środa, 20 lipca 2016

Letnia migawka

Lato - jakie jest - każdy widzi. Nie ma się czym zachwycać, ale jednocześnie nie ma co biadolić, bo to i tak nic nie pomoże. Chłodno, deszczowo, często buro i ponuro... Trudno. Może mój ulubiony miesiąc - sierpień - przyniesie nam więcej słońca i nieco upałów - acz wcale za nimi nie tęsknię.

Urlop już zapomniałam. Wszyscy gdzieś tam sobie wyjeżdżają, a ja jak zwykle z dziećmi do P. Mogliśmy spakować manele i lecieć do Amsterdamu, ale że Europa Zachodnia robi się niebezpiecznie niebezpieczna i niepewna - wolałam zaszyć się wśród krów i 2 metrowej kukurydzy na polskiej wiosce. Terroryści nas tam raczej nie dopadną - no, chyba że nazywają się komary lub ślepaki, a nawet tych - odpukać - w tym roku jakby mniej. 

Dzieci siedzą w P. prawie cały czas. Ja obecnie dojeżdżam stamtąd codziennie do pracy. Na 2 tygodnie przybył mój brat marynarz z córkami, więc znów mamy przedszkole. Nie jest łatwo ogarnąć 10 dzieci. Są jak mszyca, szarańcza, tajfun i tornado razem wzięte, ale bez nich to byłaby po prostu jedna, wielka lipa. W minioną niedzielę zrobiliśmy ognisko. Piekliśmy kiełbaski na długich kijach, a na koniec - w aromatycznym popiele młode ziemniaki prostu z ogrodu. Niebo w gębie. Do tego wszystkiego wielki słój małosolnych i kopiaste talerze pomidorów suto posypanych grubym szczypiorem. Dorosłych też było dużo. W sumie naliczyłam blisko 30 osób. Ognisko trwało od 1 w dzień do 1 w nocy. Dzieciaki ganiały, grały w hokeja na trawie, jeździły rowerami i motorynką, grzebały w samozwańczej piaskownicy, roztasowane na schodach wejściowych do dużego domu robiły laurki dla rodziców... Co rusz odbywał się mecz piłki nożnej, w którym udział brały dzieci oraz co sprytniejsi wujkowie. W międzyczasie trzeba było zagonić i wydoić krowy, nakarmić cielaki, koty i psy. Jak zwykle - pierwszy do pomocy jest mój Olek. Zna się chłopak na robocie i już. Podczas gdy inne dzieciaki lubią odmówić pomocy, bądź wzdychają ciężko "o Bożeeee", on zawsze jest chętny i zwarty. Sam dopytuje o jakieś zajęcia. 

Przez kilka dni zmuszona byłam trzymać chłopaków w Grajewie. Akurat wtedy dużo padało i nawet nie mogli wyjść na boisko. W związku z tym - telewizor, tablety, kłótnie, bójki i czynienie bałaganu. Nic dziwnego - w końcu coś trzeba robić i jakoś rozładować energię. A w P. - proszę bardzo. Nazwalać słomy dla krów, zagonić krowy, posłać cielakom, napoić cielaki, otworzyć kaczkom, zamknąć na noc kurnik, pozgrabiać trawę, zerwać wiśnie, pomóc dziadkowi przy drewnie, na łące, na podwórku itp itd. Zero telewizji, zero tabletów, gier i tym podobnych. Kurka wodna, jak ja się cieszę, że te wszystkie dzieci mają tę wieś - i te moje i te z Gdyni (reszta ma na co dzień). Cieszę się, że nie tylko rozrywka, ale też drobne obowiązki. To jest to. 

Wszystkie buszują na dworze do ciemnej nocy, a potem szaleją w domu tak, że trzeba je stanowczo uciszać, aby dorośli mogli się wyspać. Jedni wstają bowiem do krów, inni wsiadają w auto i grzeją szybkim gazem na Grajewo...

Za tydzień Olek wyjeżdża na tygodniowy obóz piłkarski. Nie może się go doczekać. Obóz niedaleko Grajewa, w jakimś zajeździe na uroczej wsi niedaleko jeziora. Bez mamusi i tatusia bywał i bywa często od małego, ale taki wyjazd z kolegami i trenerami - coś nowego. Nie martwię się o niego, bo jest zdyscyplinowany i samodzielny. Sam wszak chodzi do szkoły i z niej wraca, sam się umie umyć, ubrać, zawiązać buty i skorzystać z telefonu. 

Na koniec sierpnia, kiedy to przyleci ze świata nasz ojciec Em - przedłużam sobie weekend biorąc 2 dni wolnego i jedziemy naszą ścisłą, rodzinną czwórką na malutkie, wspólne wakacje na bardzo wschodni kraniec Polski. Hotel ze SPA i kompleksem basenowo-saunowym już zabukowałam, lornetki zamówiłam... Będzie fajnie. Może to nie Grecja, ani Hiszpania, ale białowieska knieja wcale nie musi być gorsza. 

