Listopad jest cool. I to wcale nie dlatego, że cool, czyli chłodny, tylko dlatego cool, że cool, czyli git. No. I nie trafiają do mnie niczyje wtyki, ni przytyki do listopada. Wszyscy się uwzięli. Narzekają, nie lubią, nie cierpią, wręcz nienawidzą. Najchętniej by przespali. A proszę bardzo. Zasypiać i nie kwękać. Przynajmniej spokój będzie.
Rok temu było okrągło. W tym już okrągło plus jeden. Mimo to, pani w supermarkecie zawahała się przy kupowanym przeze mnie napoju, który nie był colą ani sokiem. Nie był też co prawda 40 plus (zdecydowanie mniej), ale jednak - Z-A-W-A-H-A-Ł-A się! Ja rozumiem, zawahać się przy osobniku w wieku 20 czy nawet 30 plus, ale 40 plus jeden - to już zakrawa na skandal. Aż się potem dokładnie w lusterku obejrzałam. Nie no... Przesadziła zdecydowanie z tym zawahaniem, ale stylizacja - faktycznie - mogła wzbudzić podejrzenie. Poczochrany łeb a'la cebula ze szczypiorem, kurteczka z kapturkiem, dżinsiki, adidaski... Ta pani ze sklepu zna mnie z widzenia, bo często robimy TAM zakupy, więc kiedy odkryła, że ja, to ja - przeprosiła - O Jezu! Bo pani tak młodo wygląda!
Nie ma za co, miła pani! Potrzeba lepszego prezentu? Nie!
1 Listopada 27-e urodziny obchodziła moja Bet. Z tej racji, że nie mieszka ona już w Pastorczyku, a u swojego rychło niebawem męża, zaprosiła nas wieczorem na tort i pogawędki. Rzecz opierała się na naszej PIĄTCE, naszych połowach i naszych dzieciach. Kilku sztuk zabrakło (a choćby mojego Em), ale i tak 24 metrowy pokój pękał w szwach. Ośmioro maluchów od lat 2 do 9, jedna nastolatka i sześcioro dorosłych. Plus Kundelek. Wszyscy siedzieli na wielkim łożu jak prosiaki w barłogu i kwiczeli radośnie, aż się pewnie echo po całej wsi unosiło... I ta nasza wizyta u Bet, była dla niej właśnie naszym wspólnym prezentem. Wszystkie dzieci i dorośli ustawili się w kolejce do życzeń i całowania tak, że miejsca nie stawało...
I dla takich chwil warto żyć... I właśnie w takich najbardziej się cieszę, że jest nas PIĄTKA i że mamy dzieci, które lubią ze sobą być i tworzą niezwykłą zgraję, która choć czasem daje nam w kość, to jednak życie bez niej byłoby płytkie i nijakie. Nie zawsze wszystko w naszej rodzinie układa się dobrze, o nie. Ale kiedy wszystko wraca do normy - nie mam w życiu innych życzeń ponad to, by ten stan utrzymywał się jak najdłużej.
2 listopada - kolejka do życzeń i całowania stanęła do Amishy. Nie było już żadnej imprezy ni tortu, ale te dziecinne uśmiechnięte buzie, które zadzierały się do mnie z usteczkami w ciup, robiły za wszystko.
A zatem u nas - TE akurat święta nigdy nie są ani smutne, ani poważne. Wszyscy je lubimy i już.
Przy maminym grobowcu też nie jest już tak smutno - dzięki dzieciom. Tak sobie myślę, że ich gwar nie jest tam niczym złym. Owszem, przywołuje się ich do porządku co minuta, ale nie da się pozamykać im gęb na kłódki, ani ujarzmić nóg w cementowych bucikach. Prym filozoficzny nad grobem wodził jak zwykle mój Olek, ale na słowa 3 letniej Majki - "cześć Babciu Jadziu kocham cię, do widzenia, nie ma dżema" też nie sposób się nie uśmiechnąć. I jak tu zachować powagę, pogrążyć się w zadumie, modlitwie, wspomnieniach... No way! Na to trzeba znaleźć sobie inny czas. I ten, kto chce, zawsze go znajdzie. Bóg i dusze zmarłych są przecież zawsze i wszędzie...
Ja zresztą nigdy nie umiałam skupić się nad grobami w te listopadowe dni... Bo one nijak temu nie sprzyjają! Owszem, w kościele tak, na cmentarzach - nigdy. Żywi ludzie nie pozwalają wtedy zbratać się ze zmarłymi, bo bardzo wtedy bratają się sami ze sobą... Ja na przykład, niektóre osoby z rodziny widuję właśnie tylko przy okazji 1 Listopada... Trudno, bym nie zamieniła wtedy z nimi zdania. Przeważnie nikt nie ma czasu wdawać się w długaśne pogaduchy, ale jeśli porozmawiam chwilę z ciotką, wujem czy kuzynką - żadnego foux pa w tym nie widzę. No i... często zbieramy z Bet te nasze urodzinowe życzenia - od tych, co pamiętają. A że dni to szczególne, to jednak sporo osób pamięta. I zawsze nam wtedy bardzo miło!
