poniedziałek, 14 lipca 2014

Trochę piły, trochę lata i po troszę tata

Już wiem. Post o kwiatach Holandii napiszę wtedy, kiedy kwiecia na świecie nie będzie, czyli późną jesienią, bądź jeszcze lepiej - zimą. Bo teraz, jaki to sens pokazywać kwiaty, kiedy każda, nawet licha łąka, bądź miejski skwer oferują kwiecia najrozmaitszego bez liku? Żaden. Cieszcie się więc kwieciem w naturze, a ten na obrazkach zaserwuję wtedy, kiedy nastanie szarość, biel i depresja. (Ot, i się wymigałam ;-)). 

Oglądał kto piłkę? Ja oczywiście. Nie wszystko, nie zawsze, ale jednak. Co tu dużo gadać, lubię takie imprezy. Szkoda tylko, że ledwo World Cup się zaczął, to Em musiał wyjechał do Ams. Bo i koszulki już były kupione (razy 4) i Heineken w butelkach z edytowanej serii... Niemniej jednak - mistrzostwa mnie interesowały i to tym bardziej, im bliżej finału. Jako urodzona matka Teresa, bądź bardziej celnie Matka Joanna od Aniołów - ZAWSZE byłam za słabszymi. Nie należę do tych, co jak gąsiaki podążają pędem za wodzącym gąsiorem, byle by tylko być bliżej silniejszego i w razie czego czerpnąć z tego jakiś profit dla siebie (np. po wygranej chwalić się - stawiałem na nich, wygrali, więc pośrednio i ja wygrałem! jestem więc LEPSZY!). Należę raczej do tych, którzy wracają się po gąsiaka, który zwichnął nogę, bądź ledwo już zipie z wysiłku. No taka jestem. I już. 

Dlatego też, żal mi rozniesionej w proch przez Niemców i Holendrów Brazylii, jak też żal mi Argentyny, która w finałowym meczu wcale nie była gorsza od przeciwnika, ale jednak przegrała ten puchar. Jako istota często posługująca się w życiu intuicją, wiedziałam, że w końcu Niemcy dorwą argentyńską bramkę. Stało się to pod koniec drugiej połowy dogrywki. Po golu - wyłączyłam telewizor i usiłowałam zasnąć. Nic z tego, sen nie nadchodził. Za jakiś czas wzięłam telefon, weszłam na internet i tylko się upewniłam. Niemcy mistrzami świata... Niech Was szlag, pomyślałam bardzo nie po chrześcijańsku, po czym jednak pogratulowałam im wygranej (tylko dlatego, że w dużej mierze zawdzięczają ją naszej Polsce) i westchnąwszy pocieszająco ku "Argentynianom", odleciałam w sen jak ta piłka w siatę. Było dobrze po północy. Budzik na 5.20. Godzina 6 rano zaś - w auteczko i wio. Z Pastorczyka do Grajewka. 7 rano już za biurkiem. Dżoana jak ten Struś Pędziwiatr.

Dzieciątka, zgodnie z planem, już od pierwszego dnia wakacji przebywają właśnie w P. Mają się tam znakomicie i nie wyobrażam sobie, żebym mając możliwość wywiezienia ich na wieś, nie skorzystała z niej i trzymała ich w mieście. Niezwykła przestrzeń, niezwykle czyste powietrze, niezwykły luz i... zwykłe-niezwyke atrakcje. Umorusane, ale pięknie opalone buźki, żałoba za paznokciami, podrapane kolana, piasek we włosach, bąble po komarach... I szczęście. I apetyt. Na wszystko - na jedzenie i na życie. Bo bardzo, bardzo chce się żyć, kiedy dziadek czy wuj zabierają w traktor i jadą na łąkę. A na łące można pomóc wbijać kołki do ogrodzenia dla krów, przenosić poidło z jednego rowu do drugiego, rozwijać drut do pastucha, spotkać wysoko skaczące żaby i polne koniki, znaleźć ślimaki w muszelkach mniejszych i większych, spiczastych i okrągłych... Można nogi namoczyć w płytkim rowie, bądź "ulgnąć" nogami na rozgrzęzłym terenie... Nie szkodzi, że w butach... Mama umyje i wysuszy. A co się przy tym nagdera, to jej ;-). 

