Wczoraj po pracy zabrałam Maksymalnego i pojechaliśmy na naszą wieś. Jak wcześniej wspomniałam - poza weekendami jeżdżę tam teraz również w środy, co by robić porządki w ogrodzie. Z ogórkami zwłaszcza... Zebrałam wczoraj tego dobrodziejstwa wielkie 20 litrowe wiadro i wszystko przetworzyłam. Narobiłam się jak dziki osioł i wcale, ale to wcale nie chciało mi się już wracać do Grajewa. Zostałam na wsi na noc - zasypiając snem kamieniarza i śpiąc jak kamień całą noc. Budzik o 4.45 przywalił mi w ucho jak kamień w łeb. Pokornie jednak musiałam wstać, zrzucić kamyczki z powiek, zarzucić szmaty na schaby i w drogę. Najpierw do mieszkania - co by się przebrać i do ładu doprowadzić a potem do roboty.
Po wyjeździe z pastorczykowskiego podwórka, obok naszych Aniołów Stróżów - sympatyczny obrazek. Piąta rano, dzień się budzi, rosa na trawie a sąsiedzkie Państwo Pawiowstwo już w terenie. Nie dość, że drą pyski pod oknami całą noc to już skoro świt wyruszają w świat. Kiedy one śpią?
Zdjęcie na szybko z auta i telefonem - ale to mój standard - póki co.
Dla mnie pawie już dawno przestały być królewskimi ptakami. Wieśniaki jak każda inna zwykła kokosza, o ;-). Tylko o wiele bardziej szkodnikują, hałasują i walą kupy jak niezły pies ;). Ale jak tu ich nie lubić? Na zdjęciu umykają przede mną w naszą kukurydzę. Dodam też, że paw, który jeszcze niedawno obnosił się z pokaźnym, pięknym ogonem wyskubał go sobie własnym dziobem do cna (ze źródła właścicieli).
Ależ zielonoż ;) Ściskam mocno :* Ciekawe jak smakują z rożna? :D:D
OdpowiedzUsuńTak, teraz u nas zielonoż do potęgi Bet. Z rożna? Hmmm... Jak ludzie jedzą węże, psy, koty i ośmiornice - i jeszcze się oblizują... to nie sądzę, że paw byłby gorszy. Ale osobiście nieciekawam smaku ;).
OdpowiedzUsuńNo nie wytrzymam :) A ja myślałam, że one odmówić kilka zdrowasiek przyszły... takie królewskie, zaczarowane.... ;) A Ty tutaj, że wieśniaki ;)
OdpowiedzUsuńOj kochana Asiu, pięknie i zielona w Twoim Pastorczyku :)
Sun, ja nie wiem kiego One gromka przyszły pod nasze figurki. E, zresztą one wszędzie tu łażą. Wszystkie stały blisko figurek! Czyżby... za Mamę? Ona lubiła wszelakie zwierza (jak ja...) i te pawie też, choć czasem musiała z kurnika kijem pogonić, bo zaczynały rządy królewskie a kury po kątach ha ha ;-). Więc jak one w naszych kurnikach i stodołach kochają być to wiesz... wieśniaki. Co akurat mnie nie przeszkadza. Jednak... Jak te ogony samce rozłożą... ech, widok!
UsuńTaaa, tu u nas w P. rządzą kolory natury. Teraz jest przeogromny przesyt zieleni przeplatany złotem dojrzewających zbóż tu i tam. Nie zapominając o wszelkich odcieniach nieba ;).
... i mowisz, ze pawie to nie krolewskie ptaki... No, bo jak taki krolewski paw moze robic taka duza kupe /smiech/!!!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Judith, lubię Twój śmiech dookoła :). Pawie są tylko ptakami a samce mają piękne ogony jak chcą zabłysnąć przed samicami. Poza tym to po prostu drób hi hi. Nooo i nieźle latają - jak i perliczki, które tu mamy. Wady pawi - drą dzioby, trukają i świszczą zwłaszcza nocami i czasem włażą nam do garażu i zostawiają duuuuuże ślady ;-). Aha - lubią spać na wielkim kasztanowcu. I czasem przefruwają nam do ogrodu i dziobią warzywka ;). Ale to mnie za bardzo nie boli. Dobrze, że są! Niby wieśniaki, ale jednak niosą ciutkę wyniosłości wśród te zwykłe kury i prosiaki ;).
Usuńale one mają właścicieli czy tak na dziko biegają?
