W końcu mamy
jesień i w końcu jak co jesień znowu naszły mnie książki.
Kilka dni temu
zaczęłam czytać Jasmine Bharati Mukherjee. Po przerobieniu kilku stron
odłożyłam ją jednak na półkę i jakoś nie mam ochoty do niej wracać choć nie
twierdzę, że nie przeczytam jej w ogóle. Natomiast wczoraj wieczorem zabrałam
się za książkę, do której mam wielką ochotę wrócić czym prędzej. Jeśli Tysiąc
wspaniałych słońc Khaleda Hosseiniego jeszcze nie trafiło na Wasze prywatne
półki i listy czytelnicze – zróbcie dla niej miejsce koniecznie. W kolejce na
moje oczy, serce i umysł czeka potem jeszcze Chłopiec z latawcem tego
samego autora, Język Baklawy Diany Abu-Jaber, Tygrysie Wzgórza Sarity
Mandanny, Czas postu, czas uczty Anity Desai, Czerwony dywan Lavanyi Sankaran... No i druga połowa II części biografii Gandhiego... Hmmm,
czy coś jeszcze? Zapewne – ale to są książki oczekujące na moim regale w
pierwszym rzędzie więc pora zrobić im przyjemność i je przeczytać. Em kupił mi
też ostatnio książkę Sekret Rhondy Byrne. Twierdzi, że muszę ją
przeczytać, bo jest inna i intrygująca. Nie zaglądałam jeszcze między
jej okładki, ale pobieżnie przejrzałam informacje na jej temat w internecie i
widzę, że mam do czynienia z książką, która uzdrowi moje życie. Noooo, proszę
Państwa! Nic tylko czytać w te pędy i czekać na cud! Normalnie strach się bać!
Ale ja się nie boję – jak przeczytam – opowiem ze szczegółami czym szczęśliwsza
i bardziej spełniona czym nabita w butelkę ;-). A może ktoś już czytał? A może
film widział? Bo Em zakupił również i film, ale jeszcze się na niego nie
nastroiłam odpowiednio ;-).
Zgadzam się - moje lektury są... tak jakby trochę z jednej beczki? Ale tak się zaopatrzyłam, takie mam po trochu gusta, takie tematy mniej lub więcej mnie interesują... Em pochodzący z egzotycznego kraju nigdy nie miał z tym wiele wspólnego, bo jeszcze przed nim lubiłam takie właśnie książkowe klimaty. No, może teraz bardziej schylam się ku Indiom jako takim, ale to chyba oczywiste, prawda?
Poszukuję jednocześnie dobrej polskiej literatury współczesnej. Dostałam dziś na blogowego maila niby reklamę, niby zaproszenie do zapoznania się z książką... Dostaję takie "oferty" co prawda bardzo rzadko i zwykle jestem wobec nich ostrożna, ale tym razem kliknęłam w podany link i jestem ciekawa podsuniętej mi przed nos książki - Małgorzata Maria Borochowska Złamane pióro. Poczytałam trochę opinii, wysłałam krótkiego maila do osoby, która mi wiadomość z propozycją przysłała, że dziękuję i mam książkę na uwadze. Sama autorka odpisała, że to raczej ona mi dziękuje za zainteresowanie. Więc co? Kupujemy? Myślę, że tak, aczkolwiek budżet na książki na jakiś czas mam chyba zamknięty...
Poza książkami
co mnie jeszcze ostatnio naszło? Ano naszły mnie... charmsy. Zobligowana więc
jestem kupić sobie odpowiednią bransoletkę i potem będę się obligować
do kupna wyżej wymienionych. Czyli tych charmsów. Talizmanów, uroczników czy
jak by tego słowa człowiek nie przetłumaczył był sobie. Bardzo lubię bransoletki i kilka
sztuk rozmaitych posiadam. Żadna nie jest jednak ową charmsówą ani też
nie mam pośród wielości ozdób żadnego charmsa ni charmsika. No niedopuszczalne!