Za tydzień, kolejne urodziny obchodzi nasz brat marynarz.
I jak tu nie kochać listopada? Może liście i opadły, może dużo mgieł i mało słońca, może dni zbyt krótkie, a wieczory za długie... Może... A nawet na pewno. Ale jak człowiek sobie wmówi, że to wszystko jest takie straszne, to ma tak, jak sobie wmówił - czyli po prostu strasznie! Wrrrr!!!! Łaaaa!!!
Nie zamieniłabym swojego dnia urodzin na żaden inny. Jestem "gwiazdą listopada" i jestem z tego dumna. O.
Każda pora roku i każdy miesiąc jest nam po coś dany. Wystarczy tylko odkryć w samym sobie to "po coś". Czas leci szybko, szkoda go na nienawiść do listopada ;-). To już naprawdę tylko 27 dni! I grudzień!, który też uwielbiam. I nawet mam na niego niezwykły jak dotąd plan. Ale o tym - w grudniu!
Tymczasem - na ten "straszny" listopad - ciepła i wyciszenia Wam życzę :-).
Amishko - wszystkiego tego Ci życzę co w życiu najlepsze, a więc zdrowia, miłości, spełnienia planów i marzeń. A do tego braku kłopotów finansowych i...wypoczynku, bo jesteś wciąż "zagoniona".
OdpowiedzUsuńBuziam;)
Anabell, dziękuję bardzo! I właśnie listopad uważam za miesiąc... odpoczynku :-)).
Usuńco? że niby ja se mam w ten sen zapaść maupko?? ;)))
OdpowiedzUsuńMaupko.... Trzeba mówić prosto, Mia! Małpo! I to jeszcze zielona! ;-)))
UsuńA se zapadnij, zapadnij. Bo też mi tu kwękasz na ten listopad. Jakkolwiek przyznasz, że póki co - nie ma na co narzekać, bo pogoda jest przednia.
Sto lat Ami i Bet!!! No ja się nie dziwię omyłce pani ze sklepu, dobre serce - młoda twarz (i zależność tę zauważam od pewnego czasu). I jakiś czas temu zauważyłam jeszcze jedną - ludzie bardzo lubią miesiąc swojego urodzenia. Ale trzeba przyznać, że listopad tego roku zaczął się u nas przepięknie.
OdpowiedzUsuńTesiu, dziękować, dziękować serdecznie za siebie i za Bet. Ta moja twarz to taka nie do końca młoda, a serce miewa różne "tempa", choć stara się bić jak najlepiej ;-).
UsuńOczywiście, że ludzie lubią miesiąc swych urodzin, ale ten listopad to jakiś naznaczony, bo ja naprawdę dookoła słyszę jedynie utyskiwania na niego. I muszę go bronić, bo jak nie ja, to kto? I masz rację - w tym roku zaczął się przepięknie i życzę mu tak właśnie trwał i tak się zakończył :-))).
A ja miałam dzisiaj bardzo podobne przemyślenia! I chyba też o nich napiszę :-). I też myślę, że wszystko jest w naszej głowie - tam się zaczyna i widzimy świat takim, jakim widzieć go chcemy, no poza niedospaniem - trudno 8 lat wmawiać ciału, że jest wyspane, jak znowu spało 4 godziny ;-).
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego Amisho! Niech życie daje Ci samych powodów do radości, jak najmniej zmartwień (bo żadnych to się chyba nie da?), słońca i deszczu akurat tyle ile Ci potrzeba, spełnienia marzeń, realizacji planów, a przede wszystkim ZDROWIA dla Ciebie i Wszystkich Twoich bliskich. Uściski urodzinowe!
Mamo Ammara - oczywiście, że wszystko jest w głowie :-). Mnie listopad nie męczy. Za bardziej męczący uważam np marzec - jeśli jeszcze jest zimowy, a człowiek już łaknie ciepła, słońca, wiosny... Tylko z drugiej strony marzec jest też optymistyczny, bo choć jeszcze w nim jak w garncu, to zawsze do tej wiosny już wtedy blisko ;-). Oczywiście mówię o polskich warunkach, bo Ty masz tam ciutkę inaczej ;-). Za życzenia, choć późno - bardzo dziękuję i zgadzam się z tym, że bez zmartwień to się nie da, o nie! Byle nie były one jakieś potworne, to da się z nimi żyć.
