Piękne
słońce za brudnym oknem. Wyjść już stąd, wyjść...
Zadzwoniła
Mama z pytaniem, czy przyjedziemy. Nie, tym razem nie przyjedziemy. Będziemy
ogarniać własny dom. Po tym, jak przez kolejne weekendy ogarniałam dom w P. (20
okien plus zmywanie i czyszczenie poziomu „0” po zakończeniu prac
wykończeniowych) – teraz kolej na własne zakurzone metry kwadratowe.
Poza tym – przedwczoraj usłyszałam wielce prawdopodobną
wersję przebiegu najbliższych miesięcy. Najpierw Indie, potem Ameryka
Południowa – Brazylia lub Ekwador. Wszystko razem wzięte potrwać może do
stycznia – jego początku, połowy bądź nawet końca. W związku z tym –
przynajmniej ten weekend RAZEM, bo oczywistość kolejnych nie jest już
oczywista.
No
to pora zakasać rękawy Amisho i uzbroić się w anielską cierpliwość. Nie, wcale
nie w cierpliwość związaną z oczekiwaniem na powrót, bo tą mam we krwi a czas i
tak jest za szybki – raczej na cierpliwość do chłopców, których będę miała na
100 % domową wyłączność przez te 2-3 miesiące. A nie wróży to zdrowia psychicznego
bez urazów. Mamo, mamoo, maamo, maamoo, ma-mo... I już się nie wykręcę – a idź
Ty maminsynku na chwilkę do taty. Już nie tata ich wykąpie i przypilnuje mycia
zębów. Już nie tata zajmie się Maksim zanim przyjdzie Niania. Już nie tata
zajmie się nimi, kiedy mama gotuje obiad lub płaci przez Internet rachunki.
Tata już nie pomoże przy dużych zakupach w Tesco i nie pomoże wnieść tobołów
gdy wracamy z P.
Cały
marzec i kwiecień przesiedzieliśmy sami i było znośnie. Teraz jednak wydaje mi
się, że Maksi ma większe niż wówczas rogi – więcej rozumie wobec czego więcej
cwaniakuje, częściej wchodzi w konflikty z Olim i małpuje go na każdym kroku,
co nie zawsze jest pożądane. Olek chce puzzle – Maksi też. Tyle, że Olek chce
je układać a Maksi rozwalać - przy czym największą frajdę ma zwalając je
wszystkie na podłogę albo czym prędzej wprowadzając destrukcję w to, co Olu już
ułożył... Olu chce malować farbami – Maksi też. I Olu maluje – mały zaś
najbardziej interesuje się samym maczaniem pędzla w wodzie po czym właściwym
jest wodę wylać na Olkowe malowidło bądź – przechylić kubeczek jak setkę i
mlasnąć ze smakiem. Olu wybrał sobie traktorek do zabawy – Maksi koniecznie
chce ten sam... Ciężko być rozjemcą. Starszy beczy bo młodszy lezie mu w szkodę
a młodszy beczy bo słowo NIE począł rozumieć i wie, że łączy się ono z
przykrością (w jego pojęciu). Na każde NIE reaguje nadętymi polikami i od razu
szykuje się do bicia osoby to słowo wymawiającej (najczęściej więc mnie;-)). Aleksander potrafi zająć się sobą bez czynienia dookoła
pobojowiska, mały musi je uczynić, by jednocześnie być czymś przez chwilkę
zajętym. Słodki z niego gość – mówi coraz więcej słów, rozumie w lot tak mnie
jak i ojca, umie się przymilać i wszyscy dookoła ulegają czarom jego niezwykle
sympatycznej buzi – ale w duecie ze starszym bratem bywają trudni do
ogarnięcia.
Dlatego
bywam dla nich miękka i pobłażliwa ale zarazem – mówiąc potocznie – nie
ceregielę się. Muszę być dość zorganizowanym i twardym komendantem przez te
kilka miesięcy. Bo inaczej – biada mi.