Oglądałam ostatnio biżuterię na różnych stronach www (szukałam dla kogoś
prezentu – a nie, że mi błyskotek w domu mało) i gdziekolwiek po jakiej
stronie się nie ruszyłam to te charmsy na mnie łypały. Wielość, mnogość i
różnorodność ich! Poza kwiatkiem, serduszkiem, gwiazdką, łezką bądź innym bardzo tradycyjnym dla biżuterii wzorkiem - człek wśród nich znajdzie też - i żyletkę i bucik niemowlaka i
świński ryjek i koło od roweru i papryczkę chilli i konewkę do podlewania i laptopa i kocią
stópkę i.... no tyle tego, że można się pogubić! Podoba mi się to! Aż czuję powołanie, by samej wymyślać i projektować takie cudeńka! Żadna kolia z brylantami nie wygra teraz (zresztą nigdy u mnie z niczym nie wygrywała ;-)) u mnie z bransoletką,
na której dynda zadziorny świński ryj trącający z brzękiem sympatyczną krowią mordę. Od
dzisiaj zatem już wiecie jakie prezenty przyjmuję na nadchodzące urodziny,
potem Gwiazdkę, Nowy Rok, Walentynki, Wielkanoc, Imieniny, Dzień Mleczarza,
Matki, Córki, Ciotki, Siostry, Blogerki.... Ułatwiłam zadanie, prawda? A czy są tu
może osobniki pogrążone już w charmsowym nałogu? Klubik? Kółko
adoracji?
Jest jeszcze jeden must have, który mnie nachodzi i jestem w tym must bardzo zgodna z moim Em. Nachodzi nas mianowicie pewne zawalisko do kuchni. Zawalisko, które ograniczy nam trochę przestrzeń na kuchennych szafkach (stąd zawalisko), ale będzie nam parzyło dobrą kawę. Rozpuszczalnych nie pijamy a fusiasta już nam się znudziła. Co prawda ja kawy piję niewiele i odbywa się to głównie w pracy, ale Em pracujący w domu żłopie jej sporo. I to on napalił się na ekspres do kawy. O ile jestem bardzo przeciwna temu, by kupił sobie stacjonarny rower do treningów (mamy na tym polu wojenkę) - o tyle coffe machine ma u mnie zielone światło. Szkopuł w tym, że o ekspresach do kawy wiem tyle co kwoka o wychowaniu. Pomożecie? Macie jakieś sprawdzone modele, marki? To podpowiadajcie proszę :). Za dobre rady stawiam... kawę :-).
O wiele więcej rzeczy mamy z Em na liście pożądanych - bądź co najmniej chcianych (no i wypełzają z nas materialistyczne żmije, co?), ale kto by na to wszystko mamony nastarczył...
Dobra, wezmę się trochę za robotę, bo jeszcze na pospolite rachunki nie nastarczę, nie to, że na luksusy, ekspresy i inne ekscesy ;-).
O wiele więcej rzeczy mamy z Em na liście pożądanych - bądź co najmniej chcianych (no i wypełzają z nas materialistyczne żmije, co?), ale kto by na to wszystko mamony nastarczył...
Dobra, wezmę się trochę za robotę, bo jeszcze na pospolite rachunki nie nastarczę, nie to, że na luksusy, ekspresy i inne ekscesy ;-).
Oj Kochana, moja lista must have jest tak długo, że rzadko do niej zaglądam, żeby się nie dołować ;P
OdpowiedzUsuńTwoje zainteresowania lekturą podzielam. Ostatnio trzymałam w ręce Chłopca z latawcem, ale inna mnie złapała. Chłopiec jest następny.
A jeśli chodzi o ekspres to jestem na TAK. Zdecydowanie :)
aaa i jeszcze o biżuterii - nie dałam się zaczarować, chociaż wiem, że na charmsy teraz wielkie bum jest
Ja nie wiedziałam Lilijko, że jest na nie taki bum bo w zasadzie u nikogo na ręce mi się to nie rzuciło w oczy... Ale ja się temu dam zaczarować ;-). Fajne, fajne...
UsuńLista mast hevów zaś.... no cóż - wiemy o co chodzi, prawda? ;-) Lepiej nie mieć he he he.
Ale znowu - jak tu ich nie mieć?
