W miniony wtorek - 16 lutego - zaprowadziłam Alana do fryzjera. Po raz pierwszy w życiu. Nie, żeby jego włosy nie miały wcześniej do czynienia z nożyczkami. Nie. Bo miały. I to nie raz i nie dwa a dwa razy nawet poddawane były działaniu maszynki. Maszynka poszła w ruch kiedy delikwent skończył kilka miesięcy (około 5). Urodził sie okudłaczony a kudłacze były nierówne i przypominały opierzenie oparzonej wrony. Celem wyrównania owych kłaków sięgnęłam po nożyczki. Robota nie szła mi najlepiej... Zdegustowany ojciec przejął narzędzie w swoje ręce - że niby lepiej zrobi. Owszem, zrobił. Wyrwy i szlaczki. Po słowach kąśliwej krytyki poleciał do łazienki i przynióśł elektryczną maszynkę, którą każdej soboty zwykł był golić własny łep (tęsknię za tymi czasami...). Zadał mi tym samym szoku - bo jakoś nie mogłam tak na chybcika zgodzić się by wronie piórka mojego pierworodnego nagle całkowicie opadły na podłogę i to na domiar za przyczyną warkoczącej maszynerii. Po chwili przepychanek słownych poddałam się jednak i dzieciak został ogolony na malona. Włosy zostały zebrane do torebki, opatrzone datą i podpisem ;-). Na główce został króciutki, ciemny jeżyk. Po około 2 tygodniach jeżyk został ponownie przycięty - już niemal do zera. Celem totalnego wyrównania powierzchni. Tym samym okazało się, że Alan ma dość dużą ciemną łatkę na czubku głowy a na owej łatce włosy są ciemniejsze i bardziej twarde niż pozostałe... Jakby idealnie stworzone do irokeza. Ewenement po prostu. W miarę odrastania czupryny - irokez rzeczywiście dawał o sobie znać i jedynie czapka na mokre włosy mogła go jako tako ujarzmić. Powoli jednak, wraz z procesem rośnięcia włosków - i irokez się poddał i czarna łatka się zatuszowała i dzieciak nieco wyładniał. Co jakiś czas podcinałam małemu jedynie grzywkę i końcóweczki dookoła - ukradkiem i chytrym sposobem. Efektowny "grzybek" na głowie Alanka bardzo mi się podobał i był niemal jego symbolem. Ciemno-brązowy borowik, błyszczący i gładki jak roztopiona gorzka czekolada... Najbardziej chyba lubiła tego grzybka moja mama. Toteż, kiedy powiedziałam jej wczoraj przez telefon, że byliśmy u fryzjera, niemal się obraziła. No, może nie tyle obraziła co poczuła rozżalona i powiedziała, że poczeka aż pan borowik odrośnie i wtedy dopiero będzie mogła go ponownie zobaczyć (czyli Alana z borowikiem na głowie).
Grzybek został jedynie trochę postopniowany i nasz synek przypomina teraz typowego przedszkolaka. Jakby nagle wydoroślał i nabrał bardziej chłopięcego wyrazu. U fryzjera zachowywał sie wspaniale. W salonie było 5 kobiet i wszystkie skakały przy Alanie jak natchnione. Jedna doświadczona cięła, jedna starsza siedziała i komentowała a 3 młode zabawiały klienta co by nie za bardzo się wyrywał. Nie wyrywał się jednak zupełnie. Okryty wielką błękitną chustą - rozglądał się ciekawie dookoła. Na fotelu nie siedział a stał. Młode praktykantki omiotywały mu wielkim pędzlem buźkę z włosów i przynosiły a to manekinowe głowy a to gazetki a to stroiły minki a to zagadywały. Alan mógł poczuwać się jak indyjski książę. Obsypany komplementami, uśmiechami i słowami zachwytu nad swoją urodą i bohaterstwem - wymaszerował z salonu robiąc papa i szczerząc swoje ostre kiełki z rozbawieniem.
Ojciec też z nami był i nagrywał całą akcję kamerką z komórki. Miałam wielką ochotę posadzić go na fotelu obok Olka i kazać zrobić tym paniom co należy... Cóż jednak. Na ochocię się skończyło. Ech...
Ojciec też z nami był i nagrywał całą akcję kamerką z komórki. Miałam wielką ochotę posadzić go na fotelu obok Olka i kazać zrobić tym paniom co należy... Cóż jednak. Na ochocię się skończyło. Ech...
Oczywiście teraz znowu hodujemy grzybka. Jakkolwiek Olu wygląda ładnie - póki jest jeszcze mały - chcę mieć wpływ na jego wygląd. Grzybek zaś po prostu bardzo mu pasuje i chcę go jeszcze widywać na naszym szalonym łepku.
Mój Boże - ja to potrafię nawet o włosach nachrzanić parę stron. Uciekam więc, bo jeszcze zacznę temat brody - a ten...och ten temat to chyba nie znajdzie końca jak już się rozpocznie ;-)
Ja chcę moją dziewczynkę -Olę!!!
OdpowiedzUsuńDobrze,że włosy odrastają;-)
a ja lubię Alanka :)
OdpowiedzUsuńOn ma taki wielki urok osobisty, ze zadne ciecie tego nie zmieni. Buziaczki Olus :*****
OdpowiedzUsuń