Morzy mnie sen.
Morzy mnie tak potwornie, że aby odżegnać go choć na chwilkę postanowiłam o nim napisać. Nie wiem czy to pomoże, ale podejmuję się w tym celu już wszelkich prób. Przeglądanie akt i dokumentów nie pomaga, na drugą kawę nie mam ochoty. Ba, nawet mnie mdli na samą o niej myśl. Pogłośnione radio, pół rozmówki z kolegami, wycieczki do łazienki, do sekretariatu, na korytarz po wodę z dystrybutora, który zresztą jest pusty (pić!!!) - nic mi nie pomaga! Po prostu nic! Kupiłam już nawet kolejną książkę online, przejrzałam popularne portale i ulubione blogi. I nic mi nie pomaga. Wszystko robię z wielką łaską, powolnie i apatycznie - bo chce mi się spać! Oczy, niczym przymknięte wieczka, szczypią mnie i palą. Głowa ciąży jak głaz i tylko ostatkiem sił i woli utrzymuję ją na karku. Nie ma mowy o zmuszeniu się do myślenia, na którym moja praca często polega. Często ale nie zawsze, bo czasem po prostu trzeba robić coś mechanicznie. Dzisiaj jednak nawet te mechaniczne czynności nie mają u mnie szans na wykonanie. Najprościej mówiąc - olewam je. Wszystko olewam! Bo właśnie sama czuję się olana i zlana przez sen.
Więc siedzę i się męczę. Dręczę się. Cierpię. Moje Małe nie podziela mojego stanu. Szarżuje. Dokazuje. Rzuca się. Wierzga. Może to jakaś forma pomocy dla śniętej matki? Chyba jestem przemęczona... Budzik codziennie dzwoni o 5.15. Teraz zimą musi tak wcześnie, bo zawsze trzeba rozgrzać samochód, obmieść ze śniegu, odskrobać ewentualny lód, wolniej jechać... Oluś wstaje (a raczej go budzę) trochę później bo po 6-ej, ale i tak bardzo go podziwiam. Około 6.30, w pełnym rynsztunku, tupie już małymi nóżkami po schodach i wychodzi na mroźny, ciemny jeszcze świat. Kochany szkrabik.
Chyba obojgu nam należy się już jakiś odpoczynek. Nie to, abym wykorzystywała swój stan, ale po Nowym Roku powoli przymierzę się do zwolnienia. Jest mi coraz ciężej mimo, iż ogólnie rzecz biorąc nie czuję się źle i nic wielkiego mi nie dolega. Jest chyba jednak tak jak powiedział mi Mohi - Ty zawsze zrobisz wszystko za wszystkich. Za Ciebie jednak z pewnością nikt nie odpocznie. Złote usta dla mojego męża.
Oj Asieńko nie zazdroszczę tego zimowego zmęczenia organizmu! Nic dziwnego, że się buntuje i domaga snu! Wstawanie o tak wczesnej porze, zwłaszcza zimą jest okrutne. Trzymaj się kochana! I wypocznij przez weekend jak się da:)
OdpowiedzUsuńNo jakoś tak mnie dziś dobiło Luiza, że szok. Niemal jak wtedy, kiedy Oluś nie dał mi się zdrzemnąć. No ale w domu to w domu, a jak tak człowieka najdzie w biurze - to niemal jak katastrofa. Na szczęście jutro i niedziela wolne. Przy okazji Świąt robię sobie cały wolny tydzień a potem po Nowym Roku chyba powoli zbiorę się już na to zwolnienie, bo czuję się już naprawdę zmęczona i wyczerpana. Nie ma się co forsować a firma nie upadnie.
OdpowiedzUsuńOj bidulko..jak tylko możesz iść na to zwolnienie to idź! Nie czekałabym do nowego roku!
OdpowiedzUsuńJa w drugiej ciąży latałam do samego końca,i mogło się to bardzo źle skończyć :( w ogóle cud że przeżyłam.
Szkoda i Ciebie i Olka i ktosia też szkoda- to wstawanie jak za oknem jeszcze noc to jakiś koszmar!