W Ełku odkryliśmy niedawno super park linowy nad jeziorem. Olek przeszedł średni poziom i wybiera się na wysoki. Nie omieszkam i ja połazić wśród gałęzi drzew. A co, myślicie, że jak mam prawie 43 lata to już jestem za stara na takie wybryki? Nic podobnego. Jedyne, na co już się chyba nie zdecyduję to hardkorowa karuzela. Byłam 2 lata temu na wielkim młocie w Mrągowie, na wielkiej łodzi-huśtawce w parku Efteling w Holandii, a niedawno na małej, ale szarpiąco-kręćkowatej karuzeli w Kolnie. Nigdy więcej (przynajmniej tak sobie wmawiam). 

Najmłodszy chłoptaś w rodzinie ma się bardzo dobrze. Jest słodki i kochany, a nazywa się wybornie - po dziadku z P. - Stanisław. Staś, Stasiek, Stachu, Stanisławek i jak tam kto chce. Już sobie nikt nie wyobraża, że mógłby mieć inne imię, choć te nie jest ani wyszukane, ani nowoczesne. Zdaniem Bet nie była to zwykła oda do dziadka, ale po prostu to imię jej się podobało. Mnie też. Gdyby była dziewczyna - byłaby na 100 % - po Mamie - Jadwinia ;-). No, ale jeszcze nic straconego, bo Bet nie zamierza kończyć na dwójce dzieci. Szkoda, że ja musiałam skończyć... :-(. 

I tyle z letniej migawki o życiu... Chaos i błędy, bo napitalam szybko, aby mi myśli nie uciekły i chęć do pisania nie zwiała.

Miłej dalszej części lata! 
 

9 komentarzy:

  1. Od dzieci zdążyłem się już odzwyczaić, ale to odzwyczajenie zaczyna mi powoli ciążyć. Mógłbym być już dziadkiem.Wszystko to jednak już poza mną i pozostaje mi tylko cichutko narzekać
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antoni - życzę Ci zatem statusu dziadka czym prędzej :-). Pozdrawiam miło!

      Usuń
  2. Białowieska knieja jest nawet lepsza niż siakaś tam Grecja!
    43 lata to wiek średni i nie jest się za starym na nic... oprócz kręćka na karuzeli. Po co to żołądku dodawać stresu i żądać zwrotu ostatniego posiłku?
    No to pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grecja pewnie jest fajna (brat z córeczkami oraz żona drugiego brata również z córkami byli w tym roku), ale swojskie knieje na pewno jej wiele nie ustępują - pod warunkiem, że się je lubi. Dziewczyny stwierdziły po pobycie, że tam jest super, ale i tak nic nie równa się z wakacjami w P. Są jeszcze małe, więc doceniają prostotę i swojskość w sporym gronie rodzinnym. Kto wie jak będzie, gdy podrosną. Pewnie będą wolały poznawać świat, niż zaganiać krowy i karmić kociaki, ale wspomnienia i jakaś "nauka" na pewno im zostanie. I to jest fajne.

      Karuzela - o ile jakaś łagodna - tak, ale te różne diabły i inne extrema - never ever ;-).

      Pozdrawiam również!

      Usuń
  3. Ami, liczę i liczę i za nic nie wychodzi mi dwójeczka... To co niewidzialne, nie musi być nierzeczywiste. Mnie się wydaje, że pięknie mieć dzieci, także te, które są tymczasem od nas... oddalone. Chociaż tęsknota za nimi zawsze boli. Mnie pociesza wiara, że nadejdzie dzień spotkania ze wszystkimi (i tu człowiek może nawet zostać poważnie (pozytywnie) zaskoczony - odnośnie ilości (bardzo nieśmiałe mrugnięcie).

    A co do wieku, to wydaje mi się, że z całą pewnością można być do czegoś zbyt młodym (biedaczki! ;-), ale chyba nigdy za starym :-).

    Odpoczywaj :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tesiu, no tak bywa, że miało się mieć i się ma, ale gdzieś w przestworzach. Trudno, pogodziłam się już. I tez mam wiarę na spotkanie ze wszystkimi :-).

      Są i rzeczy, do których można jednak być za starym - np do zostania policjantem, ale to akurat chyba pocieszające, ha ha ha ;-). Pomyślałam też o modelingu, ale ugryzłam tę myśl w jęzor, bo akurat tu można mieć 80 lat i być wziętym modelem/modelka he he (no co? tak!).

      Odpisuję późno, ale jestem zawirowana i oderwana od świata wirtualnego w wakacje, a i czasem nie chciało mi się odpisywać, bo brakło tej weny, czy pomysłu.

      Odpoczynek nadjedzie zaś wraz z Em - 23 sierpnia. Póki co - robota wszelkiej maści fizycznej i psychicznej i podróże do pracy i z pracy.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Dobrze, ze znowu cos napisalas :) Kochana pamietaj to tylko powloka ludzka sie zmienia- reszta zostaje bez zmian :) My ciagle mlode ;) pisze Ci tu rownolatka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, napisałam to i potem coś jeszcze, tylko późno tu odpowiadam... Co do powłoki zaś - obejrzałam się ostatnio dokładnie i uznałam, że jest bardzo dobrze (poza cycem, ale ten zawsze był marny). Inni też nie wierzą mojej metryce, więc wrzucić ją w kąt i żyć, po prostu żyć! Prawna, równolatko?

      Usuń
    2. Zyjemy! Kochana cala soba!!!. :*

      Usuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).