OdpowiedzUsuńMają Stokrotko. To pawie naszych sąsiadów, ale tam u nas w P. luz blues i przestrzenie więc sobie łażą gdzie chcą ;)
UsuńAcha, a tak jeszcze zapytam oni je hodują tak "dla przyjemnosci" i "dekoracji" prawda? Bo chyba nie na żadne mieśo, pora czy inne jaja? Moze glupie pytanie ale nie wiem..... ale piękne są tylko jak to wrzeszczy!:)
UsuńTak Stokrotko, zdecydowanie dla przyjemności. Sąsiad to taki ptasznik - gołębie, ozdobne kurki, koguciki, kaczki... Lubi to po prostu i co raz zadobywa jakieś wynalazki. Pawie są tu już ok 4 lat.
UsuńPięknie, zielono, swojsko, cudowny wiejski klimat, oczywiście trochę królewski również (pawie).
OdpowiedzUsuńPod warunkiem, że ktoś lubi wiejskie klimaty Zółwinko ;). Mnie zdecydowanie odpowiadają.
UsuńMnie również :-)
UsuńJako aspirujący fotograf lubię pawie :-) Można sobie tak po prostu kupić pawia???
Można Moa. Czego dziś nie można kupić? ;-). Sąsiad to ptasznik - on kocha wszelkie ptasie "wynalazki" ;-) i co raz miewa jakieś nowe.
Usuńczyżby spóźniły się na majowe? :)
OdpowiedzUsuńNo, teraz odprawiają lipcowe ;-). Swoja drogą - mają przerąbane bo połamały te kwiatki przy figurkach!
UsuńJako,że ja nieobeznana w Twoim żywotniku to uwagę moją ściągneły inne walory niż pawie...pięknie musi się tam mieszkać u Ciebie!
OdpowiedzUsuńWitaj Simero, bardzo mi miło, że mnie nawiedziłaś w Żywotniku ;-). To taki swojski blog o życiu wiejskim, małomiasteczkowym a czasem światowym ;). Na naszej wsi jest fajnie - owszem - ale bardzo pracowicie. To mój dom rodzinny, w którym bywam bardzo często, ale na co dzień mieszkam 55 km dalej.
UsuńJako wychowana na wsi coś wiem o przyrodzie - piękna, ale czasem daje się we znaki ;)
OdpowiedzUsuńAno - otóż to. Rozumiemy się bez słów :).
UsuńPiękne! Swojska egzotyka.
OdpowiedzUsuńOne tak fajnie wołają: " Helloł..." a Ty do nich, że drą pyski ;) Ja wiem, że w nocy człek łaknie ciszy i spokoju ale w końcu noc na wsi ma swoje prawa głośno obwieszczane psim ujadaniem, kocimi zapasami miłosnymi no i czasem pawim "śpiewem" pod oknem. W mieście mamy za to motory/skutery, dyskotekę, młodzieńców w nastroju godowym i autobusy nocne - ja tam wolę chyba te psy, koty i inne wiejskie klimaty.
Helloł... Jasne, miauczą jak by się koty darły ha ha ;). Ale masz rację - i ja wolę takie odgłosy niż nocną młodzież pod oknem ;).
UsuńMoja Droga.
OdpowiedzUsuńPiękny widok, Figurka, krzyż a obok pawie. Takie sceny są unikalne, cieszące oko.
Dla takiego widoku mógłbym pojechać rowerem nawet kilkadziesiąt kilometrów.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Edwardzie, dla mnie to taki widok niemal codzienny, ale cieszę się, że ciągle mogę cieszyć nim oko. Szkoda, że do mnie masz aż kilkaset tych kilometrów ;). Pozdrawiam również!
UsuńW tej chwili przypomniałem sobie pewien epizod. Kilka lat temu, kiedy jesienią wyjechałem rowerem złapała mnie ulewa. Mimo peleryny na grzbiecie przemokłem do przysłowiowej suchej nitki. Zmarzłem i miałem już dość jazdy, a do domu miałem ponad czterdzieści kilometrów. W pewnym momencie, wjeżdżając na górę, obok mnie (2 a może 3 metry) w szczerym polu stał dorodny samiec bażant. Zsiadłem z roweru, chwyciłem za aparat fotograficzny i zrobiłem zdjęcie. Ten piękny, barwny kurak stał nieruchomo jak zaczarowany, niemal jak modelka. Kiedy schowałem aparat, odwrócił się majestatycznie i poszedł w stronę kępy krzewów.
UsuńWyobraź sobie, że nie wiem kiedy i jak dojechałem do domu. Warto było zmoknąć, zmarznąć, dla tej jednej chwili - spotkania z pięknym bażantem.
Pozdrawiam serdecznie. :)))))