UsuńWszystkiego najlepszego Asiu zatem;) Masz rację duża rodzina jest super! takiej radości jak wnoszą dzieci niczym nie zastąpisz:)
OdpowiedzUsuńA listopad najchętniej bym przespała, masz rację. Jak niedźwiedź jakiś najchętniej obudziłabym się w grudniu;)
Stokrotko, dzięki! I nie przesypiaj listopada, bo nie zamienisz go na nic innego, a czasu szkoda!
UsuńSto lat Kochana! U nas w rodzinie listopad też obfituje w urodziny. 1 - Brat mojego Taty, 2 - mój Tata a 8 - moja Sis :) Jest co świętowac :)
OdpowiedzUsuńMeg, Twój Tata i jego brat to jak ja i moja siostra! Normalnie możemy razem świętować. No i jeszcze Twoja siostra 8, a nasz brat 9 - niemal identycznie! Podoba mi się to!
UsuńNajserdeczniejsze życzenia;))))))
OdpowiedzUsuńJa najchętniej bym się zakopała i zasnęła;)))
Do wiosny:)
Dzięki Misiu - i nie mów mi tu o jakimś zakopywaniu się, bo pojadę i odkopię!
Usuńja uważam, też że urodziałm się wyjątkowego dnia, być Dziewczyną Wszystkich Świętych top jest coś ;P przebij piątkę :)))
OdpowiedzUsuńMagbill - dzięki temu, nigdy nie zapomnimy o swoich urodzinach! Pewnie, że są wyjątkowe!
UsuńMoc najserdeczniejszych życzeń i urodzinowe buziaki dla Ciebie Kochana! :*
OdpowiedzUsuńSto lat! :*
Listopad to też miesiąc urodzin mojej Mamy, w tym roku okrągła 50 :)
Ściskam :*
No, to Twoja Mama też ma co świętować! Pół wieku to brzmi poważnie, ale też dumnie. Co tam, Twoja mama ode mnie tylko 9 lat starsza.
UsuńNajlepszego z okazji urodzin!!!!
OdpowiedzUsuńI masz racje jak sobie czlowiek wmowi tak ma, bo sugestia to bardzo silna bron i trzeba jej umiec uzywac.
Ja sobie wmowilam, ze jestem zdrowa i poki co wyniki to potwierdzaja:)) No dobra, troche tam te wyniki sa nie takie jak trzeba, ale wazne, ze ja tego nie czuje, bo czuje dokladnie tak jak sobie wmowilam:)
Star, wmawiaj to sobie jak najczęściej - nic się na tym nie traci, a można jedynie zyskać :-).
UsuńPrzekonałaś mnie do listopada! Dzięki...
OdpowiedzUsuńZgago - cieszę się i niech Ci to przekonanie służy jeszcze przez te kilkanaście dni ;-).
UsuńSto lat! Spełnienia marzeń i radości!
OdpowiedzUsuńJak zwykle cudowny, skłaniający do myślenia tekst :)
Mujer, dziękuję niezmiernie :-).
UsuńMnie listopad przeraża z powodu mojego nieogarnięcia życiowego.
OdpowiedzUsuńAnno Ewelino - nieogarnięcie życiowe może pojawić się każdego dnia roku, więc to chyba nie wina listopada. No i - ja też bywam nieogarnięta, choć na co dzień muszę się dość skrzętnie organizować.
UsuńGdy sie ma w tym wyjatkowym miesiacu urodziny nie mozne go nie lubiec :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego NAJ!!!!!!!!!!!!! :*
Ja kocham sloneczko dlatego tak ciezko mi przetrwac w jesiennym czasie... ale juz marzec uwazam za wyjatkowy :) dlaczego???
no wlasnie dlatego :) moje urodziny :P
No widzisz Luxiu - a ja zawsze w marcu jestem już zmęczona zimą i jest to dla mnie miesiąc niecierpliwości. Ale też, jak napisałam wyżej, zarazem miesiąc optymizmu. Nie ma więc miesięcy złych i dobrych do końca. A te, w których mamy urodziny, z zasady i bezwarunkowo są przez nas lubiane.
UsuńPo Twoim poście jestem w stanie nie marudzić na głos... Bo co ja myślę o listopadzie, to ten drań już dobrze wie! ;-)
OdpowiedzUsuńKalino, dobrze, że nie na głos - przynajmniej nie słyszę hi hi hi ;-). Cholerka, nie sądziłam, że urodziłam się w draniu, eh!
UsuńListopad rządzi ;)
OdpowiedzUsuńO, widzę że też podczytujesz blogi z innych stron świata! Polecam "Dom z Kamienia" i "W Krainie Wesołych Łobuzów" ;D
Hej, hej Rivulet :-). Tak, listek rządzi i już! Blogi ze świata - jak najbardziej! Dzięki za nowe namiary - zajrzę na pewno :-).
