W domu w P. śpimy w sypialni "na górze".
W niedzielę obudziłam się wcześniej niż chłopcy (w sumie nic nowego...) i cichcem zeszłam na dół. Z bratem Marynarzem zasiedliśmy przy kuchennym stole i rozgawarywaliśmy przy kawie. Brat Marynarz i jego 3 kobiety zaszczycili nas bowiem na "Weekend 3 Króli".
Po pewnej chwili, drzwi do dolnej sekcji domu ostrożnie się otworzyły i do kuchni wsmyknęła się dwuosobowa procesja.
Obaj kompletnie ubrani i dzierżący. Jeden złożonego, osikanego pampersa i moje kapcie (kapeć, k woli ścisłości), drugi mój telefon i okulary.
Potem jeszcze okazało się, że Większy oporządzał Mniejszego przy grubszej robocie. Bet usłyszała bowiem ze swego pokoju jak Mały drze się z łazienki "Oluuuś, juuuuż!". Kontrolnie więc wylazła spod kołdry i poszła zobaczyć co się święci. Mały wypinał tyłek a Duży robił z tym tyłkiem co należy. Zużycie papieru wołało ponoć o pomstę o nieba, ale jakież to miało znaczenie w tym wzruszającym - bądź co bądź - momencie?
Nie dość że się sami ubrali (idealnie, jak należy - nic tyłem do przodu, nic na lewą stronę) to jeszcze znieśli na dół to co uważali za stosowne i co jak w mordę strzelił naprawdę (!) było stosowne. Oni wiedzą, że matka musi mieć pod ręką telefon i okulary, że chodzi w kapciach a najwidoczniej zeszła boso skoro kapcie zostały koło łóżka a zatem trzeba je było jej dostarczyć (ok, znieśli tylko jeden, drugi znalazłam potem w takim miejscu, że sami nie mieli szans go znaleźć). Osikany pampers Maksymalnego (na noc jeszcze zakładamy) nie tylko zdjęty z dupy ale też złożony i zniesiony na dół do śmieci a nie pozostawiony "na stojąco" na podłodze.
Hersztem bandy był oczywiście Olek. Z dnia na dzień widzę jak staje się coraz bardziej odpowiedzialny, obowiązkowy, uważny i troskliwy. O tak, troskliwość ma we krwi. Młodsze dzieci zawsze traktuje z czułością. Nie to, że popchnie, obejdzie, naskarży. Bo on i usmarkany nos mniejszym wytrze i butelkę z piciem poda i w główkę pocałuje i zabawki odda... Jedynie na żarty bądź doprowadzony do ostateczności potrafi takiego np. Maksa szturchnąć czy potraktować poważniej i wyrzucić mi (Matce) prosto w twarz: "po co ty! mamo! tego Maksa nam urodziłaś ???".
Ale ja widzę jak bardzo zostają mu (im) w główce moje "nauki". Niby jazgoczę czasem bez sensu, unoszę się, gderam... Bo ja jestem gderliwa. Umiem im kłaść do tzw. pieca. Jak wypalę kazanie to cisza w kościele (tzn. w domu, bo na publicznym forum to ja jestem wstydliwa mysz, o). A jednak nawet to ma swój sens. Bo przeważnie tłumaczę albo po prostu mówię. I jak widać - wcale nie mówię w próżnię. Warto więc mówić do swoich dzieci. Warto uświadamiać, tłumaczyć, uczyć, pokazywać. Od najmłodszych lat. Nic bowiem z tego nie zginie. A nawet jeśli coś tam zginie - pozostanie piękna rama człowieka na przyszłość. Do obsadzenia w niej znakomitego obrazu. Obrazu z duszą. A czymże jest obraz bez duszy?
Aleksander jest starszy i siłą rzeczy mądrzejszy od Maksymiliana. Aż by się chciało powiedzieć - bardziej doświadczony, ale dziwne to słowo w odniesieniu do niespełna 6-cio latka. Maksi jednak czerpie z brata jak ze studni. Jest bardziej pewny siebie i bardziej rozwarchany, ale taki to zwykle przywilej drugiego dziecka. Niemniej jednak, Olek jest dla niego wzorem. Często papuguje i naśladuje go bez żadnego sensu i bez mierzenia sił na zamiary, ale nawet jeśli czasem starszy "uczy go złego" to jednak w ostatecznym rozrachunku cieszę się, że to ten rozsądniejszy i delikatniejszy Olu jest pierwszy.
"Mamka, bo my się obudziliśmy, Ciebie nie było, to ja sam ubrałem siebie i Maksia i wszystko przynieśliśmy" :).