Życzę Ci dużo sił! ściskam!
musisz koniecznie odpoczac, wez nawet ze 2 dni wolnego... posluchaj swojego ciala zanim zacznie krzyczec tak glosno ze... ogluchniesz ;)
OdpowiedzUsuńskad ja to znam moj tez tak o mnie mowi..... Asiu koniecznie bierz wolne jak mozesz ....jak pisalas o Olku ze tupocze malymi stopkami tak wczesnie rano to mi sie przypomnialo jak moja mama nas tak ciagala wlasnie zima ja i moj brat siedzieleismy zmarznieci w fiacie 125p a mama zdrapywala lod z szyb , bylo ciemno i zimno , odwozila nad do przedszkola a sama prula autkiem do cieplego pomieszczenia w policji gdzie pracowala ;)napewno Olus tez bedzie pamietal te mrozne poranki :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAsiu zgadzam sie z dziewczynami, idz juz na wolne,jejka spolczuje Ci, bo i ja pod koniec ciazy juz ledwie na oczy widzialam jak mi sie spac chcialo,tyle,ze ty jescze pracujesz...musiesz odpoczywac teraz, spac wiecej.....
OdpowiedzUsuńwlasnie mialam sie pytac kiedy idziesz na urlop...
ahhaa... Asu na jakiej stronie online zamawiasz ksiazki ? da rade zza granicy zamowic ?
annu
Wszystkie Kochane macie rację a największą chyba mój organizm. Mam do dokończenia kilka sztandarowych spraw w robocie jakich nie chcę zostawiać na czyjś łep więc zrobię to, rzeknę do lekarza, że mi ciężko i będę odpoczywać. Zresztą w domu też nie mogę siedzieć pniem bo Olek itp itd. Poza tym - pokutowanie za biurkiem 8 godzin dziennie też już mnie wkurza. No i ta zima...
OdpowiedzUsuńMożna latać do pracy i do ostatniego dnia - jak Arabella - ale to nie zawsze jest łatwe ani zdrowe jak widać...
Mój lekarz mówił mi jak byłam w ciąży - odpoczywaj, leż, śpij jak najwięcej bo później nie będziesz miała na to czasu. Odpoczywaj sobie bez żadnych wyrzutów sumienia :) Odstaw pracę i pobądź szczęśliwa w domu z rodzinką :) A na takie słowa męża - o jak ja czekałam... I nie doczekałam się nigdy. Teraz mówię je sobie sama :P Pozdrawiam Cię ciepło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Urszulo. No i ... taka prawda - jak Ci ktoś czegoś nie powie na co czekasz - powiedz sobie to sama. Może choć troszkę pomoże :).
OdpowiedzUsuńAmisho - dzielna z Ciebie kobietka i syneczek Twój też bardzo dzielny. Tak mnie rozczulił ten post - wyobraziłam sobie Ciebie jak skrobiesz i odśnieżasz ten samochód z brzuszkiem z przodu (ciebie a nie samochodu rzecz jasna) i Olusia jak tupta po schodach grzecznie w dół i Ciebie w pracy taką przetrącona (pracuję zawodowo z domu ale świetnie znam ten stan bo ciągle śpię do max. 4 godzin)... no bardzo się rozczuliłam. Trzymajcie się, nie dajcie - niedługo święta, mąż wraca, jak wygląda macierzyństwo - już wiesz, więc rzeczywiście zanim będzie podwójne - wrzuć na luz i podładuj baterie. Uściski dla Was obojga! I wielki szacun dla męża - niech już tylko wraca do Was jak najprędzej:).
OdpowiedzUsuńOstra, śnieżna zima nie ułatwia nam życia Mamo Ammara, fakt. Ale już niedługo... Dziś samochód był zasypany śniegiem jak nigdy - ale puszystym i lekkim, więc się szybko zmiatał. Olek pomagał i pogniewał się na mnie bardzo, kiedy zmiotłam "jego" część. Całą drogę był nabormuszony ;-).
OdpowiedzUsuńZuch z Olusia, chyba czuje że musi ci pomagać. co do twego zmeczenia to pewnie dzidzia daje się we znaki i odbiera całą energię. Musisz odpocząć, stanowczo.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń