie wypada mi w takich chwilach napisać więcej o Twoim poczuciu humoru :(
    Ściskam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Moni - nasza Mama też miała poczucie humoru i niejednokrotnie umierało się razem z nią ze śmiechu. Więc jestem przekonana, iż choć nam teraz bez niej smutno potwornie to ona chce byśmy się nadal śmiali i żartowali... Nie jest to teraz łatwe i nie przychodzi na zawołanie, ale pomiędzy łezką i zadumą czasem musi się wkraść jakiś humor - co by nie zwariować.

      Usuń
    2. Asiu, masz siłę i wiarę. Ten tandem działa cuda... Do tego masz wspaniałego Em. Cholercia... ileż dobrego już o nim napisałam. Może przestanę, aby nie zauroczyć ;)

      Usuń
    3. Nie zauroczysz... Niezły z niego gość, ale nie przejmuj się - był krótko, ale wnerwić też mnie zdążył :).

      Usuń
    4. Asia wnerwiona? Nie ma takiej opcji. Ty jesteś oazą spokoju kochana. Jak okazujesz zniecierpliwienie? ;)
      Ps. Na mieście donoszą, że być może widzimy się w sierpniu niedaleko Wawy... ;)

      Usuń
    5. Amishko kochana, co do tych żartów, to na pewno ona by tego chciała...
      Ale to wszystko przyjdzie z powrotem, w odpowiednim czasie...

      Usuń
  2. Guma od majtek jak strzeli to potrafi zaboleć:) Kochana pięknie piszesz o mamie, Em, dzieciakach i Pastorczyku, aż chce się czytać, pisz jak najwięcej. Oj, żeby mi ktoś podarował tak parę nowych szmatek i kolorowych bransoletek, bo ja lubię kolorowe jarmarki:) Przyjdzie czas to się ustoisz, czekam na zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zółwinko - ustroję się i mój fotograf zrobi mi zdjęcia. Jeśli uznam, że mogę je pokazać światu to pokażę. Jestem niezwykle krytyczna co do swoich zdjęć. Strój ślubny raczej skromny jak na Indie, bo ja nie cierpię bogactwa w stroju i w tradycyjnym dla Indii kolorze czerwonym. Fajne to, ale tu zupełnie niepraktyczne. Ale wypada bym miała jak na żonę Hindusa przystało.

      jak piszę to mi lżej - więc będę :).

      Usuń
  3. Asiu, moja córka (jest od Ciebie młodsza o 2 lata) przez pierwsze 3 lata życia hodowała się na moim biodrze - do dziś wspominam jak to mieszałam w garnku z dzieckiem na biodrze i jak trudno było małą odstawić na czas moich ablucji a nawet wizyt w toalecie. To mija z wiekiem i z czasem te dzieci robią się niesamowicie samodzielne. Gdy skarżyłam się memu pediatrze, że taka z niej "przywra", tłumaczył mi, że niektórym dzieciom potrzebna jest do dobrego samopoczucia taka bezustanna obecność matki i nie należy jej tego pozbawiać. To naprawdę niezmiernie miłe i ważne, że Twój Em przyjechał na te kilka dni, choć już za miesiąc ma planowany powrót. Z doświadczenia wiem, że nie jest to "nagminna postawa". Bardzo chciałabym zobaczyć Cię w tych indyjskich ciuszkach.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anabell - ja też swoich chłopców zawsze na biodrze... I Tomaszka siostry też. I wiem, że to mija... Wszak i Oluś na mnie wisiał. Ale odnoszę wrażenie, że był mniej chimeryczny niż Maksymalny - bo ten jest wyjątkowo... "upierdliwy". A jak się rozbeczy to potrafi jęczeć do upadku sił. Ale odkryłam sekret unormowania go. Bardzo prosty. Wziąć na ręce i przytulić. On chyba właśnie bardzo potrzebuje uwagi i czułości. Czyli tego o czym piszesz...

      Tak, Em już chwilę po przekazaniu mu wieści szukał biletu... Byłam mu za to niezmiernie wdzięczna pomimo kosztu.

