środa, 19 kwietnia 2017

Matka Joanna

Może w domu to ja i nic nie robiłam z okazji zbliżających się Świąt, ale jak już pojechałam do P., to całą Wielką Sobotę czyniłam tak wielkie roboty, że aż mi pod koniec dnia kręgosłup pionu nie trzymał. Wszak nigdy nie jeżdżę tam na wywczasy, a ciągle jak do rodzinnego domu, prawda? A w rodzinnym domu zawsze byłam multizawodowcem. I tak mi, proszę państwa, zostało. Nie umiem i nie lubię siedzieć bezczynnie. Co prawda, w domu w P. "rządzi" teraz bratowa, ale mam z nią dobre układy i ciągle jak tam pojadę, to czuję się na swoim miejscu. Owszem, sporo zmian, bo jednak za czasów Mamy było inaczej, ale nic nie trwa wiecznie i na spokojnie zaakceptowałam "inne i nowe"… Zawsze kiedy pojadę do P., bratowa ma dla mnie do zrealizowania kulinarne plany, których wykonania chętnie się podejmuję. Zwykle jestem "wkręcana" w gotowanie naszych pastorczykowskich, tradycyjnych dań i zwykle wszystko jest taaaakie dobre, że ojejej (???).

Zwykle też zbiera się tam wtedy cały dzieciniec i Asia (no, czyli ja) nad nim czuwam. A zaprawdę powiadam Wam, nie jest to łatwe i trzeba mieć cierpliwość baranka, żeby tej małoletniej hordzie podołać. Fajnie jest, kiedy na dworze ciepło i mogą te dzieci latać po dworze w przysłowiowych jednych gaciach i koszulce. Ale kiedy zima, albo nawet wiosna, ale zimna i mokra jak ta obecna - to wtedy można z nimi oszaleć. Chodzą na dwór i z powrotem - ubrać ich, rozebrać ich, bo akurat - Asiaaaa! jeść, pić, siku, a on mnie uderzył, a oni nam uciekli, a ja chcę posiedzieć w domu, a ja chcę znów iść itp itd… A ile to piachu do domu naniosą, ile błota, a jak się rozbiorą z tych czapek, kurtek, bluz, chustek, gumaków.. i jak to rzucą w holu na schody… 

Ale cóż, taki los Matki Joanny... Wszystkie dzieci ze wszystkim idą do mnie i już. Nawet spać (przynajmniej te mniejsze) chcą wszystkie zawsze z Asią… I już wydawało się, że rosną, że już się trochę od nich wyzwolę, ale nic z tego. Najmłodsza dotąd Ania kończy niebawem 4 lata, więc przynajmniej karmienie, przewijanie i tym podobne już dawno odeszło w kąt, ale oto Stasio szybko śpieszy, by dobić do gromady. Ma obecnie 10 miesięcy i jest już na prostej drodze, by niebawem też mnie zniewolić… A jakby tego było mało, Bet zapowiedziała, że na dwóch synach to ona nie skończy… Nie to, że chce trzeciego, ale córka by się jej przydała, więc… ryzyk-fizyk - może się uda, jak nie - będzie i trzeci. 

Także ten-tego - nie zanosi się na to, że świat pozwoli się Asi zestarzeć ;-). Asia musi być young and fit forever.

Jakby tego było mało, mój małżonek też jest bardzo lubiany przez nasze dzieci. Na łeb mu lezą po prostu. Wszystkie jak muchy do lepu. 

Może jakiś przytułek byśmy otworzyli? Tylko wtedy trzeba by było kupić kilka hektarów ziemi, by te "przytulone" pomieścić.

No i oczywiście drugie tyle hektarów dla bezdomnych (a nawet i domnych) psów, kotów i innych takich braci mniejszych.

Bo psy za mną też wężykiem. Bratowa zawsze mi "wytyka", że jak ja przyjeżdżam do P., to ona już nie ma psa. Niejaki Riko porzuca ją wtedy bezceremonialnie dla mnie i… i już. I ja nic w tym kierunku nigdy nie robiłam. Owszem, kocham zwierzaki i zawsze jestem dla nich dobra, ale specjalnie przecież nie kradnę komuś ich serc, pysków i merdających ogonów! Oprócz Rika (Rikiego???) jest tam jeszcze stary Felek, który zasadniczo "pilnuje" mojego brata i bywa mało widzialny, ale jak ja przybywam to on jakby bardziej się uzewnętrznia i jest w pobliżu. Psy u Bet też zapominają o właścicielach, kiedy na horyzoncie zamajaczy Asia.

Nie jest łatwo być Asią ;-). 