UsuńU mnie były pierwsze Zaduszki i wizyta u mamy na cmentarzu - było ciężko! Mój 3-letni bratanek i 3-letnia siostrzenica też się witają z babcią i opowiadają co u nich - tak spontanicznie. Napawa to nadzieją, że może takie małe stworzenia widzą i czują więcej i Ci nasi najbliżsi, którzy już odeszli, tak naprawdę są ciągle z nami, a tym najmniejszym łatwiej to "obcowanie" z nimi przychodzi.
OdpowiedzUsuńMarta, domyślam się, że łatwo nie było... Wiem o czym piszesz, stąd bez zbytku słów Cię rozumiem. A małe dzieciaki szybciej godzą się ze śmiercią i jakoś tak naturalniej podchodzą do babci w niebie - tak, jakby to było normalne, choć owiane setką pytań typu - a czy ona nas widzi i czy nie spadnie z tego nieba ;-). Nam dzieci zdecydowanie pomagają przez "to" przejść. Mama odeszła, ale one są i w pewien sposób wszystko się równoważy, choć wielki żal, że tu na ziemi znali się tak krótko...
UsuńJa mam duży sentyment do listopda. Kojarzy mi się z wichrem zimnym szalejącym za oknem, buzującym węglu w kafelkowej kuchni i z książką oczywiście...
OdpowiedzUsuńW tym roku listopad zaczął się wspaniale. Jest tak ciepło i chryzantemowo, że aż miło.
Wszystkiego najlepszego Amisho...
Dziękuję - za życzenia i za sympatię do listopada ;-). Oh, ta kaflowa kuchnia i piece... Od razu widzę nasz stary rodzinny dom w P... W nowym nie ma już tego klimatu...
UsuńA ja do listopada mam tylko jedno ale, no że się w nim urodziłam - na to wpływu nie miałam, ale żeby ślub robić w listopadzie to nie wiem co Nas dopadło. I może bym jakoś z tym żyła, gdyby nie fakt, że o tej listopadowej dacie ślubu zawsze zapominam (w tym roku też), na szczęście M nie ma problemu z tym moim zapominalstwem, nawet go ostatnio zapytałam, czy jest zły - nie, czy dla niego to takie istotne - nie UFFFF!!! ps. w dniu naszego ślubu spadł pierwszy śnieg tego roku, było biało, ślisko i chlapa.
OdpowiedzUsuńDżoano Najlepszego Życzę :-)
O, jak miło, że i Ty z listopada! Ja tam nie miałabym też nic przeciwko ślubowi w listopadzie! Ale mnie przypadło na kwiecień i sierpień. Też przeważnie nie pamiętam o tych rocznicach... nie mówiąc o Em, bo on pamięta tylko wtedy, jak ja mu przypomnę - o ile sama nie zapomnę ha ha ha. Także - my też tacy trochę ignoranci rocznicowi.
UsuńPrzyznam szczerze, że w tym roku listopadowe święta były dla mnie inne. Właśnie takie gwarne na cmentarzu, bo rodzina zwykle nam się zjeżdżała już wieczorami - każdy o swej porze przyjeżdża na nasz cmentarz do ojców i dziadków, a potem zwykle wpadał do nas. W tym roku z różnych względów już do nas nie zajeżdżali, bo i raczej zjeżdża rodzina z najbliższej okolicy, którą widujemy i w inne dni.
OdpowiedzUsuńA co do Twoich urodzin... już miałam się tu wić z przeprosinami, że o jednej Aś pamiętałam, o drugiej zapomniałam, ale przecież Ty łaciatą dostałaś ;) Ale co tam: jeszcze raz sto lat! :)
Ano, właśnie - zapomniałaś, że mi łaciatą podesłałaś? ;-) Urocze to było.
OdpowiedzUsuńA święta listopadowe u nas kiedyś, kiedyś były inne, potem znów inne, teraz jeszcze inne - wszystko się zmienia...
Zapomniałam! Ale przypomniałam sobie o niej jakieś 1,5 tygodnia temu gdy dostaliśmy bojowe zadanie: wykonać zaproszenie na imieniny naszego szefa szefów. Musiałam zasugerować ją grafikowi - dobrze, że szefowa świeżo z urlopu wróciła, to nie dostało nam się za rozluźnienie, które wówczas zapanowało :) Pomijając już urok łaciatej i nieadekwatność tego uroku do zaproszenia biznesowego, to aż boję się myśleć, jakby góra zareagowała na łaty na swoim wypasionym zaproszeniu :P
UsuńA święta listopadowe i ich zmiany - najważniejsze, by zmieniając charakter, nie zatraciły swej idei (ideą to nazwę, bo po ciężkim tygodniu i w piątkowy wieczór ciężko już mi się mądrze myśli).
Łaty na wypasionym - to jak fuzja przedsiębiorstw ha ha ha ;-)
Usuń