Widok z okna naszej sypialni |
Podwórkowy Olu |
Póki co - na wiejskim obejściu i na bezkresach - sporo śniegu. Mokry i topniejący, ale był. Aleksander miał uciechę - odśnieżał taras, woził śnieg swoją zieloną "kaczką" (czyli taczką), brodził i stepował po białych zwałach.
Przymiarka do zabicia bałwana |
Babcia ulepiła mu nawet bałwana, ale zanim dokończyła dzieła - bałwan runął. Olek stwierdził bowiem, że bałwan mu się nie podoba, nie lubi go i "nie jest mu do nieczego potrzebny". Popchnął więc postać zamaszyście i tym samym - jednym ruchem - zakończył jego ledwo co rozpoczęty żywot. Bo bałwan nie wyglądał jak te z obrazków - nie był kulisty a kołkowaty. Babcia starała się jak mogła, ale jakoś jej nie wyszło, a zanim go udoskonaliła - było już po nim. Powiedziała do Olka, że rozwalając go tak nikczemnie zrobił jej przykrość. On na to, że w zamian ulepi jej lepszego - takiego z głową... No. Za tydzień zamierzam zawieźć go na Pastorczyk na tydzień ferii - będzie miał szansę się wykazać ;-).
Maksymilian głównie obserwował wszystkie podwórkowe poczynania brata zza kuchennego okna. Wczoraj jednak wzięłam na krótką przechadzkę również jego. Musiałam nosić skurczybysia na rękach, bo sam nie chodzi, wózkiem ugrzęzłabym w try-mi-gi, a sanki - owszem były - ale bez oparcia (czyli wiadomo, co by było, gdybym posadziła nań sztywną postać w kombinezonie...). Ponosiłam go więc troszkę dookoła siedliska, zaszliśmy do obory odwiedzić bydło i panoszące sie tam tłuste, kolorowe gołębie, patrzyliśmy na puste bocianie gniazdo, hasające w śniegu koty i Tomka (psa Beaty).
Biało, cicho, spokój i natura. Miło.
(Wszystkie fotki klikałam telefonem taszcząc Maksymilian - stąd jakość jaka jest - każdy widzi...).
(Wszystkie fotki klikałam telefonem taszcząc Maksymilian - stąd jakość jaka jest - każdy widzi...).
Jak biało :) I zimowo :) U nas to jedynie asfalt czarny, kałuże i błocko- jesień szara i wietrzna! I jak mam się na nartach nauczyć jeździć bez śniegu? ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hmmm, no właśnie jak... - ale u mnie jak narty - to tylko biegowe ;-). Raczej płaskie tereny dookoła :). Dzisiaj dowaliło śniegu, ale jest bardzo mokry i ciężki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie wiem co się dzieje, ale najważniejszy blog (czyli Twój;) mi się nie odświeża :-/
OdpowiedzUsuńWidzę, że zimową aurę mamy podobną:) Choć u nas dzisiaj słoneczna ciapa :)
Twój Aleksander taki wielki się zdaje, gdy robi zamach na tego bałwana... Maksymalny za to zamyślony, jakby rozkminiał poważne teorie :)
Jej... jaki spokój... odpoczęłam patrząc na Wasze zdjęcia :)
Jejeje Mysko - ależ mi nosa do góry zadarłaś z tym najważniejszym blogiem ;-). Dzięęęęki. A z tym aktualizowaniem się - to prawda - wpisy na zakładkach pojawiają się z opóźnieniem. Cóż... nie wiem czym to się ma...
OdpowiedzUsuńMaksymalny był zamyślony, bo dawno nie łaził ze mną po Pastorczyku. Jak był mniejszy mało jarzył. a teraz nagle wszystko go fascynowało i patrzył dookoła jak zamurowany. Nadął różowe policzki i chłonął oczkami wszystko co się dało :)....
Uroczo tam na Pastorczyku.
OdpowiedzUsuńZresztą u mnie podobnie. Jak nasypie więcej śniegu, bo aktualnie trochę się stopiło, a i mnie nie ma na miejscu, to wrzucę jakieś od siebie.
Acha, zapomniałam dodać, że ja mam urodziny dzień później po Aleksandrze i Maksymilianie :)
Pozdrawiam
Vigo - czekam an Twoje fotki!
UsuńCzyli za miesiąc od dzisiaj masz urodziny. Szkoda, że nie 23-ego ha ha. Ale i tak blisko!
Witam
UsuńDziękuję za odwiedziny. Swojego bloga założyłam prawie rok temu, ale zabrakło weny do pisania, a było o czym. Zaś jak się logowałam to zazwyczaj z anonimowego konta i tylko podpisywałam się, że to ja, a nigdy z konta z blogspotu.