Nie pierwszy raz wzruszyłam się dzięki naszym chłopakom, ale tym razem wzruszyłam się szczególnie. Przez ten kapeć, telefon, okulary, przez ten osikany pampers i tonę papieru w sedesie... Przez to, że widzą, słyszą, wiedzą, czują, rozumieją. Że kochają. A słowo kocham obija się u nas o ściany codziennie jak piłeczka w squashu... Ja nigdy nie słyszałam go od swoich rodziców (co o niczym nie świadczy, bo nie poddaję w wątpliwość ich uczuć), ale swoim synom go nie szczędzę. A już totalnym maniakiem tego słowa jest Em. Do mnie i do dzieci - bez końca, bez okazji, bez przymusu. KOHAM (pisownia oryginalna - nie ma szans na zmianę i nie zmieniam, bo lubię tę wersję - wiem bowiem, że to jego wersja - od serca) króluje.
Ostatnio Olu obstawił swojego starszego ciotecznego brata - prawie 9-cio letniego Mikołaja. Oglądają wspólnie filmiki na YT i Mikołaj unosi się z euforią: Jak dobrze, że nie ma tu Ani! Bo nam nie przeszkadza! (Ania - 8 m-cy, siostra Mikołaja). Olek na to: A nie! Ona MA tu być! To jest Twoja siostra! Nie mów tak!.
I jeszcze tak na koniec:
Mamo, a jak ten Bóg stwarza ten świat?
Hmm, bo ma taką ogromną siłę i moc, że wszystko może.
O ja cię!!! Mamo, to jak ja będę już dorosły to też pójdę do nieba i zostanę bukiem!!!
Było to (ponownie) z serii - ocalić od zapomnienia.
Ależ ze mnie gapa,mój wrodzony kreci wzrok pomylił komentarz,z mailem.
OdpowiedzUsuńTeż coś mi nie pasowało:)Dlatego powtórka:) W skrócie,bo sklera starcza też mnie dopada:)
Chłopców masz po prostu uroczych,a opieka Starszego nad Młodszym jest na medal!
Zasługa Rodziców:)
Fajna z Was Paczka:)
A "KOHAM"-rozbroiło mnie maksymalnie i nawet trochę zazdroszczę:)
Pozdrawiam cieplutko:)
:) Koham ciągle mnie rozbraja - kiedyś poprawiałam M., ale zaprzestałam bo on niereformowalny w tym względzie a poza tym to całkiem sympatyczne, prawda? Zresztą, w wymowie nie ma różnicy, a jak pisze to do mnie i chłopaków i nikogo innego w oczy nie razi ha ha.
UsuńKOHAM Cię czytać ;)p.s. dziękujemy za kartkę :*****************************************
OdpowiedzUsuńNie ma za co Magbill! ;)
UsuńCudowne Chłopaki!
OdpowiedzUsuńTak Mujer, choć nie ukrywam, że bywają też cudownie inaczej ;)
UsuńCudnie:) Kochane chłopaki, cała trójka:)
OdpowiedzUsuńPrawda Stokrotko - ten największy też jest cool.
UsuńJa też KOHAM :**
OdpowiedzUsuńLili, mam wrażenie, że teraz to już wszyscy będą kohać ;) a nikt kochać ha ha ha. Ale jakież tam znaczenie ma to niepisane "c", prawda?
UsuńKOHAM ĆE
OdpowiedzUsuńTo karteczka przyczepiona do kalendarza nad biurkiem w pracy :)))
Pięknie napisałaś, też tak uważam, i też czasami włącza mi się "kaznodzieja", ale zastanawiam się czy oni wtedy mnie w ogóle słuchają ;)
Koham Će - mistrzostwo Izabelko. Zresztą ja tych językowych kwiatków od męża mam wiele...
UsuńNam się wydaje, że nie słuchają, ale potem okazuje się, że jednak tak.
U mnie to dzieło Karolka, jeszcze nie odróżnia "CI" od "Ć" i pisze to, co słyszy ;):D
UsuńI w tym jest największy urok!
Usuńoo matko Amisho, jakie to piękne, się wzruszyłam - wymarzony starszy brat!
OdpowiedzUsuńKoham Waszą rodzinkę!
No Mysko, starszy brat jest naprawdę dobry... Maksi nawet czasem mówi do niego "choć tu blacie, latuj mnie blacie" etc.
Usuńsuper się Ciebie czyta :) chłopaki na medal
OdpowiedzUsuńnie wiesz co z moją córką........oto ona........http://www.amelkawieczorek.blogspot.com/
Dziękuję czesterku. Zajrzałam do Waszej Amelki. Śliczna dziewczynka - niech się wszystko z tym zdrowiem jej wygładzi, wyrówna, naprawi! To ja czekam na swego PIT-a teraz!
