Aleksander - sobota, godzina 21.05. Trzynaście dni po terminie.
Maksymilian - środa, godzina 12.10. W terminie.
Moje zimorodki :-).
To dopiero dzisiaj, choć tort zjedzony już wczoraj :-).
Imprezka udana :-). W sumie 21 osób, w tym 9 dzieci i 2 nastolatki. Dziadek się nie pojawił. Wyekspediował ekipę z P., a sam został na włościach. Ponoć jednak nie omieszka przybyć do nas w innym terminie. Zapraszamy, a jakże.
Tort zamówiłam w pobliskiej cukierni. Wszyscy dookoła wiedzą, że do wyrobów cukierniczych mam 2 lewe ręce, toteż nie porwałam się z motyką na księżyc, a poszłam na łatwiznę. Pewnego dnia, zamierzam jednak podjąć wyzwanie i zrobić taki tort samodzielnie. A co, nie mogę? Mogę! Lewe łapy wywróci się na prawą stronę, rękawy zakasa i do dzieła!
W piątek wieczorem przybył do nas mój brat z Gdyni z córkami (Bratowa zaniemogła... :-(). W sobotę rano, Bet dowiozła Tomaszka. Toteż - dom tętnił dziećmi i słał się bałaganem. Niemniej, całą sobotę mogłam spokojnie spędzić w kuchni, gdyż nad domowym przedszkolem pieczę sprawnie przejął właśnie brat marynarz. Przy okazji - jako złota rączka - naprawił mi w domu to i owo, a wieczorem odebrał z dworca Em i jego walizki.
Kurczak pieczony, kurczak w sosie curry z warzywami, klops wieprzowo-drobiowy z jajkiem, sałatka grecka, sałatka warstwowa z tuńczykiem, talerz swojskich wędlin, nieco ciasta i owoce. Ot i wszystko. Więcej nie byłam w stanie napitrasić biorąc pod uwagę, że ostatnie 2 tygodnie byłam sama.
Ciekawostką imprezy była Dadi - babcia indyjska, mama męża, moja teściowa. Uczestniczyła bowiem w imprezie będąc online. "Stała" na półce z książkami jak dama i oglądała nasze reality show za pośrednictwem Skype. W końcu mogła "na żywo" zobaczyć niemal całą moją rodzinę i vice versa, moja rodzina mogła zobaczyć ją. Dadu, czyli dziadek też się pojawił, pomachał i przywitał ze wszystkimi, ale nie był tak wytrwały jak Dadi, która "siedziała" z nami do końca. Była szczęśliwa i ciekawa każdego. Zadawała pytania, pokazała na iPadzie świat za swoim oknem w Kalkucie (na życzenie mojego szwagra), wszystkich obecnych do Kalkuty zaprosiła, śpiewała z nami Sto lat i w ogóle całkiem dobrze się bawiła :-). Dadi jest niezwykle nas ciekawa. Indie - egzotyka dla nas. Polska - egzotyka dla nich...
Chłopcy zgodnie podsumowali, że była to ich najlepsza imprezka w życiu :-). Goście też wydawali się być zadowoleni. Czegóż chcieć więcej?
Zdjęć nie mam. Zdążyłam jedynie w ostatniej chwili złapać w kadr kawałki tortu... Em co prawda operował aparatem cały czas, ale jedynie w celach filmowych. Fotograficznie, sprawę olał całkowicie - jak to zresztą robi ostatnio non stop. Tylko video.
I tak to :-).
Aha - chłopcy wybrali tort w postaci boiska piłkarskiego. Dość logicznie, nieprawdaż? Każdy na swojej połowie. Każdy miał swojego piłkarza i piłkę. Podczas ceremonii krojenia tortu okazało się jednak, że jeden z piłkarzy nie ma nosa, a drugi piłki... ;-). No cóż, niektórzy wręcz nie mogli się doczekać konsumpcji i zaglądali cichcem do kartonu raz po raz ;-). Tomaszek albo Maksi ;-). Cóż by to jednak była za nuda, gdyby piłkarz miał cały nos, a piłki były dwie... Najlepszy klimat i zabawę tworzą zawsze niespodzianki ;-).
To do "5 + 8" moi bohaterowie ;-).
Zdrówka i dziecięcej radości co dnia!
LOVE!
To do "5 + 8" moi bohaterowie ;-).
Zdrówka i dziecięcej radości co dnia!
LOVE!
Wszystkiego NAJ!!! dla Syneczkow!!
OdpowiedzUsuńJa rowniez "lewizna" do pieczenia... ale zawsze jeszcze mozna zamowic ;) a Wasz tzn. fragment wyglada apetycznie :))
Fajnie tak rodzinnie spedzic urodziny-nawet z babcia w tle :))) , ma w niedziele swietowac bedziemy Menzowaty urodziny- wiec tez troche czasu spedze w kuchni...ale czego to sie nie robi dla bliskich ?
