środa, 22 czerwca 2016

Ktoś umiera, ktoś się rodzi...

Chciałam napisać, że robię sobie blogową... przerwę wakacyjną.. Ale pisanie o takiej przerwie nie ma u mnie chyba żadnego sensu, bo ja bez końca robię sobie tu przerwy różnego typu...

Od piątku idę na 12 dniowy urlop, w którym czeka mnie jedynie urlop "od pracy w pracy", a tak poza tym, to będzie pracowity inaczej i raczej intensywny. Mam trochę problemu co zrobić z dziećmi latem, ale jakoś to wszystko ułożę, jakoś to będzie... Wszystkie matki pracujące, które mają dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym powinny mieć całe wakacje wolne! Em pojawi się u nas dopiero na koniec sierpnia, w międzyczasie leci do Indii, a niedługo do Florencji. W zasadzie pytał, czy i ja nie chcę na kilka dni do tego pięknego miasta, ale chyba jednak nie... 

Dzisiaj opadły mi wszelkie piórka...

W niedzielę była 3 rocznica śmierci Mamy.

Dzisiaj zadzwoniła Bet z informacją, że zmarła starsza siostra Mamy... Druga z ich czwórki rodzeństwa. Miała trochę ponad 70 lat. Chorowała. Za życia Mamy dość często jej rodzinę odwiedzaliśmy, po pogrzebie Mamy chyba nie widziałam się z Ciocią... Mimo wszystko jest mi smutno.

Zmówiły się na ten czerwiec, czy co?

Nie lubię jak ktoś umiera (ktoś w ogóle lubi?).

Z lepszych informacji - ta sama Bet, w chwili informowania mnie o śmierci Cioci powiedziała, że zbiera się do szpitala.

Będzie 11 wnuczek (wnuczka?)... (rozpatrując ilość dzieci moje i rodzeństwa, rzecz jasna). 

A mogło być ich nawet 12 - pod koniec maja (nie wyszło, eh).

Ktoś umiera, ktoś się rodzi...

Przeplatanka życia i śmierci.

Poza tym - jestem zmęczona.

Ale Euro 2016 oczywiście mnie pasjonuje i śledzę je ze swymi chłopakami wnikliwie i pełna nerwów.

To tak mimochodem...

Miłego początku lata wszystkim!

PS. Jest! Drugi chłopak. Ja i moja siostra mamy jednak do nich tendencje :-).

17 komentarzy:

  1. To wszystkiego dobrego dla mamy i maleństwa!
    A Ty musisz trochę odpocząć, przynajmniej od tej pracy w pracy. Bo, powiedzmy sobie szczerze- urlop z dziećmi to iluzoryczny wypoczynek.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluje ciociu:) To nie wasza tendencja, to sprawa Waszych mezczyzn, ze rodza sie chlopcy i Ameryki tym nie odkrylam, ale jak to tlumaczyl Hipokrates jest to sprawa o wiele glebsza w tej plci dziecka niz przekazywanie samego chromosomu Y przez mezczyzn. To lezy calkowicie w facecie, nam nic do tego:)))


    Ja juz tez jestem zmeczona , ale u mnie urlop w polowie lipca sie szykuje. Jeszcze troche musze wyatrzymac.
    Udanego urlopu...choc pracowitego:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, nie zapominałabym jednak o roli kobiety w tej kwestii;DD

      Asik, odpocznij!
      :**

      Usuń
  3. Amishko, gratuluje!
    Czasami gdy wspominam moja mame to naprawde z zaskoczeniem stwierdzam, ze to juz tak dlugo a zarazem tak krotko.... a swiat kreci sie dalej... czasami szkoda mi cholernie, ze nie moge jej powiedziec o smutkach ale i radosciach, ze nie pochwali wnuczki czy wnuka za jakies osiagniecia... bo moje dzieic byly dla niej zawsze idealnie i bronila ich nawet gdy ja rwalam wlosy..
    Wlasnie w sobote bedzie pogrzeb kolezanki z pracy- tak nagle odeszla... to wszystko tak sie kumuluje, ze juz nie umie doczekac sie urlopu...czekam na to wolne jak kania na deszcz...
    Przykro mi kochana.. wiem, czuje, ze wewnetrznie cierpisz... na nic stwiedzenia, ze moze lepiej, ze zdrowiej- serce matki zachowa to dziecko juz na zawsze- tule mocno!
    Udanego wypoczynku!

    OdpowiedzUsuń
  4. Już 3 lata? Ah, jak to leci, ciurka ciurkiem godzin i dni, ten czas, a idzie w lata. Ale czy leczy rany?
    Ściskam. Odpoczywaj na urlopie.
    Oraz życzę miłego eurowania. Ja się niespodziewanie dla siebie wciągnęła również ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniale, że pojawiło się właśnie Maleństwo (ach ten czynnik męski ;-). Oby się wiodło Jemu i Rodzince! Przykro, że tyle ostatnio smutków... Mam nadzieję, że wakacje będziesz miała udane (i Euro oczywiście :-).

