piątek, 19 października 2018

Żywot(nik) piłkarskiej matki

Ostatni post na Żywotniku powstał przy okazji moich imienin. Lada dzień (no, może lada tydzień) będą moje urodziny. Czyżby zanosiło się na to, że będę pisała na swoim blogu AŻ dwa razy do roku? Tak, tak. Słowo AŻ zaczyna tu nabierać realnego znaczenia. A szkoda! Bo choć uwielbiam (!!!) zdjęcia i zaczęłam posługiwać się nimi bardziej niż pismem, to jednak wartość pisma ciągle wydaje mi się większa. 

I tyle tytułem wstępu...

A co od maja w moim życiu?

1.) Jedno jest w tym życiu niezmienne - piłka nożna. Tej było, jest i na pewno będzie z nami bardzo dużo. Aż chwilami mam wrażenie, że życie nasze piłką się toczy... Bo? 

- bo obaj intensywnie uczestniczą we wszystkich swoich treningach klubowych (nie iść na  jeden trening, to jak dostać szlaban na wszelkie wychodne przez cały rok). Każdy ma trening w innych godzinach i w innych miejscach...

- obaj jeżdżą na turnieje, przy czym Aleksander Pan, jeździ na turnieje rocznika swojego i rok starszego oraz bierze udział we wszelkich innych, dostępnych rozgrywkach piłkarskich szkolnych i pozaszkolnych

- godziny spędzone na Orlikach w tzw czasie wolnym są niepoliczalne

- jeśli tylko nic - NAPRAWDĘ - ważnego nie stoi nam na drodze, uczestniczymy we wszystkich meczach ligowych naszej Warmii Grajewo rozgrywanych na rodzimym stadionie

- oglądaliśmy zdecydowaną większość meczów World Cup i na koniec trzymaliśmy kciuki za Chorwację. Reprezentacja Polski trochę nas zawiodła (no ok, więcej niż trochę...)

- teraz śledzimy zmagania Ligi Narodów i Polska znów nas... zawodzi

- nie podoba mi się trener Brzęczek (Nawałka może i nawalił na WC, ale to był jednak GOSĆ)

- naszym idolem nadal pozostaje Ronaldo i w związku z tym kibicujemy teraz Juve, a nie Realowi... 

- dziękujemy bardzo (również tu na blogu) kochanej LUX za pocztówkę z pomnikiem Christiano przysłanej z Madery, skąd boski płaksa pochodzi, a gdzie LUXi szczęśliwie wybrała się na wakacje

- dzisiaj Oleś rozgrywa mecz ligowy rocznika 2007, jutro turniej rocznika 2008, a Maks w niedzielę kończy turniejowe rozgrywki rocznika 2010/2011

- a na dokładkę - dzisiaj jedziemy też na mecz Jagiellonii Białystok z Pogonią Szczecin. Wrócimy koło północy...

- co weekend mecz lub turniej, a jeśli tylko nic NAPRAWDĘ ważnego nie stoi mi na drodze, jestem z chłopakami na każdym wydarzeniu

- zostałam też nadwornym fotografem młodej Warmii..

I tyle o piłce, choć był to jedynie wielki skrót ;-).

2.) Starszy zakończył czwartą klasę z wyróżnieniem. Średnia nie była ani 6.0, ani 5,99, ani nawet 5,5, ale więcej niż 5 i chwała mu za to. Dostał również dyplom za 100 % frekwencji w roku szkolnym. 

3.) Naszą pierwszą (i w zasadzie jedyną) wyprawą wakacyjną była podróż do Gdyni. Zapakowałam samochód czwórką dzieci (moje, siostry i średniego brata) i pojechaliśmy na tydzień do mojego najmłodszego brata marynarza. W końcu! Po tylu latach obecności młodego na Pomorzu, wybrałam się tam na dłużej, niż 2 dni... Nie było nam łatwo ogarnąć z bratem 6 dzieci, ale ogólnie wypad był udany jak cholera. 

4.) Praktycznie całe pozostałe wakacje spędziliśmy na Pastorczyku. Nie ma lepszego miejsca. 

5.). W sierpniu poleciałam na chwilę do Amsterdamu. Niby po coś, a w zasadzie to na randkę z EM. Amsterdam jest mi już całkiem bliski i czuję do niego miętę, ale to wypady w teren lubię najbardziej. Tym razem pojechaliśmy Vespą do PIĘKNEGO miasta Utrecht. Zauroczyłam się nim bardzo-bardzo. Mało tego - w Utrecht spotkaliśmy się z Ardiolą, którą być może część z Was zna z jej bloga http://ardiola.blogspot.com. Spotkanie co prawda dość krótkie, ale strasznie miło było wyściskać się z Alą i pogadać o wszystkim i o niczym. Ala jest taka, jaką ją sobie wyobrażałam - entuzjastyczna, serdeczna, bardzo uśmiechnięta i ciepła :-) :-) :-).

