Mętny
czwartek.
Mętne
niebo.
Mętne
myśli.
Mętne
życie.
Żeby
cokolwiek w tych otmętach dojrzeć trzeba wsadzić kij i porządnie zamieszać.
Czy
ma ktoś kawał porządnego kija na podorędziu?
Nie
ma?
W
takim razie sama na siebie muszę ukręcić jakiś bat i trochę się nim ochlastać
jak średniowieczny pokutnik.
Do
rezonu Amisho. Do pionu. Przecedzić męty. Wygrzebać się z mułu. Wypłynąć na
powierzchnię. Zabić przeszkody w sobie i obok siebie. A potem – po ich trupach
– do celu. Celu, którym jest jasność bytu. Za długo bowiem siedziałam pod
ziemią. A pod ziemią wiadomo – umarli i krety. I o ile z kretem podam sobie
łapkę z uwagi na bystrość wzroku, o tyle z umarłymi wolę się jeszcze nie
bratać! Ja przecież jeszcze żyjęęęę!
Co
udowodnię kolejnym wpisem, który powoli acz skrupulatnie tkam sobie na krosnach
minionych wydarzeń i myśli.
Uprzedzam,
że będzie długo. Nie wiem czy ciekawie, ale machina pisania, która stała sobie
w kącie bezczynnie od 5 lipca – nasmarowana i natchniona teraz ruszyła jak z
wodospadu. A skoro wodospad – będzie lanie
wody, niestety. Obawiam się jednak, że najpierw muszę jechać na Pastorczyk... Dziś
po pracy.
A
zatem do „poczytania” po niedzieli.
Pozdrawiam
WAS wszystkich bardzo serdecznie i
przepraszam za te długaśne, blogowe lenistwo.
Kochana, ależ się cieszę, że wracasz!
OdpowiedzUsuńA jak będzie długo to tym bardziej nie mogę się doczekać! Wszystkie tu zacieramy łapki i czekamy na Twój opis zbieraniny myśli i zdarzeń. Może blog pomoże Ci trochę wyrwać się z otmętów?
Tymczasem miłego weekendu! :-***
Ps. My jak zwykle też jedziemy na wieś... ;-)
Oczywiście, że blog pozwala na wyjście z otmętów Julitko - ale jak wiesz jestem również i technicznie ograniczona... Na chwilę - na moją prośbę dział IT odblokował mi dostęp do konta google, bo używam tu też kalendarza do spraw firmowych - ale moja radość raczej nie potrwa długo. No, ale nic to, damy radę. Oby słońce świeciło ;-0, bo miniony weekend na wsi był deszczowy i co rusz przebierałam chłopaków - bo kto by ich w domu utrzymał - a kąpiele w błocie tak bardzo im pasowały... ;-).
UsuńNie dalej niż wczoraj byłam tu u Ciebie na blogu sprawdzić, co słychać i strasznie ciekawa jestem nowych wpisów.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Aniu - miło, że zaglądasz! Ja nie pisałam i mało Was czytałam - mam wielkie zaległości. Może kiedyś nadrobię... Mam za dużo na łbie i za mało czasu ;-). Ale jak napisałam - będę się starała nadal pisać.
UsuńMęty na sito i do klozetu - może być nawet taki piękny jak na warszawianym dworcu, czekam półcierpliwie - bo obiecałaś długo ale aż po weekendzie... A długo znaczy DOBRZE - u Ciebie im dłużej tym lepiej bo zawsze mam niedosyt :) Pięknej pogody i do miłego! :)
OdpowiedzUsuńDroga Kobieto - weekend był deszczowy, ale dziś już słońce :-). Moje pisanie nadal trochę się zatrzymało, ale niestety - nic na to nie poradzę. Cierpliwości więc .....
UsuńAmishko jak fajnie zobaczyć Twojego posta.
OdpowiedzUsuńZ długością nie mam problemu. W Twoim wydaniu im więcej tym lepiej.
Doczekać się nie mogę, ale czekam, bo wiem że będzie warto :)
Gdybym tylko mogła podać łapkę, żeby pomóc Ci z tych mętów się wydostać...
czekam na ten opis i tupie nogami, tup, tup, słyszysz to ja!!!!
OdpowiedzUsuńSłyszę Madeleine ;-). Ale jeszcze sobie potupiesz troszkę, sooorki. Zresztą - z tego co wiem - pojechaliście nad morze - miłego wypoczynku i słońca!!!
UsuńTakie męty i smęty to dobry nawóz na coś nowego :) Całuję i przesyłam garść słonecznych promyków!
OdpowiedzUsuńEwKo - dziękuję za promyki i ślę takie same!
Usuńno nareszcie!!!!Kobito! Pisz SE teraz długo jak nie wiem co,bo na pewno będzie ciekawie;)
OdpowiedzUsuńŚciskam:))
Miśku - piszę, tylko dokończyć nie mogę.... ;-) Też ściskam!
Usuńfajnie że jesteś
OdpowiedzUsuńDziękuję Anonimku :-)
UsuńNo to ja poczytam dopiero za 2 tygodnie, ale fajnie, że powróciłaś, ŻYWA :)
OdpowiedzUsuńŻywa, żywa Mononoke. Do poczytania więc za 2 tygodnie!
Usuńnooo!... bo już się zaczynałam martwić, co tak cichaczem siedzisz i nic nie piszesz. Bierzemy tyłek w troki i do boju!
OdpowiedzUsuńJustine - ja ciągle jestem we wszelkim boju - stąd nie mam czasu na pisanie ;-). Ale się mobilizuję....
UsuńWracaj Amisko bo KOCHAM Ciebie czytać!
OdpowiedzUsuńpozdrowionka i buziaki:***
Ma~ - Twoje wielkie KOCHAM mobilizuje BARDZO. ;-)
UsuńSuper, że wróciłaś, bo już się bałam, że z bloga zrezygnowałaś. A tego bardzo bym żałowała bardzo :)
OdpowiedzUsuńCzekam na niedzielę :)
Tak łatwo nie zrezygnuję z bloga Devinette. Jedynie brak mi czasu...
UsuńŚwietnie, że wracasz, bo już się wystraszyłam ... :)
OdpowiedzUsuńKatalino - bez obaw ;-). Aczkolwiek cierpliwość nadal się przyda ;-).
UsuńI tak ma być Amishko. Przerwa (wymuszona bądź nie) przerwą, ale tu ludzie i mysy czekają na kolejny wpis!
OdpowiedzUsuńMacham - tradycyjnie już - ogonkiem (dość zapracowanym ostatnio)!
Widzę Mysko, że i Twój ogonek zapracowany. Ale i ja do niego macham :-). Ja jakoś się może w końcu wygrzebię.... ;-)
Usuńno to do poczytania Amishko :) u mnie tez zastoj byl ;) ale tez powoli wracam do siebie, tylko czy na dlugo? nie wiem czy czasowo podolam :) ale do Ciebie zawsze z checia zajrze, brakowalo mi Ciebie :)
OdpowiedzUsuńE tam...jakie lenistwo...po prostu sa sprawy ważne i ważniejsze. MAsz po prostu zdrowe podejście do blogowania. najpierw obowiązki a potem reszta...i wiadomo komp nie może przysłonić Ci rodziny, więc...poczekamy:))
OdpowiedzUsuń