UsuńW poniedziałek Starszy skończył 5 lat - jest wciąż niedoścignionym wzorem dla Młodszego ( 2 lata i 40 dni różnicy miedzy nimi). Młodszy dopiero pd kilku miesięcy mówi płynnie i wszystkich zaskoczył, że tyle rzeczy już wie i potrafi -dopóki nie mówił płynnie nie wiedzieliśmy, że maluch liczy do 20, że rozpoznaje wszystkie cyferki, że potrafi się podpisać i nazwać różne litery. A to wszystko zasługa Starszego - jest po prostu stałym wzorem. Jak mówi córka Starszy jest typem intelektualisty, a Młodszy typem "mięśniaka", ale właśnie w dziedzinie intelektu Młodszy wzoruje się na Starszym. W czasie testów do I klasy Starszy rozwiązał niechcący zadanie matematyczne z klasy II i pani prowadzącej testy lekuchno szczęka opadła więc idzie do szkoły z rocznikiem 2008.A dumny z tego jak paw. On ma świetny słuch i już wiadomo, że będzie w chórze. Zresztą szkoła ma w swym profilu muzykę. Nawet nie wiesz, jak to dobrze, że często im mówicie, że ich kochacie- to jest dla nich bardzo ważną kotwicą życiową.
OdpowiedzUsuńBuziaki dla Was wszystkich;)
To tak jak u nas Anabell - starszy brat niedościgniony wzór i ten młodszy naprawdę wiele się od niego uczy! I nasz Olu też taki intelektualista właśnie a młody "mięśniak" ;). Chór! Świetna sprawa. Ja w szkole też byłam chórzystką :).
UsuńTak, słowo kocham jest u nas ciągle obecne i maluchy same często go używają. A M. jak napisałam - mistrz tego słowa i cieszę się, że nie jest chłodnym typem...
Historia z bukiem i tworzeniem świata ugięła moje kolana :)
OdpowiedzUsuńKOHAM to najpiękniejsze słowo od dziecka :) Jakie to szczęście móc je słyszeć, prawda Joasiu?
Oj, Sun powinnam zapisywać więcej tych Olkowych "scenek rodzajowych" i tekstów, bo on ma wyjątkowy talent do wypowiadania różnych kwestii (czasem można paść ze śmiechu!), zadawania pytań i filozofowania...
UsuńŻebyś wiedziała Moni, żebyś wiedziała! Szczęście! Nawet jak delikwent wymawia to siedzi o poranku na sedesie :).
Taki brat co nawet oporządzi w toalecie to skarb, zawsze będzie mógł na niego liczyć. Kochane słodziaki:)
OdpowiedzUsuńDokładnie Karro... Naprawdę byłam tym wzruszona!
UsuńDzielni Twoi panowie!
OdpowiedzUsuńOj, też się pochwalę! Kiedyś moje córki ( wówczas 6 i 14) musiały same rano wstać, zrobić to co się rano wykonuje i dojechać około południa na drugi koniec miasta do miejsca, w którym nigdy nie były. Tam na nie miałam czekać na przystanku autobusowym. Gdy zobaczyłam je, jak wysiadają na tym przystanku trzymając się za ręce, to szybko wytarłam łzy wzruszenia. A gdy się dowiedziałam, że zrobiły sobie kanapki na drogę ( podróż autobusem miała trwać tylko około 30 min, ale na wszelki wypadek...), to już musiałam użyć chusteczki do nosa. A gdy mi jeszcze powiedziały, że od samego rana nie było w domu prądu, i musiały czekać aż się zrobi widno żeby wstać, więc siedziały w sypialni pod kołdrą i rozmawiały, żeby im było raźniej, to ryczałam jak ten bóbr!
Super dziewczyny jak powiedziałby Olek ;). Ocieranie TAKICH łez, Kalino to sama przyjemność, prawda?
UsuńPS. Przy okazji dowiedziałam się, że masz córki!
hmmm.... powinnam coś napisać, prawda? powinnam, jestem o tym przekonana. nie dlatego, że wypada się po prostu zameldować, ale dlatego, że wypada się zameldować z powodu podobnych odczuć na własnym poletku i docenienia tego, jak piszesz o swoich chłopakach. widzisz, ty masz talent do odzwierciedlania rzeczywistości w słowach (wiem tylko o pisanych), co się z pewnością przekłada na codzienny przekaz matka-synowie. wrażliwość rzadko się dziedziczy, wrażliwości człowiek się uczy poprzez obserwację świata - widać wasz ma całkiem silne podwaliny
OdpowiedzUsuńLucy - tym milej, że meldujesz się również z takiego powodu.
