Spędzam dziś dzień z Olim. Dziwne. Przywykłam do wstawania około 5.30 i kiedy mam labę i mogę wstać później - nic z tego. Rzecz jasna nie wstałam o stałej porze a trochę później, ale jednak ciało i umysł wykną do stałości LOL.
Pani Tosia poprosiła o wolne, bo jutro po katolicku żeni syna i chrzci tegoż syna córeczkę. Dwie ceremonie w jednym. Podoba mi się.
Pogoda pod psem, więc siedzimy w chałupie. Pada śnieg z deszczem. Olu właśnie się budzi. Podczas gdy spał, ja czytałam blogi dziewczyn z desi-forum. Wciągające. Mam jeszcze dużo do nadrobienia.
Teraz uklekocę jakiś obiad i nakarmię syna. Osobiście nie czuję głodu bo pochłonęłam na późne śniadanie 4 wiejskie jaja na twardo. Bez majonezu. Jedynie sól i pieprz. I herbata.
Olu chyba się cieszy, że jest ze mną. Bez końca noszę go na rękach a on się przytula i obejmuje mnie za szyję. Kiedy mijamy lustro w przedpokoju - synul śmieje się do rozpuku. Czyżbyśmy tworzyli kabaretowy duet? Może i tak - Olek ma na głowie zimową czapkę w paski a'la osa (nie chce jej zdjąć) a ja .. ja mam na głowie sitowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dobre słowo zawsze mile widziane :-).