6.) Od rozpoczęcia roku szkolnego minie zaraz dwa miesiące... Maksymilian doskonale czuje się jako pierwszoklasista, chętnie odrabia prace domowe i na razie dostaje prawie same szóstki ;-). W jego klasie jest 7 chłopców i... 13 dziewcząt, a nowa pani jest podobno jedną z najlepszych nauczycielek w szkole, do jakiej to opinii zaczynam się już przychylać całym swym ciałem. 

7.) Piątoklasista radzi sobie nieźle, ale ani nie kuje jak dzięcioł, ani nie ma samych szóstek i piątek. Zaczynamy docenić wartość oceny "4", a jeśli wpadnie "3" to jeszcze Pan Aleks idzie ją z marszu poprawiać (jeszcze, bo nie wiem jak to będzie w przyszłości). Ulubionym przedmiotem niezmiennie jest W-F i obecnie matematyka, a niechęć żywi kolega do rosyjskiego i angielskiego. 

8.) Em poleciał na półtora miesiąca do Indii. Rodzice w wieku podeszłym, zdrowie nadwyrężone... Trzeba. W zasadzie to cieszę się, że Em ma dobre stosunki z rodzicami i jeżeli tylko się do nich wybiera - jestem ZA. Ja do swojego rodzinnego domu mam 50 km, on 8 godzin lotu samolotem... 

9.) Jesień jak dotąd była przepiękna, ale dzisiaj od rana nie ma słońca, a mnie potwornie boli łeb..

10.) Myska wróciła do pisania i było to dla mnie "mocne uderzenie" :-). 

A teraz idę do szkoły przyprowadzić Pierwszaka. 

Buziaki!

16 komentarzy:

  1. Wszelki Duch Pana Boga Chwali!!!! :))) Nie wiem co to niby ma znaczyc, ale tak mowila moja babcia na widok kogos, kogo dawno nie widziala:)))))))))
    Moze zacznij jeszcze obchodzic imieniny drugiego imienia, albo jakas rocznice dorzuc do tego kalendarza blogowego bo naprawde zapomne kim jestes:)))))))))))
    Wiesz, w moim wieku to sie juz rozne rzeczy zapomina.

    Serio, bardzo sie ciesze, ze nareszcie dalas znak zycia i dobrze wiedziec, ze wszystko sie dzieje normalnie, bez zadnych nieprzewidzianych wstrzasow.
    buziam i prosze o czesciej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stardust, są tu takie osoby, dla których warto by było mieć chociaż te dwa imiona, ale mam tylko jedno. No, ale mam podwójne nazwisko, więc może chociaż z tego coś wykrzesam ;-). No, zawszę jeszcze mogę obchodzić tu święta polskie i hinduskie... ale wtedy pewnie (ważąc zwłaszcza na ilość świąt w Indiach) nie miałabym czasu żyć ha ha ha.

      Miło mi, że tu zajrzałaś, że zawsze zaglądasz i zarazem wstyd mi trochę, że z wzajemnością nie jest już tak różowo... Jak to mawiano - kija brać i lać. Ale czy to aby pomoże?

      No ale dość tego biczowania, bo to żaden sposób na przeprosiny, ani na pisanie. A ostatnio tak to jakoś wygląda - nie piszę, a jak już napiszę to przepraszam, że nie piszę. Błędne koło.


      Usuń
  2. No tak, nie dziwię się, że moja córka przeogromnie się cieszy, że jej chłopcy nie są entuzjastami piłki kopanej. I bez tego trzeba się niezle poumawiać, by ich w różne strony poustawiać, ale przynajmniej wyjazdów poza Berlin nie ma.Datę Twych urodzin mam zapisaną w kapowniku rocznym. Jeżeli zajrzysz w owym dniu na maile to życzenia urodzinowe tam znajdziesz.
    Fajnie, że wreszcie napisałaś słów kilka.
    Ściskam;)
    Nasz Młodszy dostał świra na punkcie wspinaczek, trenuje raz w tygodniu. Starszy w dalszym ciągu śpiewa w tym chórze (choć córka namawiała go by zrezygnował) i nadal chodzi na lekcje fortepianu i nadal jest w klubie pływackim.
    Co do polskiej piłki kopanej - mamy po prostu zbyt skromne zaplecze, nie ma z czego wybierać.Wystarczy popatrzeć na sprawność fizyczną zawodników z czołowych klubów europejskich a na sprawność naszych. Po prostu praca w klubach leży i kwiczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anabell - Ty jak i Stardust - zawsze przy mnie trwacie i jako pierwsze reagujecie na moje doroczne wpisy. Bardzo dziękuję!!!

