niedziela, 9 kwietnia 2017

Sportowa sobota, palmowa niedziela

Niedzielny pochmurny poranek, słodka (o zgrozo!) kawa z mlekiem, mokre włosy, śpiące syny, szalejąca kota, grające radio (słucham Jedynki). O, tak właśnie wygląda moja chwila obecna. Całkiem przyjemnie, przyznać muszę. 

Wczoraj, jak przystało na matkę piłkarzy, 2,5 godziny spędziłam na grajewskim stadionie. Z piłkarzami, ma się rozumieć. Swoimi i cudzymi zarazem. Aleksander po raz pierwszy dostąpił "zaszczytu" wyprowadzania dorosłej drużyny na murawę. Z pozoru mała rzecz, ale    cieszyła - i samego asystenta Olesia i matkę Joannę. Mecz Warmia Grajewo - Hetman Tykocin. Wiem, wiem, nie brzmi to jak Legia Warszawa - Wisła Kraków, czy - o gaude mater - Real Madryt - FC Barcelona, ale wszak to NASZA, rodzima, najbliższa nam drużyna, pod egidą której trenują moje Orliki. 

Mecz wygrali nasi, wynikiem 1:0. 

Nie sądzę, bym sama z własnej woli chodziła na takie mecze, ale dzięki chłopakom od czasu do czasu zasiadam na trybunach i kibicuję. I lubię to. I już. I oni bardzo lubią jak  uczestniczę z nimi w tych wszelkich meczach, turniejach, rozgrywkach i treningach. Wczoraj, jedynym mankamentem wydarzenia była pogoda, a mianowicie zimny i przeszywający wiatr, któremu rady nie dało nawet przepięknie i mocno świecące słoneczko. Niby ciepło się ubrałam, a i tak wróciłam do domu z poczuciem totalnego przewiania na wskroś. Aha, jeszcze jeden mankament - kilku kibiców (a zwłaszcza jeden)… Nie dość, że grupka ta "doskonale" znała się na piłce i pewnie niegdyś grała co najmniej w reprezentacji Polski, to jeszcze operowała tak profesjonalnym językiem stadionowym, że trudno byłoby ich w tym profesjonalizmie pobić… Na szczęście nie rzucali rac ani nie wszczynali bójek. Generalnie kibiców wielu i tak nie było, ale bywają właśnie tacy, którzy potrafią nadrabiać za wielu. Najgorzej, że dookoła kręciło się tylu dzieciaków. Raz po raz Maksi spoglądał na mnie z lisim uśmiechem, kiedy ów najgorętszy "kibic" wykrzykiwał ku murawie swoje wytyczne, spostrzeżenia, życzenia i poglądy. No, ale cóż, wszak to mecz piłki nożnej - trudno spodziewać się, że oglądać go będą dżentelmeni w melonikach reagujący na boiskowe wydarzenia wyrażeniami żywcem cytowanymi z poezji, czy literatury pięknej. 

Jako ciekawostka - w naszej Warmii mamy rodowitego Brazylijczyka. Jest najwyższy i ma najciemniejszą karnację z całej drużyny ;-). Taki typowy "kawał chłopa". Ale to nie on wczoraj strzelił gola ;-). 

Za 2 tygodnie kolejny mecz Warmii na naszym stadionie. Pewnie znów zaszczycimy trybuny swoją zacną obecnością. Jeszcze we trójkę, bo Pan Ojciec dołączy do nas dopiero 29 kwietnia. Po targach w Bazylei poleciał do Florencji po… skórę. Do szycia. Toreb, torebek, portfeli, pasków do zegarków, saszetek na telefony i tym podobnych. I SAM będzie szył. Ma już kilka sztuk takiej skórzanej, ręcznie szytej galanterii i… duuużo zamówień oraz chętnych na kupno. Stąd potrzeba było udać się do skórzanego źródła. Ale post sponsorujący (a raczej informująco-pokazujący) sfastryguję w niedalekiej przyszłości :-). 

