Zainspirowana zamieszczonym na FB przez moją znajomą pewnym zdjęciem z cyklu: moje śniadanie - poszłam za ciosem a raczej na pewien bardzo znany portal handlowy i zamówiłam sobie. Co? Ano! Samo zdrowie!
Kiełkownicę! Z zestawem nasionek do wykiełkowania :). Kiedyś już nieśmiało czaiłam się na takie ustrojstwo, ale jakoś sobie odpuściłam i puściłam kantem, teraz dobitnie dobiłam targu. Myślę, że po niedzieli będę mogła już przynieść do pracy zakiełkowane kanapki jak też każda moja sałatka i surówka umajona będzie w kiełki. Pycha!
Żółwinka na swoim blogu pisze ostatnio o diecie i zdrowym odżywianiu. Jakkolwiek ja nie muszę się odchudzać, przemianę materii mam idealną a odżywiam się w miarę zdrowo - to jednak samo jej pisanie o zdrowym jedzeniu natchnęło mnie do poszukiwania we własnej kuchni i diecie - czegoś nowego, innego. Zdjęcie koleżanki z FB oraz krótka z nią wymiana myśli i spostrzeżeń sprawiła, że szybko w mojej głowie - a jakże! - wykiełkowała myśl o nabyciu kiełkownicy. Jeszcze nigdy niczego tak szybko nie kupiłam... Bałam się jednak, że jak za długo będę się zastanawiać - znowu mi się zakup odwlecze.
A przecież (tylko się nie śmiać proszę!) - idzie wiosna! (Taaa, rano było -15, ale komu to przeszkadza, prawda?). A jak wiosna to i przesilenie wiosenne, tak? Ale ja mu się dać nie zamierzam! Z kłami się na nie rzucę!
Lubicie kiełki? Jadacie? Kiełkujecie sobie? Macie kiełkownice? Jakie kiełki są najsmaczniejsze? Bo zdrowe to chyba wszystkie?
Nie jadacie? Nie znacie się?
Poczekajcie - niech no tylko moja maszyneria do mnie dotrze i zacznę swoje uprawy. Wszystko Wam wtedy opowiem. I mam nadzieję, że od nadmiaru kiełków nie urosną mi jakieś wampirze kły. Łaaaa!
Ale ja jestem. Historia na oczach się dzieje, Argentyna weszła na geograficzny top świata a ja - miast o Franciszku to o kiełkach...
Wszystko to dlatego, że ostatnio w moim życiu rządziły same poważne sprawy. Mam ochotę pozajmować się przez chwilę głupotami - by odetchnąć. Bo niestety - po niedzieli znów będzie poważnie. Wiozę mamę do szpitala i być może już będzie operowana.
Wiosny Wam życzę. I jedzcie kiełki !!! Może za ich sprawą ta Grymaśna Pani szybciej przyjdzie!
A ja tu żądna sensacji wchodzę z wypiekami na twarzy ze coś w Tobie znowu zakiełkowało ,a tu taka zielona zmyłka
OdpowiedzUsuńKiełków nie jem ale może czas zacząć dla zdrowia :)
Moja mama dzisiaj też była u kardiologa i założyli jej na całą dobę jakiś aparat do badania akcji serca
Życzę zdrówka Twojej Mamie!
Ago, no nie... TAKICH sensacji już nie przewiduję, he he. Kiełki polecam a sercu Twej mamy - również zdrowia!
UsuńJadam szczegolnie w salatkach...
OdpowiedzUsuńA Ciebie i Mame niech strzega Aniolowie...
Serdecznosci
Judith
Dziękuję Judith za te Anioły!
UsuńLubie kiełki;) Zwłaszcza rzadkiewkowe;))
OdpowiedzUsuńZdrowia dla mamy!
Rzodkiewkowe mówisz.... sprawdzimy!
UsuńNo prosze prosze. tez od niedawna sobie kielkuje, odkąd dostałam od teścia taką mini, jednopoziomowa kielkownice :)
OdpowiedzUsuńswoją drogą, zajmowanie się tak zwanymi glupotami jest zbawienne... życie na codzień jest zbyt poważne, żeby sobie takich odskoczni nie robić.
pozdrawiam i trzymam kciuki za mamę!
justine
Widać, że kiełkowa rodzinka jest spora ;). A "głupotki" rzeczywiście są niezbędne. Inaczej człowiek by ześwirował :).
UsuńPrzedwczoraj kupiłam nasiona i chciałam wykiełkować, ale nie sądziłam, że potzrebna kiełkownica do tego, hmm... Musze doczytać ;-)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za mamę :-) Uściski :-)
Nie jest potrzebna - można kiełkować w słoiku czy w innym naczyniu, ale kiełkownica podobno bardzo ułatwia zadanie. Sprawdzimy :)
UsuńOwocnego kiełkowania zatem kochana moja :* Zdrówka dla Mamy :) Ale Ty dzielna dziewczyna jesteś :***
OdpowiedzUsuńTez chcę zakiełkować :) Maszynerię takową zakupię, a co :)
Uściski :)
Jestem bardzo ciekawa wyników swojej akcji kiełkowania... Miło, że dołączysz droga Sun ;). Nie wiem, czy jestem dzielna... Nawet jeśli - nie mam innego wyjścia...
Usuńwiem...
