Foto wyzwanie zawalone. Nie dotarłam nawet do połowy. Zamierzam je nadrobić mimo wszystko - jednym postem. Ale nie wiem kiedy to nastąpi. Nic nie wiem. Bo przyszła wiosna i namieszała w mojej organizacji czasu.
Weekend na wsi. Dzieci szczęśliwe, bo można hulać po dworze do woli. Wczoraj Maksymalny tak się ułaził, że przyszedł do domu na chwiejnych nogach, wlazł pod kuchenną ławkę i zasnął na podłodze. O tak:
Bociany przeżyły. Twarde sztuki, kurde mol. Wywaliły jednak z gniazda 2 jajka. Jaja spadły na pole, nie stłukły się, więc mama przyniosła je do domu i mogłam je zobaczyć. Nie są wielkie. Chyba nawet gęsi znoszą większe. Nie znamy powodu takiego zachowania naszych boćków, ale to nie są ptaki w ciemię bite, więc skoro tak zrobiły to widać miały ważny powód. Może te jajka były "jałowe"? W każdym bądź razie - mamy nadzieję, że bocianie dzieci pojawią się tak czy siak.
A skoro już o ptakach - pawie sąsiadów znów zaczęły nocować
na wielkim kasztanowcu. Ciekawe to osobniki. A to na czubku drzewa, a to na
dachu obory lub domu a to na barierce od tarasu spotkać je można. A to po polu spacerkiem chodzą a to w naszym kurniku kurom jadło podżerają, a to w stodole na bałku pod dachem się relaksują... A jak "ryje" drą wieczorami - trukają i pufają, że o ho ho. A jaki lot sprytny mają jak je pies pogoni - a przyznam, że nasze psy często je do galopu zmuszają ;). Także - nie trzeba wcale do warszawskich Łazienek, by królewskiego ptaka zobaczyć. Wystarczy na Pastorczyk ;).
Generalnie zaś na wsi sezon prac polowych. Dzieje się. Wożenie obornika - czy jak kto woli prosto i po swojsku - gnoju - i orka. A za chwilę - siejba jarego zboża. Potem ziemniaków i kukurydzy. Osobiście, za jakiś czas będę musiała pomóc mamie zasiać ogród. Albo inaczej - tym razem mama pomoże mi, bo z jej sercem to lepiej niechby jedynie gdzieś na zagonie sobie siedziała i udzielała mi "instrukcji" a ja będę kopać, grabić i siać. No. I tak zapewne będzie.
Popracowałam sobie fizycznie w ten weekend. Pogoda sprzyja. Aż mnie nosi by coś robić. Cokolwiek, byle nie siedzieć w domu. Dopadł mnie wiosenny power, hej!
No. Tak tylko na chwilkę tu wpadłam, co by nie było, że Żywotnik a nieżywy ;).
Żywy, tylko mało żwawy - bo moja żwawość przeniesiona została właśnie na podwórko poza blogowe.
A Wy piszecie i piszecie. Wspaniale, ale nie nadążam za Wami, daję słowo. Wystarczy na chwilę odstać od blogosfery by po powrocie nie wyrabiać się na zakrętach. Ale to miłe. Jest co czytać. Gorzej z komentarzami... Ale przecież mi wybaczycie i zrozumiecie.
A jako żem względnie zorganizowana, to pomimo małej wiosennej reorganizacji czasu - ze wszystkim się uwinę - z poletkiem gruntowym jako i blogowym.
Słonecznego poniedziałku życzę!
Oj, świeże powietrze robi swoje, cuda czyni. Nasz bocian nadrzeczny niestety nie przeżył bidulek. Pomimo starań straży miejskiej i mieszkańców osiedla:(
OdpowiedzUsuńŻal mi Waszego bociana, ale tak też bywa...
UsuńNo to Maksymalny - pojechałeś na maksa! Przypomniała mi się anegdotka o mojej czteroletniej wówczas ciotce, która - wypiwszy pozostałości z imprezy - zasnęła pod stołem, robiąc wcześniej wokół siebie małe bajorko:)
OdpowiedzUsuńUwijaj się, Amishko, uwijaj, bo tęsknię za Twym pisaniem!
