Wstałam dziś o 6.19. Zaspałam. Budzik zrobił mnie w trąbę. O 7.01 byłam już jednak w robocie. Po drodze oczywiście odstawiłam młodego do przedszkola. Nawet wyrwałam coś na szybko z lodówki do żarcia, co by głodem w biurze nie przymierać. I ubrałam się kompletnie, tzn. nie zapomniałam majtek, rajstop, sukienki ani nawet obrączki. Założyłam buty i żaden nie był z innej pary. Umyłam zęby, zrobiłam quasi make-up i związałam kudełki w prosty, mysi (Mysko - pokłonik) ogonek. Czyli uczłowieczyłam się względnie i oględnie. Mój Stary też zaspał. Wstał i zapytał mnie jak to możliwe, że oboje przespaliśmy porę do wstania. Bardzo mądre pytanie w takich okolicznościach, nie ma co. Krótko ucięłam żeby raczej się poczesał, wyjął naczynia ze zmywarki i zszedł mi z drogi. Olek też zaspał. Ale to akurat jest norma, bo codziennie jest budzony na siłę.
Nie wiem jak ja się wyrobiłam. Jak irańska raca (ups, lepiej nie żartować... w tym względzie). I właśnie siedzę teraz taka rozkręcona nad biurkiem i "zachwycam" się sobą z tego powodu.
Ale.
Nie chce tak więcej. Ja jednak muszę wstawać o tej 5. Inaczej ogarnia mnie szaleństwo i nerwowijstwo. Zbiegając po schodach mogę złamać nogę i skrzywdzić dziecko (było równie zaspane i musiałam znosić na rękach). Mogę nie wyrobić się na jakimś ulicznym zakręcie, nie zauważyć pieska koło krawężnika (ciemne poranki, oj ciemne), na czerwonym przejechać, nie zdążyć na torach... Brrr, ależ na mnie lichów czycha. Do licha!
PS. Mądra Asicowa głowa tak naprawdę źle nastawiła ten nieszczęsny budzik... I choć przeważnie budzi się przed budzikiem - dziś diabeł zamieszać ogonem musiał. Aniołki bożonarodzeniowe zrobiły już bowiem chyba fruuu.... do nieba. I teraz człeku znów radź sobie sam i bierz się z tymi rozmaitymi lichami za łby. Uff.
Szybka jestes, nie ma co ;)ja bym na Twoim miejscu zastanowila sie nad pozniejszym wstawanie. No moze nie o 6:19 ale tak o 5:45 ;))
OdpowiedzUsuńMoja Mistrzyni! Podziwiam Cię, ja napewno zapomniałabym czegoś na siebie włożyć, coś zapakować dziecku albo umalowałabym tylko jedno oko. Ja generalnie należę do tzw. "sów" czyli siedzę z przyjemnością po nocach więc wstawanie o 5.00 to dla mnie ból. Biję więc niskie pokłony!
OdpowiedzUsuńMoże następnym razem nastaw 2 budziki-diabeł będzie miał trudniej aby namieszać ;)
Lauro jak mus to człowiek jak raca ha ha. No o 5.45 to za późno... o 6.30 muszę już wychodzić. Na 7 do pracy a i Olka po drodze do przedszkola... Najpóźniej wstać to o 5.15 ;-). Rzadko "zaspawam", ale cóż - człek nie maszyna - zdarza się.
OdpowiedzUsuńEwo - jak napisałam do Laury - jak mus to potrafię... nie wiem jakim cudem. Ja z uwagi na to, że tak rano muszę wstawać to nie mogę być sową. Zresztą chyba z natury nią nie jestem. Dwa budziki? O rany... Jak je zacznę zabijać z rana to będzie jatka co nie? ha ha ha. ;-)
OdpowiedzUsuńAmishko (pokłonik;), kochana moja, ty uważaj na siebie, bo licho faktycznie nie śpi.
OdpowiedzUsuńJa tego nie znam z własnych doświadczeń, bo kiedy pracowałam jeszcze w pełnym wymiarze to nie było Gutka, a teraz mój mąż przejął wczesne wstawanie i zrywa się przed piątą, zeby zdążyć... na początku tygodnia idzie mu dobrze, ale już koło czwartku zaczyna wymiękać :) tylko on jest facetem - nie maluje się, nie czesze, byle co na siebie włoży... no i z dzieckiem się nie wybiera! A ta obsługa poranna malucha to chyba najtrudniejsza...
Także jeszcze raz pokłonik... a właściwie pokłony!
Weź i uważaj... kurde mol Mysko moja. Ale - dziś dla odmiany byłam w pracy za 10 siódma. Wstałam o 5.15 i miałam jakoś tak sporo czasu... I Olu zbyt wiele nie beczał, choć na śpiąco ubierany. A teraz trapi mnie senność i pada. :(. Dobrze, że jutro już weekend....
