poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Smutków źdźbło...

Żniwa ucięte na 3/4 etapu. Zostało niewiele, ale jednak zostało i nie zanosi się na szybki koniec. Wczoraj wieczorem znowu zaczęło padać i padało, a raczej lało jak z cebra przy kanonadzie błysków i grzmotów całą noc. Wody więc ci u nas dostatek tak, że przydałby się i statek... Pojechałam dziś wieczorkiem na pole ukopać ziemniaków. W niskiej partii pola - powódź. Moje dziurawe gumowce szybko nabrały wody i chlupiąc w nich skarpetkami kopałam kartofelki nie w ziemi a w błocie. A gdzieś tam w Afryce są kraje, gdzie głód zabija z powodu suszy. Ot, równowaga sił w przyrodzie... :(

A Michał ma się źle. Po względnych dwóch pooperacyjnych dniach nagle dopadł go bolesny kryzys. Wczoraj rano dzwonił do domu i akurat rozmawiał z mamą. A mama nasza przejmująca i strachliwa jest - więc będąc i tak dobita - dobiła się bardziej... No, ale to chyba nie jest dobrze, jak duży chłop siedzi na ławce pod szpitalem i beczy z bólu głowy. Jaka matka przepuściła by to przez uszy bez emocji? Ilekroć ktoś widział i znał Michała - rzekłby, że chłop jak tur (duży rozmiarowo i silny). Ale ani rozmiar człowieka ani wrażenie jakie pobieżnie robi na ludziach nigdy nie jest przecież całą prawdą o nim... Ciężko pisać o bólu, którego się nie zna, ale potrafię sobie wyobrazić jego rozmiar, skoro już Michał skarży się ze łzami. Operacja była bardzo poważna - wielu lekarzy nie umiało ocenić jej pomyślności w żadnym stopniu, a wielu nie spotkało się z taką przypadłością nawet teoretycznie (choćby lekarz rodzinna Michała).

Drugi już dzień dręczy go ból nie do zniesienia. Według lekarzy nie ma żadnych dodatkowych zmian ni zakażenia. Ale ostatecznie to operacja głowy, zabieg gdzieś około rdzenia kręgowego... Nie znam się na tym zupełnie... Czy będzie dobrze? Będzie. Bracie - trzymaj się. Co wycierpisz to Twoje - fakt, ale patrząc dookoła świata wiem, że każdy w tym życiu ma swój krzyż - jeśli jeden ma chorobę sam w sobie, to drugi ma chorobę w kimś bliskim... I każdy ten swój krzyż, to brzemię, dźwiga. Tak to już jest - dobry Bóg nie daje tego samego cierpienia jednemu. Jezus cierpiał na krzyżu a jego Matka pod nim. Więc my wszyscy też na jakiś sposób podzielamy Twój ból. Trzymamy kciuki. Cierpliwości Micho - siły, wytrwałości! 

Pisałam to już chyba nie raz nie dwa - szlachetne zdrowie pierwsze na wszelakiej mecie - dopiero poza nim reszta. Cała reszta. Szkoda tylko, że nie zawsze nawet ja o tym pamiętam. Albo pamiętam, a przymykam na to oko. Nie wolno. 

Chyba jest raczej smutno niż wesoło - tak ogólnie. Lato kiepskie... Zapowiadają wczesną jesień i takąż zimę... Choroba Michała. Mój M. w Krakowie nie widzi jak rośnie i rozwija się Maksymilianek, nie umie dogadać się z coraz bardziej rozgadanym Aleksandrem... Na szczęście jest między nimi niepodważalna nić miłości i męskiej solidarności. 

Muszę nieco ogarnąć swój żywotnik. Powichrowany jakiś. Poszarpany przez wiatry i podmuchy istnienia. Skłania swoje gałęzie ku ziemi i a to mi przysycha a to gnije z nawodnienia. Sama już nie wiem czasem co i jak robić - taki osioł bywa wręcz ze mnie - dano mi w żłobie i owies i siano a ja nie żrę ni tego ni tego, bo zdecydować nie mogę co najpierw... i koniec końców zdechnę z głodu mając pełne koryto.