      Twoje krasnale to przy moich multitaskowcy. Tu chór, tu fortepian, tu wspinaczka, tu pływanie... U mnie jest tylko ta piłka. Ciekawam, czy to już tak zostanie...

      Piszesz o skromnym zapleczu piłkarskim... Mnie się wydaje, że co drugi chłopiec chce grać w piłkę, gdy popatrzę na ilość tych małych zawodników na treningach i wszelkich turniejach... Zapewne z czasem połowa z nich odejdzie, bo nie każdy jest konsekwentny, nie każdy trwa w tej pasji, część znajduje inne hobby, nie sprostuje coraz to wyższym wymaganiom, poświęceniu, rygorowi itp. Ja na razie widzę pracę w tych dziecięcych drużynach, zobaczymy, czy będą trenować i grać dalej i zobaczę piłkę od kuchni w starszym wydaniu :-). Wkręcona już jestem, więc mogę spokojnie iść dalej :-).

      Usuń
  3. Moja siostra, matka dwóch synów, nauczyła się rozróżniać wszystkie marki samochodów. Była w tym naprawdę dobra. Z daleka potrafiła rozpoznać, po sylwetce. Domyślam się, że Ty tak samo rozpoznajesz twarze wszystkich piłkarzy ;-)
    Dobry Losie, jakże się cieszę, że mam córki. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkich to może nie, ale faktem jest, że gdyby nie Olek i Maks to moja wiedza o piłce byłaby o wiele skromniejsza. Zawsze lubiłam futbol, ale nie ukrywajmy - moje zainteresowania kończyły się głównie na meczach reprezentacji w ważnych rozgrywkach... ;-). Teraz jestem o kilka stopni wyżej, ale też nie jestem jeszcze żadnym futbol-guru. No nie da się. Pomimo tego, że podzielam zainteresowania chłopaków, to mam jeszcze swoje inne. No i... ogarniam nasz normalny żywot codzienny - a ten to dopiero potrafi weryfikować moje pasje ha ha ha ;-).

      Co do córek - dziewczyny też grają w piłę, moja droga! Ja ci to mówię, bo widuję. Grają w drużynach razem z chłopakami (póki nie podrosną), albo mają swoje dziewczęce teamy.

      Usuń
  4. Mało jest kobiet które kręci bieganie kilkunastu facetów za jedną piłką :) ale fajnie mieć jakąś odskocznię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jago kochana. Jest ich więcej, niż myślisz, ale na pewno są w mniejszości, to fakt. Ja jestem niemal na każdym turnieju chłopaków i widzę ilu i którzy rodzice są tam tak, jak i ja. Często są to ojcowie, ciutkę mniej mamy, czasami oboje, a często... żaden z rodziców. Ja wiem, że nie każda mama lubi piłkę i wiem, że nie zawsze można być, że to trzeba poświęcić te 2-3 (czasem więcej - jak jest wyjazd) godziny soboty lub niedzieli, itp itd, ale ja uwielbiam patrzeć jak oni grają. Widzę jak się rozwijają. Widzę jak za każdym golem zerkają w moją stronę i patrzą, czy aby widziałam... Bo trener ważny, bo koledzy bardzo ważni, ale jednak rodzice najważniejsi. Mąż, o ile jest w Polsce też z nami jeździ, ale ja jestem z nimi non stop i staram się być na każdym meczu. I ja naprawdę to lubię. Dla mnie ta piłka już nie jest ganianiem grupy facetów po boisku. Jest to bardzo trudny sport pod każdym względem. Na razie cieszymy się nim w dziecinny, dziewiczy, entuzjastyczny i szczery sposób. Domyślam się, że im dalej w las - tym gęściej, ciemniej i trudniej.

      Usuń
    2. No i przede wszystkim chłopaki wiedzą że mają w Tobie wsparcie i wiernego kibica :)

      Usuń
    3. Taaa, i chyba jest to na tym etapie najważniejsze. I ważne również dla mnie :-).

      Usuń
  5. o kobieto!
    Mój pierwszoklasista też biega na treningi i turnieje, a jeszcze jak się da kopie wszędzie i wszystko!
    Spodnie najczęściej kupuję w pepco, bo zanim wyrośnie, czy się zniszczą ogólnie to już dziura na kolanie - nawet szkolne (mamy podział na szkolne i domowe) "idą"szybko, bo przecież w świetlicy jak jest to wychodzą na boisko i gra.
    Zaczynam doceniać, ze mam jednego piłkarza;D
    Fajnie, że wróciłaś, dodaj jeszcze inne święta;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Misia, rozumiemy się zatem dokładnie. Ja spodnie też kupuję w rozmaitych sieciówkach, w Pepco, TX, czasem nawet w lumpeksach, choć w tych o portki trudno, bo domyślam się, że dzieciaki w każdym kraju najbardziej i najszybciej niszczą właśnie spodnie. No i my też mamy ubrania szkolne, domowe i boiskowe ;-).