Z ekspresem niestety nie pomogę, po przeczytaniu książek poproszę o wskazówki, które warto a które nie ;), a co do charmsów, to jak najbardziej TAK , zakładamy klubik ? ;D
OdpowiedzUsuńTysiąc wspaniałych słońc i biografię Gandhiego na pewno polecam, bo czytam Katalino. Reszta - się okaże, ale mam dobre przeczucia.
UsuńKlubik charmsów pasuje? No to wio!
Co do ekpresu to wszystko zależy od Waszych oczekiwań smakowych i oczywiście ceny :/ ... Bo tak jest, że w raz ceną smak jest ponoć intensywniejszy. Ja pije z przysłowiowego "pizdryczka" zwanego pod nazwą zaparzaczka do kawy i bardzo sobie chwale. A ekspres tylko moja Mamcia używa i goście, którzy nas nawiedzają. Dla mnie kawa z ekspresu jest za mocna i jakoś za mało jak dla mnie ... ja lubię duży kubek i dolać mleka :).
OdpowiedzUsuńEkspres w naszym domu nosi nazwę :Ariete Cafe Charme
tu link :http://allegro.pl/ekspres-cisnieniowy-15-bar-ariete-cafe-charme-1332-i2644208977.html
możesz zobaczyć jak wygląda :)
My mamy nasz ponad 2 lata i raz się zapowietrzył,ale miła pani na infolinii (z firmy Charme) mnie poinstruowała i wszystko okay od tamtej pory :). Natomiast jak coś to oni odbierają ekspres na ich koszt i odsyłają naprawiony w ciągu kilku dni też na ich koszt.
Miłego wybierania i później smakowania ;)
A.
Drogi Anonimku A. - Mój Em właśnie myśli o podobnym ekspresie. Bez filtrów. Dziękuję za namiar a o wyborze poinformuję :-). Ja sama w zasadzie - pijąc kawę głównie w pracy, gdzie nie ma ekspresu mogłabym nadal na fusiastej poprzestać, ale ... czasem jak mam okazję z ekspresu - podoba mi się. Jednak masz rację - bywa za mocna a mocnej nie lubię. Mimo to - Em pewnie nie odpuści i coś kupi z moją słabowita pomocą. I na pewno coś raczej taniego niż drogiego.
UsuńPozdrawiam miło!
Amishko kochana, ja teraz lecę z czytaniem poprzez trylogię P. Simons i póki co bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńCo do ekspresu, to my mamy ten: http://beta.ceneo.pl/880029#tab=reviews
Zaletą i wadą jednocześnie tegoż jest młynek, który mieli kawę tuż przed zaparzeniem, bo robi przy tym sporo hałasu (choć ponoć są głośniejsze modele od tego :), ale prawda taka, że kawa smakuje naprawdę dobrze. I nie zgodzę się, że jest mocniejsza. Mam wrażenie, że to złudzenie. Bo kiedy ją piję to nic mi nie jest, a kiedy napiję się u teściowej parzonej kawy to mną telepie :) Ale to może kwestia przyzwyczajenia :)
PS też nie mam charmsów :) widziałam, że takie coś jest modne, ale nawet nie wiedziałam, że to tak się zwie :)
Zastanówcie się jakich funkcji potrzebujecie.
Prawda taka, że zbyt zbajerowany też jest trochę bez sensu... bo i tak najczęściej pija się zwykłą czarną (M) lub z mlekiem prosto z lodówki (ja;), rzadko kiedy chce nam się bawić w spienianie mleka, cappucino i inne takie (5% wszystkich;)
Myślę Mysiu, że nie potrzebujemy wielu funkcji - kawę pijemy czarną i gorzką a ja czasem dolewam mleka, więc bajery nie są potrzebne. Jak już ustabilizujemy budżet na październik to pewnie cosik wybierzemy.
UsuńTrylogia P. Simons? Nie słyszałam - wrzucam na listę, ale ona widać nie ma końca ha ha...
Bransoletkę do charmsów kupię na pewno ;-). Bardzo lubię bransoletki jako takie!