Dzięki Luxiu! O ile zwykłe ciasto jeszcze jestem w stanie zrobić, to już tortu - i to jeszcze takiego jak boisko, czy auto - ni w ząb. Stąd zamówiłam. Chłopcy wybrali smak czekoladowo-malinowy. I generalnie smaczny był ten tort, więc się nie zawiodłam.
UsuńJa lubię spędzać czas w kuchni - ale wtedy muszę mieć spokój, bo jak co chwila "mamo daj, mamo choć, mamo to, tamto" to mnie szlag trafia. Teraz dzieci były zajęte sobą nawzajem i opiekował sie nimi Endriu. Co nie znaczy, że mi do kuchni non stop nie przyłaziły ha ha ha.
Miłego szykowania na mężowską imprezkę zatem!
Sto lat dla jubilatów :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy !
UsuńWszystkiego najlepszego dla chłopców! Niesamowite, że urodzili się tego samego dnia :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy Em :-). Ano, niesamowite, choć niedawno spotkałam podobną matkę jak ja - ma córki z tego samego dnia :-).
UsuńSto lat samej szczęśliwości dla Dostojnych Jubilatów!!!! Fajnie, że Twoja teściowa była jednak cały czas z Wami- to bardzo miłe, naprawdę!
OdpowiedzUsuńAle Ty to jesteś fenomenalna- obaj urodzeni tego samego dnia! Niesamowite! Może z tym się wiąże jakaś fajna wróżba?
Miedzy urodzinami moich wnuków jest 40 dni.
Buziaki dla Was;)
Dziękujemy Anabell :-). Tak, teściowa zachowała się super, ale ona jest taka właśnie ciekawa wszystkiego i wszystkich. I się nie krępuje ;-). Podobno oboje z Dadu (teściem) byli pod wrażeniem tej mojej licznej rodziny i tego, że była ona z kolei zainteresowana nimi. Zwłaszcza mój najstarszy brat zadawał dużo pytań i od Dadu chciał "odkupić" turban ha ha ha ;-).
UsuńA 40 dni różnicy to i dużo i mało. W każdym razie - blisko. U mnie to tak jakoś samo wyszło... ;-).
to ja jeszcze dorzucę do życzeń spełnienia dziecięcych marzeń i snów :******
OdpowiedzUsuńMadeleine, dziękuję. Znając sny i marzenia moich chłopców - mogłoby być ciekawie, gdyby się spełniły ;-).
UsuńNajlepsze życzenia dla Kochanych Solenizantów! :****
OdpowiedzUsuńBohaterom dnia (wczorajszego i) dzisiejszego buziaki (a tfu! Gdzie tam dzieciaki zechcą buziaki Ale za późno :P ) przesyła ciocia Ana! :) Niech rodzicom dadzą czasem nieco wytchnienia w tych swoich dziecięcych psotach i pomysłach :)
OdpowiedzUsuńBohaterowie oraz ich rodziciele dziękują Anie! Buziaki zaś jeszcze przyjmują, więc nie jest źle!
UsuńCałusy, cukiereczki, ciasteczka....jaki ładny zielony torcik, mam nadzieje, że nie zzieleniały ohohohohihihihih, jeszcze raz wielkie muaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńJustynko, torcik nie zdążył zzielenieć z innych powodów, niż założone ;-), aczkolwiek jeszcze kęs na talerzyku wczoraj leżał. Jak się nad nim nie zlituje Em, to być może jednak zzielenieje z tych innych powodów ha ha ;-). Dziękujemy za całusy, cukiereczki i ciasteczka!
UsuńWszystkiego najlepszego dla chłopców! Ale oni urośli, jak i kiedy się to stało?
OdpowiedzUsuńEwko, dziękujemy :-). A kiedy urośli? Chyba w tak zwanym międzyczasie... ;-)
UsuńDobytek życiowy w liczbach coraz pokaźniejszy :-) Gratulacje dla Mamy i najlepsze życzenia dla Chłopców! Ujęła mnie wytrwałość Babci w trwaniu na tej półce. Dzieci mają łatwo w kontakcie z dziadkami - po prostu są i to już wystarcza. To po stronie dziadków leży rodzaj wysiłku nakierowany na poznawanie wnuków. Babcia Dadi - pierwszorzędna.
OdpowiedzUsuńTak Tesiu, cyfry rosną... W zastraszającym tempie!
UsuńDadi ma bzika na punkcie chłopaków - może tak sobie stać na tej półce i stać i patrzeć na ich harce bez końca... W końcu synowie jedynego syna... Żal jej, że nie może ich widzieć na żywo, co doskonale rozumiem, ale niewiele mogę na to poradzić... Być może w tym roku sprowadzimy dziadków do Europy na jakiś czas.