Chłopaki siedzą na wsi pniem. Ja pędzę tam zawsze już w piątek po pracy i zostaję do poniedziałku rano. Dotychczas wpadałam również w środku tygodnia. Codzienne dojeżdżanie nie wchodzi w grę, z uwagi na koszt. 100 km dziennie puściłoby mnie z torbami, a zamiast tych puszczonych toreb wolę zawieźć dzieciakom torbę zakupów ;-). Co prawda, Pastorczyk jako taki, sponsoruje pobyt w 100 %, ale już ja tam wiem swoje ;-). I swoje kupić muszę ;-).

Obaj chłopcy doskonale znoszą "rozłąkę" z matką, matka znosi ją już równie dobrze. Czasami żal mi trochę Maksymala, bo to wszak mój ogon cielęcy uzależniony co nieco ode mnie, ale z drugiej strony... jakie ja mam inne i lepsze wyjście dla nich na te wakacje? To zbiorcze przedszkole i grzanie kanapy przed TV, bądź ciągle ten sam park za urzędem? Większych atrakcji zapewnić bym im nie mogła, bo po pracy, po 16-stej to już ciężko rozwijać skrzydła... Zresztą, o czym ja tu plotę? Przecież nie zostawiam ich na długie miesiące, nie zostawiam samopas i nie zostawiam na pastwę losu. Opiekę mają dobrą, towarzystwo ciotecznego rodzeństwa też, i wszystkie te profity wyżej wspomniane plus wiele, wiele innych... Zahartowane może życiowo potem będą? Bardziej samodzielne? Od najmłodszych lat zostają na kilka dni bez mamy i taty. No, bez taty to nawet na kilka miesięcy, ale ogólnie tata jest tak dobrym tatą, że jakoś to wszyscy dość gładko przełykamy. W obliczu wielu znanych nam osobiście innych tatusiów, którzy niby są na co dzień, a jakby wcale ich nie było, albo czasem nawet lepiej, by ich nie było... - nasz jest całkiem, całkiem do rzeczy ;-). I już za miesiąc wszyscy spotkamy się w uroczej Holandii. Bilety do fantastycznego Parku Rozrywki w Efteling, który kipi atrakcjami tak dla dzieci, jak i dorosłych - dobry tata zabukował przezornie już dość dawno. Oj, będzie zabawa, będzie się działo! Moje wybiegane na wsi dzieciaki, polecą z matką pobiegać po wielkim świecie. Już się nie mogę doczekać! 

A potem - wszyscy czworo wracamy do Polski, bo dobry tata wykupił sobie bilet powrotny na tę sama datę co jego łajfi i kidsy ;-). 

A tak w ogóle to jestem szczęśliwa tym latem... Kiedy sobie przemierzam te nasze podlaskie drogi i rozglądam się dookoła - na te pola, łąki, lasy - to mi się żyć podwójnie chce. Tak jest pięknie! Tak niby prosto i zwyczajnie, a jednak mnie porywa... Uwielbiam ten czas, kiedy już tuż, tuż do żniw, kiedy pola kipią i falują prawie dojrzałym zbożem, a niekoszone od lat, zapomniane łąki (są tam u nas takie) kwitną niezliczonym rodzajem traw, ziół, bylin i drobnych kwiatów... 

Jest wspaniale. I nawet sobota, która od rana do wieczora lała, mżyła i siąpiła, nie była w stanie pobić mojego zachwytu polskim latem...

No, to sobie popisałam na prędce. Kolejnym razem wrzucę trochę zdjęć, co by monotonią za bardzo tu nie wiało :-).

Miłego tygodnia kochani! Już bez Mundialu, ale dzięki temu może lepiej będziemy się wysypiać ;-).

31 komentarzy:

  1. Fajnie mają Twoi chłopacy i takie atrakcje się Wam szykują :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, mają dobrze. Powtarzają trochę moje własne dzieciństwo...

      Usuń
  2. Ami, u mnie podobne klimaty, radość z tego, że dzieci mają swoich dziadków i swoja wieś i swoje cudne wakacje kiedy inne dzieci muszą paść się na betonie!
    a Twój zachwyt jest mi bardzo dobrze znany!!! ja zachwycam się za każdym razem kiedy idę nad rzekę a zza drzew wychyla się góra, albo wychodzę na pobliskie wzniesienie i po raz tysiącktóryśtam widzę panoramę Beskidów i po raz tysiącktóryśtam ściska mnie w dole brzucha :)
    to nigdy nie mija!!
    buziole :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Wy jeszcze macie góry............ Mia... łączę się w tym zachwycie.

