Nie było mnie tu pół roku.
Nic nowego, bo w zasadzie ostatnio bywam tu właśnie mniej więcej raz na pół roku.
Tak, wiem, że szkoda, ale nie walczę z wiatrakami. Kiepski ze mnie Don Kichot.
Mało u mnie zmian. Nadal jestem piękna i młoda oraz mam tego samego męża, którego akurat teraz to nie za bardzo mam, bo właśnie zameldował się w Delhi. Ale to o niczym nie świadczy. U nas to normalka :-). Że mąż raz tu, raz tam, a ja przeważnie zawsze tu.
Pada deszcz i jest zimno. Cały dzień boli mnie dzisiaj głowa i nie bardzo mogę się z tym uporać.
Chłopaki walą się jakimiś kijami i jęczą jak niedobitki na polu walki, co jeszcze bardziej potęguje mój ból... Ahhhh! Chyba sama zaraz sięgnę po jakiś kij!
Wczoraj, cały boży dzień przesiedziałam na boiskach i stadionach. Najpierw od 8.45 do 11 szkolne boisko przy SP 4 (my jesteśmy SP 2). Oleś brał udział w zawodach biegania. Na 200 m. Nie jest on zbyt szybki, ale wuefista go wytypował, bo na tle klasy nie jest w tym bieganiu zły. To jego pierwszy taki występ. Czas miał nawet niezły, ale że był najmniejszy i najmłodszy pośród swoich rywali to i dobiegł ostatni.... Zapowiedział, że już nikt go nie namówi na żadne zawody biegowe. Dzień wcześniej brał jednak udział w naszym grajewskim, dorocznym, ulicznym Biegu Wilka i w swojej kategorii przybiegł 7 (800 m). Po wyścigach w SP 4 pojechaliśmy 35 km na turniej piłkarski do Moniek. Drużyna Olesia, lider w grupie, tym razem przerąbała 2 mecze, jeden zerowo zremisowała, a tylko 2 wygrała. Oleś, mimo, że kapitan, nie strzelił ani jednego gola. Wszyscy w zasadzie grali słabo i stąd takie marne wyniki. Turniej ciągnął się od 12 do 16... Masakra. Opaliłam sobie czoło i nos i wróciliśmy do domu skopani i spaleni jak krety. Może to dlatego łeb mnie dzisiaj nawala jak ta piłka rywala... No właśnie, wczoraj gorąco, a dzisiaj bez kurtki ani rusz...
Jest 17.30. Na 18 msza i nabożeństwo majowe. Nie chodzę codziennie. Byłam 2 razy i pójdę dzisiaj. Potem to już niewiadomo... Dużo teraz przeciwko Kościołowi, a ja jak na przekór - właśnie tam. Ale tam jest mi ostatnio bardzo dobrze. Najlepiej.
I to na razie tyle...
Mam nadzieję, że nie zjawię się tu teraz znów za pół roku. To by było bardzo... niechrześcijańskie ha ha ha ;-).
Zgadzam sie z toba w 100 procentach.dziwna ta cala nagonka na ksiezy.mysle ze to nie przekor tylko przekonania.gdyby spojrzec na inne religie,zawody i gŕupy spoleczne to byloby to samo.obejrzalem kler ale nie obejrze nie mow nikomu.
OdpowiedzUsuńWitaj Asienko! Raz na pol roku ale jednak! Ciesze sie, ze mozemy komunikowac w inny sposob , bo tak by mie Ce bardzo brakowalo. Sciskam mocno!!
OdpowiedzUsuńWeszłam z głupia... może się coś dodało-pomyslalam, choć nie bardzo wierzyłam, a tu proszę jaka niespodzianka!
OdpowiedzUsuńAsiu, ty to się osportujesz z tymi swoimi chłopakami. Mój Gutek nie bardzo lubi sport. Czasem żałuję bo jak wiadomo sport to zdrowie, ale co zrobić... sama nie uprawiam to i przykładu nie daję. Dobrze że z M na basen wyskoczy tudzież na rowery pójdą... wtedy ja z ulgą oddycham, że mnie to omija :)
Nagonka na księży owszem jest. Ale ja również przekorna jestem... do tego stopnia, że Gutek zapragnął być ministrantem (choć swoim wygadaniem i na ministra by się nadał ;)
Ściskam Cię mocno że swojej wsi.
Mysa:*