Dla tych, którzy nie ogarniają naszego stada:

1. Gabriela (lat prawie 17 - nie należy do gangu, bo za wcześnie się urodziła…)
2. Mikołaj (lat 12 - niby większy, niż ci młodsi, ale jeszcze doskonale się z nimi odnajduje)
3. Ada (lat prawie 10)
4. Ola (lat 10)
5. Oleś (lat 9 - znany czytelnikowi aż nadto)
6. Zuzia (lat prawie 9)
7. Maksio (lat 6 - znany? znany)
8. Maja (lat prawie 6)
9. Tomaszek (lat prawie 5)
10. Ania (lat 4)
11. Stasio (10 miesięcy).

Dobra, miałam pisać o czymś innym, ale kompletnie mnie zniosło… Po prostu jestem "na fali", bo dopiero wczoraj wróciliśmy z chłopakami i Kiarą właśnie z P. do Gr. Teraz udamy się na wieś na komunię do Oli (7 maja). Potem komunia u Olesia (14). 

Słonecznie, ale zimno, kurde mol!

A ja jestem Asia i… trochę brakuje mi ciepła!

Ahoj!

12 komentarzy:

  1. To ja Cię cieplutko przytulam. U mnie też zimno, +3 to chyba za mało ciepło na wiosnę.Wcale się tym dzieciom i zwierzakom nie dziwię, mnie też zauroczyłaś.
    Buziaki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zimno i na dodatek dziś jakoś ponuro, grrr.

      A dzieci i zwierzaki zawsze do mnie lgnęły. Dorosłe osobniki w zasadzie też, ale czasem lepiej by było, by trzymali się nieco na dystans ha ha ha. Oczywiście nie mowa tu o osobach Twojego pokroju, bo z takimi to ja zawsze i chętnie :-). Będę jechać do Warszawy na lotnisko po Em 29 kwietnia, ale raczej nie urwę czasu na spotkanie z kimkolwiek innym poza nim…

      Usuń
  2. Przydaloby sie kilkanascie rak dla tych wszystkich Przytulakow, no i lozko zdecydowanie ogromne i najlepiej okragle:))
    Dzieci i zwierzaki na odleglosc wyczuwaja dobrych ludzi, wiec sie nie dziw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Star, oczywiście nie zawsze i nie sama ich wszystkich ogarniam - np Maja i Zuzia bywają dość rzadko, bo mieszkają w Gdyni, a to od nas 350 km. Ja do tego domu w P. mam 50 km, jeden z braci 2 km, a siostra 10 - także my akurat spotykamy się dość często. Dziadek, czyli mój Tatek (używając Twojego fajnego określenia) zawsze jest zadowolony jak te wszystkie liczne wnuki się zbiorą. Zawsze bardzo mi żal, że już Mama nie może się nimi cieszyć (albo czasem mieć ich dość ;-)), ale tu już nic a nic nie poradzę…

      Usuń
  3. Joanna i 11 rozbójników. Joanna i 11 gniewnych ludzi. Joanna i 11 sprawiedliwych.
    Szacun i pokłon do ziemi :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izabelko, jeszcze "parszywa 11" (choć w oryginale to była 12-stka, ale to jeszcze podobno da się załatwić hi hi hi). Bo, choć może jestem względnie dobra dla tej 11-stki, to czasem "wybiłabym co do nogi" ;-).

      Usuń
  4. Hmm...z całej bandy wybrałabym opiekę nad Gabrielą - po pierwsze ze względu na imię, a po drugie na wiek:-) Dzieci poniżej 10 roku życia budzą we mnie lęk:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Gabriela to nie dość, że imię ma ładne to jeszcze i sama ładna i bardzo elegancko w szkole jej idzie - więc Twój wybór jest sprytnie przemyślany ha ha. Młodszych dzieci zaś nie ma się co bać, chyba że lęk wynika z troski o własne nerwy -o, to tak, tu można się słusznie bać jak cholera!

      Usuń
  5. Oto Asia- badz jak Asia
    kochaj dzieci i zwierzeta
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha ha, super. Luxiu, ale jak tu ich nie kochać… Ostatnio, Tomaszek Beatowy powiedział do Maksia - Maksiu, no pozwól mi spać z Asią, bo ty ją masz zawsze, a ja tak mało… ;-). Albo Ania - Asia, weź mnie na ręce i pokochaj jak Maksia…

      Ja po prostu inaczej nie mogę.. Takie chyba moje przeznaczenie.

      Ale nie ukrywam, że czasem z tej miłości to mam ochotę tych wszystkich miłośników podusić ;-).

      Usuń
  6. Cudownie, że są jeszcze osoby o tak wielkich sercu jak Ty! Pozdrawiam bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh tam zaraz wielkie serce… Małe jest, tylko dość rozciągliwe ;-). Dziękuję za odwiedzinki i pozdrawiam!

      Usuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).