No co?
21 marca dopiero za 9 dni, więc skąd to zdziwienie? I po co te nerwy? Za szuflę i huzia rozładowywać stres przy odśnieżaniu.
Ja swój rozładowałam mniej więcej za 15 siódma, kiedy to dobrnęłam do swojego auta. Już dawno tyle się nie naklęłam przy tej robocie, mówię Wam. Tak, tak - ja czasami też używam TYCH SŁÓW, które same w sobie może i nic nie znaczą, ale znacznie pomagają znieść nieznośną rzeczywistość.
Otwieram tylne drzwi, żeby wpuścić do środka dziecię a tu zamiast dziecia wpuściłam do środka bałwana. Tak się sypnęło na Olkowy fotelik i dookoła, że mnie purpura zalała na tę biel. Wygarnęłam "ręcami" (bez rękawiczek, bo przecież jużem wszystkie na górną półkę w szafie wysłała...), otarłam te ręce o zieloną kurtkę zupełnie już NIE zimową, dziecko knychające z zimna w końcu usadowiłam na fotelik a sama za szczotę i latałam na niej dookoła auta jak ta wiedźma. Obmiatałam, zamiatałam, skrobałam i drapałam. Brodziłam w puchu po połowę kozaków i złorzeczyłam na czym świat stoi. Na froncie auta sople jak dzidy, światła pokryte taflą lodu, wycieraczki przymarznięte do szyby. W końcu jednak uczyniłam pojazd zdatnym do użytku, wtarabaniłam się do środka - nanosząc jednocześnie furę śniegu na butach, bo nie było ich jak skutecznie otrzepać - i stwierdziłam, że dziewicza czystość mojego samochodu została już dokumentnie zbrukana. I będziesz człowieku miał zadbany samochód? No nie da się! Kiedy odbierałam swoją błyszczącą nówkę z salonu przyobiecałam jej i sobie, że zawsze będzie świeciła taką czystością i blaskiem, że będę o nią należycie dbała, bo jest chyba najbardziej potrzebnym mi w życiu przedmiotem i stąd winnam jej należny szacunek. I co? I pstro. Dokładnie i w przenośni. Chyba, żeby przed wejściem do środka zdejmować buty jak przed świątynią... Ale z drugiej strony - samochód nie Bóg (no, może mały bożek, taki maleńki, tyci ;-)) - mam nim jeździć a nie się do niego modlić.
Mimo wszystko - żal mi go - że jeszcze taki młokos a już taki brudas...
A tak w ogóle - bardzo już przywykłam do tych nowych czterech kół. Jak mi dobrze, kiedy na dworze zimnica a w środku cieplutko jak w uchu. Złomkiem musiałam przejechać co najmniej 15 kilometrów, by się w środku trochę "zaletniło", nówka grzeje się w try-mi-ga. I chyba to ogrzewanie (a latem zapewne klimatyzacja) jest największą, odczuwalną zaletą tego auta. Więc - nawet jeśli teraz turlam się nim po okropnym błocie pośniegowym - nie uważam, że kupując go wywaliłam kasę... w błoto ;-).
Ale nie zamierzałam pisać o aucie a o zimie. Chociaż - czy nie dość, że mamy ją za oknem w pełnej krasie? Brak mi jeszcze o niej pisać? No nie, nie brak, ale dzisiaj ta zima zdruzgotała mój układ nerwowy, więc muszę sobie ulżyć. Zwłaszcza, że... ciągle pada śnieg! Sypie. Kurzy się z nieba jak ze młyna. Obgryzłam ze zgryzoty już wszystkie możliwe pazury.
A w Kalkucie +30 C. Gorąco. Śpi się bez koszulki. Wyremontowało się taras, by "ekskluzywniej" wychodzić na niego dla wieczornej ochłody. No żesz! Dlaczego to JA zawsze muszę być na minusie, hę?
Wszy - scy chcemy wiosny! Słońca. Zieleni. Kwiatów. Bocianów. Jaskółek. Lekkich butów. Cienkich kurtek. Krótkich spódnic. Rozwianych włosów.
Zimie precz! A kysz! A po-szła!
To było z cyklu: jak się nie ma o czym pisać to się pisze o pogodzie ;).
Asiu, nie zazdrość :) U nas w Delhi też w ciągu dnia już ok. 30 (a w Kalkucie temp. zawsze wyższe), ale wieczorem można odetchnąć. Myślę, że to kwestia 2-3 tygodni i nie będzie można otworzyć okna :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Asiay-k-o... Ja MAM świadomość tego, naprawdę. Ale to ta długa, uciążliwa i cholernie zimna, śnieżna i bezwzględna zima, która trwa i trwa - dobija... Upału nienawidzę, ale człowiek to zawsze głupi - jak osioł. Jak mu gorąco pragnie zimy, jak go mrozi - tęskni za gorącem...