Żeby nie było tak smutno - każdy krzyż ma swój sens. I wyzwolenie. 

:)))

12 komentarzy:

  1. Kochana święta prawda każdy swój krzyż dźwiga los jest garbaty róźnie się to wszystko układa:)bądź pomimo to dobrej myśli ja teź dźwigałam a została po nim nieuleczona rana...i zostanie do ostatniego mego tchnienia:(warto być dobrej myśli jakoś się to wyklaruje..pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Kazdy ma problemy, wieksze i mniejsze smutki. Trzeba zawsze wierzyc, ze bedzie dobrze! Trzymam kciuki za Twoja rodzinke! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. 3maj się Asienko!!!! wiem, ze choroba najblizszej osoby moze nas dobic, ale i wiem, jak moze pomoc nasze dobre nastawienie i wspieranie chorego. bedzie dobrze, bo musi byc!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymaj sie kochana!! Myslami jestem z Toba i Twoja rodzinka! Bedzie dobrze, nie ma innego wyjscia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymaj się Asiu. Jestem pewna że te smutki miną i zaświeci znowu słońce. Masz rację,zdrowie ponad wszystko,szkoda że tak często o tym zapominamy.Dużo zdrowia dla Twojego brata!
    Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
    W piątek jadę do Jerozolimy, jakoże prawie cały sierpień spędzam w Izraelu, będę myśleć o Twoich smutkach i mam nadzieję, że wspomnienie ich w tak świętym miejscu jakoś pomoże.
    Viga

    OdpowiedzUsuń
  7. gdyby nie było smutków, nie byłoby też radości, prawda? trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję Wam za dobre słowa :))) Jakiś taki nielekki czas mamy, ale przecież ja osobiście nigdy się nie poddaję nawet najgorszym nastrojom i wydarzeniom. Słoneczko nadejdzie z pewnością a pisanie o smutkach czasem miewa działanie terapeutyczne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaskakuje mnie czasaami twoja mądrość życiowa. nie inteligencja, bo to fakt, że ją niewątpliwie posiadasz ale to jest coś jeszcze. Czasem chciałabym być taka jak ty.
    Post jest już sprzed 10 dni, napisz prosze coś o Michale, lepiej się czuje? Chociaż nie znam go to życzę zdrowia bo tak jak napisałaś zdrowie to fundamenty naszego życia i bez niego nic się nie zdziała.
    A żywotnika nie zmieniaj, on ewoluuje tak jak ty jak życie, jest bardzo szczery i to jest fajne. Ściskam cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kerry-Marto! Zdecydowanie zbyt szczodra jesteś dla mnie w swej opinii! Zdecydowanie lepiej będzie jak nie będziesz taka jak ja, bo nie łatwo żyć w mej skórze a i do ideału mi daleko - najlepsza jesteś będąc sobą :)). Życiowa mądrość... powiadasz. Oj, za duże słowo, bo to jedynie niełatwe wychowanie na wsi i trochę już doświadczenia (ciągle mało)lat. Może dzięki temu czasem sprawiam jakieś takie wrażenie he he. Niemniej miło mi niezwykle, że tak mnie postrzegasz. Aż człek musi uważać, by nie nawalić bo potem wstyd ;-). Żywotnik zaś jest szczery, bo piszę zwykle na żywioł, prosto z serca i głowy - ot, tak po prostu. Jak życie leci. I ciągle się dziwię, że ktoś to jeszcze czyta i ma dobrą opinię. Czymże ja bym jednak była bez tego swojego pisania....

    OdpowiedzUsuń
  11. Przypominasz mi troche Olge Tokarczuk w tym szerokim rozpisaniu sie. Refleksyjnie, ale klarownie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ardiolo - takie porównanie to wielki zaszczyt :).

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).