UsuńZawsze byłam lepsza w piśmie. Podczas, gdy słowo pisane często "czyniło mi się samo", tak też to mówione więzło mi w gardle. Teraz oczywiście już tak nie jest, bo - chociażby dzieci wychowuję słowem mówionym a nie pisanym ;). Różni do nich mówię i jak jestem z nimi często sama - niestety bywa, że trochę się galopuję z tym swoim gderaniem, ustawianiem do pionu i egzekwowanie tego czy owego. No, ale inaczej się nie da, bo weszliby mi na łeb i pozostali za bardzo rozwydrzeni. Oczywiście dużo też czułości i śmiechu pomiędzy tymi ryzami. I zgadzam się, że wrażliwości uczymy się poprzez obserwację świata. Jednak... czy w genach trochę też się jej nie przemyca?
zdziwiłabym się, gdyby tylko trochę... :)
UsuńSporo nam dobrego po rodzicach zostaje. Między innymi rodzeństwo :-)
OdpowiedzUsuńZgadza się, ale rodzeństwo też bywa różne... Ja mam 4 i każdy jest nieco inny, w tym troje OK bez zarzutów a jedno nieco odbiega od standardu. Ale nawet TO staram się zawsze jakoś zrozumieć ;). Moi chłopcy mają tylko siebie (no, poza licznymi cioteczniakami - dziećmi mojego rodzeństwa właśnie) - powinni się mocno trzymać. To cenne!
UsuńCzasem mi się wydaje, że "czarne owce" też odgrywają ważną rolę w społeczeństwie, więc pewnie także w rodzeństwie :-D A znasz teorię, że kolejność przychodzenia na świat i ilość rodzeństwa determinuje niektóre cechy charakteru? Gdy czytałam na ten temat, bardzo wiele się zgadzało. W tym kontekście, niestandardowi mogą się okazać ofiarami kolejności pojawienia się na świecie (najgorzej mają środkowi).
UsuńAaa i jeszcze zapomniałam dodać, że to duży Twój sukces, że Chłopcy tak się trzymają razem! I o Mamę dbają, naprawdę super!!!
UsuńHa ha, nasza "czarna owca" jest w naszej piątce właśnie środkowa. Choć, może czarna owca to za wielkie słowo. Po prostu ciut, ciut inna...;).
UsuńMoi chłopcy jeszcze mali - nigdy nie wiadomo jak będą się trzymać gdy dorosną, ale wierzę w tę najlepszą opcję :).
Nie znalazłam notatek do książki, którą kiedyś czytałam na ten temat, a była bardzo ciekawa. Może Ciebie też to zainteresuje, chociażby ze względu na Chłopców. Całkiem możliwe, że to było to: http://www.gwp.pl/282,najstarsze-srednie-najmlodsze-jak-kolejnosc-narodzin-wplywa-na-twoj-charakter.html
UsuńDzięki! Akurat z tego linku książka niedostępna w sprzedaży, ale może luknę gdzie indziej.
UsuńUwielbiam twoje wpisy, a więź braterska jest bardzo ważna, oby tak do końca:)
OdpowiedzUsuńMiło mi Żółwinko a co do chłopców - oby!
UsuńNiech do konca zycia mowia, pisza to wazne dla kobiety slowo!
OdpowiedzUsuńJ.
Ano niech! Judith :)
UsuńAleż ciepło i miło :) uśmiech aż się cieśnie na usta po przeczytaniu takiej opowiastki :) cieszcie się sobą :) teraz jest na to czas! Udanego weekendu Wam życzę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Mała Mi. Cieszymy się, a jakże, choć czasem mi ręce na nich "opadają" ;).
UsuńDokładnie tego samego zdania jestem... czasem tak trzeba, nawet pochorować :) Dziękuję Ci za miłe słowa!
UsuńA na zdjęciu, te robaki, to też imbir! Tak mi się wydaje, bo zdjęcie niestety nie moje...
Kohani chłopcy, kohani rodzice...mam nadzieję, że synowe będą Cię całować po stopach w podzięce :) Ściskam ♥
OdpowiedzUsuńDzięki Kropko :). Póki co - mają do mnie szacunek i niech tak zostanie - nawet bez całowania po stopach ;-).
UsuńAmishko, u nas nie ma szans, abym to ja wstała wcześniej ;-)
OdpowiedzUsuńWszyscy macie ogromną wrażliwość. Chłopcy są "zauważliwi" z tej miłości. Słowo mówione to jedno, ale ich czyny za tym przemawiają. Jesteście wyjątkowi i to Wasz skarb do celebrowania. Cieszę się, że są takie rodziny z wartościami, nawet gdy coraz rzadziej się je spotyka.
Buziaki dla Was ♥
Ja normalnie wstaję po 5 i nawet nie oczekuję, by w takie sytuacji wstawali wcześniej... Budzę ich o 6 - zwłaszcza teraz zimą, bo więcej czasu zajmuje wyszykowanie do przedszkola (te warstwy ubrań...). W weekendy wstaję później i oni też odsypiają.
UsuńTwój Kuba taki ranny ptaszek czy mąż?
Co do wartości - nie uznaję życia bez tych przynajmniej podstawowych, zdawałoby się archaicznych, choć do ideału mi daleko. I dookoła jest jeszcze sporo takich rodzin - oby przetrwały i wychowywały następne takie pokolenia.
wzruszyłam się.... chlip chlip
OdpowiedzUsuń...och, aż tak? ;-)
UsuńNie dziwne że Cie "koha"...potrafisz w ludziach wzbudzac takie uczucia.A że masz dwóch "buków" to żadne zaskoczenie :)
OdpowiedzUsuńSimero, dziękuję. Aż czasem nie wiem co na te komplementa odpowiadać, bo są chyba na wyrost! Buki czy Bóki? Nie wiem jak to zapisać ha ha ;).
UsuńNaprawdę miło czyta się takie posty... Pełne ciepła, uczucia... :)
OdpowiedzUsuńMasz wspaniałych synków. :)
Witaj Patosko i dziękuję Ci za miłe słowa!
UsuńPięknie napisane.Trzeba do dzieci mówić ,bo chłoną jak gąbki.Mam pytanie co to znaczy "rozwarchany" ,bo nie znam tego słowa.Pozdrawiam Noneczka
OdpowiedzUsuńDzięki Noneczko. To prawda - dzieci jak gąbki - chłoną. Tak dobre jak i złe.
Usuń"Rozwarchany" to takie słowo, które znam od dawna ze swojego domu. Nawet nie wiem, czy istnieje takie w słowniku i czy używa się go poza naszym podwórkiem... Ale ja sobie założyłam, że skoro takie słowa znam i u nas istnieją to będę ich sobie używać ;-). Moja Ś.P Mama miała też talent słowotwórczy ;).
Do rzeczy zaś - rozwarchany to ni mniej, ni więcej jak rozpuszczony, rozbisurmaniony, rozwydrzony.
Bardzo lubię Twoje słowotwory :-) i mi rozwarchlony skojarzył się z warchlakiem - takim nieusłuchanym małym świniaczkiem (czy może raczej dziczkiem) i bardzo mi się spodobało :-)
UsuńRozwarchlony, rozwarchany... Mamo Ammara - mnie też się wydaje, że słowa te mogą mieć pochodzenie od podrośniętego prosięcia (zwanego warchlakiem) - niesfornego, młodego, nieposkromionego ;).
Usuńcudne bez reszty :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :).
UsuńCześć Amisho!
OdpowiedzUsuńMiałam trochę czasu i nadrobiłam blogowe zaległości. Sama miałam przerwę w pisaniu, bo nie było ani o czym ani o kim.
Miałam takie zaległości, że dopiero teraz przeczytałam o tym, że zmarła Twoja mama, a to juz pół roku,
Bardzo mi przykro.
Widzę, że u Ciebie jak zwykle wesoło i trochę zwariowanie.
Mam teraz trochę więcej czasu - bez pracy, na 3-miesięcznych wakacjach i mając 3-dniowy weekend, więc może skrobnę coś czasem.
Pozdrawiam z Izraela :)
Jaga
Niezmiernie mi miło Jago! Że jesteś, nie zapomniałaś i napisałaś.
UsuńIzrael - no proszę!
Reaktywuj bloga - będę z chęcią zaglądać!
Zdecydowanie warto do dzieci mówić i to prawda że większość tego w nich zostaje, nawet kiedy są jeszcze malutkie. Ale oprócz mówienia ważny jest też przykład i to takie zachowanie chłopców jakie opisujesz doskonale o tym świadczy!
OdpowiedzUsuńZostaje, zostaje... choć czasem się zdaje, że to nasze gadanie to jak grochem o ścianę. Przykład też jest bardzo ważny. Jednak, co by nie mówić, z domu się wiele wynosi. Tak dobrego jak i złego.
Usuń