Myślę, że gdybym nie zasadziła w sieci żywotnika a jakąś bardziej wodolubną roślinę - już dawno uschłaby z pragnienia i tęsknoty. A tymczasem, Asia mądra głowa wiedziała co usadowić na swoim małym wirtualnym poletku ;-). Tak mądra głowa jak sam wspaniały Koziołek Matołek. Kto czytał, ten zna cytat "A Koziołek, mądra głowa...".
Cóż, jak tak pomyślę to nie podlewałam owegoż żywotnika bodajże ze 2 miesiące! Mądra głowa jak Matołek a okrutna niemal jak słynna Cruella de Mon! No ale tak to jakoś wyszło...A to w szpitalu polegiwałam, a to w Pastorczyku spędzałam długie tygodnie a netu tam nadal nie ma, a to po prostu nie miałam natchnienia ani siły na podniesienie wirtualnej koneweczki...
Lipiec i sierpień czyli polskie lato niemal już minęły. Było mnóstwo słońca i burze z piorunami. Najgorsze i najbardziej dokuczliwe upały, chyba tylko dzięki dobremu Bogu, spędziłam z dala od firmowego biurka. Biurka, które stoi przy południowym oknie a przez okno niemiłosiernie sączy się podniebno-uliczny żar. W tym roku dodatkowo wpadają przez to okno tumany kurzu i decybele hałasu z ciągle remontowanej ulicy. Zaduch w pokoju obsadzonym 5cioma osobami, w tym 4ema płci męskiej, bardziej potliwej, już od rana daje o sobie znać. Cieszę się więc bardzo, że tym razem w lipcu i sierpniu niemal nie pokazywałam się w pracy. Co prawda jestem tu już od kilku dni ale upały odeszły chyba w siną dal i zrobiło się całkiem znośnie.
Zdecydowaną większość wolnych dni spędziłam z Olkiem oczywiście w Pastorczyku. Tam, nawet temperatura +35 da się znieść. Człowiek nie jest przykuty do biurka i laptopa, ma możliwość uniknięcia słońca, ukrycia się przed nim w piwnicy bądź w cieniu pod gruszką, może sobie pochodzić, posiedzieć, poleżeć. Nawet zaś jeżeli musi smażyć się upale - bo np. nie zwalniają go od tego żniwa - jest to inny typ żarliwej męczarni niż ten biurowy. Ten biurowy zawsze mnie dobija a biorąc pod uwagę mój obecny stan błogosławiony - tym razem dobijał mnie ze zdwojoną siłą.
Na wsi - jak zawsze. Masa roboty ale jednocześnie jakoś tak fajnie i sielsko. Może napiszę i zobrazuję fotkami co nieco więcej na ten temat w kolejnych, krótszych i tematycznych postach.
Teraz - mając poczucie ulgi i lżejszego sumienia, że żywotnik podlany - zabieram się spokojnie za sprawy swojej... mlecznej drogi zawodowej ;-). Obecnie mam na głowie regulację skomplikowanej sytuacji prawnej wielu nieruchomości Spółdzielni, za które to sprawy nikt nie zabierał się latami, są niejasne, zaniedbane i wymagają jakiejś dokładnej, sprawnej ręki. Nie wiem czy moja ręka jest odpowiednia ale rozkaz szefowej nie gazeta... Miałam już do czynienia ze sprawami nieruchomości, ale tamte były względnie proste - teraz, na koniec, zostały mi same wielkie wyzwania. No ale cóż, Asia jak Koziołek Matołek - mądra głowa ;-). Poradzi sobie.
A TAK PRZEDE WSZYSTKIM - JEŻELI SĄ TU JESZCZE JACYŚ ŻYWI CZYTELNICY ŻYWOTNIKA - WITAM ICH SERDECZNIE I OBIECUJĘ POPRAWĘ W DBANIACH O PODLEWANIE ;-).
no tak, tylko gdzie są obiecane zdjęcia z nowymi fryzurami?:)
OdpowiedzUsuńUla - jutro mamy sesję zdjęciową u M. Więc cierpliwości :-).
OdpowiedzUsuńtylko go nie podlej i znowu nie zapomnij na nastepne 2 miesiace :)
OdpowiedzUsuń