piątek, 3 grudnia 2010

Co tam Panie w Kalkucie słychać?

W Kalkucie można sobie teraz swobodnie chadzać z krótkim rękawkiem. Ale bywa chłodno. To znaczy - czasem trzeba zarzucić na garba szal lub jakiś lekki sweterek (tak, tak, jest w tym zdaniu nutka ironii ;-)).

M. lubi zimę. Mówi, że bardziej męczy się w upałach niż na mrozie. Rzecz jasna, pierwsze swoje prawdziwe zimy przeżył w Polsce i o ile te łagodniejsze naprawdę mu sprzyjały i był szczęśliwy, że może cieszyć się zimnem i śniegiem oraz do woli fotografować te niecodzienne w ciepłych krajach zjawiska atmosferyczne, o tyle zima roku ubiegłego, która przybrała miano zimy stulecia - nieco i jemu podmroziła skrzydełka radości ;-). 

W tym roku, podczas gdy my już od końca listopada zmagamy się z obfitością śniegu i intensywnością mrozu - M. wygrzewa schaby pod ciepłym, indyjskim niebem. Wyjechał z Polski 1 września mając na sobie t-shirt i jakiś blezerek. Pamiętam, że pogoda była wtedy piękna. Przezornie jednak, mając na uwadze czas powrotu w styczniu, czyli w środku polskiej zimy - spakował do walizy również ciepły sweter i zimowy płaszcz. Będzie jak znalazł, kiedy wyląduje już w innej, niż mu obecna, rzeczywistości.

M. dopytuje również, czy już znam pleć berbecia, bo babcia czyli moja teściowa, chce zakupić jakieś fatałaszki dla najmłodszego wnuczątka. Oczywiście gdybym już znała płeć - M. dowiedziałby się o niej w pierwszej poza mną kolejności! No ale... on jest tak zalatany, że chyba umykają mu moje kolejne relacje z wizyt u lekarza i wszelkie ciążowe newsy. Stwierdził jednak dzisiaj, że to chyba będzie dziewczynka - arogancka jak Hinduska - bo nie chce się "odkryć". Noo, każde przypuszczenie w tym względzie może okazać się słuszne ;-). 

Fatałaszki dla mnie już zakupione, dla Olka też, stąd jeszcze tylko dla malucha. Wszystkie ubrania nabyte były przy okazji święta Diwali, gdyż taki tam mają zwyczaj, że w ramach świętowania obdarowują się nowymi ciuchami. Ja mam dostać jakieś tradycyjne odzienie indyjskie i ma to być chyba komplet (-y?) ze spodniami. W wyobraźni  raczej  wiem o co chodzi, ale nie nazwę po imieniu, bo mogę zrobić błęda ;-). Moje miłe koleżanki - w tym często tu obecne czytelniczki - na pewno nazwę znają, takie komplety mają, nosiły bądź noszą i odpowiednio mnie tu pouczą :-).

Poza tym, o czym wcześniej nie wspomniałam, warto odnotować, że Aleksander nie jest już jedynym wnukiem-chłopcem dla rodziców M. W październiku bowiem, młodsza siostra M. również powiła chłopczyka. M. ma 2 siostry i każda z nich - jak dotąd - po jednej córeczce. Obie zawsze miały kłopoty z donoszeniem ciąży, stąd starsza już zrezygnowała ze starań o drugie dziecko a młodszej jeszcze się "udało". Aleksander ma wiec w Indiach również ciotecznego braciszka. Na imię ma - i tu mnie zabijcie - nie pamiętam. Wiem, że w skrócie to Dev a o procesie nadawania imion sikhijskich w ogólności M. zamierzał napisać artykuł na swojej stronie. Póki co, artykułu nie ma, bo żurnalista zajęty ostro czym innym. Kiedy Dev się urodził - Mohi napisał mi jedno zasadnicze zdanie, które tłumacząc najprościej na polski brzmiało: "A żebyś widziała, jak wszyscy dookoła z rodziny szwagra cieszyli się, że to chłopak! Bloody bastards !!!". Lekko zbulwersowany ton wypowiedzi M. oraz owo słowo "bastards" wynika z jego stosunku do indyjskiego traktowania płci. Pomimo XXI wieku, dziewczynka nadal uważana jest jako ta gorszej kategorii a chłopiec przyprawia o ekstazę. Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo opinie ogólnikowe zwykle krzywdzą mnóstwo osób pod ogólnik nie podpadających, ale problem ten zdaje się tam nadal istnieć. I nie jest to jakaś tam moja własna wizja czy opinia, bo cóż ja tak naprawdę mogę o tym wiedzieć... To jest zdanie mojego męża, który jest przecież stamtąd. Do tego jest wnikliwym obserwatorem rzeczywistości, społecznikiem i "obrońcą praw wszelkich uciśnionych". O jego stosunku do samych kobiet zaś - mogłabym napisać hymn pochwalny. Ale to już temat na inny wpis :-). 

A tutaj, jedno z moich ulubionych zdjęć Mohiego obrazujących prześliczną, hinduską dziewczynę:


16 komentarzy:

  1. No to podejście do płci podobne jak w moich stronach :) niby z czasem to powoli słabnie,ale nie do końca zanika..następca tronu musi być,i to bez względu na pochodzenie społeczne,wykształcenie czy wiarę (katolicy też mają takie podejście).Kobiety rodzą te dziewczyny..aż w końcu trafi się chłopak i wtedy mogą odetchnąć z ulgą - dobrze Amishka że mamy zadanie z głowy ;-)
    Oczywiście podkreślam to co napisałaś, że nie wolno uogólniać,ale tendencja ogólna jest jednak taka że szczególnie babcie wolą mieć wnuków :)choć same są dziewczynami :D

    Dziewczynka na zdjęciu prześliczna..pewnie w innych warunkach zrobiłaby niezłą karierę modelki albo aktorki :)

    A czemuż to męża puściłaś na tak długo?
    Pewnie już nie możecie doczekać się spotkania.