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje;D
    Ja czekam na wnusię;D już niedługo, we wrześniu;DD

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja mama zmarla 15 lat temu w wieku 69 lat, ojciec 12 lat temu i caly czas szkoda mi,ze nie mozemy juz pogadac czy nawet się pokłócic. Mama mialaby 84 lata, a ile ludzi nadal zyje w tym wieku i są w dobrym stanie. Moj polski teść ma 90 lat i wnuczęta go uwielbiają za wiedzę, inteligencję i wsparcie, ktore im daje. Tez finansowe:))Mnie w ostatnim roku zmarły dwie ostatnie ciocie- siostry ojca. Bardzo to przezylam, bo juz nie ma nikogo z najblizszej rodziny obydwojga rodzicow.I one były moimi ulubionymi ciotkami, w młodości takie ładne i mialy po trzech mężów. Wszystko przede mną, mówią moje kuzynki, bo własnie złożyłam pozew rozwodowy. Są jeszcze trzy ciocie- żony wujków, to jakby nie nasza krew,ale też są mi bardzo bliskie- jedna z Wroclawia ma 91 lat i absolutnie jest w doskonalym stanie umyslu i fizycznosci.
    A mnie się urodziły dwie wnuczki i zycie się toczy dalej, jak mowimy w komentarzach.
    Oglądanie meczy tez w moim programie. Jutro wygrywamy:)) MIłEGO URLOPU.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ardiola powyzej. Korzystam z laptopa corki, jestem w Olsztynie. I planuje nawet cie odwiedzic wreszcie. Szczegóły w mailu potem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluje ciociu! Przykro mi bardzo, że nie wyszło z ziarenkiem...

    Miłego urlopu!

    OdpowiedzUsuń
  10. W naszej rodzinie ostatnia dziewczynka to była moja siostra - później 27 lat przerwy i kolejna dziewczynka to córka mojej siostry - i teraz znów posucha przez 18 lat...,i same chłopaki się rodzą

    OdpowiedzUsuń
  11. Droga Amisho.

    W zasadzie, moi przedmówcy napisali wszystko, co miałbym do przekazania, ale...
    Pozwolę sobie na chwilę refleksji. W miarę jak przybywa nam lat, zaczynamy dostrzegać, że czas biegnie coraz szybciej, co skłania do robienia "rachunku sumienia" z własnego życia. Niezależnie jak jesteśmy krytyczni wobec samego siebie, musimy zachować się racjonalnie, by nie powiedzieć ostrożnie. Mówienie, że mogłem/mogłam zrobić coś lepiej, inaczej, już nie ma sensu, chyba, że wierzymy w reinkarnację. Ja zaliczam się do tej grupy, dlatego poprzednie zdanie w tym kontekście traci sens.

    Jeśli ktoś mówi, że nie boi się śmierci, to jest szaleńcem albo... idiotą. Fakt, że z wiekiem spojrzenie na Damę z Kosą zmienia się. Ja jestem przygotowany na Jej przyjście, chociaż nie podchodzę do tego faktu z radością. Mając 71 lat trzeba powoli pakować manatki, którymi są dobre i złe czyny. Rzeczy materialnych ze sobą nie zabieramy. Przychodzimy na ten Świat nadzy i tak samo odchodzimy. A ludzie dla materii są gotowi na wszystko. Jak mawiają Hindusi: Żyjemy w epoce kali.

    W grudniu będzie piąta rocznica śmierci mojej Matki. Ostatni rok życia spędziła w łóżku. Kiedy nasilał się ból nogi, prosiła Boga, żeby ją zabrał do siebie, ale po chwili - gdy ból ustępował, przepraszała Boga i prosiła, żeby... pozwolił jeszcze trochę "pożyć". Ostatecznie, opuściła swoje ciało po przeżyciu prawie 95 lat.

    Na koniec cytat: "Życie i śmierć, to jest jedno, co rzeka i morze. Śmierć rodzi życie, a życie prowadzi do śmierci". Ktoś mądry powiedział, że śmierć to jest totalna demokracja, z czym trudno się nie zgodzić.

    Pozdrawiam serdecznie Ciebie droga Amisho - Wrażliwa Istoto i Szanownych "Komentatorów" tego posta.

    Tak na marginesie. Obecnie, nie wiem na jak długo odciąłem się od Facebook'a. Groził mi wtórny analfabetyzm. Zaniedbałem swoje główne zainteresowania, chociażby ezoterykę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak nie na urlopie, to kiedy powrót na blog, co? A swoją drogą... przyganiał kocioł garnkowi ;)
    PS: Gratulacje dla Cioci i Mamy!

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja tak chciałbym być już dziadkiem
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Smutek przeplata się z radością. Na szczęście dzieci rozpraszają smutne chwile. Ja zostałam babcią, a Ty ciocią. Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  15. jedni umierają, drudzy się rodzą. życie trwa.
    Pozdrawiam Cię serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję serdecznie za wszystkie odwiedziny i komentarze :-). Wybaczcie, że nie odpiszę na wszystkie z osobna, ale nie jestem w stanie. To znaczy - mam się dobrze, ale wróciłam już do pracy, mam nawał makulatury do przerobienia, w głowie też dużo różnych myśli, które nie pozwalają mi odnieść się na razie do każdego z Was, choć wszystko przeczytałam z uwagą i uśmiechem na - nie zawsze uśmiechniętej - twarzy.

    Pewnie niebawem coś napiszę, ale na razie jest mi ku temu nie po drodze.

    Pozdrawiam Was serdecznie i raz jeszcze dziękuję, że chciało Wam się tu zajrzeć i zabrać mniejszy lub większy - ale zawsze ważny - głos :-))).

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).