Pogoda
piękna. Weekend zapowiada się pięknie...
Mam w roboczych kilka rozczynionych jak drożdżowe
ciasto postów – ale coś mi słabo rosną... Póki co – dla oderwania od biurowej
szarzyzny naklikałam na prętce co powyżej. Czasem warto ulec chwili i zapisać ją
w przeciągu chwili...
Wychodzę z biura. Uffff....
Pieknego weekendowania;)
OdpowiedzUsuńStokrotko - dziękuję. Tobie odbijam piłeczkę ;-)
Usuńprzy takiej ładnej jak dziś pogodzie, dacie radę, a póki co wyrzuć chłopaków za drzwi i relaksuj się do woli zanim Em wyjedzie na dłużej :)
OdpowiedzUsuńNie Jo, nie da się ich wyrzucić. Za szczwane bestyje. Poza tym - ja na trochę męża, one tatę tracą ;). Jakoś to musimy rozwiązać ;)
UsuńJa też zaraz wychodzę :o)
OdpowiedzUsuńW planach: odpoczynek i świeże powietrze :o)
Będziemy jechały na tym samym wózku :o) Damy radę!
Damy Moaa. Wiesz, pomyślałam o Tobie pisząc ten tekst, bo pamiętam Twój wpis o wyjeździe do Afg. Zresztą czytam Cię, wiem. Kuba, zabawki, ragał... Sztama.
UsuńAmishko MIŁEGO, UDANEGO weekendu razem.
OdpowiedzUsuńI udanego ogarnięcia domku :)
Jesień przez czyste okno wygląda jaśniej :)
Buziaki
Ada
Ado, okno brudne w pracy... Nie mi je myć... A z drugiej strony - zawsze świeci w nie słońce i to potęguje brud i nieznośność.. słońca... Wali mi w oczy, komputer, w ciało... Koszmar... Dom ogarniam w inny, własny sposób.
UsuńCo do dzieci to nie wypowiadam się, bo ich nie mam. Myślę i wiem to z obserwacji, że nie tylko ty masz taki problem, ułoży się wszystko, dzieci podrosną i zmądrzeją :)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu i dużo samozadowolenia po ogarnięciu swojego domu, pozdrawiam:)
Żółwinko - weekend był udany. I dom ogarnęłam i rekreacji ciut było. A dzieci w ilości sztuk więcej niż 1 razem zwykle stwarzają jakieś "problemy" - samo życie.
Usuńwiesz rozumiem Cię...mój może nie wyjeżdża ale i tak go nie ma, teraz tez go nie ma, moze wroci o 12 ? pierwszej w nocy ? po przeprowadzce juz oswiadczyl ze bierze się za doktorat, wiec zakupy, kapiele i inne rzeczy robię ja a dzieci jak widza tatę to cieszą się bardzo i na mnie nawet nie patrzą bo ile można ????:) więc wiem jak to jest...
OdpowiedzUsuńTak bywa Madeleine - najlepszy rodzic to ten nieobecny he he. Żartuję oczywiście, bo u mnie dzieci są jednak bardziej maminsynkami niż tatysynkami, ale bywało tak, że jak Olu dostał burę ode mnie a tata był daleko to wtedy płakała "taaaataaaa"...
UsuńAmisho normalnie jakbym czytała o swoich chłopakach. Czasami mam wrażenie, że robię w domu za sierżanta by nie wleźli mi na plecy i nie zaczęli skakać;)Bywają chwile, że za nic nie mogę się zabrać bo ciągle muszę grać rolę rozjemcy.Wiem, że kiedyś wyrosną ale no właśnie cierpliwości trzeba mieć ocean:)Udanego rodzinnego weekendu Amisho:)
OdpowiedzUsuńDokładnie jest tak Katiuszko jak napisałaś ;). A weekend był udany!
UsuńDlatego dla mojej Majki nie planuje rodzeństwa!
OdpowiedzUsuńA na poważnie... Twarda babka z Ciebie, Ty nie dasz rady?