    Pozdrawiam ciepło (a za oknem śnieżyca)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano wyjechał w celach biznesowych najkrócej mówiąc. Jednak jak wróciłam do pracy po macierzyńskim, to właśnie on siedział z Olkiem długi czas. Dobry z niego tatuś (mąż też!).
    Co do płci - wiele jest jeszcze takich miejsc na świecie, gdzie ta jej wartość jest zróżnicowana. Ja nawet to widzę w Polsce. Daleko szukać nie trzeba. Tyle, że u nas jest to już złagodzone i nie przybiera drastycznych form. W Indiach - spotyka się jeszcze barbarzyńskie formy rozwiązywania problemów urodzenia córki. I mój mąż temu nie zaprzecza. Jest zbulwersowany ale takie są fakty. On nigdy nie miał fiola na punkcie synka. Zresztą jego rodzinka także ale może mam szczęście do takich ludzi, he he.

    OdpowiedzUsuń
  3. strój to zapewne śalwar kameez:)mam tego kilka kompletów, niestety kisza się w szafie, nieużywane od powrotu z Indii:)jak tylko podarki już przyjadą razem z Mohim, to mam nadzieje, ze odbędzie się sesja zdjęciowa i będzie nam dane obejrzeć Was wystrojonych w indyjskie fatałaszki!!!

    to zjdęcie jest jednym również z moich ulubionych!!! :) dziewczyna jest piękna, a samo zdjęcie ma jakąś taka głębie i coś w sobie!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Luiza - sesja będzie na 100 %, ale chyba aż po urodzeniu bo M. ma przywieźć rozmiar S czy M a ja będę pewnie XL jak on wróci, ha ha. Też nie sądzę, że będę w tych ciuchach tu chodziła (no, może od święta czy na special occassion) ale chcę mieć a skoro sama teściowa zakupiła... ;-)

    No a dziewczątko na fotce faktycznie urocze...

    OdpowiedzUsuń
  5. no pewnie:))) ja moje też z wdzięcznością przyjęłam od teściowej, teścia i cioteczek, a kuzynki pomagały mi w wyborze, mąż z bratem się targowali co do ceny:))więc mam sentyment wielki do tych ciuszków w tak rodzinnej atmosferze zakupionych;)może następne desi spotkanie powinno być w indyjskim klimacie:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do spotkania w indyjskim klimacie - why not? Jestem ZA!

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja tesciowa tez ma na imie Dev ;) a co do salvarow tez mam ich cala mase ale jakos nie zakladam w indiach czesciej pzrywdziewalam sama tunike do lnianych spodni czy np. jeansow tutaj jakos mi to nie pasuje ;)
    A co do spotkania w indyjskim klimacie jak najbardziej za :)))))

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie... Twoja Teściowa Ela też Dev? Te ich imiona... Ten mały to ma na imię jakoś na H. a Dev to skrót ale dziś nie pamiętam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak dokladnie DEV no ale nazwisko Kaur czyli wiadomo ze kobieta ;) to jest durne wiem :D mozesz nazwac chlopca Jerzy i dziewczynke tez Jerzy ale wszystko wyjasnia po imieniu czy to r. zenski czy meski :) ja bym np. mogla miec imie po tacie Bogdan ale na nazwisko Kaur :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ha ha, dobre to, ale to prawda - M. potwierdza ;). Np M. jest Mohinder a jego mama Maninder. Wielka różnica? Wcale. No i jak piszesz, on jest Singh a ona Kaur. To ja bym była Stanisław (Stachu ha ha) - jak coś ;-).

    OdpowiedzUsuń
  11. sikhowie chyba nie maja podzialu wyraznego na imiona typowo meskie i zenskie

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie nie mają ;-) Stąd można czasem zbaranieć ;-).

    OdpowiedzUsuń
  13. Tu mówi zatem Rysiek :)))). Uśmiałam się. U nas też za oknem do dzisiaj wszyscy biegali w t-shirtach (27 stopni cały listopad), a dzisiaj przymrozek i deszcze, płaszcze i rękawiczki: temperatura spadła do +17 - tak tak jest w tym zdaniu nutka ironii :D. Mam nadzieję, że już niedługo będziecie razem!

    OdpowiedzUsuń
  14. No, Rysiu ;-) +17 to masakra przy naszych -17 ha ha. Ciężko mi sobie teraz wyobrazić, że nie tarmoszę się w kurcie i szalu i można wyjść na dwór w T-shircie. Ale co tam - do wiosny jeszcze tylko ze 4 miesiące (uff). A nasz kalkucki obywatel coraz bliżej przybycia i oczywiście się cieszymy! Niech i jego pomrozi, a co!

    OdpowiedzUsuń
  15. Mnie również ogromnie się podoba zdjęcie tej dziewczynki jak przeglądałam galerię... Ciekawe święto z tym obdarowywaniem ciuchami.
    no niestety nierówność płci to problem wielu krajów ... Oby więcej takich osób jak twój M.

    OdpowiedzUsuń
  16. Święto Diwali w zasadzie jest świętem światła, ale tak jak u nas np na Boże Narodzenie - tak u nich przy tej okazji jest zwyczaj dawania sobie nowych ubrań :-).

    Co do zdjęć - czekam teraz na nowe :-)indyjskie obrazki i twarze, które M. sfotografował.

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).