      Taaa, jeden piłkarz to dużo, dwóch to bardzo dużo, ale mam znajomych, którzy mają trzech i to już jest MEGA dużo ;-).

      Usuń
  6. zostań łowcą talentów - być może masz już kwalifikacje, bo doświadczenie i wytrwałość, to na pewno. szkółki piłkarskie czekają na talenty i wsparcie. na świeże mięso... na nowe gwiazdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, może to i dobry pomysł, ale na razie chcę skoncentrować się na swoich "gwiazdach" - zwłaszcza tej starszej. Kiedy tak oglądam te ich mecze, faktycznie widzę który chłopak ma talent, czy specjalne umiejętności. Widzę, który szybko biega, który jest dobry w dryblingach, który celnie strzela, który umie współpracować, a który jest "egoistą" itp, itd. Widzę też czego brakuje moim chłopakom, a w czym są całkiem nieźli... Ale bywa, że po kilki weekendach z rzędu, kiedy jeden i drugi rozgrywają te swoje turnieje - bywam zmęczona. Na szczęście liga jesienna się kończy. Mam nadzieję, że w listopadzie dadzą pożyć mi również czym innym ha ha ha ;-).

      Usuń
  7. To ja też w punkcikach polecę:)
    1.Cudownie, że chłopcy mają taką pasję. Mam nadzieję, że zobaczę ich kiedyś w kadrze narodowej i będą tymi, którzy postawią polską pilkę na nogi, a ja będę mogła się chwalić, że znam ich mamę :D
    2. Mnie trener Brzęczek też nie przekonuje, lubiłam Nawałkę.
    3. Mistrzostwa Świata - hmmmm, nasi się nie popisali. Jak dla mnie zabrakło determinacji i woli walki. Jeszcze zanim zaczęli turniej to już zaczęli brzęczeć, że samo dostanie się się na mistrzostwa to duży sukces - tak jakby od razu załozyli, że to wystarczy i już wtedy czułam w kościach, że będzie dupa :)
    4.Też kibicowaliśmy Chorwacji!!!! Uchhh, szli jak burza :))))
    5.Olu średnia powyżej 5 - ooooo maaaatkoooo ale mózg :) Gratuluję Ci synów!
    (u mnie Gutek chciał ostatnio 4+ poprawiać hihi :)
    6. Ja o wakacjach rozpisywać się nie będę, wcale ich nie mieliśmy :) Ale za to siostrę ma :)
    7. Skoro już zostałam wywołana do tablicy, to tylko wspomnę, że choć taki ze mnie pozytek, że wróciłaś do pisania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, wywołałam Cię do tablicy, bo takżeś przepadła, że już traciłam nadzieję na powrót. No, ale bloga z listy nie usunęłam i stąd wiem. O, jaka ja wspaniałomyślna, prawda? A wystarczyło napisać maila lub jaką inną wiadomość i... No, ale dobra. Co tu pianę bić po próżnicy. Ważne, że dałaś znak życia i że wszystko u Was tak fajnie się toczy.

      Twoje piłkarskie spostrzeżenia bardzo nam bliskie ;-). Jak już polska kadra będzie zasilona dwoma pół polskimi (jakby nie było) zawodnikami, których będę miała zaszczyt być matką (no, w zasadzie już mam ten zaszczyt hi hi), to zaprosimy Was na Narodowy na jakiś mecz ;-). Ba, oby tylko!

      No i ta średnia powyżej 5 w IV klasie to taki średni wyczyn, rzekłabym, bo jak masz 6 z w-f, religii, muzy, techniki, infy i chyba historii, to 4 z matmy, przyry i angielskiego można jakoś podciągnąć ha ha. W tym roku na pewno z tą średnią będzie gorzej, ale już nie dbam o to. Czwóra jest teraz oceną naprawdę dobrą, a Oleś jakoś się nie przeucza, bo w głowie tylko piłka... ;-). Ale generalnie nie mam do tego chłopca zastrzeżeń. Oby tak dalej ;-).

      Poprawianie 4+ to jeszcze ujdzie, ale płakać, bo się dostało 5 z minusem... (a znam takie przypadki) to już chyba wymaga psychologa ;-). No i chyba w miarę upływu czasu te oceny nabierają innej wartości. Maks niedawno przeżywał, bo wśród samych szóstek dostał w końcu 4... A Oleś z 4 z biologii był natomiast niezwykle kontent. Także ten - zależy mi, by chłopcy dobrze się uczyli, bo są dość zdolni i w zasadzie nie mają nic innego do roboty poza nauką (w odróżnieniu do mnie z czasów szkoły), ale nie wykłócam się o oceny, nie przeżywam gorszych ocen, staram się być wyrozumiała i pomocna. Ot i tyle.

      Usuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).