OOO, to ciocia wymiotła nieźle - nawet bardziej niż maksymalnie, he he.
UsuńCosik mi te pisanie Zuzanno utknęło, eh, za wiele na łbie.
Z boćków się cieszę jak nie wiem co;))
OdpowiedzUsuńMaksymilian jak Grześ;)) Dupka wypięta i śpi:) Rozczulający widok!
I pisz kobieto, pisz!:))
No, boćki to powód do uciechy prawdziwy. A dzieciaki często śpią w takiej wypiętej pozycji ;). Pisać, pisać, pisać.... Tylko czasu i weny skąd nabrać Misiu...
UsuńOj mamo ale biednego synusia zmęczyłaś ;). Wygląda słodko, tylko dlaczego pod ławą miejsce do spania sobie wybrał?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko kobietko pracująca :)
Nikt nie wie czemu tam wlazł ;). Ot tak, często mu się zdarza zasnąć na glebie jak się umęczy.
UsuńBoćki myślę, ze przewidziały może, że wszystich dzieci nie wykarmią albo coś.
OdpowiedzUsuńZdjecie super;)
Na pewno Stokrotko boćki wiedzą co robią :)
Usuńhaha, Maksymalny naprawdę maksymalnie zabawny :)
OdpowiedzUsuńU mnie Gutek też pada wieczorami, czasem wykąpać go nie zdążę i ubabrany zasypia.... ale to nic.... pogoda sprzyja, niech się nie kisi w domu przed tv :)
No, moi też czasem idą lulu niemyci i nie do końca przebrani... Rzadko, ale na wsi bywa. Też wolę jak chodzą do późna po dworze niż broją w domu czy w bajkach w tv siedzą ;)
UsuńEch, słodziak jeden!
OdpowiedzUsuńAle czy mu tam wygodnie???? :)
Skoro spał jak kamień to chyba wygodnie... ;). Oczywiście zabrałam go potem na łóżko.
UsuńHahahaha
OdpowiedzUsuńzdjęcie jest po prostu mega :))
ale mnie ubawił
Nie szukałaś?Nie martwiłaś się gdzie Ci dziecko zginęło? :)
U nas podobnie, długie spacery, bieganie po ogródku, wołami trzeba wieczorem do domu ciągnąć. Ale mnie to cieszy. Pogoda wygrała z przyjacielem-komputerem :)
Buziaki i miłego tygodnia
Tego powera to czuć z postu, udziela się :)
Nie szukałam Lili, ja widziałam jak on tam wlazł po coś pod ten stół i za chwilę patrzę a on śpi :) O tak - na dworze 100 razy lepiej niż przed tv czy kompem.
UsuńPowera czuć, ale jakoś nie do pisania he he.
A myślałam, że tylko koty potrafią spać w takich dziwnych pozach... :D
OdpowiedzUsuńAno nie tylko ;). Dzieci mają w tym względzie właściwości kotów...
UsuńMoja Droga.
OdpowiedzUsuńJak zawsze napisałaś cudnie. Cieszę się, że Twoje Pociechy wychowują się w bezpośrednim kontakcie z PRZYRODĄ, tą przez duże "P". Zdjęcie koniecznie zachowaj, ponieważ jest niezwykłe, originalne.
Droga Amisho, pozdrawiam serdecznie i ciepło. :)
Uparcie i cierpliwie czekam na wyjaśnienie jednego słowa: Pas.....yk.
Edwardzie - bardzo dziękuję za odwiedziny i miłe słowa. :)
UsuńTaaak, moje dzieciaki wiele czasu spędzają na wsi - takiej prawdziwej, nie turystycznej ;). Teraz są tam cały tydzień.
Pamiętam o tym P., wierz mi. Nie lubię obiecywać, bo ostatnio zawodzę w wywiązywaniu się z obietnic... ale pamiętam i wywiążę się na pewno.
Pozdrawiam!
Moj syneczek tez spi w takiej pozycji. Nie mam pojecia jak on sie potrafi wyspac... Heheh
OdpowiedzUsuń