Chłopców ogarniesz, dom, pracę. Wszystko. A mąż wróci lada moment. Zleci.
Ściskam mocno i sił dodaję! :)
Ja swojego bym wysłała. Na jakąś roczną delegacje.
Planuj, planuj ;-). Majka będzie zadowolona mimo wszystko.
UsuńTwarda może nie jestem, ale mam swoje lata, trochę doświadczeń różnych i rozmaitych, trochę zahartowana w bojach jestem... Nie będzie tak źle.
Roczną? Za długo, ale np 2 miesiące raz na kilka lat źle nie zrobi he he ;-).
Dzieci nie mam wiec sie w tym temacie nie bede wypowiadala..., ale co do pieknosci jesieni... po prostu jest piekna, tak jakby specjalnie dla mnie. Jestem zachwycona! Odpoczywaj, a Chlopcow na swieze powietrze...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Judith - Ty masz znacznie więcej dzieci niż ja! Więc jak najbardziej możesz się o nich wypowiadać ;-). Co do jesieni - widziałam jej piękno Twoimi oczyma na Twym blogu. Weekend mieliśmy fajowy!
UsuńMogę się trochę powymądrzać? Bo wiesz, matka (chwilowo) samotna to matka zdyscyplinowana i dzieci sobie ułożyć potrafi. Wcale się o Ciebie i Twoje zdrowie psychiczne nie martwię, bardziej chyba o fizyczność, bo przewiduję, że gimnastyki nie zabraknie ;).
OdpowiedzUsuńJa już doszłam do takiej perfekcji, że dzieci moje biją się o odkurzacz i ściereczki do wycierania kurzu :D
Doświadczonego i mądrego zawsze warto posłuchać więc się wymądrzaj tu do woli.
UsuńJakoś będzie. Psyche w ryzy, somę w garść ;-)
U mnie ostatnio mały szalał z odkurzaczem - kręcił się z rurą po całym domu i non stop ryczał bo nie wyrabiał się z nią, zahaczał, zaczepiał, blokował się... Jeny... Te jego zapędy pomocnicze działają zawsze w odwrotnym kierunku, ale mam nadzieję, że kiedyś się ukierunkują właściwie he he ;)
pogoda cudna -jeszcze pranie schnie na dworze..:)
OdpowiedzUsuńJeszcze chwila i chłopcy będą bardziej trzymać sztamę;))
pozdrawiam ciepło;)
Miśko, suszyłam pranie i ja na balkonie w sobotę. Chłopcy już trzymają sztamę tak w zasadzie, ale mały jest jeszcze bardzo szkodnikowaty ;-). Oczywiście nieświadomie.
UsuńJakbym widziała moje dzieci parę lat temu i teraz też, bo niestety muszę Cię pocieszyć, że one nigdy z tych przepychanek między sobą nie wyrosną ;D . Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDzięki Katalino za pocieszenie ha ha ha ;). Wiem jak to jest. Sama mam 4 rodzeństwa.
UsuńEch... ja bym chyba nie potrafiła, choć powiem Ci tak naprawdę, jak mnie taka sytuacja zastanie. Kurcze. Ale dwa miesiące bez męża, bo on gdzieś tam w świecie, a tu sama ze wszystkim. Trzymam mocno kciuki i życzę wytrwałości i cierpliwości mnóstwo :)
OdpowiedzUsuńDevinette, bywa ciężko, ale znośnie. To jest dla mnie bardzo normalna sytuacja. 2 miesiące da się znieść. Oby nie więcej, bo dzieci żal... Wiem, jestem może dziwna, ale na szczęście i mnie i mężowi takie życie może nie tyle odpowiada co nie wadzi. Poza tym - taką on ma pracę i rodziców daleko.. Trochę więc odstajemy od przeciętnej polskiej rodziny z oczywistych względów. A cierpliwość dla mnie - rzecz święta ;).