UsuńNo i - znasz moje pisanie - zawsze jest z przymrużeniem oka. No przeważnie ;).
Wiem, Asiu, wiem :) Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma :) A ja w tym roku śniegu nie uświadczyłam, więc chętnie czytam o nim, nawet, jeśli upierdliwy :)
OdpowiedzUsuńJezu! a ja się wystraszyłam po tytule, że będzie o chorobie:))A kysz moje złe myśli , ale to też zwalam na pogodę:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ta zima to już jak choroba Dagmaro ;).
UsuńJa dzisiaj rano też wyskoczyłam bez rękawiczek. Myślałam odśnieżając ,że mi ręce odpadną z zimna (a przynajmniej palce).Ale aby do wiosny,która mam nadzieję szybciutko nastąpi.Pozdrawiam z równie śnieżnej i mroźnej suprasko-białostockiej krainy.(dziś całe szczęście nie pada mam nadzieje ,że u Ciebie też nie dosypuje)
OdpowiedzUsuńDziś Ago na szczęście już nie pada ale za to jest mroźnie, brrr. A niech to w końcu się zmieni, bo szlag człowieka trafia...
UsuńUprzejmie Ci donoszę ,że u mnie ...pada śnieg
UsuńDobiłaś mnie... Jak u Ciebie pada to są szanse, że i do nas dotrze. A ja juz nie mam czego obgryzać... he he.
UsuńDlatego tak bardzo doceniam to, ze aktualnie mam garaż podziemny. Cyc, cyk do windy do poziomu -1 i cieplutkim, czyściutkim autem w drogę ;-) No, ale niedługo skończy się ta wygoda, jeszcze do końca maja ;-) Ja OSOBIŚCIE dałam tej pogodzie TYDZIEŃ. Oczywiście tez już większość zimówek spakowana! Zajrzałam e tygodniu do pogody długoterminowej i... poniedziałek 4, wtorek 9, a czwartek 18! łałałiła!!! Oby się sprawdziło :-) Ps. W Afganistanie tez krótki rękawek, ehh ;-)
OdpowiedzUsuńGaraż... Wiem jaki to luksus, ale tu gdzie mieszkam takiego niestety nie ma... :(. Oczywiście ta zima nie będzie trwała wieki a prognozy są dość optymistyczne jak widać :). Zatem i my niedługo wskoczymy w krótkie rękawki, hip hip hura!
UsuńJak się okazuje temat pogody jest najlepszy, bo o czy rozmawia się z przypadkowo spotkaną osobą? Oczywiście najczęściej o pogodzie:)
OdpowiedzUsuńJuż niedługo i miejmy nadzieje, że będzie nas ogrzewało słoneczko. Dziś w pracy dogrzewam się elektrycznym piecykiem, obym tylko nie zapomniała go wyłączyć:)
Koniecznie wyłącz piecyk Żółwinko. A pogoda zawsze jest dobrym tematem do rozmowy - neutralnym ;). No i - od pogody jednak wiele w naszym życiu zależy, więcej niż mogłoby się zdawać...
UsuńAle jak widać i o pogodzie mozna ciekawie;)
OdpowiedzUsuńWiosno przyjdź!
A czy mówiłam już ze cie normalnie uwiwelbiam za to jak piszesz?
Stokrotko, palę buraka... ;).
UsuńTakie autko mi się marzy :) Cieplutkie znaczy. U mnie jest tak jak w Twoim złomku - ciepło się robi jak już dojeżdżam pod biuro :)
OdpowiedzUsuńI Kalkuta też mi się marzy... :) i to 30 na plusie :)
Ehh...
Ja podobnie jak Moaa daję zimie jeszcze 7 dni ;)
Buziaczki kochana :***
Tak Sun - szybkie nagrzewanie auta to dar z nieba... Co do Kalkuty zaś - właśnie dostałam wiadomość narzekającą - że upał, nieznośnie i pełno kurzu. To ja już nie wiem co lepsze he he ;). Chyba nasza prawdziwa wiosna jest najbardziej optymalna... Niech przybywa!
UsuńAmishko, ja wczoraj przez pół dnia chodziłam z myślą, że muszę cyknąć fotkę moim cwietom, co w ogrodzie kiełkują i w końcu stwierdziłam, ze zostawię sobie to na "jutro" i co? i jest już to "jutro", budzę się rano, a tu śniegu, że ho!ho!