Ja Ciebie kochana Amisho podziwiam za siłę, za to że wstajesz każdego dnia o nieludzkiej godzinie i pchasz ten cały majdan do przodu. Musiało być Ci niełatwo gdy Twój mąż był w Krakowie. Samej z dwójką dzieci. Ja mam jednego siostrzeńca i czasem ani moja siostra ani tym bardziej ja nie jesteśmy w stanie doprowadzić go do porządku. Trochę niestety jest krnąbrny i marudny, ale i tak lepiej się zachowuje niż jego irlandzcy rówieśnicy, bo właśnie tam mieszka. W maju przyjedzie mnie odwiedzić.
A u mnie jak na Pastorczyku - krowy, świnki, pies lub czasem psy, koty, kurki, krzaki i dzikie sarenki :) Będzie miał co robić.
Dookoła mam las, niewielu sąsiadów. Dopiero od jakichś 10 lat można do mnie spokojnie w zimie dojechać, bo czasem to bywało różnie :)
Czasem coś napiszę u siebie, bo czuję, że jak wyprodukuję jakaś notkę to mi tak jakoś lżej :) nawet jeśli tego nikt nie przeczyta :)
Pozdrawiam i miłego dnia życzę.
Jaga vel Viga (bo Vigą nie bywam nazywana a Jagą owszem i to dość często:)
Ale pięknie biało!
OdpowiedzUsuńMarzy mi się kilka takich śnieżnych dni!
Śnieg dla nas, to jak jakiś atawizm. Ja pomimo, że spędzam ostatnie lata w cieplejszych klimatach, to gdy jestem w kraju zimą, uwielbiam ziemię zasłaną sniegiem, a na wsi to już szczególny urok.
UsuńAniu - wolę biel niż burość. Ale i tak zazdroszczę kolorów i zieleni Tobie ;-).
OdpowiedzUsuńPięknie. Podpisuje się pod tym, co napisała Myska, ja się ogląda te zdjęcia rzeczywiście człowiek odpoczywa. Taki spokój, radość, szczęście...
OdpowiedzUsuńAmishko z domem mam tak samo jak Ty... Ja zostałam na "starych śmieciach", ale nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Ja nawet na noc nie zostaje u kogoś (w zależności od sytuacji oczywiście, ale zawsze staram się wrócić do siebie). Kiedyś mieszkałam przez miesiąc u teściów i uciekłam. Nie żeby mi było tam źle, po prostu nie byłam w domu :) Myśle, że bez względu na to, ile czasu upłynie Pastorczyk będzie zawsze Twoim domem :)
jednym slowem macie zime :) Moj synek nawet nie zabardzo wie co to zabawy na sniegiem. Niby mieszkamy w Alpach, ale ostatnie dwa lata, zeby zobaczyc snieg musimy bardzo daleko jechac, bo dopiero bardzo wysoko jest snieg. W tym roku, to juz w ogole tragedia, niektore mniejsze wyciagi narciarskie sa po prostu zamkniete z powodu braku sniegu. Za to slonca mamy pod dostatkiem, praktycznie dzien w dzien ;)
OdpowiedzUsuńnie ma to jak odreagować na wsi u rodziców ,ja już takiego domu nie mam bo nie mam mamy :( i ten dom z tego powodu właśnie nie jest już tym domem , dobrze napisałaś nie ma w nim najwazniejszych instrumentów.
OdpowiedzUsuńDopóki żyją rodzice ,niech żyją jak najdłuzej, bo to rana do końca życia nie mieć tego prawdziwego z mamą.
Powiem Ci, że chyba najpiękniejsze są właśnie takie wspomnienia z dzieciństwa (moje też), gdzieś u rodziny, na wsi, zwierzęta, poczucie bezpieczeństwa, wolność i magia :) Najpiękniejsze wakacje. A te niszczycielskie odruchy - do tej pory nie mam pojęcia dla czego porwałam kiedyś papierowe lalki z ubrankami, które cała rodzina pracowicie wycinała. Oni skończyli a ja wzięłam i porwałam. Zła dziewczynka widać byłam... :)
OdpowiedzUsuńAmishko, pięknie tam macie! I nie dziwię się, że tak ci tam dobrze. Podobnie mamy na wsi u babci Tygrysa. Taki spokój i błogość. Do takich miejsc zawsze wraca się z uśmiechem. A co dopiero jeśli przeżyłaś tam swoje dzieciństwo. :-)
OdpowiedzUsuń