Ciekawam wrażeń z lektur :-) - będę wypatrywać, z jednej szczególnie, wiadomo :-). Jeśli chodzi o charmsy, to moja siostra jest, a właściwie była ich wielką fanką. Była, bo na nadgarstku potrójnej mamy, szybko się niestety rozlatują i po prostu przepadają :(. A jeśli chodzi o ekspres, to gdybym miała pieniądze, to kupiłabym o ten: http://www.tchibo.pl/Tchibo-pl-Strona-Cafissimo-c400005820.html
OdpowiedzUsuńpiękne są takie, smakowite, nawet bez każdy i marka sprawdzona i 40 m-cy gwarancji i aktualnie w promocji, a ten mniejszy mieści się na dłoni (fakt, nie ma spieniacza) - idealny do niedużej kuchni, by nie być zawaliskiem :-). Jedyną wadą zdają się być kapsułki - jak rozumiem nie można parzyć w nich kawy mielonej, ale i tak by mnie to nie powstrzymało, gdybym tylko mogła go mieć :-). No ciekawe na co się zdecydujecie :-)?
Mamo Ammara - ta Język baklawy to grubaśna książka! Nie to, że mi przeszkadza, ale jakimś cudem wyobrażałam sobie, że jest o połowę cieńsza ha ha ;-). Więc pewnie zanim do niej sięgnę i ją przeczytam zejdzie mi - ale podzielę się opinią na pewno.
UsuńAcha - ten expres o jakim piszesz - załapaliśmy się kiedyś na prezentację w Media Markt. Kawa za mocna jak dla mnie, ale moc można chyba sobie tam "wybrać" ;-). Wygodne i ładne urządzenie ale te kapsułki... Trochę drogawo to wychodzi ...Jednak chyba kupimy bardziej tradycyjny expres... Podoba mi się wzornictwo firmy Russel Hobbs, może więc coś z tego?
No proszę, własnie szukałam jakiś książek godnych polecania. Wracam do aktywnego czytania, a jakoś miałam pecha natrafić na chłam ;/
OdpowiedzUsuńMasz może jakieś e-booki do podzielenia się? Mogę wymienić na swoje ;)
Mononoke - niestety, e-booków nie mam... Żadnych. Jeszcze nie wstąpiłam na drogę e-czytelnictwa...
OdpowiedzUsuńParę razy podchodziłam do biografii Ghandiegi, ale jakoś nigdy nie skończyłam. Moja lista książek do przeczytania jest kilometrowa, szczególnie, że tego lata obkupiłam się na całą zimę korzystając z dużych promocji w weltbildzie:) Co do ekspresu to też się czaję, mi najbardziej odpowiada Dolce Gusto na kapsułki, w końcu będę mogła robić w domu moje ulubione latte machiato.
OdpowiedzUsuńMi biografia Gandhiego podchodzi, choć utknęłam w połowie II części i jakoś nie mogę zebrać się, by dokończyć. Kapsułki jednak mówisz... Hmmm, jak pisałam wyżej - widziałam prezentację tej maszynki ale czy te kapsułki to nie jest zbyt drogi interes? Nie umiem przeliczyć ;-).
UsuńAmisha, ale masz piękne lektury, no może poza Sekretem, który mnie nie uwiódł, gorzej, byłam zawiedziona, bo mąż podarował mi w prezencie myśląc, że to jakiś thriller, które uwielbiam ;), co do charmsów, ładnie prezentują się na rzemyku wokół ręki, mam kilka, czasem taniej można kupić na allegro od tych, którzy w konkursach wygrali ;)
OdpowiedzUsuńNo widzisz Jo - mi Sekret też zafundował mąż ;-). Jak do niego zajrzę - napiszę o swoich wrażeniach. Rzemyki i sznurki na rączce też są fajne. Na pewno na allegro można wyszperać taniej - zobaczę, bo ja się szybko zapalam do wszystkiego a potem zanim zrealizuję płomień to mi dłuuugo schodzi, he he ;-).