Usuńznam jednak kilka osób, które nie sprostałyby zadaniu...
dlatego myślę sobie, że nie ważne co w Argentynie, nie ważne kto wygląda przez Okno w Rzymie - nie mamy na to wpływu - niech się dzieje co dziać się ma własnie tam, ważne jesteśmy My - to My tworzymy naszą historię kochana :****
zatem kiełkujmy :)))
o, widzisz, ja też uważam tak, jak sunshine
Usuńbardzo bardzo uważam
póki co będę kiełkowała rzeżuchę, a kościół katolicki niech sobie żyje własnym życiem
a ja pierwsze słyszę i powiem szczerze: kiełków nigdy nie jadłam.:(
OdpowiedzUsuńPora nadrobić braki ;)
UsuńAmisha, lubię zestaw kiełków, taki tescowy, jest tam między innymi rzodkiewka i jeszcze dwa jakieś, nie pamiętam, ale jak będziesz w Tesco to podpatrz, na warzywach. Podsmażam na oliwie, ryż dorzucam i ciamam :)
OdpowiedzUsuńCiekawe danie Mamma Mia, wydawało mi się, że kiełki tylko na żywca się połyka - a tu proszę - z patelni!
UsuńJa lubię kiełki... oglądać, a nie jeść! :D
OdpowiedzUsuńZdrowia dla mamy!
A może jednak skusisz się bądź polubisz Potworko, gust podniebienia często się zmienia.
UsuńO popatrz, jaki post na topie!
OdpowiedzUsuńbo ja też ostatnio o takim ustrojstwie myślałam!
Tylko inne sprawy przesłoniły mi kiełkującą myśl ;)
Czekam zatem na Twoją opinię!
Dużo zdrowia dla Mamy!
Moje już doszło Mysko, ale nie mam czasu na zasiewy... Pewnie aż po niedzieli...
UsuńMy mamy... Ale nigdy nam się smaczne na niższych poziomach nie udały. Dobre były tylko z najwyższego. Może coś nie tak robiliśmy.
OdpowiedzUsuńPoczekam na Twoją opinię :-)
Maciejka
Maciejko - zapewne napiszę jak zasiew zrobię :).
UsuńOoooo! Kiełki! :-)
OdpowiedzUsuńKiełki odkryłam dopiero tej zimy, ale jak odkryłam to zajadam się non stop. Bo ponoć baaaardzo zdrowe. Więc kupuję gotowe, bo choć myślałam, żeby zrobić je sama, to ten sposób w słoiku wydaje mi się zbyt skomplikowany (ponoć trzeba je przepłukiwać). O kiełkownicy też myślałam, ale jakoś na razie nie wyszło. Tym bardziej jestem ciekawa, jak Tobie wyjdzie i jaką wydasz opinię. :-)
Moje ulubione kiełki to te z rzodkiewki.
Trzymam kciuki za zdrowie mamy. Nieustannie!
Miłego weekendu nasza dzielna Amishko! :-***
Dostałam już pakę Julitko, ale jak napisałam wyżej - na razie nie mam czasu na zasiewy. Razem z kiełkownicą 10 paczek nasion. Różnych - po prostu bomba. Oby tylko mi pięknie wykiełkowały! Na pewno będę się zajadać jak Ty. Hodowanie w słoiku mi akurat nie wyszło....
UsuńChyba zgapię pantent od Ciebie, bo planuję zrzucić brzuch tej wiosny. Dzięki za natchnienie Amishko!
OdpowiedzUsuńDobrego weekendu:)
Powodzenia Zuzanno. Kiełki zdrowe, smaczne i ponoć dobre na odchudzanie :)
UsuńKolejny punkt na mojej liście zakupów to taki sprzęcik:) Mam co prawda nasionka, kupiłam je już dawno, bo wiem, że można je jakoś w słoiku wyhodować, ale pewnie straciły ważność.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za zdrowie Twojej mamy, dużo zdrowia życzę:)
Mnie w słoiku nie wyszły... Ustrojstwo zaś czeka na debiut wraz z 10 pakiem nasionek :).
UsuńKiełki nie dość, że zdrowe to i smaczne do tego.Ja lubię chyba wszystkie, choć faktycznie kiełki rzodkiewki kupuję najchętniej.Też mam kiełkownicę, pora odkurzyć!:P
OdpowiedzUsuńOdkurzaj Martuś - zakiełkujemy świat an wiosnę :).
UsuńAle checa ,a ja też dzisiaj pomaszerowałam do "Obi" i za całe 36 zł kupiłam sobie identyczne pudełeczko i od jutra zaczynam uprawę.Miłego pożerania kiełków .To przednówek i organizm się domaga zielonego w naszej paszy.Pozdrawiam Noneczka
OdpowiedzUsuńO jak miło! Witam Cię Noneczko i mam nadzieję, że sprzęt dobrze się sprawuje? Mój jeszcze nie "odpalony" choć dostarczony :).
UsuńWyhodowałam sobie rzeżuchę właśnie. A za kiełki wezmę się w przyszłym tygodniu, jak zakupię kiełkownicę. Co se nie mam jak se mogę :)
OdpowiedzUsuńMożesz Devinette - zdecydowanie. Rzeżuchę też bardzo lubię :).
UsuńDroga Amisho.
OdpowiedzUsuńByć może pójdę Twoją drogą i... będę "wcinał" kiełki. Coś na ten temat mogą powiedzieć dość liczni moi Przyjaciele - wegetarianie.
Pozdrawiam serdecznie i ciepło. :)
Witam Edwardzie po długiej przerwie :). Do kiełków zachęcam. Mój weg mąż natomiast ich nie zna. Jak wróci z Indii - zaskoczę go tym fajnym, zdrowym wynalazkiem :)
Usuń