OdpowiedzUsuńTe przekleństwa musiałam zdusić w gardle bo Gutek stał przy mnie, a naprawdę sporo cisnęło mi się na usta :)
Też oczywiście przyłączam się do zaklinania wiosny! Z M i Gutkie (bo nawet dziecko ma dość śniegu;)
No właśnie - już było prawie wiosennie a tu tak dowaliło, że ho-ho... Jednak zaklinanie wspólnymi siłami na pewno przegoni tę zimę precz już lada dzień. Bo jak już dziecko ma śniegu dość, to znak, że najwyższa pora na pogodowe zmiany :).
UsuńAleś mi narobiła stracha tym tytułem, do0brze, że to o zimę chodzi ;-)
OdpowiedzUsuńBuraka pal dalej, bo ja też uwielbiam :-)
Maciejka
No tak - tytuł mógł wprowadzić w błąd, ale wiadomo, że ja bywam przekorna z tymi nazwami i tytułami ;).
UsuńNo cóż, nie pozostaje mi nic jak tylko ugotować zupę burakową dzisiaj, Maciejko... ;). Dziękuję.
ja mam tak samo i z bałwankami i całorocznym brakiem rękawiczek ;), no może tylko bałwanek czeka przed autem do czasu jako takiego odśnieżenia i podejście do auta mam inne ;),a co do bożka - akurat coś takiego opowiadała mi dziewczyna w pracy o swoim kuzynie - cała rodzina ściąga obuwie i wkłada do reklamówki, na końcu on, a wszystko dlatego, że jako pracownik wysokiej klasy salonu samochodowego ma prawo co roku wymienić auto na nowe, pod warunkiem braku śladów użytkowania... to ja już wolę swojego kilkunastoletniego starocia ;)
OdpowiedzUsuńNie no Jo... ja z tymi butami żartuję, he he. Ale jak widać - są tacy, co stosują ;). U mnie, przy codziennym jeżdżeniu i wożeniu dwójki dzieci auto nigdy nie będzie czyściutkie i zadbane. No way. Tylko pierwszy (pewnie i ostatni) raz kupowałam auto z salonu. Wymuskane, czyściutkie - od razu wydaje ci się, że zawsze takie będzie. Ale to nierealne. Z drugiej strony - skoro zainwestowało się w auto lata ciężkiej pracy - tę pracę należałoby troszkę szanować i dbać o rzecz by służyła długo :).
Usuńmasz rację, ale ja też nie potrafię, u mnie auto to szafa i odzwierciedlenie mojego nieuporządkowania ;)
UsuńOjej, straszny tytuł! Już sobie wyobrażałam nie wiadomo co!
OdpowiedzUsuńZimo sio, wiosnę razem zaklinamy :) Bo choróbska przez tą pogodę się zbierają...
Zimę Potworko traktuję już jako natrętną zarazę - stąd taki tytuł dwuznaczny.
UsuńA ja juz nie moge sie doczekac tego letniego narzekania na upaly... /smiech/
OdpowiedzUsuńAuto jest po to, aby go uzywac, a przeklenstwa pomagaja przetrwac, choc nie polecam za bardzo /smiech/
Serdecznosci
Judith
Żadnych bocianów, moja droga!:))))
OdpowiedzUsuńMiśko, czyżbyś się obawiała, żeby nie zrobiły nieplanowanego zrzutu nad Waszym domkiem? ;).
UsuńO, na pewno doczekasz się i narzekania na upały, bo ich również nie cierpię hi hi. Auto - oczywiście, że do użytku - mój niezbędnik :). Jak napisałam wyżej - przy moim codziennym jeżdżeniu oraz posiadaniu 2 osobników młodocianych - o idealnym porządku i czystości samochodu mogę zapomnieć...
OdpowiedzUsuńCóż, czasem sobie zaklnę jak już nic innego nie pomaga. Naprawdę tylko czasami.....
To wołam gromkim głosem: Wiosno! Przybywaj i to już! Do Wielkanocy masz Wiosno droga czas, bo tęsknimy za baziami, młodymi listkami, przebiśniegami, żonkilami i resztą kwiecia (może z Bałkanów lub Włoch uda się jakoś tą Wiosnę wywołać).
OdpowiedzUsuńFajnie, że autko spisuje się w te mrozy i śniegi i że jesteś z niego zadowolona. Daj mu automobilowy boże długie i zdrowe życie!
W temacie bałaganu i brudu okołodzieciencego, to ja mówię sobie trudno, wszystko ogarniam szybko i psychicznie przygotowuje się na "powtórkę z rozrywki". Jest takie powiedzonko: "Kto ma pszczoły ten ma miód. Kto ma dzieci ten ma smród/brud". Wierzę, że przy dwójce chłopaków skala bałaganu może trochę człowieka przerastać... :)
Ewko miło Cię znów widzieć :)
UsuńTak, chłopcy bałaganią - zwłaszcza mały - jest jak wicher. Do tego uparty, ryczący z byle powodu na cały blok i bardzo kręcony - wszędzie go pełni i wszędzie zdąży. Ale cóż - taki wiek, minie.