UsuńAno dzieci potrafią wejść na głowę, więc życzę żelaznej konsekwencji ;)
OdpowiedzUsuńŻelaznej jak żelaznej, bo iron lady nigdy nie byłam i być nie umiem, ale trzeba czasem się spiąć i postawić grzbiety do pionu ;).
UsuńDzieci musza sie ...przepychac! Inna sprawa jak to wszystko wytrzymac itp Mysle, ze taka Mama jak Ty wszystko wytrzyma, przetrzyma i na ludzi wyprowadzi /smiech/
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
To jak z pracą Judith - powoli wchodzi w krew ;-). Zawsze miałam życie pełne obowiązków - od dziecka - więc nie narzekam i teraz.
UsuńNo, mam nadzieję, że na ludzi! ;)
I jak tam Amishko weekend się udał? Pogoda faktycznie piękna dopisała...
OdpowiedzUsuńMy też sporo w domu mieliśmy do zrobienia.
A co do wyjazdu... Poradzisz sobie. Dzień za dniem na szczęście leci jak szalony... więc ten czas minie szybko!
Wyjazd Mysko być może odciągnie się (na pewno nie z-anuluje) do stycznia, więc póki co - trza korzystać z pomocnej ręki ;).
Usuńi znów słomiana wdówka... Ty to masz zdrowie kochana :) Dobrze, ze leży ci taki żywot bo mnie by cholera wzięła :D Ale każdy ma podobno tyle ile uniesie więc ja cienki bolek jestem przy Tobie :D A może Oli i Max już niedługo wpadną na to, ze można TWORZYĆ coś razem ;) buziaki wielkie!!
OdpowiedzUsuńOlek chciałby razem tworzyć, ale mały jeszcze nie kuma czaczy o co w tym chodzi...
UsuńA ja chyba mam tak jak chciałam he he. Jak mi było pisane? Nie zastanawiam się nad tym zbyt wiele. Tak jest i już.
Jestem pewna, że uniosłabyś tyle co ja i wiele więcej. Tylko po co nosić jak nie trzeba?
Kochana, mam nadzieję, że wyjazd się przełoży na bliżej-nieokreśloną-przyszłość, albo jednak zostanie anulowany. Piszesz, że nie, ale może jednak? ;-)
OdpowiedzUsuńKurcze, ja Cię podziwiam z tymi częśtymi i dość długimi rozłąkami. Wiem, że człowiek się przyzwyczaja, ale nie zmienia to faktu, że nie jest to łatwe.
I cieszę się, że spędziliście tak fajnie ten weekend. To może pokażesz nam te zdjęcia? ;-)
Ps. Z tymi postami mam to samo. Mam kilka w roboczym folderze, ale nigdy nie ma czasu ich skończyć. A często robię sobie małą przerwę w pracy i na szybko coś piszę ot tak. Może i tak powinnyśmy robić? ;-)
Nie Julitko - nie anuluje się. Indie to główne zawodowe być lub nie być dla Em (tzn. nie, że tam wyjeżdża, ale ma pewne plany do wykonania). Nie ma mowy o anulowaniu i nawet mu tego nie życzę. Wolę jak on pracuje i ma coś z tego - jakiś grosz i satysfakcję - co jest ważne również dla nas jako rodziny. Ja sama 4 osób utrzymać na poziomie nie dam rady. A, że Polska nie daje mu szans na pracę to jest jak jest. Naprawdę - mimo niedogodności tak jest lepiej niż gdy Em jedynie siedział w domu i zajmował się dzieckiem.
UsuńPosty na szybko bywają najlepsze. Ale czasem warto też nad czymś popracować. post z fotkami - już opublikowany i będzie więcej.
Masz rację kochana - najważniejsze, że EM ma tą pracę i że tak ją lubi i ma z niej satysfakcję. O wiele gorzej byłoby gdyby stale siedział w domu, bez zajęcia... byłby nieszczęśliwy. A przecież szczęśliwy mąż to i szczęśliwa żona... no mniej więcej... ;-D
Usuń