      Postaram się o zdjęcia w TYCH łaszkach :)

      Usuń
  4. Asiu a ty masz poczucie humoru chyba po Mamie, bo napisalaś przeiceż ze lubiła ise smiać i Ty masz taki dar, ze czytajac Twoje słowa nawet pisane w czasie żałoby człowiek się usmiecha...
    Pewnie ze czuwa nad Wami Anioł-MAma, a pewnie z góry to moze czuwać bardziej nawet niż tutaj...
    A indyjskie ciuszki też chciałabym zobaczyć, zwłaszcza też slubny...

    OdpowiedzUsuń
  5. właśnie chciałam napisac to samo co Stokrota, czuć ten ból po starcie bliskiej osoby, tą pustkę w każdym zdaniu ale piszesz to tak, nie umiem tego ująć prawidłowo w słowa...tak życiowo, mądrze ale i lekko.... no ta guma od majtek....chyba to będę cytować....;*****a strój cholera marzę, żeby Cię w nim zobaczyć!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nadal mi smutno, tym bardziej jak piszesz, że Mama chciała się zająć Aleksandrem w te wakacje.... moje jutro jadą do mojej mamy i strach mnie ogarnął na myśl, że jej kiedyś też zabraknie, a dzieci tak ją kochają!!!!
    ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
  7. Najważniejsze to być razem i wspierać się wzajemnie. Twój M wspiera Was wszystkich swoją obecnością i pomocą przy dzieciach. Chwała Mu :-) a ten strój to oczywiście też baaaardzo bym chciała zobaczyć, także dołączam do próśb o zdjęcia :-) 3maj się dzielnie. Twoja Mama na pewno jest z Was dumna, kiedy spogląda z chmur na ziemię :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie napisałaś o Mamie...Tak trudno wyobrazić sobie nawet nam dorosłym, że mama jest TAM, nie tutaj...że tylko myśli i wspomnienia....

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak pięknie to napisałaś... Że uśmiecham się przez chwilę, a jednocześnie mam łzy w oczach...
    Przytulam Cię mocno kochana. :-***

    OdpowiedzUsuń
  10. I ja powtorze to, ze pieknie piszesz. Czytam i wzruszam sie. Pisz, pisz, pisz jesli tylko przynosi Ci to ulge. Sciskam mocno!:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. :* ona teraz uśmiecha się do was będzie miała w końcu czas by na wszystkich was mieć oko :* ściskam dzwoń kiedy chcesz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Amishko, bardzo mi przykro. Trzymaj się ciepło kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kurczę, jak ja podziwiam Twoją umiejętność pisania... Piszesz o rzeczach niełatwych, po części smutnych, a człowiek czytając, uśmiecha się w zadumie. Oj, mama musiała być - i wciąż jest, tam na górze - z Ciebie bardzo dumna, bo córcia jej się udała. I czyja to zasługa, jak nie jej? Wspaniałe kobiety! I Ty, i Twoja mama.

    OdpowiedzUsuń
  14. Podziwiam Twoją siłę... Tak pięknie piszesz o sprawach najtrudniejszych a jednocześnie nieuchronnych.
    Pozdrawiam Cię, całuję i ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  15. Przykro mi, że jednak nie udało się i Twoja mama odeszła...Czas leczy rany ale za serce będzie ściskać przez całe życie w momentach gdy chciałoby się odwrócić i podzielić radością lub smutkiem....Trzymaj się mimo wszystko, przytulam wirtualnie:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja też jestem Asiu. Gdyby coś, pamiętaj. JESTEM!!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Amishko droga
    dopiero teraz sie dowiedzialam o odejsciu twojej mateczki - moje ogromne wyrazy wspolczucia; wyobrazam sobie jaka to ogromna strata, zycze ci mnotwo sily szczegolnie dla swoich maluszkow-spidermanow i dla mena Ema ;

    busiolce
    Sarah

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze i takie miłe słowa. Nie jestem obecnie w stanie odpisywać na bieżąco i na każdy oddzielnie. Nie dlatego, że jestem załamana czy coś w tym rodzaju, bo choć żal dominuje - życie płynie i ani na chwilę nie przystaje. Żyję w galopie, owczym pędzie i z mnóstwem zajęć. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).