wtorek, 13 września 2016

Sport is the best

Nie mam natchnienia na wstawianie zdjęć z Białowieży. Za dużo z tym roboty, a ja jestem dziś stworzona do niczego. 

Wrzesień jest piękny i wspaniały. W ubiegłym roku też taki był - doskonale pamiętam, bo miałam wtedy urlop i gościłam swoich teściów. Jeśli oni narzekali wówczas na upały, to musiało być naprawdę hot - dokładnie tak, jak mamy obecnie. Wrześniowe ciepło jest jednak o wiele przyjemniejsze, niż to czerwcowe lub lipcowe. Zresztą ja jestem wielbicielem późnego lata i jesieni, więc cieszę się teraz każdą chwilą. Co prawda codziennie jestem w pracy, ale po południu można jeszcze rozkoszować się wspaniałą pogodą. I tak też robimy. Kiedy jest z nami Em, w ogóle pędzimy dość pozadomowy żywot. W domu mieszka jedynie kot oraz bałagan z rozgardiaszem. Walizki, buty, zabawki, ubrania - wszędzie tego pełno i wszystko bardzo niezorganizowane. Kiedy Em wyleci do Ams na pewno zajmę się tym wszystkim na serio. Teraz - let it be like it is. Obiadów nie gotuję prawie wcale, a wcale. Jemy sobie na mieście, albo kupujemy coś ready made. Nieopodal naszego bloku znajduje się lokal o wdzięcznej nazwie Piecuch Cafee i to głównie tam się stołujemy. Niedrogo i smacznie. Kiedy kelnerki widzą w progu Em od razu przynoszą mu duże piwo, a kiedy zamawia jakieś danie wiedzą już, że ma być bez żadnych ziemniaków, frytek, ryżu itp - jedynie mięsiwo i warzywa ;-). Jesteśmy tak bardzo stałymi klientami Piecucha, że powinni nam już wystawić jakąś żelazną ławkę ;-).
 
Kiedy Em wyjedzie - wrócę trochę do garów, choć też niewiele, bo chłopcy jedzą w swoich placówkach edukacyjnych i potem już niekoniecznie chcą drugi obiad, a ja sama sobie kotłów z żarciem na pewno pichcić nie będę. 

W sobotę Oli i Maksi rozegrali swoje pierwsze piłkarskie turnieje klubowe. W celu tym pojechali klubowym autokarem do Suwałk (z Gr 60 km). Tatuś i Mamusia jako jedyni rodzice popędzili za nimi. Pogoda w dechę, droga przyjemna, murawa stadionowa elegancka, emocji po pas - żal byłoby siedzieć w domu. Warmia II (młodsi z Maksem) i Warmia I (starsi z Olesiem) rozegrały po 3 mecze. Jeden - rozgrzewkowy - między sobą oraz jeden z drużynami z Suwałk i ze Szczuczyna. Grupa Olka 2 mecze wygrała, jeden przegrała, przy czym nasz mini Ronaldo strzelił najwięcej bramek (brawo). Grupa Maksia wygrała jeden mecz, przy czy Maksio jako najmłodszy w tej grupie został wpuszczony na murawę chyba jedynie na minutę he he. No, ale zagrał, tak?

Ogólnie - impreza super fajna. O ile będę w stanie, postaram się jeździć z nimi na te turnieje jak najczęściej. Emocje są naprawdę wielkie, a ja chyba już na zawsze zostanę wiernym fanem piłki nożnej. Zapytałam Olesia, czy chce jeszcze jakieś inne zajęcia sportowe, np szachy, czy pływanie... Odmówił, choć i szachy i pływanie lubi. W szachach mu nie pomogę, bo sama nie umiem grać, ale pływanie możemy sobie szlifować na naszym miejskim basenie. Ostatnio byliśmy tam kilka razy i bardzo nam się podoba. Ja - pływak warszawski - nabieram wprawy i dam już radę przepłynąć 3/4 długości basenu (LOL), a Oli nurkuje do dna i robi pod wodą koziołki i fikołki. Ja zresztą też, a motywem przekonująco-zachęcajym był zakup okularów pływackich. Miodzio - najchętniej TYLKO bym przebywała pod wodą! 

Codziennie też latamy truchtem w naszym pobliskim parku, gdzie na dodatek usytuowano niedawno 8-io stanowiskową siłownię. Wspaniała sprawa. 

Mamo - mówi Oleś - nie wyobrażam sobie życia bez sportu! No jasne - mama i tata też! I to się chwali

Ulubieńcem i idolem obu synów jest CR7. Nie, nie Lewy, ani Messi, choć też są uwielbiani. Po prostu wielka miłość może być tylko jedna i padło na Cristiano. A skoro wybrali go chłopcy, to ja i tata też musimy go kochać i w związku z tym jesteśmy jego followersami na FB i Instagramie. Wszystkie wpisy i zdjęcia muszą mieć lajki - jeżeli ja ich nie dam, to Olek bierze mój telefon i sam nadrabia - osobiście bowiem nie ma jeszcze knot społecznościowych. 

