Od Świąt Wielkanocnych żyję dość mobilnie. Najpierw wyprawa do Gdyni, potem Gdynia przyjechała na Pastorczyk i przebywała tam 10 dni, w związku z czym ja z moim narybkiem też zalogowałam się na naszej wsi i w Grajewie bywałam mniej niż więcej.
Już nie pamiętam weekendu spędzonego w swoim mieszkaniu, w związku z czym mam je z deka zapuszczone. Dopiero ostatnimi popołudniami umyłam okna, które cala Polska myła przed świętami... Okno w dużym pokoju na razie umyłam jedynie od środka, natomiast moje okno w kuchni okazało się zupełnie niedomyte, co też ukazało mi dzisiejsze bystre, poranne słońce. Słońce jest wspaniałe, ale bywa bezlitosne, bo obnaża wszelkie - mówiąc wprost - brudy. Udało mi się też uprać w końcu firanki. Dodatkowo muszę jeszcze powyganiać z kątów wszystkie "koty", które mnożą się w nich jak bakterie, zrobić porządki w szafach - w tym poupychać dalej ubrania i buty zimowe, a wywlec bliżej brzega szmaty wiosenno-letnie. Muszę zrobić coś ze spłuczką w wc, bo przecieka i raz po raz muszę ratować mieszkanie przed zalewem, muszę też w końcu wymienić w tymże wc kran - bo i on pokapuje sobie jak gdyby nigdy nic, muszę zamówić upatrzoną w internecie matę z rattanu, aby zasłonić szpetną siatkę na balkonie, muszę, muszę, muszę... Wszystko muszę a nie mam kiedy.
Dzieci, w tym głównie Maksymilian - osobnik przepełniony energią i ciekawością świata - nie ułatwiają mi niczego. Mały jest jak tornado. Więc porządki, układanie w szufladach i szafkach z dołożeniem wszelkich starań zupełnie nie mają sensu. Maksimus Wspaniały kilka razy dziennie potrafi przetrząchnąć szuflady i porozciągać ich zawartość po całym domu...
Czasem ręce opadają, ale zaciskam zęby i zbieram wszystko raz po raz, wrzucam gałkiem, zatrzaskuję z hukiem i... czekam aż znów rozniesie wszystko po swojemu. No, ale bałagan bałaganem - nie ma szans ogarnąć go na dobre, jednak brudy i awarie usunąć w końcu muszę. Niestety, jutro znów jadę na 4 dni do P. Chłopaki będą hasać na dworze a ja poza ich dozorowaniem być może pomogę mamie zasiać warzywa.
Już nie pamiętam weekendu spędzonego w swoim mieszkaniu, w związku z czym mam je z deka zapuszczone. Dopiero ostatnimi popołudniami umyłam okna, które cala Polska myła przed świętami... Okno w dużym pokoju na razie umyłam jedynie od środka, natomiast moje okno w kuchni okazało się zupełnie niedomyte, co też ukazało mi dzisiejsze bystre, poranne słońce. Słońce jest wspaniałe, ale bywa bezlitosne, bo obnaża wszelkie - mówiąc wprost - brudy. Udało mi się też uprać w końcu firanki. Dodatkowo muszę jeszcze powyganiać z kątów wszystkie "koty", które mnożą się w nich jak bakterie, zrobić porządki w szafach - w tym poupychać dalej ubrania i buty zimowe, a wywlec bliżej brzega szmaty wiosenno-letnie. Muszę zrobić coś ze spłuczką w wc, bo przecieka i raz po raz muszę ratować mieszkanie przed zalewem, muszę też w końcu wymienić w tymże wc kran - bo i on pokapuje sobie jak gdyby nigdy nic, muszę zamówić upatrzoną w internecie matę z rattanu, aby zasłonić szpetną siatkę na balkonie, muszę, muszę, muszę... Wszystko muszę a nie mam kiedy.
![]() |
Mały rozwłoka tym razem rządzi w kuchni |
W poniedziałek późnym wieczorem, po 2 miesięcznej nieobecności wraca zaś nasz szanowny M. Póki co, skandynawska włóczęga zakończona. Teraz, Panie Ojcze, pora posiedzieć z dziećmi i żoną i zająć się stabilizacją pobytową w Polsce.
W związku z powrotem Ojca - muszę... zwolnić naszą nianię. W zasadzie już ją poinformowałam, że póki co to właśnie M. będzie teraz niańczył Maksymiliana, ale przyznaję, że ciężko było mi to zrobić. Wiem, że niania ma trudną sytuację finansową i że przepotwornie przywykła do małego. W związku jednak z tym, że M. nie ma na razie konkretnego zajęcia - bez sensu jest byśmy zatrudniali opiekunkę. Gorączkowo próbowałam coś wymyślić, aby jakoś pomóc Pani K., ale niewiele mogę. Może więc poproszę ją, by przynajmniej zabierała małego na spacery? W tym czasie M. spokojnie zajmie się swoimi sprawami a wiem też, że ubieranie Małego i codzienne wychodzenie z nim na dwór na dłużej może stanowić dla niego problem (przerobione po Olku ;)). Może uzbieram stertę do prasowania, może czasem będzie potrzeba zostać z Maksim na cały dzień... Nie wiem czemu, ale choć zaoszczędzę teraz nieco grosza, to tak naprawdę mało mnie to cieszy z tej racji, że Pani K. straci źródło dochodu. Mam jednak nadzieję, że M. szybko ogarnie się zawodowo i tym samym i wilk będzie syty i owca cała.
W przyszłym tygodniu - z tej racji, że będzie nieco wolnego - zaplanowałam dla naszej rodzinki wycieczki. Jedna jednodniowa, druga weekendowa. Jeśli faktycznie pojedziemy - naturalnie o tym napiszę. Mam co prawda wiele innych, zaległych postów, ale nie nadążam na bieżąco, niestety.
I było by to na tyle z cyklu pogadanka o tym co się święci :).
W przyszłym tygodniu - z tej racji, że będzie nieco wolnego - zaplanowałam dla naszej rodzinki wycieczki. Jedna jednodniowa, druga weekendowa. Jeśli faktycznie pojedziemy - naturalnie o tym napiszę. Mam co prawda wiele innych, zaległych postów, ale nie nadążam na bieżąco, niestety.
I było by to na tyle z cyklu pogadanka o tym co się święci :).