Zimno i pada - narzekanie.
Upał - narzekanie.
Człowiek to jednak istota często niezadowolona ze stanu rzeczy, jaki akurat jest... na rzeczy ;-).
Dzisiaj w nocy walnął taki piorun gdzieś tam w pobliżu (mówię o P.), że chyba cały dom się obudził. Maksi spał ze mną i dosłownie siadł na łóżku słysząc ten grzmot, a ja sama wybudzona z dziwnych snów też nie wiedziałam co się dzieje. Olu spał w innym pokoju sam i przybiegł do nas, bo też się wyrasił. Znacie słowo - wyrasić się? Jak nie znacie to poznajcie. Oznacza to samo, co wystraszyć się, ale w P. często zamiennie używano "wyraszenia".
Dziwne to lato 2016. Naprawdę dziwne. Nieprzewidywalne.
Ale.
Jak to ZAWSZE w P. - ogórki i porzeczki w nadmiarze. Nie ma zaś... papierówek.
Na tak zwanych chlewach, czyli na pięterku budynku zwierzęcego ;-) Pani Kicia bez imienia - dzika, że nie podchodź - ma troje dzieci. Wożę im tonami puszki i worki z karmą. Włażę tam po drabinie i dokarmiam. Chude to-to jak nie wiem co. Kotka-Matka siedzi zwykle na snopkach i patrzy na mnie zielonymi, otwartymi na oścież oczyma - gdy złażę niżej po drabinie - zbliża się z dzieciakami do talerzy z żarciem. Dzieci już nawet dają się lekko pogłaskać. Gadam do nich, nauczam o swej miłości do zwierzaków, zapewniam o tym, że ja TYLKO je karmię i kocham. Troszeczkę chyba biorą to sobie do serca.
Świniom zawsze noszę zielisko i pomyjki. Mater, jak one się rzucają na te zlewki!
Cielakom noszę obierki i jabłka-spady.
Psy - choć nie moje - chodzą za mną jak w transie.
Ba, nawet kaczki zatrzymały się wczoraj przy mnie i pokwakałay radośnie.
Dzieci - wszystkie moje, choć często się na nie... drę, bo czynią wieczny bałagan i bywają nieposłuszne. Ale. Już napisałam wielokrotnie - nie ma życia bez nich. Są NIEZBĘDNE.
Chłopakom zamówiłam lornetki. Świetne są! Majka (moja chrześnica, Maksia rówieśnica, panna z Gdyni) też chciała - też zamówiłam... Wszystkim bym zamówiła, ale jednak taka lorneteczka (Nikon) to koszt 180 zł, a Mlekpol wcale aż taki rozrzutny w pensjach dla takich szaraków jak ja nie jest ;-).
Kiedy tak siedzę na wsi w P. to WCALE nie chce mi się do Gr. Wcale, a wcale. Wstaję około 5.30, szybko zakładam jakąś lekką sukienkę, robię jeszcze lżejszy make-up, przywdziewam sandałki na płaskiej podeszwie i jadę. Aha - jeszcze myję i suszę swoją łepetyną, bo krótkie włosy tego wymagają - inaczej mam masakrę na łbie. Każdy kudeł w innym kierunku.
Dziś rano, po naszej łące spacerowały żurawie. Sztuk 3. Słońce przenikało przez delikatną mgłę. Jałówki leżały nad rowem w olszynkach i leniwie patrzyły na moje auto... Wróble i dzikie gołębie umykały mi spod kół. Winniczki omijałam, bo mało ich i nie miałabym sumienia któregoś rozjechać.
Zaczęły się żniwa.
Nie mogę doczekać się Białowieży.
Życie jest piękne.