Są ludzie, którzy CR uwielbiają i tacy, co go nie lubią, bo... nie wiem - że jest arogancki, że płacze, że może gej, że za bogaty, że to, że tamto. Ja tam go lubię i już. Oglądałam z chłopakami wiele filmików na YT z jego występów na murawie, śledzimy jak trenuje i ile poświęca dla swej pasji i zawodu. Zakupiłam nawet książkę "Ronaldo - chłopak, który wiedział czego chce" (jutro powinna dotrzeć). On już nie jest tylko piłkarzem. Ronaldo to marka. I ja ją kupuję. Pomijam już fakt, że nasz Oli z urody jest do niego nieco podobny ;-).

A na wakacje (może za rok?) mamy jechać - gdzie? Portugal mamo, proszę! A jeśli Portugal i Ronaldo, to Madera, skąd szanowny mistrz pochodzi. Zobaczymy, zobaczymy...

Ot, i widać, co dzieci potrafią zrobić z rodzicami, prawda? Bo na pewno - gdyby nie nasi mali futboliści - pomimo sympatii do piłki, nie bylibyśmy w nią tak zaangażowana, o nie.

Hmmm, kupiliśmy sobie nawet z Em halówki piłkarskie. Moje - kupione oczywiście w dziale męskim (Decathlon) - chyba najładniejszymi butami jakie mam! Serio - ładniejsze od wszelkich szpilek, czy sandałów!

I to by było na tyle. Chociaż nie...

Humor na dziś: "Kurde mol, coś mi dzisiaj za wygodnie i za swobodnie - pomyślała Dżoana przeciągając się na biurowym krześle obrotowym. No jasne! - odpowiedział jej wesołkowato biustonosz, który akurat tego dnia został w domu ;-). 

Przy cienkiej, jasnej bawełnianej bluzce to jest naprawdę wyzwanie ;-). 

5 komentarzy:

  1. Nasz wrzesien tez jest wspanialy- choc prywatnie baaaardzo intensywny.
    Fußball- temat rzeka ;) Znam te weekendy na murawie, ten stres, radosc i zapach trawy. Nasz Mlody gra od 3 roku zycia- dzis ma 17 ;) mimo wielu kontuzji sport dal mu wiecej niz mozna by pomyslec- takze Amishko ciesze sie, ze masz takich sportowcow i dzielnie ich wspomagasz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luxiu - dziecko potrafi pociągnąć rodzica ;-). Nie to, że nie lubiłam futbolu, ale też nie byłam jakimś zapalonym fanem - ot takim odświętnym i patriotycznym. Przy Olku i Maksim zaczynam od kibicowania najmłodszym drużynom gdzieś przy Klubie w IV lidze ha ha ;-). I fajne to!

      Co do kontuzji - właśnie one są najgorsze. Oli jest bardzo drobny i jak ostatnio dostał piłką w brzuch (od mocnej dziewczyny!)to trener go zdjął z boiska. Oczywiście jak mu przeszło to znów go przywrócił, ale wbrew pozorom to całkiem niebezpieczny sport!

      Pozdrawiam sportowo!

      Usuń
    2. Sport- mord tak mniej wiecej mowimy :) Teraz wlasnie Mlody nie gra bo....kontuzja dloni, a u bramkarza to katastrofa :( Ile razy bylismy na pogotowiu....nawet nie mysle...i choc moze to drobiazgi zawsze z nerwowo prawie odchodze od zmyslow.
      Jendak rozwoj, kontakty socjalne, gra zespolowa i RUCH warte sa tych "atrakcji"
      Milego kibicowania :)

      Usuń
    3. Sport-mord - dobre ;-) i prawdziwe. Jak czasem widzę tych faulowanych, wywijających kozły w powietrzu piłkarzy, to aż mnie samą boli! Niemniej, weź i powiedz tym naszym synom - nie graj, bo to ból, pot i łzy... Nie da się. A i tak uważam, że plusy przebijają minusy i w związku z tym - gramy dalej!

      Czyli Twój jest bramkarz - brawo!

      Usuń
  2. Padłam ze śmiechu! Leżę pod biurkiem...
    Jak można zapomnieć stanika? Ja bez niego nie wychodzę nawet na podwórko ;)
    Fantastyczni piłkarze Ci rosną. Moi chłopcy w ogóle nie grają piłkę, Antek to majster budowlaniec a Julek? Rower, klocki i gierki na tablecie :)
    Ale u nas sport też jest the best! Szkoda, że lato się kończy, teraz zostają chłopakom biegi po schodach :)

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).