Wiem, że żadne trybuny, żadni fani, żadni wielbiciele, żadne... wielbicielki (;-)), żadne pieniądze, żadna sława - NIC, po prostu NIC nie da mu (jej, im) tej radości, jaką da im moja/twoja obecność.
Obecność...
Bądź ze swoim dzieckiem, cokolwiek nie robi.
Nie wymagaj, nie oczekuj.
Bądź.
To wystarczy za wszystko
Ono nigdy nie będzie szczęśliwe, jeśli osiągnie mały/wielki sukces BEZ Ciebie.
Jeśli go nie osiągnie - a wcale nie musi - bądź z nim TAK SAMO.
Po prostu z nim bądź.
PS. Tak, tak teraz będę pisała. A potem to już sama nie wiem... ale tak sobie myślę, że miliony oczu na trybunach nigdy nie zastąpią jednej pary oczu mamy i taty w kąciku życia... mam rację?
Wow!!Amishko ale nadrabiasz !!! :)
OdpowiedzUsuńJako matka kwoka przybijam piatke- jestem zawsze i wszydzie- cialem, dusza czasami tylko myslami- one, te moje Pisklaki to wiedza....
Dodalabym jeszcze slowo- slowo wypowiedziane- takie gdy "jestem z ciebie dumna" dodaje skrzydel oraz "wszystko bedzie dobrze- jestem z Toba" pomaga przetrwac kazda burze! Bo milosc do dziecka powinna byc taka pelna i cierpliwosci i zrozumienia oraz sily aby gdy nie wszystko idzie po naszej mysli mogla przetrwac!
Zauważyłyście, że dzieci w przedszkolach recytują wierszyki na akademiach WYŁĄCZNIE własnym mamom? Dla nich nie ma nikogo innego na widowni!
OdpowiedzUsuńNie zauważyłam, Kalino ;-). Oni mi w ogóle nie recytują - ni dla mnie, ni dla innych...
OdpowiedzUsuńJa mrugnąć nie mogłam, żeby nie zerwać kontaktu wzrokowego... ;-)
UsuńAle to jest takie miłe... i jednak oddaje sens mojego wpisu - co tam trybuny i miliony, jak nie ma na nich mamy/taty...
UsuńMasz rację w 100%- obecność rodziców w życiu dziecka jest dla niego najważniejsza. I dlatego nie żałuje, ze siedziałam tak długo z córka w domu. I do dziś jestem wdzięczna mojemu mężowi za to, że mi to umożliwił.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Masz i a... ;)
OdpowiedzUsuńMasz dużo, dużo racji.
OdpowiedzUsuńI pisz :) bo lubię czytać :*
wywołałaś moje wyrzuty sumienia
OdpowiedzUsuń