OdpowiedzUsuńBuksy to wcale nie z innej beczki Ci powiem, wcale! Może wszystkich nie znam, ale np. Chłopca z latawcem przeczytałam z wypiekami na twarzy już dawno, a potem prawie od razu pożarłam Tysiąc wspaniałych słońc i obiema byłam zachwycona! Więc fajne masz te pozycje. ;-)))
OdpowiedzUsuńSekretu nie czytałam, choć swego czasu było o nim bardzo głośno. Jestem bardzo bardzo ciekawa, jaka będzie Twoja recenzja tej książki. I jak uzdrowi Twoje życie.. hehe, potem mi powiesz, jak ja mogę uzdrowić swoje. ;-)
Charmsy też mi się podobają, choć nie mam. I też nie wiedziałam nawet, że to tak się nazywa. ;-)
Co do ekspresu to warto, naprawdę! My mamy i choć używamy rzadko (mamy taki co mieli kawę przed samym zrobieniem) ale różnica w smaku jest przeogromna! I ponoć taka kawa jest najzdrowsza! ;-)
Zapomniałam napisać, jaka odświeżająca zmiana bloga. ;-)
OdpowiedzUsuńI Myska zmieniła... i mnie nosi...
To tak chyba na nadchodzącą jesień.. ;-)
Miłego weekendu! :-*
Cos wybiore dla siebie...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Must have :) Hmm... ja potrzebuję miejsca. Dużo miejsca. Na prezenty ślubne dzięki którym Pan B. będzie miał spokój z moim marudzeniem na dłuuugi czas, bo filiżaneczek, talerzyczków i innych duperelków to Ci u nas dostatek :)
OdpowiedzUsuńO widzisz, dobre takie listy, ja też je robię i później powolutku powolutku jakoś "same się" realizują ;) powodzenia w czytaniu i kompletowaniu :)
OdpowiedzUsuńFajne są te charmsy ale ja je biorę tak na zimno. Mogę pooglądać, nacieszyć oko i już. Za to z książkami to już inna bajka, no ale każdy ma bzika na coś innego :)
OdpowiedzUsuńNo to naszły nas podobne zachcianki na jesień ;)
OdpowiedzUsuńObkupiłam się w książki które teraz grzecznie czekają w kolejce do przeczytania..oczywiście po recenzji Mamy Ammara czytam język Baklawy,ale nie przebrnęłam zbyt daleko w lekturze bo mamy troche zwariowane 2 tygodnie i nie mam głowy do niczego,za dużo spraw na raz się pokomplikowało..
Tysiąc wsp.słońc jest fantastyczna! Ale już Ci o tym wspominałam :)
Zresztą ta tematyka jaką wymieniłaś również jest mi bliska.
No i po długiej przerwie od noszenia biżuterii (nie wliczając w to obrączkę i pierścionek od mamy z którymi się nie rozstaje) naszło mnie nagle na biżuterię..kobieta jest jednak zmienna ;) obudziła się we mnie sroka i znowu kocham świecidełka ;) może to jakaś jesienna przypadłość ;)charmsy znam,ale może czas przyjrzeć im się bliżej :D
Nie pomogę w wyborze ekspresu do kawy..ale myślę że jakbym miała go gdzie postawić już bym go dawno miała..kocham kawę a z ekspresu smakuje najlepiej (po arabskiej kawie z tygielka oczywiście) ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA jeszcze co do "Sekretu" poleciło mi ją parę osób z Jordanii. Ale jeszcze nie czytałam..ciekawa jestem Twojej opinii na jej temat..z niektórych recenzji brzmi jakby to było lanie wody..dlatego nie byłam do niej przychylnie nastawiona..no ale skoro zdania są tak podzielone może coś w niej jest jednak tajemniczego ;)
OdpowiedzUsuńCzytam i czytam, i zastanawiam się, co to te buksy... a jak mnie oświeciło, przypomniałam sobie, że końcóweczka Sparksa na mnie czeka. I ten buks coraz bardziej zachecająco mruga do mnie oczkiem z łóżka, wiec chyba na Twoim blogu zakończę nadrabianie zaległości (głownie we wnikliwszej lekturze, bo dość często rzucam okiem z myślą: "aaa, potem doczytam dokładniej i skomentuję":) Za to "Sekret" muszę sama w końcu dorwać, bo tyle osób poleca tę książkę, a chyba tylko jedna była niezadowolona i to tak, że to chyba ona mnie najbardziej przekonała do zajrzenia do tej książki. Niemniej, pewnie Ty wcześniej w lekturę się zatopisz, czekam wiec i na Twoją recenzję.
OdpowiedzUsuń