niedziela, 10 lipca 2011

Muchy i komary

Wieczór. Siedzę przy biurku ze swoim czerwonym netbooczkiem. Maksymilianek śpi, Aleksander też - z tym, że ten drugi w małym domku u babci. Dookoła brzęczą mi jakieś 2 wredne muszyska. Zaraz zatłukę. Mamy tu na wsi odwieczny problem z muchami, a w tym roku jest ich chyba wyjątkowo wiele. Albo tak mi się tylko wydaje, bo w zasadzie zawsze ich było pełno. Zjawiają się już w maju i gnębią nas co najmniej do października. Pełno ich wszędzie a najwięcej w oborze i chlewni. Są naprawdę dokuczliwe. Pastwią się nad zwierzętami i ludźmi. W domu oczywiście też ich pełno. Stawia się i wiesza lepki, czasem truje, tłucze muchołapkami... Wredne pasożyty! Najgorzej dokuczają nad ranem, kiedy już się rozwidni. Człowiek ma wrażenie, że wieczorem wybił cholerstwo co do nogi, a tu amba - jak grzyby po deszczu. Ba, czasem wystarczy jedno takie bydle i tak się da we znaki, że ho, ho. Brzęczy, łazi po nodze, ręce, twarzy a czasem nawet ciapnie - czasem, bo zasadniczo muchy nie gryzą. Ale jak już taka ugryzie - niemiłe wrażenie. Teraz natomiast ćwiknął mnie w rękę komar. Nie wiem skąd się tu dostał (w domach mamy we wszystkich oknach siatki), ale w zasadzie czego ja się dziwię? Muszyska i komary to nasze odwieczne zmory. Inwestycje w środki przeciwko nim są więc bardzo konieczne. Czasem chyba wolałabym przeżyć tydzień bez jedzenia niż dzień bez muchołapki! Po komarach natomiast mam bąble i zawsze drapię się do krwi. Stąd moje nogi i ręce latem są zawsze w opłakanym stanie. Oluś też wyjątkowo podatny na insekty. Zawsze pogryziony i podrapany.

I tak oto napisałam post o komarach i muchach wcale nie mając takiego zamiaru. O niczym jednak innym już pisać mi się nie chce. Jest 22.11, chce mi się spać, bo dzień był jakiś wyjątkowo ciężki, senny i duszny. Mają też nawiedzić nas straszne burze. Brr.... Nie wiem czemu, ale burzy się boję. Tutaj, u nas w P. na tym totalnym odludziu ma ona zawsze inny wymiar niż na przykład w mieście...

Dobranoc.

5 komentarzy:

  1. a u nas wczoraj znowu byla burza piaskowa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze mówię że największy minus lata to właśnie te okropne owady! brrrr...też pamiętam jaki ogrom jest ich na wsi,tak że współczuję serdecznie.
    A burzy też się boje..dokładnie rok temu piorun zabił mi komputera :( na szczęście dane w kompie ocalały.
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymaj się tam na Pastorczyku!! Muszyska są naprawdę wredne i obrzydliwe!! Rozumiem co czujesz! :/ Kiedyś mnie ugryzł giez czy jak to się nazywa, to rankę miałam całkiem sporą, aż do krwi, brrr...

    OdpowiedzUsuń
  4. A u nas karaluszki hihi - chyba wolalabym jednak muchy i komary:). Sciskam z uuuupalnego Algieru!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czemu ale przypomniała mi się piosenka zespołu HeY "Gdyby chociaż mucha zjawiła się
    Mogłabym ją zabić a później to opisać" a ty masz temat do pisania!!!!! :-)

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).