Tymczasem, idę przywołać do porządku Orliki, zrobić fryzurę, potem śniadanie, a potem się zobaczy. Ah! Dziś Niedziela Palmowa! Bez palmy zatem ani rusz! 

Palma wielkanocna.
Palma mi (ci) odbija.
Drink z palemką.
Leżeć pod palmami. 
Margaryna Palma. 
Palma na rondzie de Gaulle'a w Warszawie.
Palma doniczkowa…

Jakieś inne skojarzenia?

Miłej i słonecznej (u nas się nie zanosi na słońce) Palmowej!!!

I na koniec hasło Orlików: Kto jest Najlepszy??? MY!!!!!

I z tym oto pozytywnym AUTO-OBRAZEM - miejcie się jak NAJlepiej.

A tu nieco zdjęć:








8 komentarzy:

  1. U mnie też pogoda wielce daleka od tzw. "wiosennej". Wietrzysko i to bez słońca.
    Ciekawa jestem jak to szycie będzie Twemu szło- skóra raczej dość marnie poddaje się szyciu ręcznemu. Wiele lat temu w "naszej manufakturze" mieliśmy również kaletnictwo. W ub. roku wywaliłam z domowej piwnicy skóry, z których miałam sobie zrobić torebkę. Skończyło się na "miałam", bo to nie był cienki zamsz ale miękka, nieco grubsza skóra.
    Fajnie się Twoje prywatne Orliki prezentują.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anabell, on już ma sporo uszytych gadżetów, w tym kilka toreb… Ciężka praca, ale mój małżonek bez końca ma nowe pomysły na siebie ;-). Zajrzyj tutaj - https://sobti.co.

      Usuń
  2. Super wygladacie na zdjeciu we trojke, no i wasze buty tez sa git- odjazd:))
    Syn ma zaintersowanie i swietnie, ze tak wczesnie to odkryl, bo ja uwazam, ze bez hobby, pasji ani rusz... Pozdrawiam:)

    Ps. No i widze, ze synek pasja zaraza, bo o Ronaldo czytasz:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Aniu, Olek przepadł za piłką z kretesem. Cały boży dzień po szkole spędza teraz na boisku. Maksi troszkę mniej, ale też trenuje. Buty piłkarskie zaś to teraz sezonowe wydatki (korki, halówki, turfy - o jakich nie miałam pojęcia, że istnieją i tak się nazywają ;-). Ja i Em też sobie kupiliśmy, ale nasze pewnie wystarczą nam na kilka lat, bądź całe życie. Książkę o Ronaldo kupiłam dla Olka, ale jeszcze przez całą nie przeszliśmy, choć jest bardzo fajna. Ronaldo to Olesiowy idol, a i ja go bardzo lubię, choć wielu wytyka mu, że laluś, gej, płaksa itp. Niemniej w piłkę gra wspaniale i ma dobre serce. Żywy przykład na marzenia spełnione ciężką pracą i dyscypliną.

      Bez hobby ani rusz, święte słowa.

      Usuń
  3. Sportowa to jest najbardziej z calej notki Mamusia:)))
    Swietnie sobie radzisz, no ale jak sie ma dwoch synow, to raczej robotki na drutach Ci nie groza:)))
    Mozesz byc dumna, ze swoich sportowcow a oni z Ciebie, bo taka kibicujaca mama to majatek:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Stardust - ja zawsze byłam sportowa i chciałam nawet swoje życie ze sportem związać, ale nie wyszło ;-). Stąd, jeśli chłopcy chcą grać w piłę - jestem z nimi całym sercem - też czasem, kasą i emocjami ha ha. Zresztą, czegokolwiek by nie robili - muszę i chcę być z nimi - mnie jedyną mają na co dzień i kto, jak nie ja?

      Usuń
  4. Łączmy się, matki małych sportowców :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto się łączyć i zachęcać dzieci do sportu - choć akurat moich to czasem trzeba z tym sportem temperować, ha ha ha ;-).

      Usuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).