Mąż daleko, synowie na rzeczy jeszcze się nie znają.
Nie to, bym ich łaknęła jak kania dżdżu - jednak to miłe dostać kwiaty od mężczyzny. A już od trzech przystojniaków - zbytek łaski. Koledzy z pracy serdecznie się spisali. Trzy drobne tulipanki zdobią teraz moje okno wychodzące na zakładowy dziedziniec. Wstawione w kubeczek po ... jogurcie - jak na firmę mlekiem i jogurtem płynącą przystało. Od razu zagaiło się wiosną. Ale tylko na chwilę, bo słońce znów poszło sobie precz a na nowo przypałętał się śnieg.
Ach, jak ta pogoda marcuje! Kotłuje się jak w prawdziwym wielkim garncu na ruszcie w dzikim lesie.
***
Znowu utknęłam ze swoim pisaniem jak w zaspie. Owszem, napoczęłam kilka tekstów z rozpędem rakiety ale szybko mi tętno spadło do zera i leżę nieruchomo jak w deskach. Liczę na to, że w następnym tygodniu uda mi się jednak doznać cudownego ożywienia i tym samym ożywię w końcu należycie swój Żywotnik... Może coś zmienię w jego wyglądzie, może - idąc tropem wielu z Was - podejmę foto wyzwanie u Uli? Może, może, może... o ile moje "może" nie zamarznie i znów będę głównie milczeć.
No. Niebawem wychodzę z biura na weekend. Zabrałam się za tego posta spontanicznie, kilka minut temu, bez żadnych wcześniejszych planów napisania czegokolwiek. Dzięki temu nie uraczę Was dzisiaj tasiemcem. I bardzo dobrze! Może w końcu nauczę się pisać krótkie notki. Krócej oznaczałoby w moim przypadku częściej - a o to przecież mi chodzi, prawda?
Zabieram swoje tulipany, jadę do przedszkola a potem do domu. W domu piekielne pakowanie i ubieranie młodocianej gawiedzi, zejście z trzeciego, wsiadanie do "nowego" i wio do rodzinnego. Pastorczyka. To jest dopiero RUTYNA!
MIŁEGO WEEKENDU I WIOSNY - PRZYNAJMNIEJ W SERCACH, BO NA DWORZE SIĘ NIE ZANOSI. AHOJ!
Czasem dobrze trzmac sie tej swojej rutyny, dobra rutyna nie jest zła;)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu;)
do wyzwania zachęcamy- świetna zabawa;)
Pewne punkty mojej rutyny Stokrotko - te ciągłe podróże co tydzień do P. - już bardzo mnie męczą... Ale generalnie rutyna bywa pożyteczna.
UsuńKoniecznie weź udział w wyzwaniu. Ja brałam 1 raz i sprawiło mi to dużo radości :)
OdpowiedzUsuńŚciskam :*
Jak tylko znów będzie wyzwanie - postaram się :)
UsuńNareszcie słowo na niedzielę!
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu, kochana :*
:). Był, minął. Nie zachwycił ale kolejny przed nami.
UsuńPozdrawiam serdecznie i milego weekendu zycze!:-)
OdpowiedzUsuńMiło, że mnie odwiedziłaś Ago!
UsuńKwiatki niczego sobie ale te trzy SILOSY w tle...mmm :)
OdpowiedzUsuńNo toć tu się produkuje... ;). Muszą być i tanki i "silosy". Teraz z okna mam widok na dziedziniec zakładu właśnie. Nic ciekawego, ale i tak siedzę tyłem do okna.
UsuńSzerokiej drogi i trzymajcie się cieplutko:)
OdpowiedzUsuńDroga była szeroka Żółwinko ale ziiiiimno jak czort!
UsuńCiepła w ten weekend w takim razie :*
OdpowiedzUsuńJak wyżej Sun - nie było za wiele tego sun... Za to zimna w bród ;). W relacjach rodzinnych też, niestety.
UsuńKochana tulipany w kubku po jogurcie mają absolutnie swój urok!!! udanego weekendu!
OdpowiedzUsuńNo ba! I tak je po pracy zabrałam do domu do szklanego flakonu :).
UsuńO tak! Chętnie zobaczyłabym efekty Twojego wyzwania! Weź się, dziewczyno, do pisania, bo czekam i czekam:)
OdpowiedzUsuńDostałam dziś identycznego kwiatka jek ten z prawej:)
Zuzanno - kiedy rąk, nóg i głowy za mało na wszystko... Za wyzwanie spróbuję się wziąć - jak pojawi się nowe.
UsuńWygladam i wygladm Twojego pisania...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Judith - jak wiesz - cierpliwość cnotą ;). Trudno mi się zorganizować, eh!
UsuńRutyna jak się patrzy ;-)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu Dzielna Kobieto :-)
Maciejka
Dzięki Maciejko !
UsuńPisz jak chcesz! Tylko pisz;)))
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Odkąd mam odblokowane blogowisko wiadomo gdzie - znów powinno być lepiej... ;)
Usuńuff:)
UsuńWłaśnie Amishko, może wyzwanie? Jeśli z czasem jesteś na bakier to wystarczy samo zdjęcie, treści wiele nie trzeba :))))
OdpowiedzUsuńChociaż ja tak uwielbiam twoją treść, że nie wiem czy Ci odpuszczę hihih :)))
Tulipany w kubeczkach sa bardzo rozczulające :)))
Mysko - nastroiłyście mnie na to wyzwanie i postaram się dołączyć - widać, że to przednia i wciągająca zabawa!
UsuńNo i nie martw się - tasiemce nie wymrą - bo są mi... pisane???
Wpadłam tu do Ciebie pooglądać :). Milutko :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Justyna
Oh Mamma Mia! A witam serdecznie. Co prawda u mnie mało do oglądania, ale niekoniecznie zawsze co w oczach to i w sercu ;). Żartuję (przynajmniej w 99 %) - ale to umiem najjjjjjj - bardziej.
OdpowiedzUsuńTeż pozdrawiam Justyno!!!
Amishko, jak dobrze, że znowu więcej Cię w blogosferze, że wróciłaś!
OdpowiedzUsuńI jak dobrze Cię czytać! :-))))
Z wielką przyjemnością poczytałam i o mini i o marcowaniu. :-)
Kochana, pisz krótsze notki a częściej. To jak balsam na nasze umęczone duszyczki. ;-D
I dołączam do dziewczyn - chcemy Cię widzieć w kwietniowym wyzwaniu, bez dwóch zdań!
Buziaki! :-***
Wróciłam, wróciłam - bo mnie odblokowali gdzie trzeba, Julitko. Do wyzwania na pewno dołączę, bo sama jestem go ciekawa. Za miłe słowa - dziękuję :))))
UsuńAmishko kochana, czy ja mogę dostać Twojego maila?:*
OdpowiedzUsuńasiasobti@gmail.com. Proszę bardzo - aczkolwiek on jest na mojej stronie tuż pod listą obserwatorów :)
UsuńTakie posty pisane na kolanie są najlepsze;)I tak dobrze się organizujesz, wieści dochodzą;) Nie martw się, wiosna przyjdzie już na dobre to każda z nas będzie miała więcej energii.
OdpowiedzUsuńKatiuszko - jakoś muszę się organizować. Co do wiosny zaś - wiem, że przyjdzie, ale dzisiaj zima znów spotęgowała swój atak - o czym już zdążyłam napisać nowy post ;)
Usuń