Późny wieczór. Wszyscy poza mną już śpią i ja również powinnam być w tym sennym gronie. Oczywiście zaraz do niego dołączę, ale przecież musiałam jeszcze otworzyć komputer, sprawdzić to i owo oraz to i owo przeczytać. Pisać zupełnie nie zamierzałam, bo przecież ostatnimi czasy nigdy nie miewam takich zamiarów. Wieczorowa porą bywam już lekko zdechła i komputer odpalam tylko od czasu do czasu. Nigdy już nie chce mi się wtedy pisać, ale przecież u mnie jest tak, że to nie ja tu wypisuję te różne głupoty i głupotki tylko one po prostu piszą się same.
I tak na przykład pisze się samo to, że zaczęło się już wieczorne cykanie świerszczy. Obok wczesnomajowego rechotania żab jest to jeden z moich ulubionych koncertów Natury. Nie ma to jak ciepły wieczór, zachodzące słońce i wszechobecna cykanina... Najbardziej lubię ją w porze żniw, ale do żniw jeszcze kawał czasu.
Samo napisze się również to, że nastał dookoła przesyt zieleni rożnych odcieni. Jest tak zielono, że można leczyć wzrok. Najbardziej leniwe w wypuszczaniu liści są u nas akacje i dęby a ściślej mówiąc - jeden dąb, który rośnie koło domu i drzewa, które nie wiem czy są akacjami naprawdę, ale my je tak nazywamy od zawsze. Dąb - wiadomo, jeszcze wiosną miał na sobie jesienne liście - a zatem wcale mu się nie dziwię, że z nowymi ruszył z kopyta jak stara szkapa a owe kolczaste akacje, nawet jeśli nazywają się inaczej, też dopiero teraz ruszyły do dzieła. Ahhhh, nie można nie wspomnieć maminego ogrodu warzywnego - zaczyna się tam wszystko pięknie wyłaniać i nawet można już narwać szczypiorku i rzodkiewek a lada dzień zajdę już chyba zdecydowanym ruchem na szaber koperku ;-). Nareszcie mam czym przyprawiać sobie zsiadłe mleko.
Zanotuję również to, że pierwsze trawy zostały właśnie pokoszone. Nie wszystkie, ale w sporej mierze. Będzie wicie bel. Lada dzień a może nawet jutro. I tak przez kilka lub nawet kilkanaście dni, a rozwój i organizacja prac oczywiście zależeć będzie od pogody.
Odbiegając zaś troszeczkę od tematu polskiej wsi napomknę po europejsku, że mój szanowny małżonek poleciał dziś do Hiszpanii. Wylądował w Madrycie, zalogował się w hotelu, spotkał z klientem, którego jak utrzymuje sam pozyskał, zjadł z nim hiszpańską kolację a na deser wysłał mi smsa, że jutro wsiada w pociąg i jedzie do Cordoby. A potem do Barcelony. A potem gdzieś jeszcze. A potem wraca do Krakowa. A kolejna podróż - Portugalia. Niemcy, Holandię i Francję już zdążył oblecieć. Anglia i Irlandia nieco mu wypadły z trasy, ale na pewno do nich wróci. Być może przypadnie mu jeszcze w udziale Grecja. A potem ... Tego jeszcze sam nie wie.
Tak jak ja zawsze byłam wiejska i sielska (niekoniecznie zawsze z własnego wyboru), tak też ojciec moich synów - przeogromnie światowy. Myślę, że niebawem lista państw, w jakich był w swym życiu na krócej lub dłużej dosięgnie 30. Jego te podróże już niewiele wzruszają - zwłaszcza jeśli są związane z pracą a w zasadzie w innych celach nie podróżował i nie podróżuje. A ja? Ja nadal czekam na podróż swego życia do Indii oraz ogólnie na taki etap w życiu, że świat (w mniejszym czy większym stopniu), jaki teraz M. oblatuje zawodowo - będziemy mogli oblecieć rodzinnie - jako Almajomos Family. Jak Bóg da - wszyscy tego doczekamy.
Tymczasem, słuchając cykania polskich świerszczy przez otwarte okno oraz ogarniając wzrokiem moich śpiących synalków - skłaniam się i ja ku łożu. A co się napisało to się napisało... ;-).
rechotanie zab - zdecydowanie tak. swierszcze wywoluja u mnie nieprzyjemne dreszcze :)
OdpowiedzUsuńZazdroszcze panu Brodzie. Wymarzony zawod, no!
OdpowiedzUsuńAż poczułam ten klimacik wiejski za którym bardzo tęsknie, zazdroszczę i Tobie i Panu Brodzie,jemu szczególnie Hiszpanii :)
OdpowiedzUsuńŚciskam Was (już z zielonej Polski) :)
Amisho Droga :), ale się u Ciebie zrobiło cicho - czy wszystko ok? Powyższy post jak zwykle super :)- rzeczywiście dwie kompletnie różne rzeczywistości, dwa zupełnie inne otoczenia - ale oba przepiękne. Dobrze by jeszcze było, byście mogli razem zażywać podróży/napawać się sielanką polskie wsi - czego Wam z całego serca życzę!
OdpowiedzUsuńSpóźniona z komentowaniem niżej wyżej podpisana ...
niżej wyżej - niepotrzebne skreślić ;)
OdpowiedzUsuńAsiu kochana, gdzie sie podziewasz? :)
OdpowiedzUsuńJakbym byla u mamy... eh no i te zaby! Z mojego dziecieco/mlodziezowego pokoju taki wlasnie sie obraz z odglosami wydobywal. Dzieeeeeki Amisho!
OdpowiedzUsuń