To jest ciekawe, że coś, co dla niektórych mogłoby być ciążącą trudnością (odległość, różnice kulturowe), u Was jest elementem bardzo wzbogacającym rodzinę. Fajne to. Dobre rodzinne więzi można budować bez względu na okoliczności zewnętrzne i przypuszczam, że wizyta dziadków to będzie świetne wydarzenie. Spodziewam się też wielu zabawnych wydarzeń :-) No nie może być inaczej :-)
UsuńRóżnice kulturowe są u nas bardzo słabo zaznaczone Tesiu, bo indyjskość mojego Em poszła się paść w wysokie góry i nie wróciła, ha ha. Myślę, że mogłaby się nieco ujawnić gdybyśmy np pojechali do Indii, ale nawet tam uchodzi on za rewolucjonistę i odszczepieńca od tradycji. Rozstania zaś wpisały się w nasz rodzinny krajobraz jak ta palma w centrum Warszawy i nie przywiązujemy do nich wielkiej wagi. Traktujemy je jako coś normalnego, choć tak jak ta palma - wcale to nie jest naturalnie normalne. Staram się z tej odmienności, z tego odstępstwa od reguły wyciągać co najlepsze, choć nie jest to wolne od wad...
UsuńNo, ja też spodziewam się zabawnych zajść. Dadi, jak obserwują, ma poczucie humoru i względnie luzackie podejście do życia, stąd nie spodziewam się tu nadąsanej, przestraszonej, bądź gorzej - autorytatywnej baby, która będzie mi patrzeć na łapy i wprowadzać swoje rządy. Zresztą, mój mąż, mając wieki szacunek do rodziców, potrafi zarazem obstawić ich i przywołać do "porządku" tak, że ściany huczą. Indyjscy synowie często bywają potulni i ulegli wobec swoich rodziców (matek zwłaszcza) - u swojego nie zaobserwowałam tego zjawiska (dzięki Bogu!). Także - oswojona przez kilka lat z obliczem obojga widzianym na ekranie - obecnie jestem przygotowana, by stanąć z nimi prawdziwe oko w oko :-).
Amisho..własnie sobie uświadomiłam, że "podczytuje" Cię juz jakies 5 lat - pamietam jak sie rodził młodszy synek - (fajnie, że w ten sam dzień- jak Ty to zrobiłas?:))). Jestes bardzo pozytywną osobą - uwielbiam czytać Twoje zapiski. Pomyślności dla synków i sto lat dla Was! Ariadna
OdpowiedzUsuńAriadno - niesamowite, że są jeszcze osoby, o których ja nic nie wiem, a które tu zaglądają! Pięć lat!? Toż to szmat czasu! Prawie tyle, ile tu piszę (zbliża się 6 rocznica). Jest to dla mnie zaszczyt i motywacja. I najzwyczajniej w świecie jest mi miło i ciepło na duszy. Bardzo Ci dziękuję za serdeczne słowa i za te podczytywanie od lat...
UsuńDziękujemy za życzenia, a to "jak ja to zrobiłam" pozostaje tajemnicą nawet dla mnie samej ;-).
nie no Ami... babcia stojąca na półce kojarzy mi się tylko z jednym - tfu tfu :)
OdpowiedzUsuńWSZYSTKIEGO najlepszego dla chłopaków od spóźnialskiej ciotki ;))
A kysz mnie stąd z tymi swoimi myślami! ;-). Dajże Dadi jeszcze te piękne wnuczęta na jej własne ocza ujrzeć, a nie już byś ją na innej, niż książkowa półce widziała ;-).
UsuńSkaranie boskie z tą dziewczyną, no! Co za fantasy!
Buahahahahahahhhahhaha
UsuńJestem pod wrażeniem, masz dwóch synów urodzonych w tym samym dniu i nie są oni bliźniakami, kurcze pieczone, fantastyczna sprawa :) hmmm jak to zrobić ;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla młodych Łobuziaków :)
Dziękujemy Killerko i witamy :-). Jak to zrobić? Nie mam pojęcia. Natura zrobiła to za mnie ;-). Rzadko, bo rzadko, ale takie przypadki jednak się zdarzają ;-).
UsuńBuziaki i wszystkiego co najlepsze dla tych Waszych Łobuziaków:)
OdpowiedzUsuńZdrówka, bo najważniejsze, a reszta jakoś się ułoży:) Chłopaki mają dobre wzorce, więc będzie ok!
Dziękujemy Ciociu Żółwinko :-))))). Zdrowie przyda się zawsze, a te wzorce... cóż, każdy ma wady i popełnia błędy - my też, my też (nawet dużo!), ale staramy się!
UsuńWszystkiego dobrego dla Synów, niech rosną jak na drożdżach!
OdpowiedzUsuńDziękujemy Magdo! A drożdże się przydadzą, bo niezbyt wyrośnięte te moje chłopaki (zwłaszcza Oli).
UsuńSto lat dla chłopców! Mój starszak za chwilę będzie miał 8 lat, dokładnie 7.03. Czas pędzi, niestety... :)
OdpowiedzUsuńDziękować Matce Królów uniżenie ;-). 7, 8 - czyli wiek naszych starszaków podobny. A czas - najszybszy z biegaczy tego świata!
OdpowiedzUsuń