Jest mi niewiarygodnie smutno. Pustka dookoła. We mnie, koło mnie, za mną i przede mną. Nie sądziłam, że wyjazd Mohiego tak mnie pogrąży. Wydawało mi się, że przyjmę to naturalnie i ze zrozumieniem. Tymczasem? Katastrofa emocjonalna. Nie umiem odnaleźć się w pustym domu i nie umiem tej pustki znieść. Zwłaszcza jak idę do pokoju Mohiego i zamiast postaci klikającej na laptopie widzę puste krzesło i pusty stół. Łezki napływają do oczu same... To dopiero 3 dzień bez niego a ja odczuwam to jakby wieczność. Jak więc przeżyję te kilka miesięcy zanim wróci? Czy wróci zgodnie z planem za pół roku? Czy nie zatrzymają go problemy z wizą? Trochę się boję ale muszę być dobrej myśli. Tylko względny optymizm może mnie uratować przed psychozą samotności. Tak, mam Aleksandra więc nie jestem sama ale chyba właśnie to, iż zostaliśmy tu zupełnie sami, bez naszego Tatusia, jeszcze bardziej mnie dobija. Czy ten maleńki człowieczek zdaje sobie sprawę, że kogoś chwilowo w jego życiu zabrakło? Dziś został po raz pierwszy z opiekunką. Jakoś dają sobie radę ale nie ukrywam, że również z tego powodu mi smutno. Nasz kochany Olu powinien być ciągle z nami. Ech, żywot... ech... nie mogę pisać bo się zaraz rozbeczę a jestem w pracy... Znikam..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dobre słowo zawsze mile widziane :-).