OdpowiedzUsuńNo kochana - szacun - jak to mówią :)
OdpowiedzUsuńJa jak ostatnio zaspałam, to w 10 min byłam gotowa, ale tylko się ubrałam i pomalowałam. Pan mąż został siłą ściągnięty z łóżka z przykazem zrobienia pani żonie kanapki do pracy :) Do pracy dotarłam min przed 8
W takim tempie jak Twoje, w życiu bym nie dała rady z dziećmi :)
a godz 5:00 na budziku to dla mnie abstrakcja, mój dzwoni od 6:00 a wstaję 6:40, teraz przy tej pogodzie zdarza się, że nawet chwilke pozniej :(
No tak Lilijko, u mnie są ściśle określone godziny pracy - na 7... więc nie ma zmiłuj. Ale bynajmniej - teraz jeszcze z przerwą na karmienie Maksula - wychodzę już o 14. Normalnie o 15. Co jednak nie znaczy, ze wstawanie około 5 jest jakąś za to szczególną nagrodą... Jednak mamy weekendy i święta. Moi rodzice na wsi, którzy maja krowy ZAWSZE muszą tak rano wstawać - nie ma w tym względzie żadnej ulgowej taryfy. A są już po 60-tce. Pomoc jakąś tam mają, ale zasadniczo zawsze wstają bardzo rano. Tyle, ze jak się spóźnią 15 bmin to nic się raczej nie stanie. A w biurze to nie wypada... czasem troszkę można, ale wiadomo - lepiej nie.
OdpowiedzUsuńDuuuży szacun! Nie masz pojęcia, jak Cię podziwiam!
OdpowiedzUsuńZe mnie jest klasyczna, najbardziej standardowa sowa, która i owszem może długo posiedzieć w nocy, za to rano do budzenia bez kija nie podchodź;)))
Ja dołączam do tych co składają Ci kochana pokłony i biją brawa! ;-))))
OdpowiedzUsuńJesteś wielka! Po pierwsze za to, że tak szybko się uwinęłaś , a pod drugie za to, że w ogóle dajesz radę wstawać o tak nieludzkiej porze! Ja to ledwiusio po 7 się zwlekam.. Ale za to dużo dłużej siedzę w pracy, niestety...
Ja to mam tak samo jak Lilijka, od godziny, na którą nastawiam budzik do czasu kiedy rzeczywiście wstanę musi minąć kilka "drzemek" komórki, czyli zazwyczaj ok. 30 min! Jakbym tak musiała wstać o 5:00 to nastawić musiałabym na 4:30.... brrrrrr!!! ;-)))
Ja bym w godzinę się nie wyrobił -gratulejszyn. p.s. ładniusi kubełek w poprzednim poście...taki łaciaty.hi hi :) Pozdrawiam i serdeczności
OdpowiedzUsuńRany, pobudka o 5.00 to dla mnie coś nie do pomyślenia. O 6.00 udaje mi się tylko wtedy kiedy wiem, że muszę. A chciałabym codziennie. Bo to i dzień dłuższy i spokój większy, że ze wszystkim zdążę i miłe też może być jak to w cichym i zaspanym mieszkaniu kawę sobie piję.
OdpowiedzUsuńI zawsze jak ktoś mi opowiada, o której to on musi wstać to sobie myślę: "skoro on(a) może to czemu nie ja?" i postanawiam znów spróbować.
Masz jakiś złoty sposób na to? Oprócz budzika, którego łatwo przestawić?
Zdarzało mi się podobnie,z tym,że u mnie akcja rozgrywa się jakieś 2 godziny później.Szybkie masz obroty kobieto,podziwiam!Ja Ci życze aby się więcej nie zdarzyło,choć z drugiej strony fajnie było pospac troche dłużej,nie?
OdpowiedzUsuńZ tego wszystkiego ani się nie przywitałam ani nie przedstawiłam,sorry :)
brawo Asiu!!!! za wyrobienie sie i za humor. Tobie chyba tez Nowy Rok tez przyniosl juz wiele radosci? oby zostalo tak do konca!!!!
OdpowiedzUsuń;) ja myślę, że to było przeznaczenie :) abyś mogła odkryć swój rakietowy talent :)
OdpowiedzUsuńP.S. Amisha :) jak najbardziej rozumiem sympatię do słowa Maksymilian...
AniaBł. - ja lubię wstawać rano, ale nie jestem szczęśliwa, że muszę AŻ tak rano. 6 jest optymalna, 7 najwspanialsza. To jest tak, że jak człowiek 'sowuje" to rano wyspać się musi. I ja dlatego, że muszę tak rano się zrywać - już o 8,9 wieczorem padam i chodzę wcześnie spać. inaczej bym nie wyrobiła się na zakrętach.
OdpowiedzUsuńJulitko - no niestety - czas pracy mam taki jaki mam.... Za pokłony to dziękuję bardzo. Czasem zdarza mi się śpieszyć, ale tym razem naprawdę przeszłam samą siebie. Ha ha ha.
OdpowiedzUsuńbierzkijeichodz - zapewniam - jakbyś musiał to byś się wyrobił, ha ha. Co do kubka - cóż, jaka łaciata firma taki łaciaty kubełek :)
OdpowiedzUsuńDevinette - patent na ranne wstawanie ? PRZYMUS :)))). Bo niekoniecznie przyjemność, choć fakt - ranne wstawanie ma swoje zalety i ja je cenię.
OdpowiedzUsuńSimera - już się przywitałaś i przedstawiłaś. Witam Cię serdecznie! Jak wyżej piałam - byłoby miło pospać dłużej, ale nie da się. Oj nie da. Tylko weekendy, urlopy i święta.
OdpowiedzUsuńAsiuG - dzięki. mam nadzieję na rok szybki, ale zarazem pomyślny. Humor to moja broń i coś co cenie w sobie i innych :)> Bez humoru nie ma życia!
OdpowiedzUsuńMała Mi - zapewne w istocie masz rację ha ha ;-). rakieta joanna do usług.
OdpowiedzUsuńTak, do słowa Maksymilian nabrałam wielkiej sympatii odkąd zaistniało w otoczeniu ;-).