      Mnie tam zawsze ściska w brzuchu na widok Polski... Jestem zbyt NASZA ;-).\\

      Ale za granicę to ja sem chętnie jadę. Tuylko, że nie ma słów, by opisać potem powrót do domu.. ech

      Usuń
  3. Coś w tym jest, żeby kwiatki dawać w zimie a teraz, dla ochłody, inwentaryzować np lodowce i pejzaże antarktyczne ;).
    Niestety w mieście nie dają nam oczu nacieszyć darami lata bo koszą trawniki, pełne maków, krwawników i rumianków...szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tu mnie możesz zachwycać się tym na żywca...Z Wawy są całkiem dobre połączenia do Gr. Obmyśl!

      Usuń
  4. Mundial ogladalam tym razem w kratke i to gruba. Z wypowiedzi ludzi w pracy, z tego co jednym okiem zobaczylam zaskoczeniem byloby dla mnie gdyby Niemcy nie wygrali. Meczu finalowego do konca nie dalam rady oblukac...spac poszlam bo dzis o 4.00 wstac trzeba bylo, ale w nocy chyba obudzily mnie wystrzaly petard i "darcie sie" szczesliwych kibicow, tak jak przez mgle dotarlo do mnie, ze chyba Niemcy wygrali.

    zastanowilo mnie dlaczego to niby dzieki nam oni wygrali?

    Kiedy zas biega o to wkurzenie sie, bo niby slabszemu kibicujesz ...to moze troche nie tak, co? Wracajac z Polski w sobote sluchalam radia i w wiadomosciach sportowych robiono sondaz w Brazylii. Komu oni ( odpadli, wiec...) teraz kibicuja. Prawie 100% wypowiedzi Brazylijczykow to bylo trzymanie kciukow za Nimcami. No jak to moze byc, aby sasiad triumfowal:)) Takie to nasze sasiedzie, a takze panstwowo sasiedzkie uklady. Tak tez ktorys z bylych pilkarzy niemieckich ( weteran juz) wypowiedzial sie przed meczem Holandii z kims tam...no ze zyczy Holandii poniewaz to sasiad niezbyt oszalamiajacego zwyciestwa. mowil to zartobliwie, ale.... jednak wiesz dlaczego oni niby mieli sie cieszyc skoro ....

    Zainteresowalo mnie tylko, ze dlaczegoz to dzieki nam Niemcy zostali mistrzami w tym roku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu!

      W moim poście odnośnie Mundialu zabrakło pewnego znaku. Tego ;-). Średnik, kreska i nawias.

      80 % Polaków jakich znam - tych w domu i pracy też - było za Niemcami, bo Niemcy to jednak klasa, również w futbolu. I tu nie ma chyba teraz wątpliwości...

      Czemu dzięki nam? No to tak. Najpierw średnik, kreska i nawias, a potem, bo... jednak Polska lubi się sobą chełpić, a już w odniesieniu do Niemców szczególnie (niestety). Tu: Średnik, kreska, nawias. A że mamy w reprezentacji Niemiec bardzo dobrych piłkarzy pochodzących z Polski, to jak Ci Niemcy dotarli aż tak daleko? No chyba nie bez Polaków? ;-) Kloze brzmi w moich uszach od roku 2003, kiedy to byłam w Irlandii i będące tam na jakiś czas, ku polepszeniu angielskiego Niemki tylko Jego z Polską kojarzyły. Żałosne? Nie, prawdziwe.

      Aniu, Niemcy zostali mistrzami, bo strzelili gola Argentynie. Ale najpierw musieli dotrzeć do tego punktu, w którym ten gol się zmaterializował ;-).

      Sąsiedztwo, niestety boli....

      Usuń
    2. Ach, i jeszcze jedno. Nie wiem, na ile narodowość męża (a obie mamy nie-Polaków) miała tu znaczenie. Mój Em był non stop za Holandią. Ale w finale nie miał zdania. Całe Indie - od morza po góry (a kraj wielki) były za Argentyną... Dlaczego? Ot, pytanie!

      Usuń
    3. Klozego nie lubie...nie wiem dlaczego, ale raz ogladalam pewien wywiad z nim..taki wywiad na kanapie z wieloma innymi zaproszonymi goscmi. Bylo to chyba przed tamtymi mistrzostwami swiata. Niemcy mieli ture z druzyna Polska. I wlasnie porzed tym meczem zapytano Klozego jak bedzie gral....cos w tym stylu. nie wiem dokladnie jak to szlo, tyle latek juz za nami, szlo mniej wiecej o to, czy da Polakom fory ( no czy bedzie nas "faworyzowal"- trudno mi dobrac slowa) ...on sie wtedy tak nieprzyjemnie rozesmial...wiesz oni graja nie dla narodowosci ale dla kasy ( w tym momencie maja w tyle Polak, Niemiec- wazne , ze im niezle placa). Co mu tam i to ciagle wracanie do jego korzeni, kiedy tylko jest starcie typu Polska Niemcy....on sie widocznie odcial i juz. Robi to co robi. Zarabia niezla forse i brak tu miejsca na sentymenty, na myslenie typu: "ach, moja babcia byla Polka". moze wcale tak nie mysli? Zaloze sie, ze tak nie mysli.
      Jakos tak dziwnie sie wtedy poczulam pdczas tego wywiadu....

      Usuń
    4. I nauczylam sie jednego, ze nie ma co patrzec na sportowcow jak na ludzi przynaleznych do jakiejs narodowosci. To nie tak. To nie dzieki nam. oni wszyscy maja paszporty kraju w kroym mieszkaja i dla ktorego graja i ich nie obchodzi Polska.

      Usuń
    5. Aniu, ja Kloze'go też jakoś tak... nie lubię... W tym chłopaku brak jest entuzjazmu i czystej radości. Dlatego, ja tak bardzo lubię tych południowców - za te szaleństwo. A sama wiesz - i Polakom, i Niemcom go brak. Niemcy, bo klasa. Polska - bo sama nie wiem co...

      Granie dla narodowości - rozumiem to, choć nie do końca. Więcej napiszę jak wrócę dco domu.

      Usuń
    6. " Najpierw średnik, kreska i nawias, a potem," Czytam jeszcze raz twoj komentarz i jakos tak nie wiem....czyzbysmy sie zle zrozumialy? Tzn moze zle zrozumialas moj komentarz? :) przeciez latwiej jest zrobic ten symbol , niz go opisywac....

      Usuń
  5. cholera właśnie mecze się skończyły a chipsy dalej kuszą ;P mecze się skończyły a ja czuję, że znowu przez nie tłuszczyk się odłożył ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłuszczyk, Magbill, często bywa bardziej zdrowy niż jego brak... ;-)

      Usuń
  6. Przyznaję się bez bicia, że obejrzałam w sumie może pół meczu na mundialu. Mój Mąż też nie jest wielkim kibicem. Twoje dzieciaki są prawie jak w raju! No powiedz, czy sama byś od rana nie pobiegała po polu zamiast siedzieć za biurkiem? Ja na pewno. Już niedługo będę oglądała piękno Mazur, wybieramy się z chłopakami na kilka dni w okolice Mikołajek :) Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Meg, bo na mecze to się przyjeżdża do mnie, no! Mikołajki? A daj nam znać, to wpadniemy może?

      Usuń
  7. Piłka nożna nie jest moją pasja i oglądałam tylko jeden mecz: Brazylia-Niemcy. Wystarczy mi tych emocji na następne 10 lat ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moją pasją też nie jest, ale jak napisałam - TAKIE duże imprezy sportowe bardzo lubię :-).

      Usuń
  8. Masz rację z tymi tulipanami! :)
    Możemy sobie podać łapki, bo też jestem matką dojeżdżającą. Nie wiem hak długo Dziadkowie wytrzymają z moimi, ale na razie mają wakacje w K. - działka, rowery, "rundki" z Dziadkiem :)
    Mundial się skończył więc Większy K. w końcu się wyśpi ;), bo miał pozwolenie na oglądanie meczów:))) Jak Hiszpania przegrała z Holandią, to obraził się i nie chciał więcej oglądać. Ale mu wytłumaczyłam na czym polega futbol i odobraził się ;)
    Gdyby tylko jeszcze nasi pokazali kiedyś dobrą piłkę, to byłoby pięknie :))) Jak w 1982.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izabelko, no to łapka za dojeżdżającą matkę :-). Dziadkowie zaś, przeważnie wytrzymują sporo z ukochanymi wnukami, a na pewno Karolki takie są :-))).

      Emocje mundialowe już mi dawno opadły... Teraz nie ma dla mnie znaczenia kto wygrał, kto przegrał itp. Kolejne emocje chyba teraz na... kolejnym Euro?

      Usuń
  9. Doskonale Cie rozumie Amisho - tez czuje ze Polacy maja swój udział w wygranej Niemców (tak jak i Turcy) i myślę, ze czemu nie być z tego dumnym. Dlaczego nie stawiać na piedestale dobrych rzeczy, którzy Niemcy innego pochodzenia wnoszą do tego kraju. Kiedy dzieje się coś niedobrego - w gazetach czytam (...tu wpisać kraj...)pochodzenia zrobił to i to. Moim zdaniem o tych wzniosłych rzeczach trzeba jeszcze więcej pisać, mówić, krzyczeć ;)
    Zrobiło się poważnie.
    Pozdrawiam
    Ps. Tak na marginesie, myślę ze w piłce nożnej nie zawsze wygrywa najlepszy - tylko ten komu sprzyja szczęście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tej zasłudze Polaków dla wygranej Niemców, to jak wyżej wyjaśniłam Ani - napisałam nieco z przymrużeniem oka, bo ja zresztą często tak piszę. Ale fakt faktem - są tam w ich drużynie chłopaki polskiego (również innego) pochodzenia, którzy kopią tę niemiecką piłkę bardzo dobrze i nie można ich zasług dla pomijać. W innych dziedzinach na pewno też i zgadzam się, że warto i należy to, co dobre podkreślać!

      A piłka, cóż... Wiele elementów wpływa na to, że jakaś drużyna jest lepsza a inna gorsza. Przeważnie wygrywa lepszy, ale czasem i szczęście (czy jakaś inna siła nieznana) wygranym sprzyja...

      Usuń
  10. Ty jak zawsze tak pięknie o prostych zwykłych polach i bylinach, się czyta miło... moje dzieci tak fajnie nie maja i przez wakacje z matką będą remont robić, póki co jeszcze jutro extra dzień w jobie i zaczynam urlopik, ha tosz to nie urlopik a urlopisko - miesiąc cały!!! Ale, ale zanim jeszcze dzieckom wakacje się zaczną mama w piątek leci na kilka dnia SAMA do koleżanki, wyszaleje się, wygada , odsapnie, wróci szczęśliwa i rozpocznie dzieciom Holiday (w Pl już półmetek a w UK się zacznie), są małe plany i palniki, ale raczej będzie domowo, wakacje pod palma zaplanowane na październik... ale ja to miałam takie właśnie za dziecka wakacje na wsi jak maja twoi chłopcy, krowy, sianko, traktor... fajnie, że możesz ich tam zostawić i wiesz, że jest im dobrze, u Nas babcie i dziadki, czy inna rodzina pokrewna nie bardzo, wiec sobie radzimy po naszemu :-) finał WC widziałam, nic tam że o 4:40 pobudka do pracy, szykowny chłopak strzelił gooolaaa, jednego biednego ubili nieźle, bramkarz Argentyny wielki jak Khal, wśród kibiców Argentyny dostrzegłam niemieckich szpiegów... Zośką pytała gdzie jest Polska, zmieniłam temat, zobaczyłam puchar, wielki Mess-i poszłam spać.... tyle w temacie WC, ps. Chociaż jedne foto tych tulipanów to bym już teraz zobaczyła, opisy zostaw na zimę, ale foto jedno plisss

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justynko, czyli jesteś teraz na urlopie... Pogodę masz świetną, więc korzystaj!!! Remont... przeważnie jest nieunikniony i czeka każdego. A jak ten wypad do koleżanki? Wyszalałaś się? Mniemam, że na pewno i teraz na ten remont masz mega power ;-).

      AHA! Mundial liczy się dla mnie tylko wtedy, kiedy trwa. Więc teraz jestem już out of it ;-).

      Jedne foto tulipanów mówisz... Zobaczę, co da się z tym zrobić...;-)

      Usuń
  11. Asiu, normalnie kocham Cię za ten wpis.
    Ja meczy nie oglądałam, ale czuwałam nad wynikami i potem w necie oglądałam urywki..... i tak samo żal mi tych latynosów, że tak bardzo przegrali (Brazylia) i tak niebardzo (Argentyna).
    Dzieci na wsi - raj na ziemi!
    Nigdy nie sądziłam, że będę tak mówić, ale kocham wieś, kocham te sielskie krajobrazy, brak ulicznego gwaru i takie większe wyczulenie na wszystko dookoła.... w sensie, że człowiek patrzy na tą przyrodę i więcej widzi, szybciej dostrzega wszelkie zmiany i w ogóle.... u nas na przykład jarzębina już czerwona, gdzie ja bym to zauważyła w centrum miasta?
    Zamotałam, ale mam nadzieję, że zrozumiesz :)
    Dobry tata to skarb i masz rację, nie wystarczy, że się "jest", trzeba jeszcze się trochę zaangażować, coby dziecko szczęśliwe było!
    Ależ Wam się fajne wakacje w Ams szykują! :)

    PS
    Nowa fotka profilowa - piękna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysko - wzajemnie z tą miłością (nawet bez tego posta).

      Mundial - już wyżej napisałam - skończył się i basta. Już mnie nie interesuje... Bo ja nie kibic piłki, a bardziej ten wielkich wydarzeń sportowych.

      Wiesz, że ja człek wiejski z urodzenia i zamiłowania (choć również miasta kocham!), stąd jak ktoś też lubi wieś, albo jeszcze lepiej - pokocha ją nawet siebie samego o to nie podejrzewając - to jest już moim ziomalem na full. Tak, na wsi życie płynie inaczej, jest bardzo, ale to bardzo zależne od pogody, pór roku i sił natury... Doskonale więc rozumiem, co masz na myśli. Moje życie blokowe w Gr., a to wiejskie w P. - to zupełnie inne bajki, choć oba te "życia" mają dla mnie swe plusy (na minusach się nie skupiam ;-).

      Wakacje w Ams to za dużo powiedziane, ale wakacyjny wypadzik - owszem! Chętnie oderwiemy się od tej, nawet kochanej, wsi!

      PS. Bo to światowa fotka Mysko, ha ha ha. Holenderska (tam, od tych tulipanów) ;-))))

      Usuń
  12. czesc, ja uwielbiam pilke nozną w czasie mundialu i oglądam odkąd pamietam prawie wszysttkie mecze tak od "osemki", nieraz skroty. Na ogol zawsze mam czas, teraz i kiedys. Bardzo pasjonuje mnie radosc kibicow i sportowcow i nie zastanawiam sie nad kwestią pieniedzy, czy tam jakis glebszych spraw. Pamietam nasze sukcesy i tamtą ogromna euforię. Napisalam tez post o World Cup i prosze koniecznie o komentarz!
    W gajowce mialam kolezanki od siebie i te mistrzostwa bedą pod znakiem tej pierwszej turystycznej wizyty u mnie.
    Stawialm na Argentynę tylko ze wzgledu na poludniowcow, bo dla nich to druga religia. Tutaj w gajowce namawialam kogos, zeby pojechac razem do Goerlitz, zeby tam poogladac i uczestniczyc w tej niezwykolej atmosferze. To tylko ok.40km. Popatrzyli na mnie z zaskoczeniem, nikt nie wyrazil ochoty. Ja chcialam byc tylko swiadkiem tego swieta. Kim mowil, ze na drogach wszyscy kierowcy mieli flagi w samochodach i czulo sie podnioslosc chwili.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ardiolko, późno, ale witam!

      Wiem, wiem, że napisałaś długaśnego, ciekawego posta o Twoich mundialach i przejrzałam go z zamiarem wczytania się dokładnie, bo u Ciebie zawsze należy się wczytać. Wczytam się na pewno i napiszę.

      O widzisz! A ja bym z Tobą do tego Goerlitz pojechała z chęcią!

      Południowcy zaś, ja właśnie lubię ich za entuzjazm i takie szczere, z serca płynące kibicowanie i miłość do tego futbolu. Jest to bardzo fajne, wręcz rozczulające ;-).

      Usuń
  13. A wiesz, co ja robiłam w tę sobotę, która od rana do wieczora lała, mżyła i siąpiła? Wstałam rano i się załamałam ulewą, bo miałam tego dnia świadkować u koleżanki! Ale ktoś chyba jednak czuwał albo nas wysłuchał, bo przez większość dnia tylko lekko siąpiło, a gdy musieliśmy wyjść do samochodu czy z samochodu, przestawało. Nawet całe życzenia przestaliśmy na zewnątrz bez parasoli :)

    Ten mundial mnie jakoś specjalnie nie porwał. Ale mamy podobnie - ja też lubię kibicować słabszym. Poza Kamilem Stochem i naszymi siatkarzami (choć tym ostatnim ostatnio nie idzie jakoś rewelacyjnie, niestety. A siatkarski mundial i to w Polsce tuż, tuż!). Przyznam, że finał... przespałam. Bo po weselu, obudzona po 2 godz. snu, potem po 3-4... dotrwałam do ok. 90. minuty finału. I finito, padłam :)

    A co do wsi latem - kocham, kocham, kocham! Ten nasz wspaniały podlaski koniec świata. Męczę się w mieście jak cholera.

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).