Hmmm, powtórka z rozrywki... Czy to to o czym myślę???
Ten temat zawsze bezpieczny. Wejdź na religię czy politykę, a od razu jazgot będzie :)
OdpowiedzUsuńOoo... właśnie wpadłam na to o czym napiszę w kolejnym poście :)
Tak w ogóle, to cześć jestem Justyna :)
pozdrawiam
Cześć Justyno, już odnalazłam Twój blog i się po nim rozejrzę w wolnej chwili.
UsuńJa o poważnych sprawach rzadko piszę, raczej o codzienności i pierdołach, na lekko ;), dla rozrywki...
Jestem ciekawa o czym napiszesz ;-). Pozdrawiam i miło mi Cię poznać :).
Amisha, ja to dopiero o głupotach piszę i jeszcze jakbym stuknięta lekko była :)...ale tak lubię czasami poszaleć :)
UsuńKochana, kiedy Ty nawet o pogodzie piszesz tak pięknie, że chce się to czytać i czytać... :-D
OdpowiedzUsuńJak ja zazdroszczę temu Twojemu mężowi... 30 stopni, ach, marzenia!
Mam już tak dość zimy, że nawet nie chce mi się o tym gadać. U nas sypie NON STOP od 3 dni. Jest biało i jeszcze bielej. A ja biegać miałam zacząć... I odkładam, bo wychodzić na to paskudztwo mi się nie chce.
Więc wołam razem z Wami - A KYSZZZZZ!!!!
Buziaki! :-*
Julitko - a Pan mąż narzeka na upały - nikomu więc nie dogodzisz, ha ha. A u nas zima trzyma i trzyma. Dzisiaj jest mróz i wiatr - koszmar!
Usuńja Ci powiem, ze nasz samochod to dzisiaj wyglada strasznie. srodku dwa dni temu sprzatnelam i w sumie nic z tego, bo buciorami nanosilismy. Ale zewnatrz...na myjnie z nim trzeba, ja niestety nie umiem, boje sie, ze na tor nie wjade...nigdy jeszcze nie bylam. Musi eM, czasu nie ma. my jezdzimy sporo, zeby sie stad wydostac to bez samochodu ani rusz. :))
OdpowiedzUsuńWjazdu do garazu nie odsniezamy, no chyba ze sporo napadalo, czyli, ze sypie juz trzeci dzien. Moj maz jest fanem bezpiecznej jazdy po sniegu, mowi, ze to lepiej w taka pogode , niz po golej jezdni. ja sie nie znam, .....natomiast to odsniezanie przed domem- kaszana:))
Aniu - ja też nie byłam na myjni, ale w końcu muszę! Mamy takie samoobsługowe - bez wjeżdżania na żadne tory - muszę się odważyć. Dotąd myłam auto u rodziców na wsi ;). Zimą nie da się mieć czystego samochodu - nosi się jak cholera...
UsuńJa zaś zimę lubię i jedyne czego mam dosyć to upierdliwa ciecz, która jakimś cudem pojawia się w każdych butach. Nawet tych najlepszych. Śniegowce sobie za rok kupię, no mówię! Jak bum cyk cyk!
OdpowiedzUsuńale ta biel... romantyczna i płatki śniegu niweczące cały mój trud poranny, włożony w sklecenie jakiejś sensownej konstrukcji na czubku głowy mojej. Czego chcieć więcej?:D
Dobre śniegowce - podstawa. Ja zimę lubię, ale do czasu... Teraz jej czas już dla mnie minął, ale cholera się trzyma!
UsuńPrecz minusowa temperaturo, śniegu, sople lodu jak dzidy! Precz zimowa kurtko, czapko i szaliku!
OdpowiedzUsuńZaklinam razem z Tobą: przyjdź ciepełko, przejażdżko rowerem nad morze, wycieczko na ryby, letnia kurtko, ptaszku świergolący z samego rana i zielony listku ;-)
wiosenne pozdrowienia :-)
Dziękuję za "wsparcie" w zaklinaniu Moniko!
UsuńTak, kochana, ten post to z pewnością braku tematu do blogowych pogaduszek...
OdpowiedzUsuńbuziaki
Wszystkie inne tematy - niestety Lucy - zostały zdominowane przez tę cholerną, marcową zimę... Że też tak wiele zależy od pogody...
Usuń